STEREOTYP, wszyscy chyba w myślach posługujemy się nimi czasem. Nasze skojarzenia często obracają się wokół pewnych utartych wyobrażeń. Jak Słyszymy Cygan to kojarzymy – złodziej, jak Żyd to sknera, jak Niemiec to grubas w tyrolskich spodenkach i kapelusiku, jak Czech, to piwosz o aparycji Szwejka, jak Rosjanin, to kirus, jak Szwed to wysoki blondyn, Franzuz to bawidamek itd… Ale jakie stereotypy mamy na temat wyobrażania sobie członków Zakonów Świętego Przymierza? Celem tego konkursu jest waśnie naukowe zbadanie tej kwestii.
Ci, którzy zechcą w nim wystartować będą musieli wykonać stereotypowy opis wyglądu i zachowań typowego, ich zdaniem, przedstawiciela któregoś z zakonów Świętego Przymierza.Objętość opisu dowolna. Charakter dzieła też. To od autora będzie zależeć czy opisze wygląd i zachowanie „stereotypa” na poważnie czy na wesoło, wierszem czy prozą. Można też dołączać grafiki własnego autorstwa. Oczywiście, jak ktoś zrobi pracę na odwal i skrobnie tylko dwa zdania, to skład sędziowski poprosi jego macierzystą kapitułę, aby odpowiednio „dowartościowała” takiego dowcipnisia.A teraz zasady: Konkurs dzielimy na trzy kategorie:Stereotyp adanosowca
Stereotyp beliarowca
Stereotyp innosowca Każdy może wystartować maksymalnie w dwóch kategoriach. Nie można tylko robić stereotypowych opisów przedstawiciela własnego zakonu (autopromocja jest zbyt łatwa).Gotowe prace proszę wysyłać na PW do składu sędziowskiego - czyli w PW wpisujecie jako adresatów wszystkich trzech sędziów.(ograniczenie jest takie, aby praca zmieściła się w jednej przesyłce). Skład sędziowski: Ze strony Królestwa typowy stereotyp innosowego buraka czyli SMUTAS! Ze strony Algaroth stereotypowy aż do bólu MANWE! Ze strony Podziemia – Valgaav - stereotypowy stereotyp swego zakonu.... Termin zgłaszania się i oddawania prac – do końca lipca. Wyniki zostaną ogłoszone jak tylko skład sędziowski przeczyta wszystkie prace. Nagrody – oczywiście plusy do awansu o wielkości zależnej od ilości startujących. Chętnych prosimy zgłaszanie się w tym temacie z podaniem kategorii, w których chcą startować.
Startujący w kategorii:
Stereotyp adanosowca:
Loczek al zah Chaber - praca oddana
Nordmarski Wojownik - praca oddana
Kushina - praca oddana
Aravilar - praca oddana
Fyo - praca oddna
Stereotyp beliarowca:
Rokkefeller - praca oddana
Loczek al zah Chaber - praca oddana
Nordmarski Wojownik - praca oddana
itaroGuRt - praca oddana
Tokmok - praca oddana
Taris - praca oddana
Fyo - praca oddana
Stereotyp innosowca:
Rokkefeller - praca oddana
itaroGuRt - praca oddana
Tokmok - praca oddana
WixKushina - praca oddana
Aravilar - praca oddanaUWAGA, UWAGA, UWAGA!!!! Podajemy wyniki konkursu na stereotypy! Kategoria:
STEREOTYP ADANOSOWCA Punkty ocen podane są w kolejności:
Smutas/Manwë/Valgaav
Sędziowie oceniali prace w skali od 1 do 5. Jeżeli w ocenie jest 0 (zero) oznacza to, że dany sędzia nie otrzymał pracy, bo nie dostarczył wyniku.
Za pierwsze miejsce oczywiście duży plus do awansu, za drugie średni i za trzecie mały (a i tak o tym jak te plusy są duże zdecydują kapituły laureatów)
Miejsce I i główną nagrodę w postaci sikającego wodą kwiatka, którego można sobie wpiąć w klapę, otrzymuje: Loczek al zah Chaber Forma pracy: 5/4/4 = 13
Wartość literacka: 4/4,5/4 = 12,5
Trafność: 5/4,5/4 = 13,5
Razem = 39
Smutas: Chyba najlepsza praca z wszystkich jakie nadesłano.
