Rozdział I
Siedziała sama w domu, był to zwykły jednorodzinny budynek, jakich wiele można zobaczyć na przedmieściach. Za oknem było już ciemno, niebo zasnuwały ciemne, deszczowe chmury, a więc nawet księżyc nie rozświetlał mroków nocy. Co prawda miała już dziewiętnaście lat, ale nie lubiła zostawać sama w domu. Bała się ciemności. Nie potrafiła sprecyzować, co wywoływało te lęki, coś jej mówiło, że nie jest sama, że ktoś lub coś ciągle ją obserwuje. Zdawała sobie sprawę, że jest to mocno irracjonalne, ale nie mogła nic na to poradzić. Zwykle udawało się jej stłumić strach, ale tym razem było inaczej.
Rodzice dziewczyny zginęli w wypadku jak miała dziesięć lat, wychowywała ją babcia, która obecnie leżała w szpitalu czekając na planowaną od dłuższego czasu operację biodra. Przez dwa tygodnie cały dom będzie na jej głowie, nie martwiła się tym, lubiła prace domowe, w tym roku skończyła szkołę, a dzięki wpływom płynącym z firmy jej zmarłego ojca nie musiała iść do pracy i miała cała masę wolnego czasu. Teraz siedziała w ciemnym pokoju, rozświetlanym tylko przez nocną lampkę, czując narastający lęk, aby z nim walczyć postanowiła z kimś porozmawiać. Weszła na chat, który dobrał jej losowego rozmówcę. Gość miał nick shade_of_death, pomyślała, że to kolejny dzieciak zafascynowany „metalem” czy czymś równie dziwnym, ale cóż skoro los tak chciał to może warto zaryzykować, a nie oceniać ludzi po internetowej ksywce.
- Cześć, jestem Natalia, widzę, że też nie możesz spać w nocy, może trochę porozmawiamy i zabijemy czas? – Przedstawiła się, chcą jakoś rozpocząć rozmowę
- Witaj Natalio, ale ty nie masz już za wiele czasu – kolejny świr – pomyślała dziewczyna
- Nie rozumiem, o co ci chodzi – w tym momencie poczuła mrowienie na karku jakby ktoś się w nią wpatrywał z ciemnego kąta pokoju, szybko się odwróciła, ale niczego nie dostrzegła
- Jak to nie rozumiesz? Nie mów mi, że tego nie dostrzegasz, od dziecka czujesz czyjąś obecność, prawda? – teraz była już naprawdę przerażona, skąd do cholery on to wie, może sobie tylko jaja robi i jest to jego standardowa taktyka zabawy na chatach
- Nie wiem o czym mówisz – szybko odpisała
- Kłamiesz, ale nie czas na to, jak już pisałem masz malutko czasu i jeżeli się nie pośpieszysz dopadną cie
- Przestań się ze mnie nabijać, nie masz nic ciekawszego do roboty, tylko straszysz dziewczyny na chacie? – była wściekła, już chciała się wylogować, gdy usłyszała cichutki szelest dochodzący z korytarza, jakby tkanina ocierająca się o podłogę. Co jeżeli on ma rację – ta myśl ją zmroziła
-Haha, to nie żarty, a tobie pozostało pięć minut, a więc słuchaj uważnie i zrób wszystko to co powiem. Za chwilkę zabraknie prądu, a co za tym idzie nasza rozmowa się urwie, weźmiesz komórkę i wyjdziesz z domu, teraz nie mogą ci nic zrobić, ale ten stan nie będzie trwał wiecznie musisz jak najszybciej uciekać.
- Kim ty do cholery jesteś i dlaczego mi to piszesz i w ogóle kto ma mnie „dopaść”?
- Nie teraz. 3,2,1 – zgasło światło
Była przerażona, po omacku wymacała telefon, włączyła go, aby przyświecić i nie połamać sobie nóg w tych ciemnościach. Chwyciła kurtkę z szafy i już miała wyjść na korytarz kiedy w bladym światełku jakie wydawała z siebie latareczka wbudowana w komórkę dostrzegła przy oknie ciemną postać ze szponiastymi kończynami. Nogi się pod nią ugięły, nie wiedziała co ma robić, co prawda jest rozmówca powiedział, że ma jeszcze czas, że jest bezpieczna, ale ile jej tego czasu jeszcze pozostało? Stwór stał nieporuszony, poczuła się pewniej i szybko wybiegła z pokoju w tym momencie zadzwonił telefon. Numer nieznany, uznała, że to pewnie człowiek z chata, odebrała.
- A więc zauważyłaś go? Milutki prawda? Nie bój się jeszcze jesteś bezpieczna, ale się śpiesz i za wszelką cenę nie patrz w lustra - głos miał zimny niczym lód, ale mówił spokojnie i bez pospiechu.
- Co to było i dlaczego mnie ściga – zdołała tylko tyle z siebie wydusić, schodząc po schodach
- Demon, a właściwie tylko pomniejszy zwiadowca, ale teraz biegnij, kończy ci się czas – rozłączył się
Wybiegła z domu, na ulicy pomimo mroku zauważyła sylwetki jeszcze 3 monstr. Nie wiedziała co ma dalej robić. Na szczęście znowu rozległ się dzwonek w telefonie.
- Widzisz park po drugiej strony ulicy? – zapytał
- Tak, ale ich tu jest więcej, nie wiem co mam robić – powiedziała prawie płacząc
- Spokojnie, jak się rozłączę twój czas dobiegnie końca, musisz wtedy jak najszybciej pobiec do parku, skręcisz w alejkę po prawo, dotrzesz do rzeczki, jest wąska bez problemu ją przeskoczysz, za nią park przechodzi w las, podążaj cały czas przed siebie, aż dotrzesz do opuszczonego domu, tam się spotkamy. Oni są dosyć powolni, ich główna broń to zaskoczenie, którą im swoja ucieczką wytrąciłaś z ręki, a teraz się przygotuj. 3,2,1 – rozłączył, a stwory jakby tylko an to czekając ruszyły w stronę Natalii, unosiły się jakby nad ziemią i sunęły w jej stronę.
