ok, właśnie wróciłem z kina... cóż. Moja opinia jest gdzieś między Magdą a Damianem. Szczerze mówiąc nie wiem od czego zacząć...
Może tak, pierwsza scena nie mogła bardziej ssać. Serio, nawet głupiego kruka czy-co-to-tam-było-za-ptaszysko trzeba już animować komputerowo, i to jeszcze w taki biedny sposób? Jeszcze się nic nie zadziało, a ja już miałem złe przeczucia.
O dziwo jednak, następne pół filmu było całkiem dobre. Były wprawdzie jakieś głupotki jak ta brama (może jakby lepiej dobrali kąt kamery, bo pociąg zwyczajnie ją przytłaczał.. choć z drugiej może to było celowe pokazanie, jak wszystkim wszystko spowszedniało i nie robi większego wrażenia niż te wspomniane słonie w zoo), czy zwłaszcza "zaginięcie" nowego dino, ale generalnie było na plus. Spora w tym zasługa wspomnianych nawiązań, gdyż choć nie jestem takim jurassicfagiem jak Damian, to jednak wcale zdarzało mi się uśmiechać lub wręcz parskać, nawet w scenach, które z założenia miały byc dramatyczne (jak chociażby stegozaury nad rzeką). Nawet były te wątki z naturą, choć osobiście miej bym robil pierdolamento o więzi, zaś więcej tego co pisałem wcześniej, o udoskonalaniu natury w pogoni za widzem i kasą. Szkoda też, że gdzieś zniknął ten wątek teorii chaosu, ktory przecież był kluczowy dla porażki pierwszego parku (mimo, że ciągle się o nim wspomina. Na marginesie to też zabawne, ż wszyscy zapomnieli pewnego tyranozaura rozbijającego się po porcie, a tu robią wielką dramę, że ktoś się dowie że to może być ryzykowne).
Gorzej z drugą połową. Konkretnie od momentu z ptaszarnią. Japierdolę, kto to pisał.
Czemu z takiej małej ptaszarni wyleciało tyleset stworzeń? Czemu wszystkie postawiły sobie za cel polecieć w stronę ludzi i ich atakować? Czemu dinozaury były kuloodporne? Czemu najpierw pokazje się, że raptory LEDWIE powstrzymują się przed rozszarpaniem swojego tresera, potem chętnie pomagają i nikt się ich nie boi, potem tak łatwo zdradzają dla nowego pana, a potem z kolei znowu bez powodu przechodzą na dobrą stronę? Czemu z Wu, który był sympatycznym nawiązaniem, robi się teraz głównego antagonistę? Skoro megalozaur tak łatwo mogł wyskoczyć na pomost i zeżreć naszego kolegę, to czemu wcześniej nie było wypadku z turystami? Czemu tyle dino w finałowej scenie? Czemu szpilki w dżungli? Czemu dżungla jest w sumie taka oddinozaurzona? Skąd "wojska wewnętrzne" ingen skoro szefem ingenu był ten hindus? Co to da że wu wyleciał skoro przeciez park i tak był ingenu, i tak przecież oberwą od władz? Czemu Clarie ma wszystko w dupie jakby nie groziło jej ciąganie za chwilę po sondach? Czemu wszyscy mają w dupie śmierć tej jej asystentki tak, jakby nigdy nie istniała?
I tak dalej i tak dalej. Mało co się zaczyna trzymać kupy i nawet kolejne nawiązania niewiele tu pomagają.
Ogólnie nie jest to tragiczny film, czego się najbardziej obawiałem. Nawet wojskowy motyw jako main theme byłby do przetrawienia. Pierwsza połowa była niezła (dalej byłby to chyba najsłabszy z parków, ale dalej dobry film - coś jak czwarty indiana jones), druga psuje efekt i w efekcie mamy średniaka. Żałowac nie żałuję, połechtało to mój sentyment do serii, ale nie jest to film do którego będę często wracał.