Autor Wątek: Nastała Noc - sesja (indywidualna z Barneyek)  (Przeczytany 4003 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

xilk

  • Wiadomości: 848
  • Deszczowy Sługa Chaosu
Nastała Noc - sesja (indywidualna z Barneyek)
« dnia: Lipiec 31, 2017, 21:34:40 pm »
Male wyjaśnienie - sesja ma na celu przetestować pewne mechanizmy, ponieważ system potrzebuje sprawdzenia niektórych aspektów. Dlatego indywidualna sesja.

Nastała Noc

Budzisz się z dość mocnym bólem z tyłu głowy. Nie pamiętasz, co się działo ostatnio. Nie masz też pojęcia, jak długo byłaś nieprzytomna. Wstajesz powoli z podłogi, na której leżałaś i macasz tył głowy. W tym momencie, ból jeszcze bardziej się nasilił i odruchowo odsuwasz rękę. Oj tak, masz tam sporego guza. W pomieszczeniu panuje półmrok, rozświetlany przez światło księżyca w pełni. Szybko zauważasz w pobliżu szafkę, a na niej świeczkę. Bierzesz i zapalasz knot, aby nieco bardziej się rozejrzeć.


Dostrzegasz jakieś pomieszczenie, które coś Ci przypomina. Po chwili namysłu uświadamiasz sobie, że jest to wynajęty przez Ciebie pokój w miejskiej karczmie. Wszystko się zgadza, jest szafka, stolik, krzesło i łóżko. Choć to ostatnie jest obecnie zniszczone, przygniecione przez jakąś sporą belkę. Tak, to chyba ona nabiła Ci takiego guza. Próbujesz sobie przypomnieć coś jeszcze, ale ostatnie co pamiętasz to rozmowę ze szlachcicem chcącym Cię zatrudnić, następnie zatrzymanie się z trupą w tej karczmie, gdzie każde z was wynajęło oddzielny pokój. Pamiętasz również rozmowę, po której chciałaś się przespać, nim zdecydujesz, czy opuścisz swoją grupę. Jednak od refleksji oderwało Cię uczucie głodu. Tak bardzo nie byłaś głodna chyba nigdy. Zebrałaś swoje rzeczy, czyli: krótki łuk, 20 strzał i 5 noży do rzucania, a następnie biorąc ze sobą świeczkę, postanowiłaś zejść na dół, mając cichą nadzieję, że kuchnia jest może jeszcze otwarta lub uda się ją otworzyć.

Idziesz korytarzem w kierunku schodów. W karczmie panuje zupełna cisza i mrok, rozświetlany jedynie przez Twoją świeczkę. Schodzisz powoli schodami, aby nikogo nie obudzić. Jesteś dość cicha, więc Twoja nocna eskapada najpewniej przejdzie niezauważona. Schodzisz na parter i Twoim oczom ukazuje się coś niezwykłego. Dolna sala jest zniszczona, jakby tu jakaś duża walka się odbyła. Krzesła są poniszczone, stoliki poprzewracane i również podniszczone, w podłodze są dziury i nawet szynkwas ucierpiał, ale nigdzie nie widzisz na szczęście krwi. Pobojowisko jest naprawdę spore, nawet jak na dużą bijatykę. Tu musiało się wydarzyć coś poważniejszego, niż głupia bitka.

Nie dostrzegasz jednak żadnych oznak obecności innych osób w budynku. Czy jesteś tu jedyna? Nagle spoza karczmy słyszysz jakiś dziwny odgłos. Nie jest to ani jęk, ani wrzask. Bardziej to przypomina jakiś kaszel lub nawet bulgot. Już miałaś podchodzić do okna, żeby sprawdzić, co lub kto wydaje taki odgłos, gdy nagle na Twoich ustach poczułaś czyjąś rękę, a następnie szybkim szarpnięciem zostałaś cofnięta w kierunku szynkwasu. W pierwszej chwili chciałaś się wyrwać, ale napastnik trzymał Cię mocno. Usłyszałaś tylko kobiecy szept mówiący najpewniej do Ciebie:
- Bądź cicho, jeśli Ci życie miłe.
Siedziałaś posłusznie, ponieważ nie miałaś pojęcia, do czego jest zdolna napastniczka. Czekałaś cierpliwie, nasłuchując, czy odgłosy spoza karczmy się powtórzą. Po chwili usłyszałaś kilka jęków, po czym nastała cisza. Przerwał ją tylko odgłos jakiś kroków spoza budynku. Cokolwiek było na zewnątrz, najpewniej już sobie poszło.