Dziewczyna ruszyła biegiem w kierunku widocznych po drugiej stronnie ulicy drzew, stwory skierowały się za nią, ale tak jak powiedział nieznajomy były dosyć powolne i z każdą minutą dystans między nimi się zwiększał. Dotarła do potoku, jednym susem go pokonała, weszła w las, sprawiał dosyć ponure wrażenie i jak na złość właśnie zaczęło padać. Zatrzymała się i rozejrzała, demonów nie było nigdzie widać, pomyślała, że dały sobie spokój. Nie oznaczało to, że była już bezpieczna, ale mogła przynajmniej trochę zwolnić, bieg przez las w ciemności, kiedy nie widać co znajduje się na naszej drodze, nie jest dobrym pomysłem. Zaczęła zagłębiać w gąszcz drzew, gałęzie były tak gęste, że nie docierał tam prawie deszcz. Otaczały ją stare omszałe pnie, powykręcane konary zwieszały się tuż nad jej głową. Najdziwniejsze było to, że znała bardzo dobrze ten las, całe dzieciństwo spędziła bawiąc się z przyjaciółmi w chowanego czy podchody, kiedy była starsza lubiła spacerować długimi godzinami rozmyślając nad różnymi sprawami. Teraz wszystko było inne, drzewa wydawały dużo starsze, ich szerokie pnie i potężne, powykręcane gałęzie świadczyły, że liczyły sobie setki lat, nie widziała znanych sobie ścieżek, w ogóle wszystko sprawiało wrażenie jakby nie tknęła ich ręka człowieka, niczym pradawna, dziewicza puszcza. Co prawda było ciemno, pole widzenie było ograniczone, ale nie na tyle, aby zmienić znany lasek aż tak bardzo. Zdecydowanie było coś nie tak, ale co mogła zrobić, w jej domy czaiły się te dziwne stwory, musiała iść na przód. Okolica robiła się coraz bardziej dzika, zarośla gęstniały, każdy krok trzeba było okupić coraz większym wysiłkiem, mimo to szła ciągle naprzód, aż wyszła na polanę. Stało się to tak nagle, jakby ktoś olbrzymim nożem odkroił fragment lasu. Jej oczom ukazał się wielki, drewniany dom, sprawiał dosyć ponure wrażenie. Powoli podeszła do dwuskrzydłowych drzwi, wydawały sie bardzo ciężkich, ale kiedy je lekko popchnęła otworzyły się same. Weszła do środka, wnętrze oświetlone było jedynie świecami umieszczonymi na ciężkich, żelaznych świecznikach. Ciepłe światło sączące się od malutkich płomyczków uwidaczniało dziwaczne symbole wyryte na ścianach, jakieś stare, ale wyglądające an bardzo cenne, drewniane meble zajmowały większość pomieszczenia. Podeszła bliżej, w gablotach umieszczone były bogato zdobione i wykonane jakby z kryształu miecze, które świeciły lekką poświatą. Nie takie jakie znała z lekcji historii, których używało średniowieczne rycerstwo, bardziej przypominały japońskie katany. Na półkach ustawione były książki spisane nieznanym jej alfabetem. Na podłodze leżały skóry zwierząt, których nie potrafiła rozpoznać. Patrzyła na to wszystko z coraz większym zdumieniem, co to wszystko znaczy, jakim cudem nigdy wcześniej nie natknęła się na to miejsce. Weszła po schodach na wyższe piętro, szła ciemnym korytarzem, który był oświetlany jedynie bladą poświata bijącą od kryształów stojących po obu jego stronach, na końcu weszła do sporego pokoju. Tak jak w pomieszczeniu niżej, tak i tu stały świece, ale dochodził do tego blask ognia na kominku i światło sączące się z kryształów unoszących się nad sufitem, było zatem dosyć jasno. Przy oknie stał młody chłopak, może cztery pięć lat starszy od niej, był wysoki, miał ciemne, dosyć krotko przystrzyżone włosy, wydały się dobrze zbudowany, sprawiałby miłe wrażenie gdyby nie zimne, niebieskie oczy, w których odbijało się doświadczenie całych tysiącleci. Ubrany był w szeroką koszulę, z długimi, rozciętymi rękawami, na nogach miał równie szerokie spodnie, a na stopach wysokie, skórzane buty. Cały jego strój był czarny ze złotymi zdobieniami, na szyi miał medalion z oprawionym w szlachetny metal kryształem. W ręku trzymał długi miecz, podobnie jak te w gablotach wykonany z tego dziwnego materiału, cały czarny z ostrzem inkrustowanym w krwiście czerwone wzory.
- Witaj Natalio, widzę, że udało ci się do mnie dotrzeć, a więc nie myliłem się co do ciebie – powiedział nieznajomy spoglądając na dziewczynę
Pytania cisnęły się jej na usta, ale nie mogła wykrztusić z siebie słowa, wszystko stało tak nagle. W jednej chwili jest w swoim pokoju, a już godzinę później w jakimś domu pełnym świecących kryształów, dziwnej broni i tym podobnych rzeczy.
- Gdzie my jesteśmy i co to wszystko znaczy? – zapytała w końcu
- Spokojnie, nie tak szybko, to nie jest takie proste, zaraz ci wszystko wytłumaczę, tylko najpierw usiądź – mówiąc to wskazał na stojące przed kominkiem fotele i sam ruszył w ich stronę
Cóż miała robić, zajęła wskazane miejsce. Tyle się wydarzyło, że nie zauważyła nawet jaka jest zmęczona. Miło by było siedzieć na fotelu i wypoczywać, gdyby miało to miejsce w innych okolicznościach, ale teraz najważniejsze było poznanie odpowiedzi na nurtujące ją pytania.
- Zrobiłam wszystko o co mnie prosiłeś, a teraz może łaskawie wyjaśnisz mi co tu dzieje. Najlepiej zacznij od tego kim ty w ogóle jesteś. – rzuciła zdenerwowana
Chłopak chwilę patrzył w tańczące płomienie jakby zastanawiał się co ma odpowiedzieć.
- Dobrze zacznijmy od tego, że jestem ostatnim z Mrocznego Legionu. Naszym zadaniem było pilnowanie równowagi pomiędzy rodami Władców. Teraz to już nieistotne, działo się to tysiące lat temu, światy miały swój początek, rozwijały się i umierały, a ja trwam dalej. Przez wieki różne ludy nadawały mi coraz to nowe miana, byłem Cieniem Śmierci, Czarny Rycerzem, Destarionem Księciem Północy. Nie jest to już ważne, żadne z nich nie było prawdziwe. Ty możesz mnie zwać Aeneas. – w jego głosie nie można było wyczuć żadnych emocji, był zimny i twardy. Chłopak mówił powoli rozmyślając nad każdym wypowiedzianym słowem
- To nie jest las, który rośnie nieopodal mojego domu, prawda? Gdzie my jesteśmy? – zapytała niepewnie
- W świecie równoległym, nie jest to dokładne określenie, które pasuje do definicji tego miejsca, ale jak na razie musi ci wystarczyć. W odróżnieniu od twojego, ten się nie kończy, trwa wiecznie.
