Mandalorianin sezon 1.
Dobry serial. Nie tylko dlatego, że to SW i jeżeli jest coś, co jest z SW, a nie ssie pały to jest dobre. Naklejka Gwiezdnych Wojen to wisienka na torcie, bo serial spokojnie mógłby mieć miejsce na dzikim zachodzie (bo jest stylizowany na western), w XXI wieku albo w średniowieczu. Szczątkowe, ale sensowne dialogi nadają klimatu, bo bohaterowie to ludzie czynu, a nie zawoalowanych słów. Trochę tylko mi klimatem nie pasował ostatni odcinek, ale to chyba kwestia przeładowania informacji i wątków, bo trzeba zrobić cliffhanger na następny sezon. Sam serial jest trochę strukturą podobny do Cowboy Bebopa, bo odcinki - poza dwuodcinkami na początku i końcu - są historiami samymi w sobie. Są tam standardowe historie znane z wielu innych opowieści (polowanie na wspólny cel z innym łowcą nagród, obrona wieśniaków przed gangiem czy też misja odbicia kogoś z więzienia z pomocą najemników), ale dzięki niezłemu scenariuszowi, poprawnej grze aktorskiej i dobrym montażu ogląda się to z ciekawością i przyjemnością. Łyknąłem sezon w trzy dni, więc dobry do binge watchingu.
Pochwalić chciałbym jeszcze długość odcinków - 30 minut średnio samej akcji. Bez zbędnych scen, przesadnej ekspozycji czy też omawiania traumy każdego na ekranie (patrz Rose Tico).
Zapodaje sezon 2. W izolacji pewnie zdążę obejrzeć cały, jak i zacznę Księgę Boba Fetta.