Gdy tylko to coś się oddaliło, napastniczka Cię puściła. Odwróciłaś się, żeby zobaczyć, kim ona jest. Była to kobieta po 30, średniego wzrostu o kasztanowych włosach. Na sobie miała dość ciasne ubranie oraz jakiś skórzany pancerz. Na plecach wisiała jej kusza, zaś u pasa miała długi miecz oraz sztylet. Wyglądała na taką, która wiedziała, co zrobić z bronią, gdy jest taka potrzeba.
- A teraz młoda, odpowiesz mi na kilka pytań. - Rozpoczęła kobieta, jakby to tylko Ona miała tu pytania. - Ugryźli Cię? Kim jesteś? Co tu robi...

Kobieta najpewniej zadawałaby więcej pytań, gdyby nie to, że burczenie Twojego brzucha jej przerwało ten monolog.
- A głodna. - Napastniczka nieco złagodniała, po czym rzuciła Ci jakiś kawał chleba i trochę suszonego mięsa. - Masz. Skoro odczuwasz głód, to Cię nie ugryźli. Jednak i tak wolałabym wiedzieć, kim jesteś i co tu robisz młoda?
Deszczowy samotnik ŚP
Anioł Śmierci Podziemia


Barneyek

  • Wiadomości: 899
  • Niebieski Kot Klasztorny
Odp: Nastała Noc - sesja (indywidualna z Barneyek)
« Odpowiedź #1 dnia: Sierpień 03, 2017, 01:46:06 am »
- Jestem Gemma - wybełkotałam, wciąż jeszcze nieco osłupiała. - Mieszkam tu.
Odruchowo sięgnęłam po jedzenie i zaczęłam przeżuwać. Nieznajoma uniosła brwi, dając do zrozumienia, że oczekuje pełniejszych wyjaśnień.
- Mieszkamy, znaczy - poprawiłam się, przełykając pospiesznie mięso i chleb.
- "My"?
- Nasza trupa. "Błękitny Pudel". Dawaliśmy wczoraj przedstawienie na rynku.
- Ach, tak. Widziałam plakaty. ZADZIWIAJĄCE POPISY ŻONGLERSKIE I AKROBATYCZNE, TANIEC, MUZYKA I ŚPIEW. KUPLETY NA ŻYCZENIE. Tak to chyba jakoś szło. Jesteście tu więc przejazdem?
- Mhm. Zostaniemy pewnie kilka dni - rozejrzałam się za czymś do picia. Kobieta bez słowa podsunęła mi ocalałą jakimś cudem z pobojowiska karafkę z wodą.

Mówiąc "zostaniemy", nie do końca mówiłam prawdę. Wielce prawdopodobne było, że to grupa zostanie, a ja odejdę. Nie żeby jakieś niesnaski, nic z tych rzeczy. Ale wędrowne aktorstwo od początku miało być raczej przygodą, niż sposobem na życie. Od wczorajszego wieczora rozważałam dość intratną propozycję złożoną przez jednego z miejscowych szlachciców, który potrzebował szpiega zdolnego podszywać się pod barda. Oficjalnie miałam więc zabawiać szlachciurę i jego gości wyszukanymi balladami, a mniej oficjalnie - zbierać informacje, śledzić kogo tam będzie trzeba, pisać tajne raporty i pewnie jeszcze skradać się mrocznymi korytarzami spowita peleryną-niewidką i ze sztyletem w zębach. Co ja robię ze swoim życiem, pomyślałam.
Nie uznałam za stosowne poinformować o tym wszystkim mojej rozmówczyni. Zamiast tego, najadłszy się nieco, przystąpiłam do kontrataku.
- O co tu chodzi? Kim ty właściwie jesteś i co tu się dzieje? - zatoczyłam ręką, wskazując zdewastowane wnętrze. - Gdzie się wszyscy podziali? I co masz na myśli, pytając, czy mnie nie ugryźli? Kto niby miał mnie ugryźć?

