Swój wywód zacznę od filmiku, jaki wrzucił Sentenza. Gość, który ma ten swój program:
a) nie grał nigdy w sesje RPG, a na pewno nie w D&D.
b) jest trollem i gada takie rzecz dla swojej "internetowej sławy"...
Nie zamierzam się nad nim rozwodzić, ale gość nawet nie wie, na czym polega przygotowanie sesji. Do sesji w D&D wystarczy głupi podręcznik gracza, ewentualnie ten dla Mistrza Gry, choć też niekoniecznie. Potwory? Można wymyślać swoje lub robić sesje, gdzie się walczy z BNami. Zresztą nie wiem, czemu gość pokazywał 2 podręczniki dla MG do D&D
Jednak myślę, że w tym przypadku mamy do czynienia zarówno z odpowiedzią a), jak też i b). O jakich sesjach w piwnicach on gada? Rety, w dotychczasowej swojej karierze raz miałem sesję w piwnicy i żadnego zapalania tam świeczek nie było. Gość ewidentnie robi z siebie takiego pobożnego katolika, który sesje rpg rozumie jako czarną mszę satanistów...
Zatem to tyle, resztę lepiej przemilczeć i zająć się prawdziwą dyskusją na ten temat
Zacznę może od LARPów, w których dotąd nie brałem nigdy udziału. Może jakiegoś razu przebiorę się na Pyrkon lub inny festiwal tego typu, ale osobiście nie jestem fanem takich rozrywek, choć inne osoby mogą lubić takie spotkania
Teraz może systemy, w jakie grałem choć jedną sesję:
D&D 3.0, Warhammer 2.0, Monastyr, Neuroshima, Gasnące Słońca (dopiero po dużych przeróbkach naszego MG system stał się grywalny) i jakieś pomniejsze. Jaki mój jest ulubiony? Chyba Warhammer i Neuroshima, choć w te drugi mniej graliśmy. D&D jest dobrym systemem, ale nie z naszym MG z tego systemu, który ustawia zdolności przeciwników niwelujące umiejętności naszych postaci... Ile przygód rozgrywałem? Ciężko powiedzieć, bo patrząc na stare karty postaci, to czasem nie jestem w stanie powiedzieć, z jakich przygód one są. A wiele postaci po prostu wymazałem, więc przygód mogło być sporo więcej, niż wskazywałaby ilość zachowanych kart postaci.
Prowadzenie sesji:
Cóż, w realu nie jestem w tym zbyt dobry, ale na forach i IRCu jakoś sobie radzę. Nie wiem czego to kwestia, ale tak przynajmniej miałem kilka lat temu. Prowadziłem sesje w D&D, w dwóch autorskich systemach i jeszcze jakimś związanych z walką kung-fu. Ten ostatni wyszedł tragicznie, ale to nie była tylko moja wina, bo sam system był nudny i pojedynki opierały się na tym, że przez wiele tur na zmianę: jeden atakował, drugi parował, by po dużej ilości rzutów, w końcu jeden zadał decydujący cios przeciwnikowi...
PBF i sesje przez internet:
PBF to faktycznie wspólne tworzenie opowiadania, co czasem niektórym może się nie spodobać i ich zniechęcić do tego typu rozrywek. Choć ja osobiście uważam, że jednak jest to szansa na nowe doznanie
Co zaś do sesji przez Skypa lub IRCa, to jest to na pewno dobre dla osób, które nie mają wśród swoich znajomych zapalonych graczy w sesje rpg, a sami chcieliby spróbować odegrać jakąś postać lub nawet tylko przeżyć przygodę, opowiedzianą przez Mistrza Gry, a nie przez grę, gdzie solucję znajdą w internecie
Odgrywanie postaci przeciwnej płci:
Wszystko zależy jaka jest drużyna i jaka przygoda. Muszę się przyznać, że raz odgrywałem kobietę w sesji z systemem D&D. I muszę powiedzieć, że nie przewidziałem zbiegu wydarzeń oraz tego, czym się stanie ta postać. Zaczęło się dość niewinnie, od postaci, która łączyła 3 klasy: tropiciela, wojownika i barbarzyńcy, odpowiednio z poziomami 1, 2 i x, gdzie x oznacza resztę poziomów tej postaci
Na początku miała to być postać ze swoją przeszłością, która jednocześnie była mobilna i dość sprawna w walce. Już w pierwszej sesji, podczas której drużyna zwiedzała podziemia, w których żyły gobliny i koboldy, kobieta zaczęła być traktowana jako główna wojowniczka drużyny. A wszystko za sprawą dosłownie jednej walki. Na jej początku kobieta została wysłana na samotny zwiad. Natrafiła na czujkę w postaci dwóch goblinów. Potworki szybko wyeliminowała. Kobieta walczyła wtedy na dwie bronie i miała dwa ataki, pierwszy z długiego miecza, a drugi z lekkiego buzdyganu. Gobliny zdołały jedynie krzyknąć z bólu, gdyż w obu atakach wypadł krytyk i maksymalne obrażenia. Postać jednego z kumpli ze strachem poszła sprawdzić, co się dzieje. Zobaczył małe pomieszczenie całe we krwi dwójki goblinów. Postać kumpla wróciła i na pytanie towarzyszy odpowiedziała: "Hetja wzięła się za urządzanie wnętrz". Na tym jednak walka się nie skończyła, bo gobliny z komnaty obok usłyszały krzyki swych towarzyszy i zamknęły drzwi, próbując je zabarykadować w jakiś sposób. Jednak te działania na nic się zdały, gdyż moja postać się rozpędziła i znów wypadł mi najwyższy wynik z możliwych w teście siły na wyważenie drzwi z rozpędu. Mistrz Gry opisał to tak, że moja postać po prostu wbiegła do sali razem z drzwiami, masakrując część goblinów po drodze i zatrzymując się dopiero mniej więcej w połowie komnaty. Gobliny, które przeżyły tę szarżę, były przerażone i omal nie wypuściły kusz ze swych rąk. Reszta towarzyszy oczywiście dołączyła da tej walki i ją wygraliśmy bez trudu. Hetja potem stawała się jeszcze potężniejsza, szczególnie pod dostaniu w swe ręce magicznego, ciężkiego młota (czemu był on taki potężny to pominę na tę chwilę), który był bronią dwuręczną. Potem jeszcze dokupiłem dla tej postaci mistrzowsko wykonany dwuręczny topór, gdyż w pewnym momencie miała robić za kata
I nigdy potem nie miałem tak udanej postaci w D&D, co nawet sam nazwałem przekleństwem Hetji, gdyż jeśli próbowałem stworzyć postać wojownika-tropiciela lub jakiegoś barbarzyńcy, to były one słabe pomimo lepszych statystyk startowych, niż miała Hetja. Potem jedynie postać łucznika mogła liczyć na łaskę kości k20, ale wszystkie pozostałe wojownicze postaci były co najwyżej średnie.