Dassanar słuchał uważnie słów mężczyzn, nie przerywając im. Gdy wreszcie dali wyraźne oznaki, że skończyli, odezwał się.
- Tu się zgodzę - zaczął powoli swobodnym głosem. - XI Szwadron Paladynów - albo coś w tym guście - bez wątpienia robiłby znacznie większe wrażenie. Moi przełożeni uznali jednak, że to wystarczy. Nie dyskutuję z tym. Przepraszam teraz na momencik...
Przerwał, gdy usłyszał słowa Elero. Poszedł kawałek w jego stronę.
- Posłuchaj mnie - powiedział znacznie mniej uprzejmym głosem do półelfa, starając się, by jego przemowę, a przynajmniej najistotniejsze kwestie, usłyszeli co najwyżej członkowie drużyny. - Nawet nie masz pojęcia, w jak głębokim poważaniu mam to, czy moje straszenie cię mieczem rusza twoją tępą, przepitą łepetynę, czy nie i ile obchodzą cię jakieś chędożone regulaminy. Zwłaszcza, że na straszeniu nie muszę poprzestawać. Bo obawiam się, że jesteś w poważnym błędzie, drogi kolego. Tak się akurat składa, że zarówno twoje życie, jak i życie innych w pewnym sensie jest w moich rękach. Jak sądzisz, mądralo, z jakiego powodu wysłali na tę misję kogoś o moim statusie? Może po to, żeby nic się nie spieprzyło przy tak priorytetowej sprawie, hm? - zapytał z udawanym zaciekawieniem. - Więc powiedz mi, skoro otrzymałem bardzo klarowne rozkazy, by za wszelką cenę zakończyć tę misję powodzeniem, czy będę się martwił o jednego, nic nieznaczącego na dłuższą metę czeladnika, jeżeli uznam, że ten będzie stanowił zagrożenie dla powodzenia całej akcji? No właśnie. I idę o zakład, że gdyby na moim miejscu stał, bo ja wiem, dowódca Podziemia o podobnym stanowisku, co ja, to wiesz, gdzie znajdowałoby się twoje ciało? Wszędzie w tej okolicy. Zaatakowałeś zbrojnie swojego kompana. I pieprzy mnie to, jak będziesz chciał to wytłumaczyć. Faktem jest, że miałem pełne prawo cię ukatrupić za coś takiego, i nie tylko nic bym za to nie dostał, ale prędzej otrzymałbym coś bliższego pochwały za przeciwdziałanie wewnętrznym problemom. Więc można powiedzieć, że ty i twój żałosny, mało rozumny kolega zawdzięczacie mi życie. I nie, nie potrzebuję podziękowań. Chcę, byś zamknął jadaczkę i pozwolił mi działać. Tracę cierpliwość, półelfie. A to oznacza, że wkrótce mogę być zmuszony czyścić swoje ostrze.
Po tej reprymendzie nawet nie zaczekał na reakcję Elero, odwrócił się do czekających na niego mężczyzn, na powrót zbliżył do nich i skinął głową.
- Proszę o wybaczenie, panowie - zaczął. - Tak się niestety składa, że otrzymałem w ostatniej chwili misję, o której wam już wspomniałem, wraz z pakietem podkomendnych. I oprócz jednego, który jest zresztą moim uczniem, z pozostałymi nie miałem kiedy się nawet zapoznać. Przepraszam, ale sami chyba rozumiecie, że nie odpowiadam za ogładę ludzi z innego zakonu. Na tamtych krzykaczy proszę w ogóle nie zwracać uwagi. A w razie czego ja się nimi zajmę, zapewniam - odchrząknął, tak jakby w ten sposób chciał zasygnalizować zmianę tematu.
Następnie wysłuchał uważnie historii Smutnych Panów.
- Nie mylicie się - stwierdził spokojnie. - Powiedziałbym wręcz, że to tak jakby podchodzi pod nasze obowiązki. Mamy oczyścić tę drogę. Ci kultyści mogliby przypuszczalnie wpaść na głupi pomysł tu... wpaść w najbliższej przyszłości. Zatem dobrze, że mnie o tym wszystkim poinformowaliście. Ale gdy się ich pozbędziemy, wy również opuścicie to miejsce. Umowa stoi?
Rolled 1d20 : 20, total 20