"żądza" i "półki", panowie, na miłość boską
Też mam zawaloną bibliotekę na Steam i GoG, też mam SR, SR:DF i czaję się na SR:HK (bo Matrix to eye candy prosto z VR w MGS2) nie grając w poprzednie - bo promocja, bo bon na dwajścia pięć dolców wygrany na loterii Humbr Bumbr, też dokupuję cyfrowe wersje gier, które już mam jak są w szalonej cenie (nie mam jeszcze cyfrowego duplikatu Morrowinda, co prawda - ale żadna inna gra mi tak mocno nie uświadomiła, że płyty się rysują, albo przestają działać ._. ), a w zasadzie ostatnio popatrzyłem na jakąś promocję i pomyślałem "hm, w sumie pograłbym sobie w jakąś wyścigówkę" - więc jest już bardzo źle.
Co zrobiłem z opasłą biblioteką z tych wszystkich wyprzedaży i skromnych paczków? Ogarnąłem emulator PSP i "zorganizowałem sobie" MGS Peace Walkera, biblioteka leży sobie dalej.
Ale trzeba przyznać, czasem w końcu aż przychodzi dzień, że wezmę i zagram. Tyle tylko - czy zagram we wszystkie? Nie sądzę.
Warto sobie zrobić odwyk czasem i celowo podryfować trochę (jednorazowo) z #kordelasem przy boku. Czyn haniebny, ale zdecydowania pomaga się potem powstrzymać w czasie kupowania kompulsywnego/impulsywnego. "Gra jest w promocji - ale czy chcę teraz zagrać? Tak - no okei, kupuję tanio i zaraz gram. Nie - to nie, promocja wróci, a jak mnie przyciśnie mocno, to trudno, pogadam z Gregiem." Jazda na legalu to miłe uczucie, ale drenaż portfela podczas kupowania na zapas to uczucie mniej miłe. Gdzieś tam trzeba balansować między byciem w porządku dla twórców, a byciem frajerem.