Manwë: Praca bardzo mi się podobała, choć zawiera przekłamania historyczne (za krótko jesteś, może dlatego), to jednak i literacko bardzo zgrabnie i forma, trafność ... no i tu też się zgodzę, że jest dobrze.
Valgaav: Za trafność dałbym 5, gdyby był opisany przypadek Klasztornikus trollus czy coś takiego. Jedna z lepszych prac, ciekawa, literówek czy ortów nie dostrzegłem, z jajem ale jednocześnie z małą dozą powagi. Misz-masz, ale wyszedł!
A oto nagrodzona praca:
Klasztornikus (grec.
Wodolejon) – rodzaj useroczłowiekowatych, obejmujący 3 gatunki:
Klasztornikus spameris,
Klasztornikus dziades,
Klasztornikus noobus; wszystkie trzy endemiczne i zagrożone wyginięciem, objęte ochroną PB-SK. Obszar występowania przedstawicieli tego rodzaju ogranicza się do terenu w promieniu 150 mil od Wielkiego Gniazda Wodoleji.
Rodzaj wykształcił się z useroczłowiekowatych, które uciekły z terenów Podziemia Beliara i Królestwa Innosa po tym, jak nie sprostały tam konkurencji gatunkowej (nie chciano ich). Następnie przeniosły się do niecki Wodolejiowej.
Wszyscy przedstawiciele rodzaju, bez wyjątku, odznaczają się: słabością w pojedynkach i konkursach, przekładającą się na niechęć do startowania w obydwu, notorycznym udawanie martwego poprzez nie pisanie postów (oprócz nabijanych), homoseksualizmem.
Historia homoseksualizmu wśród Klasztorników jest najsmutniejszą spisaną opowieścią. Gdy pierwsi Klasztornicy przybyli do Wielkiego Gniazda Wodoleji, nie było wśród nich ani jednej kobiety. Przez następne lata nowych w Gnieździe przybywało, ale nadal nie pojawiała się żadna kobieta. Męczeni swymi chorobami psychicznymi Klasztornicy zaczęli tworzyć ohydne związki. Kiedy w ostatnim czasie próg Gniazda przekroczyła pierwsza osoba płci żeńskiej, nie znalazła tam ani jednego chętnego partnera. Co więcej – orientacja była tak zakorzeniona w osobowości przedstawicieli rodzaju, że wywarli oni presję na niej, by poślubiła następną kobietę, która odwiedzi Gniazdo.
Rodzaj
Klasztornikus obejmuje ponoć 35 osobników. Badacze-desperaci, którzy przeżyli wyprawę na tereny Klasztorników i nie zmienili orientacji, potwierdzili istnienie 15 z nich.
Klasztornikus spameris – gatunek z rodziny
Klasztornikus obejmujący prymitywne plemiona
Klasztorników odznaczające się niezwykłą tradycją i wierzeniami. Osiągają w awatarze do 150 pikseli, posiadają szaroniebieskie ubarwienie oraz skrzywienie w rejonach bocznych sygnatury. Zawierają się w przedziale od 240 do 800 postów.
Tradycja nakazuje
spameris’om pisanie jak największej liczby postów. Młody
spameris zostaje uznany za dorosłego wtedy, gdy ogół forum uważa go za niepoprawnego nabijacza postów.
S. uznają nabite posty za wielkie bogactwo, a ich wartość liczą podwójnie, jeśli kogoś obrażają.
Wiara tych plemion opiera się na systemie karmy. Jej wyznawcy muszą zbierać dobrą karmę, a także karmić trolle.
S. zdobywają dobrą karmę dzięki pisaniu bezsensownych postów. Im post jest bardziej bezsensowny, tym więcej daje karmy. Stare wierzenia plemion przestrzegają Klasztorników przed złymi duchami. Najsilniejszym amuletem odstraszającym duchy jest cytat w spamerskim poście. Dlatego
spameris nagminnie cytują innych
useroczłowiekowatych. Innym sposobem na bezpieczne pisanie ma być umieszczenie w poście emotki. Klasztornikus dziades – mityczny gatunek z rodziny Klasztornikus. Jedynymi źródłami wiedzy o nich są legendy Klasztorników. Żadnemu z naukowców-samobójców, którzy wybrali się do ojczyzny Klasztorników, nie powiodło się udowodnienie ich istnienia. Według legend dziades śpią głębokim snem od wieków. Mają przebudzić się na krótko przed samym końcem forum, by oświadczyć wszystkim niedowiarkom, że istnieją; a później znowu pójść spać i przegapić koniec forum.
