U nas jest np. taki inżynier jakości, który 3/4 roku jest na L4 i to trwa już chyba drugi albo trzeci rok. Osiąga to taką skalę, że połowa pracowników czy to z produkcji, czy z biura, żartują sobie na ten temat otwarcie. A firma zamiast go wypieprzyć przy pierwszej lepszej okazji, to przerzuca go do drugiej fabryki firmy, w której pracuję.