Goat Simulator tak na dobrą sprawę nie był pierwszy. W ciągu ostatnich miesięcy sporą popularność zyskał symulator kota, którego dokładnego tytułu nie pamiętam (no i był oczywiście Surgeon Simulator, wspomniany przez C). GS ostatni też nie będzie, bo już powstaje Bear Simulator.
Ja osobiście do tego typu produkcji nic nie mam, o ile faktycznie oferują coś, co sprawia, że gra nie nudzi się po 5 minutach. W przypadku Goat Simulatora w grę wchodzi element zręcznościowy, który trochę zabawy daje. Na plus przemawia też obsługa Steam Workshop - nawet jeśli twórcy gry oferują małą mapę jak na sandboxa, to gracze z pewnością stworzą masę rozbudowanych poziomów.
Jeśli chodzi o poczucie humoru - tutaj dla każdego sprawa ma się inaczej. Mnie ono całkiem pasuje, bo z kozami trochę styczności w życiu miałem - gdyby nie efekty na miarę Michaela Baya, to dużo by temu do symulacji nie brakowało :D Pamiętam, jak kiedyś pewna koza przeciągnęła przez całą działkę warzyw ławkę, do której była uwiązana, a wcześniej zeżarła cały koper z grządki - te zwierzęta na prawdę potrafią siać zniszczenie... ;)