Gran Turismo (1997)
INTRO
Powrót do przeszłości, choć tym razem niestety już nie na "szaraku". Jedna z lepszych pereł w jakie dane mi było zagrać. Pierwsze co można pochwalić, to różnorodność, która obejmuj przede wszystkim ilość pojazdów. Mamy do dyspozyji marki z USA (Chevrolet, Dodge), UK (Aston Martin, TVR) no i oczywiście Japonii (Toyota, Mazda, Mitsubishi, Subaru, Nissan, Honda) - łącznie 150 modeli pojazdów. Nie zabrakło klasyków wśród samochodów sportowych, jak i mniejszych kolegów dla początkujących, na przykład trzydrzwiowej Hondy Civic V. Może to nic niezwykłego dla wychowanych na "nid for spidzie", ale gdyby zwrócić uwagę na rok wydania gry - jest ponadczasowo.
+ Ciekawe i
wymagające trasy (oprócz Special Stage R11, którą traktuję jako trolling twórców)
+ Niesamowicie przyjemny i
wymagający model jazdy
+ Bardzo odczuwalny wpływ modyfikacji samochodów. Różne rodzaje opon i zawieszeń nie są dla beczki i robią sporą różnicę (nie wspominając już o bardziej fundamentalnych rzeczach jak zwiększenie ilości kucyków czy redukcja wagi)
+ Zróżnicowane rodzaje imprez w jakich możemy się ścigać. Zaczynając od wyścigów dla maszyn z napędem na tył, idąc poprzez wyścigi tylko dla stuningowanych overpoweredów, kończąc na wytrzymałościówkach na 60 okrążeń (!).
Nie bez powodu podkreśliłem dwa razy "wymagających". Gra jest bardzo trudna i nie każdy śmiertelnik może sobie pozwolić na jej przejście. Samo zdobycie licencji (czyli czegoś, co pozwala nam na udział w wyścigach) jest nie lada wyzwaniem, podczas którego należy się wykazać sporymi umiejętnościami i samozaparciem. Z ledwością przeszedłem prawie wszystko "na brąz". Zastanawiam się, czy ludzie wbijający złoto na poszczególnych etapach są w ogóle ludźmi.
Gra-legenda, polecam. A teraz idę kulnąć się moim Nissanem Skyline R33 GTR