Jeśli temat ma być wolny od polityki, to dobrze, jeśli byłby również wolny od aspektów religijnych - wówczas możemy się skupić na człowieku.
Wzmianka o transcendencji, która de facto powinna być brana w cudzysłów jako mniej lub bardziej popularny cytat, posłużyła jako żart, a konkretniej jako tzw. przytyk w kierunku OP zainicjowany przez kontrast, jaki się utworzył między zapowiedzią "niczego wzniosłego" a treścią, która nastąpiła tuż potem. Innymi słowy - satyrą na kolejny nagłówek wpisujący się w ten sam, nużący trend - opacznego i jaskrawego tytułu, udolnie bądź nie, starającego się przyciągnąć czytelnika/uczestnika zakładając z góry, że na cywilizowane zaproszenie typu "dyskusja o człowieku" by się nie połasił, bo działają na niego już tylko przynęty rodem z tabloidów. Czyli autor poszukuje inteligentnego rozmówcy, ale woła go jak debila. Ot, takie kurwa heheszki z mojej strony dla rozluźnienia atmosfery - chciałoby się rzec "lol" bądź "xD".
Moim zdaniem wrażliwość można rozumieć podobnie, jak synonimiczne określenie "czułość", do którego z racji wykonywanego zajęcia nieco łatwiej mi się odnieść (nie mówimy o wrażliwości, tylko o czułości aparatury pomiarowej). Idąc dalej, w tym kontekście to określenie rozwija się dalej w rozdzielczość pomiarową lub zakres - krótko mówiąc większa czułość (a zarazem też wrażliwość), to zdolność do odbierania większej liczby bodźców i/lub bodźców bardziej złożonych, dyskretnych, subtelnych, drobnych, po prostu większych detali. To określenie jest raczej dość obiektywną cechą i nie jest zniekształcona przez egoizm. Dana osoba może być bardziej wyczulona na dane bodźce lub mniej i w największym stopniu jest to zapewne określone przez ilość i jakość połączeń w jego mózgu i/lub sprawnością jego zmysłów.
Cechą zaś dotkniętą przez egoizm jest empatia - czego z wrażliwością mylić nie należy. Mówię "egoizm", bo w tym mechanizmie już występuje odnoszenie zaobserwowanej sytuacji do własnej osoby i umysłowa zamiana ról. Duża wrażliwość może odegrać tutaj sporą rolę - lub nie. Wynik myślenia empatycznego w dużej mierze zależy od usposobienia człowieka. Założyć możemy jedynie, że człowiek o nienaturalnie niskiej wrażliwości (nie bójmy się określeń "tępy", "niekumaty" czy najobiektywniej medycznie "upośledzony") nie uruchomi żadnego toku myślenia w reakcji na daną sytuację, gdyż będzie to dla niego najzwyczajniej w świecie bodziec podprogowy.
A zatem człowiek może być niezwykle wrażliwy i zdolny do empatii - a nadal nie podjąć się pomocy drugiemu człowiekowi w wyniku skonfrontowania tego co zaobserwował i empatycznie zanalizował z własnymi przekonaniami. Niesienie pomocy ma różne formy i dany człowiek może nie uznać za stosowne zrobienia czegoś, co drugi uzna za obiektywnie (paradoks i pułapka logiczna - "uzna za obiektywnie" - skoro uzna, to jest to odczucie subiektywne, więc nie ma szans być obiektywne) podstawową i nieszkodliwą formę pomocy niewymagającą przemyśleń i poszukiwania jakiejkolwiek skuteczniejszej alternatywy. Jako przykład można dać przekazywanie pieniędzy żebrakom na ulicy - pierwsze myśli kręcą się tylko i wyłącznie wokół tej natychmiastowej jałmużny, ale skuteczna pomoc bezdomnym i ubogim to jednak niezwykle złożony temat, z uznaniem ulicznej jałmużny jako de facto przeszkodę w osiągnięciu prawdziwego celu włącznie. W drugą stronę - człowiek może fałszywie nadpisywać negatywne rezultaty empatycznej analizy swoją potrzebą pomagania innym zawsze i wszędzie jako metodą, którą sobie znalazł na poprawienie nastroju albo zagłuszenie sumienia. Hipokryzja, słabość (tutaj jako skłonność do czynienia zła) maskowana pokazowym altruizmem (w tym przypadku jako zdolność czynienia dobra), i tym podobne - nic wspólnego z wrażliwością.
W skrócie - wrażliwość i empatia to dwie zupełnie różne rzeczy, a wolna wola człowieka i jego ukute przekonania są na tyle silne, że mogą zaburzać ich działanie - więc w wielu sytuacjach łączenie czyjejś wrażliwości bezpośrednio z podjętymi przez niego działaniami jest najzwyczajniej w świecie błędne.