Klasztornikus noobus – gatunek z rodziny Klasztornikus. Obejmuje najbardziej prymitywne plemiona useroczłowiekowatych. Został zaklasyfikowany do rodziny useroczłowiekowatych ze względu na umiejętność przedstawienia się pomiędzy emotkami. Prymitywność plemion noobus nie pozwala im na rozwinięcie bogatszej kultury niż Klasztornikus spameris, jednak o wiele ciekawszą. Symbolem atrakcyjności i zdolności jest wśród noobus głupota. Szczytem marzeń każdego noobus jest bycie (nie)poważanym idiotą. Gatunek charakteryzuje się niezwykle restrykcyjnymi nakazami tradycji. Wymagają one m.in. aby w poście noobus’a emotki zajmowały więcej miejsca niż tekst. Innym przykładem jest przymus stawiania kilku znaków interpunkcyjnych po sobie. Tylko doświadczeni userzy plemion potrafią postawić kilkanaście wykrzykników jeden po drugim.
Mimo to n. sumiennie wypełniają te nakazy. Każdy, kto im się sprzeciwi zostaje wydalony z szacownego grona Klasztornikus noobus. Miejsce II i mokre kropidło otrzymuje: Nordmarski Wojownik Forma pracy: 4/4/3 = 11
Wartość literacka: 5/3,5/3 = 11,5
Trafność: 4/4/2 = 10
RAZEM = 32,5
Opinie sędziów:
Smutas: Fajnie się czyta, chociaż brakuje mi ostatecznego szlifu…
Manwë: Hmm, primo po próbie to jest zabłąkana dusza, nie nowicjusz
A tak to nie mam zastrzeżeń większych jakiś. Wykorzystane pewne rozmowy w KwwO też tutaj czuć. Tylko pod koniec jakoś na skróty poszedłeś trochę.:
Valgaav: Pamiętnik, liczyłem na coś zabawnego, wszak w pamiętnikach można znaleźć świetne przemyślenia chorych umysłowo ludzi, a tu? Bardziej jak sprawozdanie, a nie "drogi pamiętniczku". Stereotyp jest, ale pośmiać sie nie ma z czego, a o to w tym chodzi...
Miejsce III i litr wody otrzymuje: Fyo Forma pracy: 3/3,5/3 = 9,5
Wartość literacka: 4/4/3 = 11
Trafność: 5/2,5/2 = 9,5
Razem = 30
Opinie sędziów:
Smutas: Niestety jak dla mnie zbyt chaotyczna.
Manwë: W sumie to dużo tutaj nie dodam, ale tak jak w przypadku Beliarowca (wszak to jedna pracka imo jest) nie mam jakiś większych zastrzeżeń, gdyby nie to, że mogłoby się coś tam więcej dziać.
Valgaav: Tu już gorzej, ale nieznacznie, co nie znaczy, ze fajnie. Jeden ortograf się nawet znalazł! Poza tym, ogólniki, nuda i nic ciekawego.
A potem reszta uczestników:
Kushina Forma pracy: 1/3,5/3 = 7,5
Wartość literacka: 2/3,5/2 = 7,5
Trafność: 2/4/2 = 8
Razem = 23
Smutas : E…. Skończyłem czyta c zanim na dobre zacząłem.
Manwë: Krótkie, bardzo, krótkie. Do tego o ile prackę o Klasztorze przebrnąłem płynnie to kończąc doczytywać wierszyk o Innosowcach zaciąłem się.
Valgaav: To samo co u stereotypu Innosowca, nic dodać, nic ująć.
