Oderwany od rzeczywistości byłem trochę ostatnio, więc ominęła mnie dyskusja o Wiedźminie.
Mnie te miscasty nie przeszkadzają - nie da się idealnie dobrać aktora do roli fizycznie jak i aktorsko. Natomiast gwałcenie materiału źródłowego to już inna bajka. Jakieś tam doprawianie sobie historii jak z Aretuzą - okej - ale Nilfgaard jako teokratyczne państwo zjednoczone w religii Białego Płomienia? Komuś chyba się coś pojebało. Zwłaszcza motywy spuszczania z łańcuchów magów (których Emhyr trzymał krótko w książkach) były passe. Może to odkręcą, ale zapowiada się mocny retcon.
Do tego ten ostatni odcinek...
ktoś mi wytłumaczy:
jak Cahir, którego Ciri pobije na Thaned, rozwala w pojedynku Vilgefortza?
Zmieniając temat.
Byłem na "JoJo Rabbit" i naprawdę spoko. Satyra antywojenna, przypominająca włoskie "Życie jest piękne" (strasznie nie lubię tego filmu), ale z drugiej strony barykady. Świetni aktorzy, kreacje, dynamika pomiędzy postaciami. Aczkolwiek zwiastuny i opisy trochę przekłamują historie (filmu), bo Taika Waititi jako Hitler jest może łącznie w 10-15 min filmu. Każda scena w której się znajduję jest świetna, ale nie ma tutaj non stop wewnętrznych monologo-dialogów. Mam tylko problem dla kogo jest ten film. Kategoria wiekowa od lat 15 - kumam, są tam poruszane trudne tematy indoktrynacji dzieci, wojny, śmierci, nacjonalizmu. No i język też nie jest odpowiedni dla dziesięciolatków ( a w takim wieku jest główny bohater). Ale jednak nie da się zbyć wrażenia, że jednak film powinien być dla dzieciaków. Albo chociaż od trzynastego roku życia.
A może chodzi tu o widownię zagraniczną? Za dużo u nas w historii (polskiej) o II WŚ, żeby ugryźć to tak, by pokazać coś nowego? Może to na takiej zasadzie jak "Czarnobyl" HBO - u nas sprawa znana prawie z pierwszej ręki - na zachodzie prawie, że mit.
Ale polecam.
Natomiast totalnie znudziły mnie "Małe Kobietki". Kolejna już ekranizacja powieści dla dziewcząt. Może to dlatego? Żonie się podobało. Ja odliczałem do końca. Aktorzy spoko, scenografia spoko, ale sam film taki... Meh?
Ciekaw jestem tego zachwalanego "1917". Teściowie byli - nie podobało im się. Żaden wykładnik, bo teściowie to w końcu teściowie, ale też się przekonać nie mogę do następnego filmu wojennego, pokazującego straszne rzeczy. Do tego I WŚ, która kompletnie mnie nie kręci. Kumam modę na "Dunkierkę", czy "Przełęcz Ocalonych", ale chciałbym zobaczyć film z II WŚ a'la "Tylko dla Orłów", albo "Złoto dla zuchwałych".