Mnie akurat nie przeszkadza zniszczenie, które Geralt za sobą pozostawia w sensie politycznym i technicznym, więc żeby być zadowolonym ze swoich wyborów, wystarczy mi stary sposób polegający na dopasowywaniu małych, nieistotnych fabularnie decyzji do głównego wyboru w grze. To jest wyraźniejsze w W1, gdzie jako na przykład pro-zakonny jeleń wybieram, powiedzmy, walkę z przerazą zamiast laboratorium, zabicie wiedźmy zamiast jej oszczędzenia, oszczędzenie Wielebnego pomimo jego skurwysyństwa i kasy, jaką ma przy sobie, zabicie Talara mimo jego prawilności (no ale rozkaz De Wetta to rozkaz) czy chociażby załatwienie sprawy z kluczem grabarza koniecznie przy pomocy Vincenta. Takie duperelce, a więc de facto wszystkie najmniejsze decyzje w grze, zależą u mnie od ścieżki, jaką gram. To daje fajną satysfakcję podczas gameplayu. Jeśli ktoś cierpi na wyrzuty sumienia po outrze, to już na to nic nie można poradzić.
Dubbing? Tru, w W2 jest przesadzony. Geralt i Triss mruczą jakby siedzieli w sex-telefonie, Jaskier artykułuje zdania jak pani przedszkolanka, Zoltan, heh, jest, heh, do przesady, heh, krasnoludzkim, heh, pijakiem-zawa(heh)diaką. Loredo przełykam tylko dlatego, że (o ile się nie mylę) ten sam aktor dubbował Oda w pierwszej części, a Odo to była porażka nad porażkami.
Bronią się tylko postaci drugoplanowe i epizodyczne, zwłaszcza Shilard, Henselt czy fenomenalny Roche.
Triss? Bicz plis, dyga mi przy niej. :D