Aravilar Forma pracy: 3/3,5/0 = 6,5
Wartość literacka: 3/3/0 = 6
Trafność: 2/3,5/0 = 5,5
Razem: 18
Smutas: Niestety, jak dla mnie to nie w tę stronę napisana…
Manwë: No to już bardziej mi osobiście odpowiadało, chociaż mogłoby być to lepiej skontruowane, dużo lepiej ... No i ten sam schemat, kopiuj+wklej i zmienić tylko ostatnie wersy, ehh
Kategoria:
STEREOTYP BELIAROWCA Punkty ocen podane są w kolejności:
Smutas/Manwë/Valgaav
Sędziowie oceniali prace w skali od 1 do 5. Jeżeli w ocenie jest 0 (zero) oznacza to, że dany sędzia nie otrzymał pracy, bo nie dostarczył wyniku.
Za pierwsze miejsce oczywiście duży plus do awansu, za drugie średni i za trzecie mały (a i tak o tym jak te plusy są duże zdecydują kapituły laureatów)
Miejsce I i główną nagrodę w postaci pierdzącej poduszki otrzymuje: Gurt Forma pracy: 5/4/4 = 13
Wartość literacka: 5/5/5 = 15
Trafność: 3/4/5 = 12 Razem = 40 Smutas: Praca sympatyczna i ciekawie napisana. Szkoda tylko że opis samego stereotypu, to kilka ostatnich zdań. Ale wcześniejszy opis, na podstawie którego zrobiono to „podsumowanie” jest niezły. Manwë: Nie powiem, oczywiście musiałeś stworzyć elaborat, bo jakżeby inaczej. Choć wysokie noty dałem to tylko dlatego, że pracka sprawnie była napisana i szybko się przez to brnęło, choć mnie osobiście nie powaliła, jakoś nie tym razem. Valgaav: Nie sadziłem, ze znajdę ideał w pracach. Nie znalazłem, ale było blisko. GuRt jest albo za dobry, albo dorównuje mi intelektem (potem go zapoznam z miłą amebą). praca jest wyczerpująca, obejmuje wszystko i z wszystkiego jedzie równo. Minusik w pomyśle za przerażeniem mnie długością pracy, ale było miło. A oto zwycięska praca: "O obrotach ciał zgniłych i przypalonych"
Dział Pierwszy: Podziemie Na początek postanowiłem udać się na rekonesans do zapomnianej przez Adanosa miejscowości o wdzięcznej nazwie Zapleśniewo. Zdając sobie sprawę z tego, iż jako mieszkaniec cudownego i potężnego Algaroth legalnie nie mam prawa tam przebywać, musiałem znaleźć sobie kamuflaż. Kamuflaż, który pozwoliłby mi wtopić się w otoczenie, a także mógłby uratować mi skórę w razie gdyby ktoś zdał sobie sprawę z mojej obecności. Worek na ziemniaki okazał się być idealnym wyborem. Plan jest prosty: przetrwać kilka dni na ich terytorium, zaobserwować zachowania Podziemniaków, wracając przez Terytorium Neutralne zwrócić jeszcze uwagę na ich interakcję z pozostałymi zakonami, podsumować, spisać na papierze. PLAN jest prosty, dopiero na miejscu się okaże, czy jego wykonanie też. Mam alergię na pleśń.
Dzień Pierwszy
Dotrzeć do Podziemia nie było trudno. Za tawerną zaczepiło mnie nieduże garbate stworzenie z wyłupiastymi oczami i uzębieniem wołającym o pomstę do nieba. Skakało po kamieniach i, za przeproszeniem, pieprzyło ciężkie głupoty i już miałem zdzielić je badylem, gdy upierdliwe coś zaproponowało mi zaprowadzenie mnie do podziemnej krainy w zamian za jakiś osrany pierścień, którego obecność w mojej kieszeni jakimś sposobem wyczuło. Dla mnie bomba*, i tak mi się nie podobał. Po kilku godzinach wędrówki byliśmy na miejscu. Przez otwory wycięte w worku na kartofle zdołałem tylko zobaczyć, jak uradowany otrzymanym ode mnie prezentem stwór potyka się o skałę i wpada do krateru z lawą. "Debilom śmierć", pomyślałem. Upatrzyłem sobie idealne miejsce do obserwacji. Usadowiłem się wygodnie, siedzę. Dzień skończył się raptownie i nie zdążyłem za wiele ujrzeć. Trudno, położyłem się spać, myśląc tylko o tym, że mogłem znaleźć sobie bardziej komfortowy worek. Swędzi.