Milion Lat W Lochu

xilk

  • Wiadomości: 848
  • Deszczowy Sługa Chaosu
Odp: Nastała Noc - sesja (indywidualna z Barneyek)
« Odpowiedź #2 dnia: Sierpień 03, 2017, 19:13:53 pm »
- O co tu chodzi?
Twoje pytanie wywołało spore zdziwienie u nieznajomej.
- Czy Ty przespałaś ostatnie kilka dni? - Kobieta naprawdę nie dowierzała, że słyszy to pytanie.
- Znaczy... - Chciałaś jakoś wyjaśnić, ale w tym momencie znów zabolał Cię tył głowy. Odruchowo znów skierowałaś rękę w stronę źródła bólu.
W tym momencie kobieta, bez żadnego słowa zbliżyła się do Ciebie, po czym nie pytając o zgodę spojrzała na tył Twojej głowy.
- To nieco wyjaśnia. - Zaczęła nieznajoma. Wyczułaś, że jej to był już nieco bardziej przyjazny. - Dobra, możemy zacząć od nowa. Możesz mówić mi May, a teraz chodźmy do spiżarni. Tam pogadamy.
Choć poznałaś imię nieznajomej, a ona sama zaczęła mówić nieco milszym tonem, to ostatnie słowa zabrzmiały, jak rozkaz, któremu wolałaś się nie sprzeciwiać, samemu nie wiedząc, co tu się dzieje.

Kobieta nie patrząc za siebie podniosła swój plecak, który wcześniej schowała za jednym ze zniszczonych stołów, a następnie skierowała swe kroki w kierunku w stronę szynkwasu, a następnie skręciła za drzwi, które prowadziły do kuchni. Poszłaś za nią, ponieważ ciekawość przewyższyła strach. W kuchni również panował mrok i totalny bałagan. Zdecydowanie tutaj też się coś działo, choć o ile w głównym pomieszczeniu karczmy wyglądało to na walkę, tak tutaj po prostu na jakąś paniczną ucieczkę.
- Już prawie jesteśmy. - Powiedziała May, pokazując palcem na klapę w podłodze. - Tam jest spiżarnia. Pójdziesz tam ze mną, ja poszukam zapasów i wtedy możemy chwilę pogadać.

Miałaś mieszane uczucia co do tego pomysłu, ale kobieta chyba nie zamierzała słuchać Twoich skarg. Wyciągnęła jedynie pochodnię i ruszyła w stronę klapy. W tym momencie znalazłaś w sobie odwagę, aby ponowić pytania.
- Możesz mi powiedzieć, o co tu chodzi?
- Widzę, że Ty faktycznie nic nie wiesz, a może tylko nie pamiętasz. - Zaczęła May. - Na Twoje nieszczęście przeżyłaś to uderzenie, które sprawiło, że masz tego paskudnego guza.
- To źle, że przeżyłam? Nie rozumiem, chciałabyś mojej śmierci?
- Źle mnie zrozumiałaś młoda. Obecnie wielu wolałby umrzeć, niż żyć kolejny dzień w tym miejscu. Dobra to może zaczniemy od czegoś prostego. Co ostatnie pamiętasz?
- No Błękitny Pudel występował wczoraj na rynku, a potem przyszliśmy do tej karczmy.
- Jakie wczoraj?! - May po raz kolejny się zdziwiła. - Nie chcę Cię martwić Gemmo, ale to było kilka dni temu. Nie wiem, jak przeżyłaś, ale widocznie masz więcej szczęścia, niż byś chciała. Choć ciężko nazwać szczęściem, życie w takim miejscu.
- A co jest złego w tym miejscu? I może i powiesz, co się w końcu stało?
- Dobrze. Choć może to być dla Ciebie niewiarygodne. - May przez chwilę zastanawiała się, co dokładnie ma Ci powiedzieć. - Faktycznie kilka dni temu Błękitny Pudel dał w tym miejscu swój pierwszy i ostatni występ. Wszyscy byli zadowoleni i poszli normalnie spać. Niestety nie była to normalna noc. Wielu śmierć zastała w łóżkach, gdyż z nieznanych przyczyn w mieście pojawiła się masa zombie!
- Zombie? - Byłaś zaskoczona, gdy kobieta wspomniała o nieumarłych. - Jak, co?
- Nie wiem, nikt tego nie wie. - Odparła May. - Ci co przeżyli tamtą noc, gadali różnie. Jedni stwierdzili, że to trupa coś ze sobą przyniosła. Kapłani zaczęli gadać coś o grzechu i ogólnie karze bogów. Zaś inkwizycja, no ci to postanowili po prostu pozbyć się tej plagi, poprzez wybijanie samych zombi i zabijanie każdego, kto mógł zostać zarażony.
- Zarażony?
- No właśnie i tu dochodzimy do tego, czemu pytałam, czy zostałaś ugryziona. Osoby, które zombie ugryzły lub jakoś poważnie zraniły, po prostu same zamieniały się w kolejne zombie. Dlatego wielu nazywa to chorobą lub po prostu zarazą.
- May? A co Ty tu robisz?
- Przyszłam po zapasy, a napotkałam Ciebie, w momencie, gdy o mały włos nie ściągnęłaś tutaj właśnie zombie.
- Zatem tamte dziwne dźwięki, to...
- Tak, to były Gderacze.
- Gderacze?
- No tak, ludzie... To znaczy, ci co przeżyli, tak nazywają ten rodzaj zombie, zwykle są powolne i głośne, więc łatwo ich unikać.
- Rodzaj? To jest ich więcej?
- Niestety tak. O ile na początku były same Gderacze, tak potem zaczęły się pojawiać następne. Nie wiem, z czego to wynika, ale o tym lepiej Ci opowie Henry.
- Henry?
- Powinnaś go znać, to właściciel tej karczmy. Mieszkam teraz z nim, ale to dłuższa historia.
- A zatem wszyscy nie żyją?
- Cóż, ciężko powiedzieć. Są ocalali, ale każdy obecnie raczej troszczy się o siebie, niż o innych. Miałaś szczęście, że trafiłaś na mnie, ponieważ kapłani nie byliby tak mili, inkwizycja by Cię po prostu zabiła, zaś Henry... No cóż, to dobry gość, ale trochę narwany.
- To co teraz?
- Powiem tak, mam dla Ciebie propozycję. Pomożesz mi nieść te zapasy do naszej kryjówki, a ja w zamian za to, wkręcę Cię do naszej ekipy? To niewiele, ale chociaż dam Ci jakiś start, bo sama w tym mieście nie pożyjesz za długo, a o wydostaniu też możesz zapomnieć.
Deszczowy samotnik ŚP
Anioł Śmierci Podziemia


