Alvaro i Sooren
- Łuk, strzały... - przeliczał w myślach Szkodnik - Pięćdziesiąt bryłek, powiedzmy. A miejsce ustronne... Możecie się przebrać za moją chatą. To ślepy zaułek, więc nikt was tam nie będzie podglądał. I jest tam nawet stół, na którym możecie położyć ubrania - zaproponował, uśmiechając się.
Faktycznie, szybki rzut oka na tył chaty kwatermistrza potwierdził jego słowa. Na stole co prawda leżały kawałki szmat i kilka papierów, ale raczej nie byłyby one zbyt dużą przeszkodą.
- Dobra. Sooren, jak się ubierzesz to może idź do karczmy. - zaproponował Trevor - Na pewno Silas wynajdzie ci coś na... wzmocnienie. Alvaro, jakbyś mógł to poszlibyśmy się przyjrzeć kryjówce tych patałachów.
Karl
- Noo... - Fortuno przez chwilę się zastanawiał, aż w końcu machnął ręką i sięgnął pod ladę. Wyjął stamtąd pomarańczowy liść, który pokazał rozmówcom - Czarne ziele. Bardzo rzadkie i bardzo cenne. Prosto z kanionu.
- I jeszcze jedno. Czcigodny Baal Tyon nie obrazi się, jeśli przemówimy do niego... w ramach reklamy?
- Raczej nie, jeśli będzie widział, że coś dla niego przynieśliście. Z resztą, gdyby nie chciał z wami rozmawiać to po prostu was zignoruje. Poza tym, to człowiek łagodnego usposobienia.
- Jeśli Baal uwierzy, że "specjał" może utracić część walorów z czasem, na pewno od razu go spróbuje.
- Myślisz? - mruknął Finley - Jest możliwe. Albo nakopie nam do dupy i każe wrócić z takim, który wytrzyma dłużej.
Baal Tyon stał na kamiennej podstawie, zaraz po prawej stronie od wejścia na Plac Świątynny, otoczony przez co najmniej tuzin bijących pokłony Nowicjuszy. Gdy Karl i Finley tam dotarli zorientowali się, że nazwa "Plac Świątynny" nie jest wyłącznie dobrą reklamą. Faktycznie, ze zbocza góry wystawała potężna świątynia, do której prowadziły długie i szerokie schody, obficie chronione przez Strażników Świątynnych. Tuż przed wejściem do świątyni, inny Baal również nauczał o mądrości Śniącego.
- Mistrzu, oto specjał którego sobie zażyczyłeś. - Karl skłonił się i wyciągnął paczkę w stronę Tyona. - Do jego stworzenia użyto kilku niezwykle rzadkich roślin, aczkolwiek wpływ Czarnego ziela może osłabnąć z czasem ze względu na wilgoć obecną na bagnach. Dla uzyskania jak najsilniejszego połączenia ze Śniącym nie powinno się zbytnio zwlekać z jego użyciem.
- Ach, młody Fortuno wykonał powierzone mu zadanie - ucieszył się Baal, po czym zszedł ze swojego podestu i przyjął paczkę. Ostrożnie odwinął materiał i wyciągnął ze środka misternie zwinięty skręt. Jeden z Nowicjuszy bez słowa podbiegł do swojego mistrza i przypalił mu skręta patykiem, który wcześniej wyciągnął z pobliskiego ogniska. Tyon przez chwilę smakował dym, jednak w pewnym momencie się zakrztusił i upadł na kolana. Reszta Nowicjuszy podbiegła bliżej, jednak Baal powstrzymał ich ruchem dłoni. Zaciągnął się ponownie, tym razem bez dodatkowych turbulencji. Po chwili wstał, otrzepał swoją szatę z pyłu i uśmiechnął się szeroko. - Taak, jesteśmy na dobrej drodze. Dawno nie widziałem tak wyraźnie, nie czułem tak mocno. Nasz Pan z pewnością mógłby swobodniej kierować naszymi krokami, gdyby udało nam się stworzyć tego więcej i utrzymać właściwości dłużej. Niemal słyszę, jak Śniący do mnie teraz przemawia...
- Co mówi, mistrzu? - wyrwał się jeden z Nowicjuszy. Większość z nich obecnych w pobliżu miała w oczach czysty, religijny fanatyzm, z gatunku tych które mocniejszy podmuch wiatru gotowe są uznać jako boski rozkaz spalenia kogoś na stosie.
- Ciężko odróżnić słowa, lecz... taaaak, zdecydowanie czuję jego obecność! Nie ma żadnych wątpliwości! Czas wyzwolenia jest bliski! Słyszę to!
Dwóch czy trzech Nowicjuszy, nie czekając na więcej informacji, padło na kolana i zaczęło bić pokłony w stronę nieba.
- Czuję, jak rośnie we mnie jego błogosławieństwo - mruknął Baal, unosząc lekko ręce w górę. Wraz z nimi, ku lekkiemu przerażeniu Finleya i zachwytowi Nowicjuszy, w powietrze uniosły się leżące dookoła kamienie, po chwili kostki bruku z Placu Świątynnego zaczęły dygotać i wyrywać się z ziemi, a na koniec Karl miał wrażenie, że sam zaczął jakby tracić grunt pod nogami i lekko się unosić. W tym momencie jednak Tyon pokręcił głową i ocknął się z transu. - Wspaniale! Doskonale się spisaliście! Przekażcie Fortuno moje gratulacje i polecenie, by przygotował tego więcej! Ale... ja was chyba nie znam. Kim jesteście, przybysze?
Orven
Mijając kolejne, potężne drzewa z wydrążonymi w środku mieszkaniami, oraz kolejne grupki delektujących się bagiennym zielem Nowicjuszy, Orven w końcu odnalazł w zawiłej plątaninie ścieżek wejście na plantację bagiennego ziela. Nie wyglądało to zbyt okazale - na dość szerokim, podmokłym polu, kręciły się co najmniej dwa tuziny Nowicjuszy, zrywając liście z rosnących dość chaotycznie dookoła łodyg. Kawałek dalej stał kolejny Strażnik Świątynny, najwyraźniej pilnujący bezpieczeństwa zbieraczy, oraz ktoś, kto wyglądał na kolejnego Baala, nadzorujący pracę swoich uczniów. Orven zauważył, że kilka kroków od niego, poza zasięgiem wzroku Strażnika, stały też dwa duże kosze pełne liści bagiennego ziela, stanowiące prawdopodobnie dzisiejszy zbiór.