Tyle pytań kłębiło się w jej głowie. Była to kompletna abstrakcja, nie wiedziała co ma powiedzieć.
- Jakim cudem się tu znalazłam i jak to wszystko jest możliwe? – odezwała się wreszcie
Aeneas się uśmiechnął i wstał z fotela.
- To bardzo proste. Mamy wiele sąsiadujących ze sobą wszechświatów. Żeby było ci łatwiej zrozumieć uprośćmy model do dwóch. Wyobraź sobie pogięte kartki papieru wiszące obok siebie, nie dotykają, ale w miejscach, w których zgięcia się nakładają, powstają punkty styku, to są właśnie portale, którymi możemy się tu dostać. Oczywiście, żeby je otworzyć potrzebne są odpowiednie zdolności, ale nawet jeżeli ktoś otworzy portal, a nie masz wrodzonego daru, nie przejdziesz.
- Jakiego daru? – rzuciła zaskoczona
- Krwi. Twoim odległym przodkiem był jeden z Rasy Władców. Minęły tysiące lat, ale nawet teraz trafia się jeszcze ktoś, u którego się objawia – mówiąc to podszedł do biblioteczki i wyciągną wielką księgę, chwilę ją przeglądał, a następnie odstawił na półkę
- Ilu nas jest
- Nie nas tylko was. Niewielu, ale to nie ma znaczenie bo żyjecie wiecznie
- To znaczy, że nigdy nie umrę? - wyszeptała
-Tego nie wiem, ale na pewno nie umrzesz ze starości. Można cię zabić, czy otruć, ale nie jest to takie proste
Długo siedziała bez słowa, zastanawiając się nad słowami chłopaka. Nie wiedziała co o tym myśleć. Wszystko co uważała za fundament swojego światopoglądu runęło jak domek z kart. Znalazła się w zupełnie obcej rzeczywistości, w której będzie musiała żyć. Jeszcze jedno pytania nie dawało jej spokoju.
- Czym są demony i czego ode mnie chciały? - zapytała wreszcie
- Mieszkańcami tego świata. Czerpią moc wysysając ludzką energię. Większość to niższe byty i te drobinki mocy im wystarczą, ale najpotężniejsze z nich potrzebują większych dawek, a najlepszym ich źródłem jesteś ty. Pradawna, która nie wie jeszcze jak się bronić. Próbowały cię schwytać i oddać swoim panom – odparł ze spokojem
- Czy one by mnie zabiły? – powiedziała drżącym głosem
- O nie, nie od razu, byłabyś ich żywicielką, karmiłyby się tobą latami, aż wypiłyby energię do cna
Była to straszna wizja. Przeszedł ją dreszcz kiedy uświadomiła sobie, że była tak blisko tak żałosnego losu.
- Można się jakoś przed nimi bronić?
- Oczywiście, za pomocą swojego umysłu możesz tworzyć wokół siebie bariery, których przekroczyć nie będą w stanie. Potężniejsi potrafią nawet je zabijać, ale wymaga to lat treningu. Nikt z was jest nie jest Pradawnym czystej krwi, dlatego potrzebujecie kryształu, który zogniskuje waszą moc.
- Nauczysz mnie tego? – zapytała z nadzieją w glosie
- Nie, moja moc jest innego rodzaju, pomogą ci tylko tobie podobni, ale nie martw się, Zakon już wyczuł twoje przybycie. Jadą po ciebie.
Chciała go jeszcze o coś zapytać, ale przerwał jej stanowczym ruchem dłoni.
- Nie ma już na to czasu. Słuchaj mnie uważnie, nie ufaj nikomu, każdy poważniejszy gracz z tego świata będzie chciał cię wykorzystać do swoich celów, oczywiście możesz pomóc jednemu z nich, ale wplącze cię to w cała masę intryg i konfliktów. Zrobisz jak uznasz za stosowne. Pamiętaj tylko o jednym, żaden z Pradawnych nie jest taki jakim widzi go świat, każdy przebiera maski stosownie do okoliczności, może być honorowy, sprawiedliwy, podstępny, chciwy, zły i dobry, ale tak naprawdę wszystkim chodzi o władze i przejęcie kontroli nad kryształami mocy.
- A tobie mogę zaufać? Dlaczego mi pomagasz – spytała zdezorientowana
- Powiedziałem ci już, nie możesz nikomu ufać. Pomagam ci bo ma ku temu swoje powody, nie interesuje mnie władza, jestem potężniejszy od każdego z Pradawnych, ale mam swoje cele, znam przepowiednie i wiem, że jesteś kimś bardzo ważnym i jeszcze mi się przydasz – odparł lodowatym głosem – Teraz uważaj, aby nie zostać zwykłym pionkiem musisz zabezpieczyć swój umysł przed dostępem z zewnątrz, obecnie nawet średnio wprawny telepata może się włamać do twojej świadomości i wyczytać co tylko chce, a ci bardziej doświadczeni przejąć nad nią kontrolę. Nie jest to trudne, musisz wykorzystać tylko swoje wrodzone zdolności. Za chwilę spróbuję wejść do twojej głowy, a ty się skup i odepchnij mnie swoją wolą. Będę ostrożny, żeby nie zrobić ci krzywdy, chcę tylko żebyś poznała zasady.
Poczuła jak giętka macka myśli wciska się w głąb umysłu, nie było to przyjemne uczucie, jakby ktoś wydzierał to wszystko czego nikt prócz niej nie miała prawa wiedzieć. Przed jej oczami zaczęły wirować obrazy, siedzi sama w pokoju i płacze po śmierci rodziców, nagle jest w lesie i patrzy jak jej ukochany pies ginie rozszarpany przez wilki, by po chwili trafić do szkoły i słuchać jak koleżanki wyśmiewają jej tanią bluzkę. Z oddali usłyszała głos. – Skup się, odepchnij mnie - Powoli zaczynała odzyskiwać nad sobą panowanie, przejmowała kontrolą, odcinała dostęp do kolejnych partii swojej pamięci. Napór ustępował, aż w końcu była wolna. Wyczerpana osunęła się na kolana.
- Dobrze, ale tracisz masę sił opanowanie całej swojej świadomości. Musisz mnie wyczuć i zaatakować tylko i wyłącznie miejsce, w którym w danym momencie jestem. Jeszcze raz.
Znów to dziwne uczucie, ale tym razem była przygotowana, uderzyła tylko w jeden punkt, nie traciła czasu na stawianie barier i szybko odparła zagrożenie. Uśmiechnęła się triumfalnie.
