w niemczech partii jest od groma - CDU, CSU (te startują niemal zawsze razem), SPD, FDP (haha, sayonara), Die Linke, Zieloni.. to tak żeby te największe wymienić, bo jest jeszcze szereg planktonu z neonaziolamipatriotyczną prawicą na czele.
a stany mają system zwyczajnie przekombinowany, który może miał sens 200 lat temu, ale dzisiaj jest imho nieżyciowy - patrz wybory prezydenta gdzie głosuje się na tego, kto będzie wybierał prezydenta, przy czym i tak wiadomo kto z delegatów na kogo zagłosuje, zaś sama liczba delegatów w danym regionie opiera się na jakiś szemranych podstawach (stany mniej ludne potrafią mieć więcej delegatów niż większe, bardziej ludne lub gęściej zamieszkane).Do tego są tylko dwie duże partie które praktycznie niczym się od siebie nie różnią (obie, nie bójmy się tego określenia, na żołdzie tych samych mocodawców). Mniejsze partie są, ale nigdy nie wejdą, bo system jest pomyślany tak by podwójny PZPR nigdy nie został obalony - włączyć się można tylko stając się kolejną częścią składową którejś z wielkiej dwójki i w ramach jej struktur głośno tupać i krzyczeć jak robi to pożal się prawica z tea party, która na każdy problem ma rozwiązanie w postaci biblii i obniżenia sobie podatków (w myśl jednej przykrej anegdoty, że milionerzy w stanach płacą je mniejsze niż ich sprzątaczki)