Dassanar skrzętnie ignorował teksty szurniętego półelfa. "Nie jestem niańką tych przybłęd z Królestwa. Nie mam najmniejszego zamiaru uczyć ich ogłady - co innego, gdyby byli z Klasztoru. W tym jednak przypadku ograniczę się do obserwacji. Może nawet sobie z tego nie zdają sprawy, ale swoim zachowaniem jedynie wystawiają świadectwo swemu zakonowi. Dopóki nie napotkamy jakiegoś zagrożenia, mogą sobie nawet robić zawody w pluciu, co mnie to. Ja co najwyżej zdam pewien raport z zachowań, jeśli mnie o to poproszą...".
- Elero, zgadza się? Powiedz, tak z ciekawości, czemu obrałeś taką drogę, a nie na przykład Podziemia czy Klasztoru? - zagadnął królewicza zupełnie bezwiednie, tak jakby w ogóle nie słyszał tego, co mówił.
Wreszcie skręcili w stronę kamiennego budynku po lewej stronie. Dassanar zwrócił uwagę na grupkę dzieciaków. Na kilka chwil się zamyślił, po czym skinął lekko głową.
- Dobra. Podejdę do dzieci, może czegoś dowiem się, co się dzieje. Kass, bądź w pobliżu. Rodrik, Elero - wy ustawcie się jakoś po bokach. Tak, żebyśmy nie byli łatwym, skupionym w jednym miejscu celem, jednocześnie jednak by w miarę łatwo było się nam na powrót połączyć - po tych słowach ruszył w stronę dzieciarni. Po drodze niemal niezauważalnym ruchem instynktownie sprawdził, czy miecz dobrze mu wychodzi z rękojeści.
Witajcie - zagadnął dziecko, które na nich patrzyło. - Co tutaj robicie? - zapytał uprzejmie i z nieznacznym uśmiechem.
Rolled 1d20 : 11, total 11