- O to chodzi, ale to był tylko słabiutki atak. Musisz ćwiczyć, poznać swój umysł, zyskać nad nim całkowitą władze, tylko to pozwoli wykorzystać ci pełnie sił. Więcej nie mogę powiedzieć. Teraz żegnaj, ale przyjmij ode mnie prezent – mówiąc to zdjął z szyi wisiorek z krwiście czerwonym kryształem i podał go Natalii – Pilnuj go i pod żadnym pozorem nikomu tego nie pokazuj. To potężny artefakt, ochroni cię w potrzebie, a kiedy nauczysz się już korzystać ze swojej mocy, okaże się bardzo przydatny.
- Nie wiem co mam powiedzieć, wbrew temu co mówisz, bardzo mi pomogłeś. Uratowałeś mi życie, gdyby nie ty byłabym w mocy demonów, będą pilnowała kryształu i nikomu nie pozwolę go odebrać – mówiąc to włożyła łańcuszek an szyję, a zawieszkę schowała pod bluzką – Zobaczymy się jeszcze?
- Być może – odparł Aeneas i ruszył w stronę okna, jednocześnie zmieniając się w kłąb czarnego dymu, który po chwili rozpłynął się w powietrzu.
W tym momencie usłyszała jakieś głosy dochodzące z dołu. Zbiegła po schodach i wyszła an zewnątrz. Przed domem stał mężczyzna w długim czarnym płaszczu, wyglądał na jakieś 40 lat, wiedziała, że pewnie jest dużo starszy, ale nie dało się wywnioskować jego prawdziwego wieku. Twarz miał nieprzyjemną, ze śladami po przebytej niedawno ospie, tłuste włosy opadały mu w nieładzie an ramiona, przez plecy miał przewieszony łuk, a z pod płaszcza wystawał mu kryształowy sztylet. Obok niego stała młoda, ładna kobieta. Ubrana była w długą, niebieską suknię obitą futrem, dla ochrony przed chłodem, długie, blond włosy miała zaplecione w długi warkocz. Z jej władczego spojrzenia i zachowania widać była od razu kto z tej dwójki jest ważniejszy. Tuż za nimi stał powóz zaprzęgnięty w stworzenia przypominające konie, tylko zamiast kopyt miały pazurzaste łapy, a z potężnych szczęk wystawały długie kły.
- Witaj, długo tu jesteś? Wyruszyliśmy do razu jak dotarły do nas wieści, że przybyła nowa Pradawna. Dobrze, że udało nam się tu dotrzeć przed Aedenami. Ja jestem Lena, a mój towarzysz nazywa się Derek – powiedziała kobieta wskazując na siebie i czarnowłosego mężczyznę. – Jak się tu dostałaś, bo sama przecież nie mogłaś otworzyć portalu
- Ja nazywam się Natalia, a pomógł mi Aeneas – odparła
- Co?! – dowódczyni wydawała się naprawdę przerażona – To niemożliwe, to jest potwór. Nie wiem co od ciebie chciał, ale nigdy więcej się do niego nie zbliżaj.
- Dlaczego tak go nazywasz, on uratował mi życie
- Nie wiem co nim kierowało, ale na pewno nie było to twoje dobro. Podczas wielkiej wojny, jednym skinieniem, jedną myślą zabił dziesięć tysięcy ludzi i Pradawnych. Nie ma skrupułów, zrobi wszystko by osiągnąć tylko sobie znane cele. Koniec tego gadania, musimy ruszać – mówiąc to wskazała na powóz i sama poszła w jego stronę.
Dziewczyna była zdezorientowana, nie wiedziała co ma myśleć. W końcu doszła do wniosku, że pojedzie z nimi i zobaczy co się stanie. Tutaj zostać nie może. Nagle poczuła ucisk w głowie, ktoś próbował wedrzeć się do jej umysłu w jednej chwili wyszukała napastnika i odepchnęła go. Był słaby, a więc nie poprzestała na tym, skupiła się i przystąpiła do kontrataku, złamała jego bariery, chciała zadać jak najwięcej bólu, nie wiedziała jak, ale sama myśl wystarczyła. Derek zaczął wrzeszczeć i zwijał się na ziemi.
- Natalio przestań, dostał nauczkę – spokojnie rzekła dowódczyni
Uspokoiła się i wycofała moc. Mężczyzna wstał powoli, na jego twarzy malowało się cierpienie.
- No, no imponujące – wyszeptała z aprobatą jasnowłosa – Musisz być bardzo ważna, że Cień Śmierci poświęcał swój czas, aby cię nauczyć takich sztuczek. Masz bardzo duże możliwości, a my pomożemy ci je odkryć. A ty idioto wsiadaj, nie mamy czasu. – krzyknęła do swojego towarzysza
Derek, usiadł an koźle, chwycił za lejce, a kobiety zajęły miejsca powozie. Ruszyli traktem wśród drzew.
- Możesz iść spać, jazda trochę potrwa, a widzę, że jesteś zmęczona – dowódczyni zwróciła się do Natalii
- Trochę, ostatnio mało spałam, dzięki – odparła
Rzeczywiście była wyczerpana, nie tyle brakiem snu, ale przede wszystkim tym wszystkim co się wydarzyło. Do tej pory nie mogła uwierzyć, że dzieje się to naprawdę. Ułożyła się wygodnie, położyła głowę przy szybie i usnęła. Powóz sunął przez las, mijała godzina za godziną, noc zmieniła się w krótki dzień, który znów, powoli przechodził w zmrok. Nagle wśród drzew rozległ się odległy, straszliwy ryk, zew drapieżnika łaknącego krwi. Natalia poderwała się z miejsca.
- Co to było? – zapytała przerażona
- Nie wiem, to często uczęszczany trakt, zwierzyny nie ma tu prawie wcale – odparła jej towarzyszka i wyjrzała przez okno – O, Boże - krzyknęła
Natalia również wystawiła głowę za drzwi, to co zobaczyła zmroziło jej krew w żyłach. Na niewielkim wzgórzu, po prawej stronie stało zwierzę. W promieniach zachodzącego słońca dobrze było widać jego wyprostowaną i masywną sylwetkę, wilczą głowę i długie przednie kończyny. Patrzyło w ich stronę, a po chwili znikło wśród drzew. Dziewczyna wystraszona opadła na swoje miejsce.