*bomba - tak mówię na eksplozję, powstałą na przykład w wyniku użycia kuli ognia. Tu w znaczeniu: "coś świetnego, nietuzinkowego".
Dzień Drugi
Cholera jasna, tu wszędzie wali stęchlizną. Nic to, nadstawiam uszu, nadchodzi dwójka podziemniaków. Gadają o grze, którą w skrócie nazywają "Wow" - jakby się było czym podniecać. Mówią niezrozumiałym dialektem, ale wydaje się, że wymieniają się czym się da na temat tej gry. Radami, opiniami, informacjami, złotymi myślami, świeżutkimi nowościami, ekscytującymi opowieściami o cudownych przygodach ich postaci i jeszcze bardziej podniecającymi parametrami swoich alter-ego. Fascynujące. Gdybym mógł, to wsadziłbym sobie dwa palce w gardziel i się porzygał, ale nie mogę. Bo się zorientują. Póki co nie sprawiają wrażenie zbyt inteligentnych, ale nie mam pewności że nie zobaczą nic dziwnego w plecionym worku emitującym rzygowiny. Zresztą jedzenie jest na wagę złota, mam ograniczone zapasy, a "skosztowanie" ich specjałów zostawię sobie na koniec - nie chcę się torturować przez cały swój pobyt tutaj. Mija kilka godzin. Dalej mówią o tym samym. Dołączył do nich kolejny mroczny kartoflarz. Nie, nie zmienił tematu, ujeżdżają "WoW" jak kobyłę. Dzień dobiegł końca, zamykam oczy z nadzieją, że jutro wydarzy się coś ciekawszego.
Dzień Trzeci
Pobudka, czas na nową garść informacji... czyżby? Kolejny dzień minął na dywagacjach o "WoW". Niesamowite.
Dzień Czwarty
Gdy tylko usłyszałem kolejne słowo związane z epickimi bitwami w wyimaginowanym świecie, stwierdziłem że mam to w dupie i dłużej siedzieć tak nie będę. Przemieściłem się do piwnicy pod karczmą. To był zdecydowanie dobry pomysł! Oprócz pajęczyn, wilgoci i ogólnie pojętego syfu, leżało tu wiele worków z ziemniakami. O wiele wygodniejszymi niż mój. Po krótkiej podmiance już czułem się lepiej i byłem gotów zostać "tym workiem ziemniaków, co to go ktoś zaniósł nie wiadomo po co na górę i teraz leży w kącie i nikt nie wie, co tu robi i co z nim zrobić, więc niech sobie w tym kącie leży". Wczołgałem się po śmierdzących zwilgoconą cegłą schodach, jak robak dopełzłem do kąta, miałem tam już trzech podobnych sobie "towarzyszy". Upewniłem się, że to nie są inni spryciarze prowadzący wywiad środowiskowy, ale to faktycznie były worki z kartoflami, takie jak opisałem powyżej. Podziemniaki to jednak niechluje. W karczmie siedzi parę członków tego spleśniałego zakonu, koncentruję uwagę na dwóch osobnikach jakby wyjętych z innej bajki. Odziani w jakieś czarne szmaty zakrywające im prawie wszystko oprócz oczu i losowych części twarzy, na których ciekawym detalem były przydługawe doklejane kły. Na plecach mieli po kilka wąskich mieczy, najprawdopodobniej z taniego materiału zwanego w moich okolicach gównolitem. "Świetnie, super mroczni samuraje-wampiry z piekła" - pomyślałem. Nie mogłem tylko sobie wyobrazić, czy sypiają w trumnach, czy z nogami przy suficie, jak nietoperze. Chciało mi się śmiać z ich wymyślnych strojów, ale powstrzymywałem się jak mogłem - przecież worki się nie śmieją. W moją stronę poturlała się pełna do połowy butelka ich "Gorzały". Otworzyłem ją i powąchałem. Straciłem przytomność.
