Hmmm, mój problem jest z nieco innej szufladki, dla niektórych błahy ale co tam, wyżalę się.
Przez dość długi już okres czasu mam silne wrażenie, że swoje życie chciałbym poświęcić ziemi, pielęgnować ją, dbać, by rodziła owoce ciężkiej pracy. Mówiąc krócej, chciałbym uprawiać ziemię, aczkolwiek nie wiem, czy słowo "rolnik" byłoby w tym przypadku w 100% trafne. Tak czy siak moim głównym problemem jest brak ziemi, o którą mógłbym się troszczyć. A takiej wymagającej troski jest w mojej okolicy mnóstwo. No i niestety nie należy ona do mnie. Bardzo powszechnym zjawiskiem w rolnictwie jest wydzierżawianie ziemi, toteż ja chciałem zrobić to samo i chodziłem po właścicielach tych odłogów porośniętych chwastami i pytałem, czy nie zechcieliby mi puścić w dzierżawę kawałka ziemi, bo po co ma leżeć i dalej porastać drzewami... Jeden pan ma 7 hektarów nieużytków, ale nie chce dać "bo nie", jedna pani mówi, że nikt jej ziemi nie będzie uprawiał i sobie zarabiał na niej, trzecia pani coś tam kombinuje, że chce sprzedać, inni coś tam marudzą, że to się nie opłaci, że się zastanowią i tak dalej.
Na domiar złego mój ojciec posiada kawałek ziemi, ale... puścił go w dzierżawę komuś innemu i nie ma opcji rozwiązać umowy. D:
Do tej pory mam we władaniu tylko niewielki kawałek ziemi dzięki życzliwości wujka, ale to dla mnie o wiele za mało.
Jak mam gadać z takimi ludźmi, którzy sami nie korzystają z dobrodziejstw ziemi to jeszcze innym nie chcą dać? Nawet nie chcę brać darmo, bo proponuję tym ludziom czynsz dzierżawny i to wcale niemały, ale i tak nie chcą dać. Pewnie najchętniej by to posprzedawali i przytulili gruby hajs od lamusów płacących po kilkaset tysięcy złoty za hektar.
Co robić? Jakieś podstępy? Jakieś zagrania na litość? Przystawić pistolet do głowy? Zapłata w naturze? Jakieś pomysły na uber-epickie przemówienia, które tak rozmiękczą klienta, że zgodzi się na wszystko?
Wiem, że trochę głupie to wszystko, ale co tam, napisałem se.