- Co to za stwór? – wyszeptała
- To Bestia Cienia, nie pamiętam, żeby kiedykolwiek wcześniej podchodziły tak blisko, zazwyczaj trzymają się lasów porastających góry północy i strzegą wejścia do Jaskini Azgrorat. – odparła wystraszona Lena – Musimy uciekać, to okrutni drapieżcy
- Przecież masz moce, nie możesz jej przegonić?
Jasnowłosa uśmiechnęła się ponuro.
- Mało kto jest w stanie je odpędzić, magia umysłu na nie działa – powiedziała szybko – Postaram się postawić barierę i nas ukryć, jesteśmy już naprawdę blisko zamku, może się nam udać. Wysłałam obraz Derekowi, za chwilę się zatrzymamy i musimy schować się w lesie. Nasz środek transportu jest za duży nie dam rady go zabezpieczyć. Trzymaj się bardzo blisko mnie, inaczej cię dopadnie.
W tym momencie stanęli, Lena wysiadła i skoczyła do rowu pomiędzy lasem i drogą, Natalia podążyła jej śladem, a woźnica za nimi. Znaleźli się wśród suchych liści w niewielkim zagłębieniu. Mieli sporo szczęścia, gdyż po chwili z pomiędzy drzew wyłonił się potwór. Szedł spokojnie, na dwóch nogach, był lekko pochylony, jego ciało pokryte było gęstym, ciemnym futrem. Przednie łapy zakończone szponami, zwisały mu po bokach, w długim pysku można było dostrzec spore kły. Konie przerażone wyrwały do przodu, stwór jednym skokiem znalazł się obok nich, szybkie uderzenie pazurzastej łapy i martwe ciała, padły na ziemię. Bestia nawet na nie spojrzała, ewidentnie nie chodziło jej o mięso, powolutku wróciła na poprzednie miejsca. Rozejrzała się, z jej czerwonych ślepi biła żądza mordu, ale nie to było najstraszniejsze w oczach dojrzeć można było iskry inteligencji. Wiedziała, że jej ofiary muszą gdzieś tu być, nie widzi ich, ale one tu są, jest tego pewna. Podniosła łeb, jej nozdrza chwytały zapach ludzi, ale nie mogła zlokalizować miejsca ich pobytu. Po chwili odwróciła się i wycofała w gęstwinę.
- Odeszła? – wyszeptała Natalia
- Nie wiem, one są bardzo inteligentne, może to być pułapka – odparła jej towarzyszka
Mijały minuty, a oni leżeli bez ruchu, resztki promieni słonecznych znikały za horyzontem, robiło się naprawdę ciemno. Minęła godzina, stwora nie było widać.
- Nie wiem jak wy, ale ja mam dość, wychodzę – rzucił zdenerwowany Derek
Dowódczyni próbowała go zatrzymać, ale było już za późno, przekroczył otaczającą ich niewidzialna barierę i wyszedł na trakt. To był błąd, Bestia tylko na to czekała, uniosła mężczyznę niczym szmaciną lalkę. Spojrzała mu w oczy, nie to nie ten, którego szuka. Próbował się wyrywać, ale nie miał żadnych szans, potwór czekał, upajał się jego strachem, aż nagle jednym szarpnięciem oderwał głowę mężczyzny od tułowia. Ciszę nocy przeszył trzask łamanego kręgosłupa i dźwięk kości miażdżonych w potężnych szczękach.
Natalia była przerażona, chciała płakać. Drżała ze strachu, nie wiedziała jak długo wytrzyma bariera ochronna, a nawet nie chciała myśleć co się stanie jak padnie.
- Tylko nie krzycz, tylko nie krzycz – szeptała jej do uch wystraszona towarzyszka – Teraz mamy szansę, Bestia jest upojona krwią, to zmniejszy jej czujności. Musimy powolutku wczołgać się pomiędzy drzewa i ruszyć na wschód, to nasza jedyna nadzieja
Centymetr za centymetrem przesuwały się w stronę lasu, potwór zajęty pożeraniem Dereka nie zwracał na nic innego uwagi. Już prawie były na miejscu, gdy tylko znalazły się wśród zarośli, wstały i ruszyły biegiem. Gałązki smagały je po twarzach, kilka razy upadły zaczepiając o wystające korzenie, ale nie zwracały na to uwagi gnane strachem. Dziewczyna opadała powoli z sił
- Już jesteśmy blisko, las się zaraz skończy, wytrzymaj jeszcze trochę – rzuciła w biegu dowódczyni
W tym samym momencie usłyszały ryk, Bestia chyba zauważyła ich zniknięcie. Lasy to jej naturalne środowiska, nic nie mogło jej zatrzymać, pędziła w straszliwym tempie i z każdą chwila zbliżała się do uciekinierek. Słyszały za swoimi plecami chrapliwy oddech, trzask łamanych gałęzi i dźwięk szponów kruszących kamienie. Naraz las się skończył, wypadły na trawista równinę w oddali majaczyły wieże zamku. Szybko pokonywały kolejne metry. Tuż za nimi wypadło z lasu monstrum. Pysk pokryty miało świeżą krwią, w oczach błyskała żądza mordu. Strażnicy na murach zauważywszy co się dzieje załadowali balisty kryształowymi strzałami. Potwór zatrzymał się tuż przed granicą rażenia, przegrał, ostatni raz uniósł łeb, ryknął w bezsilnej złości i powoli wrócił do lasu.
Kobiety były już bezpieczne, powoli podeszły do murów. Zamek wznosił się na wzgórzu, był olbrzymi, opasany trzema pierścieniami umocnień zbudowanych na planie ośmiokąta, na każdym rogu wznosiły się strzeliste wieżyczki obronne. Otaczały go zabudowania, tworzące dosyć spore miasto. Brama się otwarła, za nią stał wysoki, brodaty mężczyzna. Ubrany był w szeroki, granatowy płaszcz, u jego boku przypasany był kryształowy miecz. Ponurą twarz przecinały dwie równolegle biegnące blizny.
- Bestia Cienia, co ona tu robiła? Miałyście dużo szczęścia, rzadko kiedy pozwalają umknąć swojej ofierze – rzucił na powitanie
- Miło nas witasz – odparła Lena
- Wybaczcie moje zachowanie, ale takie potwory niemal pod samymi murami, to niecodzienny widok. Widzę, że przyprowadziłaś naszego gościa, ale gdzie jest Derek? – rzekł kręcąc smutno głową
- Zabity – odparła krótko – A to jest Natalia – powiedziawszy to wskazała na swoją towarzyszkę
- Witaj na Zamku Radensberg Natalio, to stolica naszego kraju, ja nazywam się Otto i jestem dowódcą Pierwszego Kręgu.
