Autor Wątek: Uczeń Mistrza 2 - Sądny Dzień  (Przeczytany 2407 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Master of Gorzała

  • Wiadomości: 3100
  • Lewacki głos na Twoim forum
Uczeń Mistrza 2 - Sądny Dzień
« dnia: Sierpień 19, 2013, 21:10:47 pm »
Druga część, gorsza.
 
 - Brat pierścienia, bratem pierścienia! - wrzasnął za nim Orlan - Ale więcej mi się tu nie pokazuj! - krzyknął za odchodzącym Bezimiennym bohaterem Karczmarz, po czym schował się w swoim przybytku.
 - Nie dziwię się, że jest zły, ale przecież to nie moja wina - powiedział sam do siebie Łowca Smoków, zbierając porozrzucane przez gospodarza części pancerza - facet sam się na mnie rzucił.
 Kiedy bohater uporał się już ze swoim ekwipunkiem, naszła go myśl, że powinien przyjrzeć się szczątkom kreatury, która podstępnie zrzucił z klifu. Wszak nie codziennie chcą zabić go świeżo napotkane osoby. A już na pewno nie nazywają go Rhobarem III. Po uporaniu się ze swoim dobytkiem, zarzucił miecz na plecy i dziarskim krokiem ruszył do kotliny obok miasta Khorinis. Dochodząc do zakrętu niedaleko murów, zeskoczył do rowu, w którym natrafił na szczura, żywiącego się padliną. Bezimienny patrząc na niego przekręcił lekko głową. W odpowiedzi na gest, gryzoń zrobił to samo, a potem znowu zaczął pałaszować zdobycz. Łowca Smoków ominął bestię i udał się drogą w dół. Przemierzył mały lasek na dnie kotliny i podszedł do skał na których roztrzaskał się android. Nie wiedzieć czemu, na ten widok przypomniało mu się, że nie dokończył śniadania. Przez chwilę rozmarzył się na temat kąsków, które teraz by zjadł, ale na myśl przychodziło mu tylko nadgryzione jabłko. Łowca Smoków jeszcze raz otaksował kawałki metalu - teraz groteskowo okraszane kawałkami skóry - i zebrał wszystkie części do kupy.
 


 - Co to do cholery jest? Zabierz mi to żelastwo, czy ja wyglądam na kowala? - wrzasnął Constantino.
 - Byłem u kowala, ale on też nie wie co to jest. Myślałem, że alchemia zajmuje się... - nie dokończył Bezimienny.
 - A co ty tam możesz wiedzieć? - odkrzyknął Mistrz - A teraz wynoś się stąd z tym żelastwem, no już!
 I tak w kółko. Wszyscy reagowali podobnie, z mniejszym lub większym temperamentem, na to co pokazał im bohater. Xardas jak zwykle gdzieś zniknął, kiedy był najbardziej potrzebny. Reszta magów zdołała powiedzieć tylko, że to "chyba jakiś rodzaj golema". Jako, że chyliło się ku zmierzchowi, Łowca Smoków poszedł do Gospody "pod senną sakiewką" przespać się. Ku jego zdziwieniu, Hanna pokręciła tylko nosem, ale puściła go do środku mamrocząc "klient to pieniądz". Zażenowany postawą domniemanych mędrców Khorinis, Bezimienny rzucił się na łóżko zapadając w sen.
 

