Vestra gwałtownie się zatrzymała. Przez chwilę wpatrywała się tylko w drzwi, a następnie zawróciła w stronę Marka.
- Posłuchaj mnie uważnie - rzekła - To co się stało z Otylią i to, co się dzieje z Oktawianem... to nie jest przypadek.
- No... - Marek przez chwilę nie wiedział, co odpowiedzieć. Nieco zdziwiło go, jak nagle macocha zechciała z nim rozmawiać - Otylia zawsze była chorowita, a ojciec to przeżywa, więc...
- Nie rozumiesz! Sama nie rozumiem do końca, co się dzieje, ale jestem niemal pewna, że tym razem to nie była taka zwyczajna choroba. A stan twego ojca zaczął się pogarszać na długo przed twoim przyjazdem, uwierz mi.
- Skoro nie wiesz do końca, co się dzieje, to czemu tak naciskałaś by spalić ciało Otylii? - zapytał Marek.
- Od kilku miesięcy starałam się leczyć twoją siostrę najlepiej, jak potrafiłam. Te wszystkie zioła i napary to nie mój wymysł, tylko mądrość przekazywana z pokolenia na pokolenie od niepamiętnych czasów. A teraz... - Vestra pozwoliła sobie na pauzę wystarczająco długą, by cisza stała się niekomfortowa. Zupełnie jak gdyby nie mogła się zdecydować, czy to, co ma zamiar powiedzieć nie zabrzmi jak całkowite szaleństwo - Tutaj dzieje się coś złego. Nie mam wątpliwości co do tego, że jakieś nieczyste siły wzięły twój ród na cel. Nie mam żadnych namacalnych dowodów, ale wiem, że to prawda!
- Czyli chcesz mi powiedzieć, że moją siostrę zabiła jakaś czarna magia? - Marek faktycznie miał problem z dowierzaniem słowom Vestry, zwłaszcza że jeśli ktokolwiek w Villa Krassa przypominał wiedźmę parającą się mrocznymi sztukami, to właśnie ona.
- Tak. To znaczy nie, to znaczy... - kobieta była już zdenerwowana. Zdawała sobie sprawę z tego, że pasierb musi patrzeć na nią jak na oszalałą dzikuskę. Nawet mu się nie dziwiła - Po prostu lękam się o los twojej siostry. Nie wiem, czy będzie mogła zaznać spokoju, jeśli faktycznie za jej śmiercią stała wyższa siła. W dodatku siła nieczysta. To zrozumiałe, że mi nie ufasz, nie masz żadnego powodu. Jednakże zaklinam cię na wszystko, co święte, porozmawiaj jeszcze ze swym ojcem. A jeśli nie da się przekonać... po prostu na siebie uważaj.
Po tych słowach Vestra szybko wyszła na zewnątrz, nie zatrzymując się ani nie oglądając za siebie. Marek znów zerknął na róg, zza którego jeszcze chwilę temu wyglądała Lepidia. Już jej tam nie było. Został więc sam ze swoimi przemyśleniami.
(na wypadek, gdybyście faktycznie chcieli przekonywać Oktawiana i wpływać na niego za pomocą umiejętności - ze względu na jego zły stan psychiczny wszystkie używane na nim zdolności mają modyfikator -3)