- Dobra skończmy już te uprzejmości, jesteśmy zmęczone, a jeszcze czeka nas spotkanie z Radą – rzuciła dowódczyni
- Oczywiście pani, wchodźcie – mówiąc to przesunął się, aby przepuścić kobiety
Ruszyły brukowaną ulicą, po obu jej stronach wznosiły się kramy, na których sprzedawano płody ziemi, mięso, sery i wszelkie rzeczy niezbędne w codziennym życiu. Trochę dalej wznosiły się dosyć skromne, kamienne domy pokryte strzechą. Pomiędzy zabudowaniami kręcili się ludzie goniący za codziennymi sprawami. Chudy człowiek naprawiał kolo od wozu, staruszek po prawo karmił konie, dzieci uganiały się za piłka, zapewne bawiąc się w jakąś odmianę gry zespołowej. Nic nie wskazywało na to, że posiadali jakieś nadprzyrodzone zdolności.
- Dlaczego oni wszyscy nie ułatwią sobie pracy, przecież nie są zwykłymi ludźmi? – w końcu zapytała się towarzyski
- Widzisz to nie jest takie proste. Większość z nas urodziła się już w tym świecie, nie każdy odziedziczył dar po rodzicach, część posiada bardzo słabiutką moc, a jeszcze inni w ogóle są jej pozbawieni. Możemy ich wysyłać do waszego świata, ale prawie każdy woli zostać tutaj, zajmują się uprawą ziemi, handlem, pracami rzemieślniczymi, mają swojego przedstawiciela w radzie, który dba o ich sprawy. Dzięki pobytowi tutaj i cząstce daru ich życie jest bardzo długie.
Ruszyli dalej, Natalia zauważyła, że wszyscy strażnicy mają takie same granatowe płaszcze jak Otto. Droga powoli wznosiła się, po obu jej stronach wycięte były rynsztoki prowadzące do studzienek odpływowych.
- Macie tutaj kanalizację? – zapytała zaskoczona
- O tak, sieć tuneli rozciąga się pod całym miastem, powstawała przez całe tysiąclecia i jest tak rozległa, że tak naprawdę nikt nie zna całego jej planu.
W końcu doszli do drugie pierścienia, stanęli przed ciężką metalową bramą. Lena wyciągnęła przezroczystą kulę wielkości jabłka, mocno ścisnęła ją w dłoniach, aż zaczęła jarzyć się bladym, czerwonym światłem, następnie wypuściła ją z dłoni, a ta poszybowała nad murem. W tym momencie usłyszeli obracające się tryby jakiejś machiny i ciężkie odrzwia się otworzyły. Za nimi już stał gruby, potężny człowiek opatulony zielonym płaszczem.
- Witaj Kadri, musimy dostać się do twierdzy
- Tak, rozumiem pani, Otto już przesłał mi obraz, możecie iść – rzucił pośpiesznie, grubym glosem
Tutaj domostwa były bogatsze, pokryte dachówką, większe i wykonane z większym kunsztem. Przy drodze stały sklepy, za szybami, na wystawach umieszczone były przedmioty ze złota, jakaś broń, zbroje i drogie stroje. Bogato ubrani przechodnie, witali ich skiniemy głowy, pośród nich można było dostrzec zielone płaszcze straży.
- To dzielnica kupiecka, dalej mamy warsztaty płatnerzy, złotników i krawców. – rzekła dowódczyni
- A za tymi murami co się znajduje – spytała Natalia, wskazując na koliste umocnienia
- Tam swoją siedzibę maja Kryształowi Kowale. To bardzo cenieni rzemieślnicy, prawdziwi mistrzowie w swoim fachu. Odgradzają się od reszty miasta, aby nikt nie poznał ich tajemnic. Nauka zawodu trwa trzysta lat i bardzo niewielu ją kończy – objaśniła Lena
Szli dalej pod górę. Nagle oczom dziewczyny ukazał się niesamowity widok, doszli do ostatniego pierścienia murów, a jedyna droga dalej prowadziła przez olbrzymia kryształową bramę. Była piękna, świeciła leciutko na niebiesko i otaczała ją aura mocy. Dowódczyni znów użyła swojej kuli i droga stanęła otworem. Na ich powitanie wyszedł młodo wyglądający, blond włosy chłopak. Ubrany był w srebrny płaszcz, na piersi wisiał mu złoty łańcuch zwieńczony niebieską gwiazdą. Długie włosy opadały mu w nieładzie an ramiona. Przez plecy przewieszony miał ciężki topór. Podszedł do Leny, objął ją i pocałował w usta. Następnie uśmiechnął się do Natalii i rzekł.
- Jestem Lord Dante, dowódca Centralnego Pierścienia, a Lena jest moją żoną, dobrze, że dotarłaś tutaj cała – rzekł miłym głosem
- No cóż, nie było łatwo, ale jakoś się udało – odparła dziewczyna uśmiechając się
- Dobrze chodźcie Rada już czeka na was, poprowadzę was
Przeszli prze bramę i wyszli na szeroki plac, po obu jego stronach znajdowały się murowane, bogato wyglądające budynki, z okien biła blada, różnokolorowa poświata.
- Co się znajduje w tych domach – spytała Natalia rozglądając się z zaciekawieniem
- Tutaj swoje pracownie mają Mistrzowie Kryształów, jako jedynie potrafią tworzyć Kamienie Ogniskujące, potrzebna nam do panowania nad mocą. To bardzo ważne osobistości, trzeba dysponować naprawdę wielką wiedzą, aby obrabiać kryształy - odpowiedział Lord
Dalej wzdłuż uliczek odchodzących od głównego placu znajdowały się domy najbogatszych mieszkańców, pięknie zdobione, z własnymi ogrodami i dziedzińcami, otoczone murami. Na ulicach kręciło się mnóstwo strażników w srebrnych płaszczach, trzymali się w grupkach trzyosobowych, uzbrojeni byli w połyskujące na zielono topory.
- Co to za środki ostrożności, nigdy nie widziałam tylu żołnierzy na ulicach? – spytała się Lena męża, jednocześnie rozglądając się w zadumie
- Nieciekawa historia, dokonano trzech mordów i to u nas w najlepiej strzeżonej części miasta – pokręcił ze smutkiem głową – co gorsza wśród zabitych była córka księcia Dagona. W ogóle dziwna sprawa, każda ofiara miała wycięte serce i wyłupione oczy, jakby byli częścią jakiegoś rytuału.
- Kim byli pozostali zamordowani?
