sam się w fotografię nie bawiłem, ale moja siostra owszem, więc co nieco z boku widziałem. Jeśli pominąć początkowe epizody z tanimi kompaktami, pierwszym poważniejszym krokiem był zakup używanej lustrzanki. Później stopniowo przechodziła na lepsze i mniej przechodzone modele (z czego się trochę śmialiśmy, bo aparat za półtora kafla potrafiła po pół roku wymienić na taki za dwa kafle, ofc sprzedając wcześniej poprzedni) i dopiero po paru latach zainwestowała we własny porządny sprzęt. Ostatecznie chyba jednak się opłaciło, bo dziś cośtam nawet na tym zarabia, kilka zdjęc użytych w reklamach na mieście jest jej autorstwa