Dzień Piąty
O Adanosie, co za syf arcykoszmarny. Jak oni mogą to pić? Przecież to pachnie jak przeżarta pleśnią deska wyrwana ze sracza zalana najgorszym możliwie spirytusem! Co więcej, jak oni mogą się szczycić tą trucizną wśród innych? Tak, tak, super Gorzała, ekstra, podziemie rulezzzzzz. Hipokryzja, jak się patrzy. Postanawiam przysłuchać się rozmowom kolesiów najewidentniej podjaranych kulturą Wschodnich Krain Kwitnących Wiśni. Przynajmniej tak wnioskuję po niektórych wyrazach wychodzących spomiędzy ich wampirzych "kłów". To chyba jeszcze gorsze niż ten cały "WoW". O rety, czego to oni nie czytali, czego to oni nie oglądali. Szał ożywionej, monotematycznej dyskusji. W powietrzu zaczynają fruwać strony komiksów, w których postacie mają wielkie oczy, a kobiety jeszcze większe "wyposażenie". Ślinią się i intensywnie pocierają dłońmi swe krocza, chyba zaraz nie wytrzymają i zaczną się onanizować nad tymi dziełami sztuki. Niesamowite. Odwracam wzrok i zasypiam, chociaż przychodzi mi to z trudnością, drą japę niemiłosiernię i krzyczą na siebie w temacie "oglądania streamingu", cokolwiek by to miało znaczyć. Jednak już po kwadransie wszystkie argumenty zaczynają się powtarzać i monotonia pozwala mojemu umysłowi zacząć ignorować te sygnały.
Dzień Szósty
Odnoszę wrażenie, że u nich coś nie tego, jeśli chodzi o niewiasty. Wnioskuję, że przez kompleksy i powstałą w ten sposób podświadomą uległość wobec kobiet, już druga zasiada na stanowisku Wielkiego Mistrza ich stęchłej frakcji. Rytuały czynione nad ilustracjami z cycatymi pannami zdają się potwierdzać moją teorię. Zaczynam dostawać alergicznych reakcji na pleśń w otoczeniu, długo tu już nie wytrzymam. Przeczołgałem się niespostrzeżenie do ich zbrojowni. Jeszcze więcej wymyślnych sztyletów, mieczy w stylu krain wschodnich, wszystko zdobne w smoki i inne motywy. Ogromne ilości cudownie zdobionych broni, tak żeby każdy mógł być wspaniałym niszczycielem i walczyć dwoma, trzema, czy nawet siedmioma równocześnie. Szkoda tylko, że wszystkie wyrobione z gównolitu. No ale niczego innego się nie spodziewałem. Pod wieczór doturlałem się pod budynek z komnatami sypialnymi. Jednak okazuje się, że ich mroczne ubiory, malowidła na ciele czy inne mroczności nie mają odzwierciedlenia w sposobie spędzania nocy. Nikt nie śpi zwieszony z sufitu głową w dół. Każdy ma w swoim kolorowym pokoiku łóżeczko z kołderką i poduszeczką. Zanim sam postanowiłem zmrużyć oczy, odnotowałem, jak jakiś podziemniak wciska głowę w swoją podusię i szepcze przed zaśnięciem "jesteśmy najlepsi, jesteśmy najlepsi, jesteśmy najlepsi, podziemie rulez, podziemie rulez, jesteśmy najlepsi, jesteśmy cudowni, nasza gorzałka jest wspaniała...". Mamrotał tak przez dobre pięć minut, chwilę jeszcze łkał, po czym zasnął. Ja też.