 
  - Słuchajcie, słuchajcie mieszkańcy Khorinis, ogłasza się co następuje - krzyczał Herold, czym wybudził bohatera ze słodkiego snu z Nadją w roli głównej.
  - Powinienem ją odwiedzieć - powiedział do siebie i zwlekł się z barłogu.
  Usiadł na łóżku i przetarł oczy. Ciężkim wzrokiem poszukał zwiniętych w szmatę części swojego byłego przeciwnika, ale nigdzie nie mógł ich znaleźć. Zerwał się do pozycji pionowej i odczuł ból w plecach. Cholerstwo było ciężkie, a on dźwigał je cały dzień, więc nic dziwnego, że cierpiał już od rana. Zlany potem zbiegł szybko na dół.
 - Rzeczy, które przyniosłem wczoraj – powiedział do gospodyni – gdzie są?
Hanna tylko wzruszyła ramionami i kontynuowała liczenie pieniędzy. Natchnienie przyniosło mu pomysł. Szybko otworzył „specjalne” drzwi w przybytku i ruszył na dół, jednak Gildia Złodziei również, niczym monolit, stwierdziła, że nie okrada swoich. Zrezygnowany Łowca Smoków, ze spuszczoną głową i powolnym krokiem wspiął się znowu do „sennej sakiewki”. Obróciwszy się po zamknięciu drzwi, spojrzał przed siebie i ujrzał Terminatora, znowu ubranego w stare portowe łachmany, jednak bez jakiegokolwiek szwanku. Odruchowo chciał złapać za miecz, ale przypomniał sobie, że zostawił go na dole, a android zagradzał mu drogę.
 - Rhobarze III – powiedział metalowy stwór – to nie będzie potrzebne. Jestem twoim sprzymierzeńcem – stwierdził beznamiętnym głosem z dziwnym akcentem.
To nie przekonało Bezimiennego, który zanurkował pod lewym ramieniem przeciwnika i pobiegł na górę. Złapawszy miecz, obrócił się na pięcie i zaatakował adwersarza. Ten złapał miecz w locie i powtórzył.
 - Rhobarze III, jestem Twoim sprzymierzeńcem – po czym wyrwał miecz z rak bohatera – przybywam z przyszłości przeprogramowany przez twojego potomka, który odnalazł mnie i zreperował.
 - Że co? – spytał Łowca Smoków.
 - Nie możemy tu zostać, Skynet wysłał następnego zabójcę za tobą, by zgładzić Cię.
 - Sky co?
 - Chodź za mną – odparł android i upuścił miecz na ziemię. Skołowany bohater pozbierał swoje rzeczy i zszedł na dół za swoim byłym przeciwnikiem. W głowie miał mnóstwo pytań, ale jego towarzysz nie wyglądał na takiego, który jest rozmowny. Po wyjściu na zewnątrz podążył za przybyszem, który skręcił we wschodnią bramę. Truchtem dogonił Terminatora i spytał.
 - Gdzie idziemy? – zapytał Bezimienny.
 - Uciekamy, T-1000 może przybierać każdy kształt, duże skupiska ludzi nie służą nam w tej walce.
 - Cóż, ciebie pokonałem, tamtego też mogę.
 - T-1000 jest o wiele lepiej skonstruowany i przystosowany do zabijania. Poza tym, moje zniszczenie to czyste szczęście z twojej strony. Nie zostałem zaprogramowany do walki tym prymitywnym orężem.
 - Ale wytłumacz mi jedno – podjął znowu temat Łowca Smoków – jakim cudem jesteś znowu cały?
 - Zniszczyłeś tylko moje funkcje motoryczne – odparł android – natomiast procesor odpowiadający za podróż w czasie był nietknięty. Zostałem przywrócony do swojej epoki po tym, jak sygnał o mojej porażce dotarł do mojego twórcy.
 Kontynuowali podróż traktem, mijając most koło farmy Akila, gospodę Orlana „mam nadzieje, ze tego nie widzi, jeszcze pomyśli, że to moja wina, że ten gość zdemolował mu wszystko” – pomyślał Bezimienny, aż wreszcie stanęli przed wejście do Górniczej Doliny.
 - Idziemy tam? – spytał zdziwiony i lekko zażenowany bohater, w końcu dopiero stamtąd wrócił.
 - Tak, wg. Moich danych topograficznych to najlepsze miejsce na ucieczkę.
 - Cóż, a jeżeli mnie pamięć nie zawodzi, jestem cholernie niebezpiecznie, więc nie sądzę… - zaczął bohater.
 - Chodźmy – przerwał mu Terminator.
Po przejściu prowizorycznej palisady, odgradzającej przełęcz od reszty wyspy, android skręcił w lewo „skąd zna ukrytą drogę? Był tu kiedyś?” pytał siebie w myślach Łowca Smoków. Przekraczając kamienny most, dojrzeli bandę wilków, warczących na przybyszów.
 - Ja się tym zajmę – powiedział Bezimienny wyciągając miecz.
 - Zaczekaj – powiedział z dziwnym akcentem jego towarzysz, ale było za późno.
Bohater zaszarżował ze Smoczą Zgubą na bestie. Jednym cięciem powalił dwie z trzech. Zamachnął się na ostatnią i trafił, jednak gdy trafił, oręż zatopił się w ciele futrzaka i nie chciał się ruszyć.
 - Co do…? – spytał zdziwiony.
 - T-1000! – stwierdził beznamiętnie Terminator i ruszył ze swoim zardzewiałym mieczem na przeciwnika. On również zamachnął się i jednym uderzeniem strącił groteskową bestię w dół przełęczy.
 - No to po fakcie. Twoja robota skończona androidzie – rzekł dziarsko Bezimienny.
 - Nie – odpowiedział android – T-1000 jest zbudowany z płynnego metalu, nie da się go zniszczyć zwykłym uderzeniem.
 - I co, jeszcze jest może lżejszy od powietrza? – spytał Łowca Smoków.
 - Nie, ale potrafi się regenerować bardzo szybko, musimy się pospieszyć – powiedział towarzysz i ruszył ku zawalonej kopalni.
 - W takim razie, jak można go zniszczyć? – zapytał znowu.
 - Wysoka temperatura.