- Strażnik i dozorca, więc dla morderców nie ma znaczenie status i moc, dobrze, ale to nie pora na to bo właściwie jesteśmy już na miejscu. – odparł Dante
Przed nimi wznosiła się potężna twierdza. Zbudowana na wzniesieniu, zajmowała całe jego północne zbocze, schodząc stopniowo w dół, aż do samej linii umocnień Centralnego Pierścienia. Jej kamienne mury wznosiły się na kilka pięter w górę, a każdy narożnik był zwieńczony strzelistymi wieżami. Natalii przypominała gotycką katedrę, ale była nieporównanie większa. Wejścia broniła potężna kryształowa brama, podobnie jak ta niżej, też była wykonana z niebieskiego kamienia. Gdy tylko podeszli, odrzwia się otwarły. Znaleźli się w sali wejściowej, miała kształt prostokąta, na wprost znajdowały się szerokie schody prowadzące na wyższe poziomy, a po obu jej stronach, drzwi. Wszędzie kręcili się służący w kolorowych uniformach. Lord poprowadził ich do drzwi po prawej, weszli do długiego korytarza, po obu jego stronach znajdowały się wejścia do kolejnych przejść, jedne były zamknięte inne nie, na samym końcu znajdowały się wielkie wrota strzeżone przez dwóch ludzi w srebrnych płaszczach, trzymających w ręku długie halabardy. Na ich widok rozstąpili się i wpuścili do środka. Znaleźli się w ogromnej komnacie, była wysoko sklepiona, oświetlały ją kryształy unoszące się pod sufitem, po prawej stronie wisiała mapa całej krainy wyszyta na gobelinie, a na wprost ich, na środku stał ośmiokątny stół, sześć jego boków było zajęte. Na ich widok wysoki mężczyzna wstał z miejsca, ubrany był w złoty płaszcz, siwa broda spływała mu na piersi, włosy miał krótko przystrzyżone, a ręku trzymał czerwony kamień.
- Witajcie, Lordzie, Leno proszę zajmijcie swoje miejsca – Dante i jego żona podeszli do stołu i usiedli na ostatnich wolnych krzesłach – Natalio miło cię widzieć wśród nas, rzadko zdarza się, aby trafiali do nas ludzie ze starego świata. Ja nazywam się Kader i stoję an czele rady, jeżeli pozwolisz przedstawię ci pozostałych
- Będą zaszczycona – wyszeptała lekko się kłaniając
- To jest Lentoras, rektor naszej akademii – wskazał na niskiego, starszego mężczyznę siedzącego po jego prawicy. Staruszek wstał i lekko się ukłonił.
- Tutaj mamy generała Karla, głównodowodzącego naszych wojsk – potężnie zbudowany człowiek po jego lewej stronie skinął głową
- Dalej siedzi Andrea, Mistrzyni Kryształów – starsza kobieta uśmiechnęła się do dziewczyny
- Następnie książę Dagon – to wskazał na ubranego an czarno mężczyznę wpatrującego się nieobecnym wzrokiem w przestrzeń.
- Przedstawiciel pozbawionych daru, Kryształowy Kowal Tomasz – kontynuował Kader - A Lene i Dantego już poznałaś. Część formalną mamy za sobą, teraz może nam opowiesz jak się dostałaś do naszego świata. Zwykle wysyłamy kogoś, aby pomógł przejść nowicjuszowi przez portal, z Toba było inaczej, wyczuliśmy twoje przybycie jak już byłaś na miejscu.
- Sama nie wiem, byłam w domu, kiedy pojawiły się demony, Aeneas powiedział mi co mam robić i w ten sposób znalazłem się w tym dziwnym miejscu – odpowiedziała niepewnie Natalia
- Cień Śmierci ci pomógł? Ciekawe, naprawdę ciekawe – zamyślił się przewodniczący rady – Czego od ciebie chciał? Bo chyba z nim rozmawiałaś, prawda?
- Tak, rozmawiałam, wyjaśnił mi gdzie jestem i dlaczego demony mnie zaatakowały, bardzo mi pomógł – odparła
- Dziewczyno, to nie jest człowiek, on nie robi niczego co w przyszłości nie przyniesie mu korzyści. Bez wahania by cię zabił gdybyś nie figurowała w jego planach. Tylko do czego jest mu potrzebna dziewczyna, która nawet nie potrafi korzystać ze swoich umiejętności. – dodał jakby do siebie
- Nie wiem, mówił coś o jakiś przepowiedniach – powiedziała cicho
- Lentoras, wiesz coś na temat? – zwrócił się do starszego po jego prawej stronie
- Tak, tak przypominam sobie – zapytany odrzekł drżącym, ściszonym głosem – jest jedna mówiąca o dziewczynie ze starego świata.
- Mógłbyś nam ją przytoczyć?
- Gdy księżyca błyśnie promień, gdy świat zginąć ma, Księżniczka z ludzi zrodzona, Czarnego Księcia pokona. Jej los już napisany, lecz Śmierci Pani, swego generała chronić chcąc, może zniszczyć ją. Śmierć żniwo zbierze swe i tylko Najstarszy, Księżniczko, obronić może cię. A więc strzeż się człeku prosty, bo wojny czas nadchodzi i twój los marny nikogo już nie obchodzi. – wyrecytował rektor cichutko
- No dobrze, ale o co to oznacza?
- Do końca nie wiem, czeka nas wojna z demonami i tylko Księżniczka może nas poprowadzić, ona – mówiąc to wskazał na Natalię
- Ale ja nie jestem, żadną księżniczką, moi rodzice prowadzili niewielką firmę, byliśmy zwykłymi ludźmi – odparła zdziwiona
- Widzisz to nie jest takie proste, przepowiednie nigdy nic nie podają wprost, wszystko jest metaforą, ale jedno jest pewne, tylko ty w ciągu najbliższych kilku tysiącleci będziesz pasowała do opisu.
- Dlaczego?
- To akurat bardzo proste, ty jako pierwsza od trzystu lat Pradawna nie jesteś stąd , czyli jesteś zrodzona z ludzi, a co najważniejsze, twój świat umiera – wytłumaczył rektor
- Co to znaczy, że mój świat umiera? – spytała wystraszona
- To normalna kolei rzeczy. Ta rzeczywistość jest wieczna, ale już po drugiej stronie portalu podlega ciągłym zmianom. Są pewne punkty graniczne, po przekroczeniu których wszystko wraca do punktu wyjścia, ale już w nowym otoczeniu i według innych zasad. Dlatego tysiące lat temu, aby się przed tym uchronić nasi przodkowie przenieśli się tutaj.
