Nie patrzę na developera jako jednogłośny monolityczny byt - patrzę na historie ludzi, którzy tam pracowali. Bardzo zdolnych ludzi ze świetnymi pomysłami i wielkimi chęciami, którym z różnych powodów nie udało się spełnić swoich planów.
Ten artykuł to nie jest autoryzowane biadolenie specjalistów z działu PR. To opowieść wyklarowana podczas nieoficjalnych rozmów na konwentach/targach/przy piwie z trybikami machiny, których w materiałach marketingowych nigdy nie zobaczysz, choć to dzięki nim te gry w ogóle powstają.