Barneyek

  • Wiadomości: 899
  • Niebieski Kot Klasztorny
Odp: Nastała Noc - sesja (indywidualna z Barneyek)
« Odpowiedź #3 dnia: Sierpień 10, 2017, 01:33:26 am »
Od natłoku nieprawdopodobnych informacji nieco zakręciło mi się w głowie. Nie zrobiłam pewnie na May szczególnie inteligentnego wrażenia, w osłupieniu wyrzucając z siebie jedynie nawał głupawych pytań - ale pokażcie mi takiego, co w tej sytuacji błyskałby latarnią intelektu. Przynajmniej ten skręcający kiszki głód dało się teraz racjonalnie wytłumaczyć - nie miałam nic w ustach od kilku dni.
Kilka dni! Wydawało się to absurdalne. Gorączkowe myśli przebiegały mi przez głowę. Co z resztą naszej trupy? "Są ocalali", powiedziała May. A zatem mogli przeżyć. Postanowiłam trzymać się tej myśli.
- Może... może warto przeszukać... - zaczęłam niepewnie, ale May mi przerwała.
- Jeśli chodziło ci po głowie szukanie twoich towarzyszy, to w tej karczmie ich nie znajdziesz. Nawet o tym nie myśl, żeby wracać teraz na górę i szwendać się po dawno opuszczonych pokojach. Powtarzam ci - jeśli ktokolwiek z nich przeżył, jest już daleko stąd. Ty jesteś ostatnia.
Oparłam się o ścianę, bo trochę mi się z tego wszystkiego zrobiło słabo. Musiałam mieć minę jak półtora nieszczęścia, bo dodała trochę łagodniej:
- Wiem, że ciężko ci w to uwierzyć. Ale żeby kogokolwiek odnaleźć, trzeba najpierw przetrwać. Ponawiam propozycję. Ostatni raz. Idziesz ze mną, czy nie?
- Idę - zdecydowałam zachrypniętym szeptem. Odchrząknęłam. - Idę - powtórzyłam już wyraźniej.  - Co mam nieść?
Milion Lat W Lochu