- Jak wygląda taki koniec? – dopytywała się dalej
- Niestety tego nie wiemy. Niebezpiecznie jest tam przebywać w tym czasie, a ostatni raz był tak dawno temu, że tylko kilka osób go pamięta - zakończył Lentoras
- A kim są pozostałem osoby, o których mówi przepowiednia? – zapytała Lena
- Możemy się tylko domyślać, Pani Śmierci to najprawdopodobniej królowa demonów. Oczywiście są pewne wątpliwości, władczyni od tysięcy lat nie mieszała się w nasze sprawy i nie sprawia wrażenia, aby chciała to zmienić – rzucił rektor
- To bardzo dziwne, z tego co wiemy losy jej poddanych niewiele ją obchodzą i podczas dawnych wojen rzucała ich setkami na zniszczenie – zdziwił się Karl
- Właśnie, nie wiemy też kim jest jej generał, może to wyższy demon, albo Pradawny, który oddał się pod jej władanie – dodał staruszek
- A Najstarszy – spytała Natalia – to on ma mnie przecież obronić, czyli jest najważniejszą postacią?
- Cień Śmierci. Tak wiem, że to dziwne, ale sam wspominał, że ma plany wobec i już raz cię uratował. Oczywiście jest to dosyć niepewny sojusznik i na twoim miejscu nie pokładał bym w nim zbyt wielkiej nadziei. To tylko sugestia nic z tego może się nie zdarzyć lub tylko część.
- Chyba już starczy na dziś, nasz gość jest zmęczony – przerwała Lena – czas zaprowadzić Natalię do jej komnaty, jutro czeka ją pierwszy dzień w akademii – mówiąc to wyciągnęła swoją kulę i mocno ścisnęła ja w dłoniach ta zapłonęła bladą poświatą. Po kilku minutach drzwi się otworzyły i wyszła z nich ładna blondynka w zielonej sukni. Lekko ukłoniła się radzie.
- To jest Livia ona pokaże ci twoje pokoje i wszystko wyjaśni
Natalia skinęła głową wyszła z dziewczyną z sali.
- Cześć mama już przekazała mi jak się nazywasz i skąd jesteś, to niesamowite. Wiesz jesteśmy w podobnym wieku i razem rozpoczniemy naukę, nawet nie zdajesz sobie sprawy, że wśród pradawnych jest tylko kilkoro młodszych od nas. W naszej klasie będą tylko cztery osoby – powiedziała podekscytowana dziewczyna
- Mi też miło cie poznać, fajnie, że będziemy się razem uczyć, tylko pewnie ja będę najgorsza, nic nie umiem, a tym mieszkasz tu całe życie – odparła smutno
Przeszły korytarzem i skręciły w lewo i wspięły się po schodach schody na wyższy poziom.
- Nie martw się, ja też niewiele potrafię, dar objawia się dopiero po osiemnastych urodzinach, a czasem nawet później, do tego momentu nawet nie wiemy czy go posiadamy, startujemy z tego samego poziomu – odpowiedziała wesoło Livia – Jesteśmy już na miejscu, tutaj będziesz mieszkała, ja mam swój pokój obok, a więc jeżeli będziesz czegoś potrzebowała to zapraszam. Trzymaj klucz, do jutra.
Natalia, otworzyła ciężkie drzwi i jej oczom ukazała się spora komnata, weszła i rozejrzała się. Po prawo, przy ścianie stało wielkie łoże z baldachimem, jakie widziała tylko w filmach, po lewo duża szafa i biblioteczka, na środku niewielki stolik i dwa krzesła. Obok łóżka było wejście do łazienki, a tam stała najprawdziwsza wanna. Odkręciła kurki i z kranu popłynęła ciepła woda, postanowiła z tego skorzystać i zażyć kąpieli, ostatni raz miała ku temu sposobności jak była u siebie w domu. Po myciu opatulona w puszysty ręcznik podeszła do okna, z którego rozpościerał się widok na miasto, spojrzała i dopiero uświadomiła sobie, że zaczyna zupełnie nowe życie. Podeszła do łóżka położyła się i szybko usnęła
Następnego dnia zbudziło ją pukanie do drzwi, wstała, zarzuciła szybko szlafrok na siebie i otworzyła. W wejściu stała Livia z tacą ze śniadaniem.
- Dzień dobry. Jak tam się spało. Przyniosłam ci śniadanie, zwykle jemy na dole, ale muszę ci wszystko wyjaśnić, mogę wejść? – zagadnęła wesoło
- Tak, oczywiście – mówiąc to odsunęła się i zrobiła miejsce koleżance. Ta wpadła i postawiła jedzenie na stoliku i rozsiadła się wygodnie an łóżku
- Masz godzinę an przygotowanie się i idziemy do wieży, na stoliku jest kryształ, każda godzina ma przypisany inny kolor. Spójrz, teraz świeci na niebiesko czyli jest siódma, ósma oznaczona jest kolorem żółtym, dziewiąta zielonym itd., w biblioteczce masz pełną rozpiskę. Co prawda nie jest to tak dokładny pomiar, jak w starym świecie, ale nam w pełni wystarcza. Możesz go nosić w sakiewce czy powiesić na szyi. W szafie masz kilka sukienek, przebierz się – uśmiechnęła się i wskazała jednocześnie jeansy powieszone an krześle - bez urazy, ale twój strój nie bardzo tu pasuje. Zjedz i zajdę po ciebie.
Natalia spożyła śniadanie, całkiem niezłe, świeży chleb, wędlina i jakiś napar przypominający herbatę. Następni umyła się i założyła czarną suknię, długie rude włosy rozpuściła i wyszczotkowała. Na szyi powiesiła sobie naszyjnik od Aeneasa z pięknym czerwonym kamieniem. W tym momencie do pokoju wpadła Livia.
- Wow, pięknie wyglądasz, chodź zaraz zaczynają się zajęcia – powiedziała
Dziewczyny wyszły z twierdzy i ruszyły drogą prowadzącą do bramy, po chwili skręciły w lewo na trakt, który wiódł na kamienny most spinający brzegi przepaści, a w oddali majaczyła sylwetka majestatycznej i bardzo wysokiej budowli.
- To jest właśnie akademia – Livia wskazała na wieżę – zbudowali ją nasi przodkowie, gdy tylko tu przybyli, to była pierwsza konstrukcja, jaka powstała w tym świecie. Żyli wtedy potężni magowie, którzy wznieśli ją bez użycia narzędzi i ludzi, tylko za pomocą swojej mocy.