Przy Solo rozeszło się o tzw. kłopoty zakulisowe. Rzekome lekcje aktorstwa dla odtwórcy roli Hana, zmiana reżyserów (dwa razy?) i wiele innych informacji, które nie nastawiały pozytywnie do filmu. Poza tym kiepska data premiery. Wszystkie filmy SW od Disneya przed Solo były w okolicach świąt BN. Tylko nie Solo. Marketing tez pozostawiał wiele do życzenia. Sama kampania musiała się zacząć po premierze TLJ, czyli zostawiając na "hype" 3-4 miesiące. Tutaj (przy ROtS) pierwszy teaser mamy w kwietniu, a premiera zimą.
poniekąd prawda, ale ludzie uznali też chyba, że Solo bez forda to nie solo. A część wcześniejszych fanbojów to jednak poczuła się TLJ obrażona, wiec to nawet nie to, że były "tylko 3-4 miesiące hype", ale "po 3-4 miechach rana była jeszcze świeża".
Bo casual to jednak się takim info nie interesuje, zarówno tymi o nadmiarze SJW, jak i o problemach za kulisami.
Co do kasiory - zapłacili 4 miliardy Lucasowi, a box office samego TFA to 2 miliardy. Jasne, że budżet i marketing to pewnie jakieś pół miliarda, ale myślę, że Disney już się odkuł za kupno studia w samych filmach.
true, ale TLJ oraz RO ledwo przekroczyły miliard (wg box mojo), zaś Solo dorobił do tego jeszcze stratę. Po odjęciu kosztów 4 miliardy raczej się nie uzbierają.
Dawałem im kredyt zaufania, gdyby nie to, że nie mają kompletnie pomysłu chyba co robić dalej. Po właśnie SOLO straciłem nadzieje. TLJ jeszcze mi się podobał. Serio. Nie licząc planety-kasyna. Reszta była ok. Akurat w dupie miałem Snoke'a i jego backstory. Dobrze, że go ujebali. Nudny był.
problem polega na tym, że oni tego pomysłu nie mieli od początku :X Co bym więc nie mówił o TLJ i Johnsonie, to jednak swoim filmem trochę wyśmiał storyboard lucasfilmu - "ok, własnie zrobiłem remake ESB i ROTJ w jednym filmie, ciekawe co więc pokażecie teraz w trójce?"
Snoke to sam był dla mnie nudny i bez polotu, ale uważam że jak już się go dało, to wypadało jakoś go poprowadzić, a nie tak wkleić i usunąć totalnie na odpierdol. Zresztę ten film cały jest w takich pomysłach, Kylo nagle juz nie chce być vaderem i ma wątpliwości (chociaz TFA sugerowało rżnięcie EU że jest gowniakiem bawiącym się w dankside, ale takim, który postanowił jednak brnąć do końca), finowi doklejono nowy love interest by rey mogła się umawiać z latynosem, Lukowi nie pozwolono opłakać śmierci przyjaciela bo ważniejsza była scena jak ssie kosmicznego fiuta, w ogóle cały motyw ze luke chce czytać te ksiązki jedi chociaż miał być "nie ostatnim ze starych jedi, ale pierwszym z nowych" i tak dalej. Ten film to taki trochę klasowy pajac, który na siłę chce zwrócić na siebie uwagę.
Albo po prostu mi się już cynizm internetu udzielił? Nie wiem. Z Zemsty Sithów wychodziłem niezadowolony tak czy siak. Bo była crapem. Serio. Nie wiem jak ten film można uważać, za najlepszy z prequeli. Nawet Mroczne Widmo było bardziej wciągające.
Też nigdy nie byłem fanem, ale widmo doceniłem po latach jak obejrzałem wszystkie prequele po kolei. Ma głupie pomysły, ale ogólnie strawny film. ROTS miał za dużo głupich dialogów i drewnianego aktorstwa, reszta od biedy by uszła (chociaż grevious to powinien mieć wejscie jak w animowanej serii, a nie pojawić się by pokaszleć i dwa razy dostać wpierdut od Obi wana :F).