Dzień Siódmy
Dość już tego (nie)dobrego. Czas opuścić to (nie)cudowne miejsce i wrócić do punktu wyjścia - Terytorium Neutralnego. W tym celu udaję się z powrotem do ich karczmy. W sumie to ostatnia okazja, by spróbować ich jedzenia. Sprytnie gwizdnąłem porcję tutejszego pożywienia i podjąłem próbę konsumpcji. A jednak, plecione worki na ziemniaki rzygają. Nie przypominam sobie, żebym kiedyś zjadł coś równie obrzydliwego. Tak to jest, jak w kuchni się używa nekromancji! Ble! Niedługo po tym niefortunnym posiłku znajduję się znowu w piwnicy i chcę się przebrać w inny, czysty worek, gdy wpadam na lepszy pomysł. Od razu mam z głowy transport do tawerny na neutralnych ziemiach - przebrałem się za skrzynkę Gorzały. Nikt się nie zorientował. Na wieczór dojeżdżam wraz z resztą ładunku tej cuchnącej cieczy do utęsknionej karczmy. Do końca dnia przyglądam się zachowaniu podpleśniałych kartoflarzy w otoczeniu innych. Ileż oni mają do powiedzenia! Wiecznie rozdarte japy. Kłocą się, przekrzykują, walczą o monopol na rację. Co chwilę daje się usłyszeć, że "podziemie rulezzzzzz", że są super, najlepsi i co to nie oni. W jednym kącie garstka mrocznych elfów, wampirów i wojowników cienia ninja trzepie się nad niesamowitą kreską rysowników Wschodniej Krainy, w przeciwległym trwa debata o "WoW". Co jakiś czas zamieniają się miejscami i na przykład podziemni trzepiący się nad anime udawadniają, że trzepią się lepiej niż reszta zakonów i w ogóle najlepiej się znają na trzepaniu się nad anime. Potem wkraczają tamci od grania i brylują swoimi osiągami. Ten wieczór to idealne podsumowanie. Kartoflarze to dużo hałasu o nic. Niczym balon* napełniony pustką, powietrzem - któremu wystarczy jedno ukłucie, żeby skończył jako nędzny flak na podłodze. I to jeszcze z pierdzącym odgłosem i odbijaniem się od ścian w międzyczasie. Najczęściej tym ukłuciem mógłby być temat pojedynków, ostatnimi czasy podziemie zaczęło dostawać niezłe baty, z pojedynkami finałowymi sezonu włącznie.
*balon - takie okrągłe coś z elastycznego materiału przywiezionego z Myrthany, wypełnione powietrzem. Rozwieszamy takie po tawernach, jak są imprezy.
Podsumowanie: Podziemniak żyje w syfie, syf ten pije i je. Zawsze ma wiele do powiedzenia, zawsze. Nieważne, czy jest w stanie powiedzieć coś wartościowego, czy nie. Jest przekonany o swojej wyjątkowości i codziennie powtarza to sobie przed snem. Pozwala, aby kontrolę nad jego grupą miała kobieta. Jest mhroczny do bólu, skrzyżowany z wampirem, mrocznym elfem, demonem i smołą. Nosi przy sobie zdobne oręże z gównolitu, zawsze kilka sztuk - bo tylko najlepsi kosiarze potrafią walczyć dwoma i więcej mieczami na raz. Pije trującą ciecz o nieznośnym aromacie, nazywa to dumnie Gorzałą i wychwala pod niebiosa. Poza tym jeszcze WoW, anime, WoW, anime, WoW, anime...
Miejsce II i ogarek czarnej świeczki otrzymuje:
Rokkefeller Forma pracy: 4/4/4 = 12
Wartość literacka: 5/4/3 = 12
Trafność: 4/4/4 = 12
Razem = 36
Smutas: Treść zbyt chaotyczna jak dla mnie, ale fajnie się czyta. Widać że autor się starał.
Manwë: Pracka mi się podobała fakt. Miło się czytało (czasem trudniej), niepotrzebne tam te wielokropki, tylko utrudniały. Dodatkowo za trafność pół punktu wyżej za dodany wizualny opis przedstawiciela Beliara.
Valgaav: Tak, pijaczyny z Beliarowców. Trochę gorzej od stereotypu Innosowca, ale też całkiem zgrabnie, za rysunek też plus, zwłaszcza za pokazanie naszego dualizmu (LOST i ANTI LOST na tej samej koszulce), naszego ego (OVER 9000) i całego lansu. Okejka.
Miejsce III i balon pełen smrodliwego powietrza otrzymuje: Fyo Forma pracy: 4/3,5/3 = 10,5
Wartość literacka: 4/4/4 = 12
Trafność: 5/4/2 = 11
Razem = 33,5
Smutas: Miejscami zbyt przypomina mi szkolne wypracowanie, ale jej treść jest typowym przedstawieniem stereotypu.
Manwë: Pracka spokojnie napisana, miło się nawet czytało. Jednakże trochę można było to urozmaicić i podjudzić ogień, że tak powiem.