Smród siarki był nie do zniesienia. Bezimienny nie sądził, że jeszcze wróci do tego miejsca. Gdzieniegdzie walały się miecze jaszczuroludzi, ale nigdzie nie można było dojrzeć ciał. Cóż, Górnicza Dolina rządzi się swoimi prawami, więc nic dziwnego, że wszystko znika bez śladu. Łowca Smoków i przybysz z przyszłości wspinali się do dawnej siedziby Ognistego Smoka. Wulkanem był tylko z nazwy, ale wciąż można było tu znaleźć płynącą tu lawę. Po miarowej wspinaczce na szczyt, Bezimienny bohater zatrzymał się by odsapnąć. Jego kompan był niewzruszony trudem podróży, toteż stał i wpatrywał się w jedyną drogą prowadzącą do nich.
 - Już jest – powiedział po chwili.
Łowca Smoków wstał i ujrzał przed sobą Nadję, która swym uwodzicielskim krokiem szła w jego kierunku.
 - Przecież to dziwka z portu, a nie jakiś T-1000 – odparł bohater.
 - Nie daj się zwieść – odpowiedział Terminator – patrz.
Kobieta stanęła i uniosła ręce, jednak zamiast dłoni, miała długie srebrne ostrza, które wyrosły jej z nadgarstków. Przybysz z przyszłości jak i Łowca Smoków bez słowa wyciągnęli miecze i natarli na przeciwniczkę, która zaczęła swój taniec śmierci. Mimo ataków z lewej i prawej, góry i dołu parowała każde uderzenie jakby nie sprawiało jej to trudności. W pewnym momencie kopnęła Bezimiennego, koncentrując się na Terminatorze, który mimo nowego programowania, cofał się pod naporem ciosów. Jednak jeden fałszywy krok i miecz androida powirował w górę, a dwa długie ostrza wbiły się w jego korpus. Nie odczuwając bólu przybysz z przyszłości złapał w pasie kobietę, która nie mogła się uwolnić. Ze starszego modela zaczęły lecieć iskry, jednak niezmożony podniósł przeciwnika i chwiejnym krokiem podszedł do skarpy. Bezimienny otrząsnął się z ciosu, tylko po to, by zobaczyć, że dwa androidy spadają ze wulkanu wprost w przepaść. Łowca Smoków podbiegł do krawędzi, ale jedyne co zobaczył to zatapianą w lawie dłoń z podniesionym kciukiem. Zmęczony walką, bohater opadł na ziemię zaraz obok miecza, który wbił się w impetem w skałę. Na ostrzu wygrawerowane były słowa „Jeszcze tu wrócę”.
 - Oby nie – powiedział do siebie Bezimienny, po czym wstał i zmarnowany ruszył w drogę powrotną.


Front Zniewolenia Elfiego Ścierwa
Podziemie - Demo Paladyn
Sent ver 0.73 official beta