Ok, mamy nową aferę, parę znanych osób zaszczepiło się na koronawirusa, chociaż szczepieni mieli być tylko medycy. Tbh temat działania szczepionek śledzę hobbystycznie, więc specjalnie mnie nie dziwiło że jak już są to szpitale chcą je zużyć jak najszybciej, ale zastanawiało mnie czemu nasz kochany rząd zrobił przy okazji tyle jazgotu.
Początkowo myślałem, że to z zemsty i chęcia odbicia się w sondażach, ale dzisiaj dostałem poprawną odpowiedź - okazuje się, że nasz system szczepień jest, suprise suprise, kompletnie do dupy. Robienie list, list do list, pieczątki, srątki, nieprzychodzący ludzie, ludzie wpychający się przed kolejkę, brak jasnych informacji co, gdzie i kiedy - wszystko to w sytuacji, gdy szczepionkę dosyć szybko po przybyciu do kraju i otwarciu trzeba "zużyć", by się nie zmarnowała. Doszło więc do takiego absurdu, że szpitale najpierw robiły łapankę i zaszczepić kogokolwiek, by otwarta szczepionka się nie zmarnowała, zaś teraz, po aferze z WUMem, taką otwartą szczepionkę wolą jednak wylać do ścieku niż zaszczepić kogoś spoza listy (choć trzeba dodać, że akurat w WUM były to prawdopodobnie znajomości, a nie problem braku chętnych).
Burdel mamy więc koszmarny, a mówimy na razie o szczepieniu jednej, stosunkowo małej grupy zawodowej. Po prostu cudownie się zaczyna, a jeszcze nie dotarliśmy do etapu gdy osoba po pierwszej dawce będzie próbowała się doprosić o podanie drugiej.