Czas odświeżyć ten temat i dać znak życia...
Czy macie czasem takie dni, jak ja? Przychodzisz zadowolony, że wszystko masz zrobione, opanowane, a potem przychodzi szara rzeczywistość. I w efekcie dowiadujesz się, ile jeszcze jest do zrobienia lub jak wiele jeszcze terminów Cię goni... A czasami mam wrażenie, że każdy dzień mój tak z grubsza wygląda. A te luźniejsze to tylko z niewiedzy, że coś następnego się szykuje lub o czymś zapomniałem.
Niewielu z Was wie, że od września zostałem nauczycielem (stażystą) matematyki. W efekcie zaczęła się wielka gonitwa z papierkami. Czasem się cieszę, że nie mamy już papierowych dzienników, jednak nie będę za dużo narzekał, bo już mi się nie chce.
Jednak szkoła, to pikuś. 18 maja kupiłem smartfona (Samsung J5 2016) i przez czerwiec - lipiec głównie się nim bawiłem, czasem wysyłając jakiegoś smsa, czy sprawdzając pocztę. Jednak od sierpnia zaczęły się kłopoty, ponieważ zaczęło się więcej dzwonienia z telefonu i czasem rozmówca mnie przestawał słyszeć, choć ja go doskonale słyszałem. Czasem było to chwilowe i całkowite, a innym razem nagłe, ale jednocześnie ciągłe i mój rozmówca określał, że słyszy mnie, jakbym mówił z daleka lub z tunelu. We wrześniu miałem swoje sprawy związane ze stażem, więc ze smartfonem poszedłem dopiero w październiku, najpierw do sklepu, w którym go kupowałem, a potem bezpośrednio do serwisu Samsunga, który jest u mnie w mieście. Po 4 dniach przyszedł sms, że telefon jest do obioru - wymienili głośnik i zaktualizowali oprogramowanie... Rozmówca mnie nie słyszy, a ci wymieniają głośnik... Październik też był ciężkim miesiącem dla mnie, więc do serwisu wróciłem dopiero w listopadzie. W międzyczasie testowałem telefon na dwóch różnych kartach sim, a problemy ze słyszeniem mnie były ciągle... Może nie w każdej rozmowie, ale były coraz częstsze... Serwis za drugim razem przetrzymał telefon przez 2 tygodnie, ponieważ odesłali go do głównego serwisu w Piasecznie... Patrzę na kartkę z "wynikiem" naprawy, a tam, jak byk napisane: wymiana głośnika i całej płyty głównej... Myślę sobie, co za idioci tam pracują, że bawią się z głośnikiem, jak to ewidentnie wina mikrofonu... Chciałem jeszcze raz jechać do serwisu, ale nie chciałem też zostawać bez smartfona na święta, a był to już początek grudnia, jak odbierałem po raz drugi swój telefon. Dlatego zostawiłem temat i oddałem go dopiero do serwisu tuż po "świętach" (potem napiszę czemu w cudzysłowie). Wcześniej przetestowałem smartfona z moim bratem, który przyjechał na święta. Wyszło na to, że faktycznie coś jest nie tak. Co "zabawne", podczas rozmowy przez program Hangouts rozmowa trwała bez problemu, a w rozmowie telefonicznej występowały problemy. Odkryłem też inną rzecz, kiedy mam podłączony zestaw słuchawkowy, mogę też normalnie rozmawiać przez telefon - rozmówca mnie słyszy normalnie, nawet przy długich rozmowach. Zatem telefon wylądował w serwisie po raz trzeci i znów trafił do Piaseczna. Odebrałem go w czwartek, gdzie w diagnozie było: wymiana głośnika, mikrofonu i aktualizacja oprogramowania. Byłem szczęśliwy przez całe popołudnie czwartkowe i wieczór. Zadzwoniłem do moich Rodziców z radosną nowiną, rozmawialiśmy przez jakieś 10-12 minut i wszystko poszło dobrze. Zadowolony poszedłem do pracy w piątek, ale coś mnie tknęło, żeby mieć zestaw słuchawkowy. Zostałem w pracy dłużej i chciałem zadzwonić do Rodziców. Mój Tata najpierw mnie słyszał normalnie, a potem nagle przestał. I znów to samo. Tata oddzwonił, ale mnie nie słyszał kompletnie, a ja Jego doskonale. Sięgnąłem szybko po zestaw słuchawkowy i jeszcze raz zadzwoniłem. Tata słyszał mnie doskonale. Trzy nieskuteczne naprawy... Jutro idę z reklamacją bezpośrednio do sklepu. Mam gdzieś, co oni zrobią, mogą dać mi inny egzemplarz tego telefonu lub zwrot gotówki. Nie po to kupowałem smartfona, żeby służyła mi jako zabawka wieczorami lub do rozmów wyłącznie przez zestaw słuchawkowy...
A czemu "święta", a nie Święta? Uczniowie lekcje mieli do 22 włącznie. Kiedy wróciłem ze szkoły do domu usłyszałem "radosną nowinę" - bratowa przyjeżdża już w sobotę rano. Będę ograniczał się w słowach, ale powiem jedno, tak beznadziejnych Świąt nie miałem nigdy w życiu. Jedyny pożytek, że przyjechała, to fakt, że z bratem mogłem trochę pogadać ogólnie i o smartfonie właśnie. Ona nie zrobiła nic przy Świętach (przywiozła paszteciki, które i tak Rodzice odgrzewali), a bratanek zachowywał się tak, że szkoda mówić. Jej cały wkład, to było robienie zdjęć młodemu... Oczywiście zawsze była wiecznie zmęczona, więc młodym inni się mieli zajmować lub sam latał... Wyjechali dopiero we wtorek późnym popołudniem, więc ze Świąt zrobiły mi się "święta". A od 2 znów do pracy... Choć to akurat się cieszyłem, bo skoro nie miałem Świąt, to dosłownie wolałbym w przerwie świątecznej mieć każdy pracowity bardzo dzień, byleby nie widzieć tej bratowej.