Chyba jedyny plus, to że można trochę od wewnątrz spojrzeć jak wygląda proces produkcji gier, nawiązać parę pierwszych znajomości i potraktować tę fuchę jako trampolinę do czegoś poważniejszego
Właściwie są dwa rodzaje testerów do gier:
- tester z farmy testerskiej, który dostaje w miarę gotowy produkt, mieli tysiąc razy i tylko raportuje bugi do niego (= słabe płace, monotonia roboty, uciekać jak najszybciej),
- tester w produkcji, który należy do devteamu od samego prototypu, testuje buildy na bieżąco i robi trochę za "techniczny głos rozsądku", uświadamiający ludziom, jak niektóre dziwne pomysły odnośnie sterowania czy działania kamery mogą potem wybuchnąć im w twarz
(dużo lepsza i ciekawsza praca, ale wymaga już pewnej wiedzy, więc raczej nie dla świeżaka).
Anyway polski gamedev (i chyba nie tylko polski) ma problem z doświadczonymi QA. Ostatnio znajomy szukał QA Leada oferując nawet 8k i miał problem ze znalezieniem - osoby odpowiedzialne i doświadczone dawno ewakuowały się na inne stanowiska i nie były zainteresowane powrotem do testowania, a "młodzież" była jeszcze za mało ogarnięta.
Z ciekawości, ten prywatny pakiet medyczny o którym swego czasu była tu dyskusja nie pomógł? Czy dalsza rodzina i karuzela śmiechu z NFZ?
Pakiet pomaga i to bardzo, m.in. miło mieć za darmo USG robione już któryś raz z rzędu w miesiącu czy rezonans magnetyczny wart 400 zł, ale niektórych rzeczy nie ma w pakiecie (jak np. niektóre nietypowe badania krwi, za które trzeba zabulić - i shit you not - nawet 500 zł).