Alvaro
Rozpędzony miecz świsnął w powietrzu i dosłownie rozciął w pół pędzącego prosto na Alvaro stwora. Ciemnoczerwona krew i wnętrzności bestii rozleciały się dookoła, po części na twarz wojownika. Drugi z Krwiopijców, który już szykował się do próby pomszczenia swoich pobratymców, został szybko utemperowany przez strzałę posłaną zza pobliskich krzaków. Trevor, dysząc ciężko, opuścił trzymany z trudem łuk i zaczął się śmiać. Pole usłane było trupami potworów i ludzi, tworząc makabryczne widowisko. W oddali słychać było tylko jeszcze tupot buciorów uciekającego bandyty.
- No, całkiem nieźle. - mruknął Szkodnik, starając się uspokoić oddech - Całkiem, kuźwa, nieźle. Muszę przyznać, przez chwilę myślałem, że nas rozniosą na sztuki. Pozwolisz, że trochę sobie odsapnę? Mógłbyś w tym czasie ogarnąć ich melinę.
Karl
Wbrew oczekiwaniom, żadne zmieszanie się nie pojawiło, a jedynie pozostał niewzruszony wyraz twarzy kogoś nie skażonego wyższymi procesami myślowymi i absolutnie przekonanego o tym, że to co robi jest bewzględnie słuszne. Zamiast tego, słowa przykuły uwagę Baala, który delikatnym gestem ręki nakazał zwolnienie ucisku, co Strażnik wykonał bez chwili wahania i słowa sprzeciwu - okoliczności się zmieniły i teraz bezwzględnie słusznym było odrzucenie tego, co słusznym było chwilę wcześniej.
- A więc, przyszedłeś tutaj pomóc w pracy? - mruknął jakby od niechcenia - Niechaj będzie, Śniący nie odrzuca nikogo, kto chce się przysłużyć.
Baal wskazał palcem stojący obok średniej wielkości kosz, po czym postanowił nie obdarowywać Karla kolejnym spojrzeniem.
- Przejdź się po grupach zbieraczy i odbierz od nich porcje ziela. Potem zanieś kosz przed laboratorium Cor Kaloma. Nie pukaj, nie odzywaj się do mistrza, tylko zostaw kosz. Byle chyżo.
Sooren
- A i owszem, ryżówka to jedyna wódka robiona pod barierą. - odparł Silas, krzątając się w poszukiwaniu czystej miski i kubka. - Nordmarska Starka toto nie jest, ale jak to mówią "ważne, żeby sponiewierało".
Po chwili przed Soorenem stała drewniana miska z łyżką, pełna niewielkich, białych, podłóżnych ziaren. Po spróbowaniu jedyne co można było powiedzieć na pewno, to że jest delikatne. Trochę tak, jakby ktoś po prostu wrzucił ziarna do wody i gotował kilkanaście minut. Ale jednocześnie było czuć, że zapełnia się od nich żołądek, więc przynajmniej głodnym się po tym nie chodziło. Prawdopodobnie najlepiej sprawdzałoby się to jako dodatek do głównego dania, wtedy mógłby wyjść całkiem przyzwoity posiłek. Chwilę później na blacie wylądowała też butelka, z której Silas przelał do kubka trochę białego płynu. Już sam zapach był drażniący dla nozdrzy, a pierwszy łyk dał jasny obraz tego, co się pod barierą pędzi. I rzeczywiście, grzało niemiłosiernie. Prawdopodobnie dla kogoś, kto cały dzień spędził w kopalnii był to spory atut.
Orven
Finley skinął jeszcze Orvenowi na pożegnanie po czym zniknął za jednym z drzew. Kilka "ulic" dalej Orven dostrzegł grupkę Nowicjuszy, którzy nadzorowani przez Strażnika Świątynnego wsypywali zebrane bagienne ziele do kierzanek, podobnych do tych w jakich kobiety zwykły ubijać masło, po czym zdawali się ugniatać je aż do otrzymania proszku, który można by wykorzystać do produkcji skrętów.