- Dziękuję – rzuciła zdawkowo i automatycznie, ale uśmiechnęła się na wspomnienie spektaklu. – Był bardzo… oczyszczający.
...Na widowni było całkiem sporo śmiertelnych, ich wyraźny zapach wisiał w suchym, nieruchomym powietrzu jak słodka pokusa, jeszcze jedno wyzwanie dla Bestii, i tak już przyczajonej w najpłytszych warstwach popadłej w trans jaźni. Pięła się w górę po niewidzialnej ścianie dźwięków, opadała, gdy cichnąc wypuszczały ją z objęć, a Bestia była tam, żywa, gotowa, milcząca i wyczuwalna. Jej drgający w krzyżującym się świetle reflektorów cień, rozwijający się jak pąk kwiatu i więdnący gwałtownie w arytmicznych skurczach ciała, przybierał kształty zgoła niepodobne do tych, które wynikałyby li tylko z kąta padania światła…
Nigdy nie przekroczyła granicy – ale ta granica była cienką membraną, wyginającą się i odkształcającą zgodnie z poruszeniami Bestii, tak jak cień Heike stawał się w tych chwilach samodzielnie poruszającym się strzępem ciemności.
Ilu Spokrewnionych to dostrzegało? Spośród nieco starszych, bardziej doświadczonych zapewne wszyscy, choć na większości wydarzeń u Craya bywali raczej młodsi oraz zaskakująco duża liczba żyjących, których niewprawne oko widziało w tym jedynie kunszt oświetleniowca.
Nadal z twarzą demonstracyjnie zwróconą w górę, uważnie obserwowała typa kątem oka. Hm. Chyba jednak Brujah, a w każdym razie byłoby to milsze, niż ta śliska i hedonistyczna banda, która nawet kieliszki stara się trzymać stylowo. Tja. Właściwie czemu by nie.
- Bywasz tam częściej? – zdecydowała się na zmianę pozycji na wyrażającą nieco większe zainteresowanie, choć nieprzesadne.