Valgaav: Ładnie, ładnie, jak Wincenty Kadłubek, aczkolwiek ogólniki jakieś, poważne to, to i do tego monotematyczne. Nihil novi, czy jak kto woli, Nic! Cie! Kawego!
A potem po kolei:
Loczek al. Zah Chaber Forma pracy: 5/4/2 = 11
Wartość literacka: 4/4/2 = 10
Trafność: 4/4/2 = 10
Razem = 31
Smutas: He, He, He… Fajna rymowanka, może tylko niezbyt ja odebrałem jako typowy stereotyp. Ale to rzecz gustu…
Manwë: A tu już było gorzej. Śmiesznie i przyjemnie, ale nie tak dobrze jak to było w przypadku poprzedniej pracy. Jednakże lekko przedstawiony stereotyp nie wyszedł Ci najgorzej.
Valgaav: Erm... Nie, po prostu nie. Ani to ładne, bo rymy są nierówne, ani ciekawe, bo w sumie takie dziwne
bzdury powypisywane. Już lepiej w gorączce się majaczy. Nordmarski Wojownik Forma pracy: 3/4/4 = 11
Wartość literacka: 3/3,5/3 = 9,5
Trafność: 3/4/3 = 10
Razem: 30,5
Opinie sędziów:
Smutas: Nie znalazłem tak tego czego szukałem, a szkoda.
Manwë: No cóż, nie powiem ciekawie przedstawiony i zrealizowany pomysł, nawet czytając pojawił się uśmiech na mej twarzy kilka razy. Mogłoby być dłuższe i ciut lepiej opisane, ale jest gut.
Valgaav: Lepiej, lepiej. Nie dosyć, ze pomysł z jajem, to jeszcze wykonanie... Nienajgorsze, aczkolwiek l33t sp34k zaliczam na minus. Poza tym, trafne, trafne, monopolowy rox!
Tokmok Forma pracy: 4/4/2 = 10
Wartość literacka: 4/4/3 = 11
Trafność: 3/4/2 = 9
Razem = 30
Smutas: Namęczył się przy pisaniu, ale w sumie nie za bardzo na temat. Chyba…
Manwë: Wszystko ładnie, treść i forma do mnie przemawia, jednakże ten stereotyp mógłby być ciut lepiej przemyślany, a przynajmniej lepiej rozwinięty. Jednakże praca przyzwoita i na poziomie
Valgaav: Krótkie opowiadanie w trzeciej osobie, liczyłem na jakąś inwencje twórczą. Trochę przecinków tu i tam brakło i jakoś wczuć się nie mogłem w to. Za mało opisów. Na plus dam O'dor (a właściwie O'dór), ciekawa sprawa.
Taris Forma pracy: 3/3,5/1 = 7,5
Wartość literacka: 3/3/3 = 9
Trafność: 4/3,5/2 = 9,5
Razem = 26
Smutas: Praca bardzo prosta, jak szkolne wypracowano, chociaż spełnia wymogi opisu stereotypu.
Manwë: W iście naukowy i badawczy sposób zasiadłeś do pisania tego. Zabolała trochę składnia, zabolało też widząc błąd ort. Mogło być lepiej, można było trochę pobawić się określeniami osób z Podziemia, może wpleść jakiś wątek fabularny.
Valgaav: Poza "są piekielnie dobrzy w pojedynkach" nic ciekawego nie było. Ani to referat, ani to felieton. Ot opis, krótki strasznie. Tak nie może być...
Itaro Forma pracy: 3/0/1 = 4
Wartość literacka: 2/0/2 = 4
Trafność: 2/0/2 = 4
Razem = 12
Smutas: Zaczynam czytać i czuję się jak w podstawówce na klasówce…
Valgaav: Nie... Takich prac nie przyjmujemy...
Kategoria:
STEREOTYP INNOSOWCA Punkty ocen podane są w kolejności:
Smutas/Manwë/Valgaav
Sędziowie oceniali prace w skali od 1 do 5. Jeżeli w ocenie jest 0 (zero) oznacza to, że dany sędzia nie otrzymał pracy, bo nie dostarczył wyniku.
Za pierwsze miejsce oczywiście duży plus do awansu, za drugie średni i za trzecie mały (a i tak o tym jak te plusy są duże zdecydują kapituły laureatów)
Miejsce I i główną nagrodę w postaci braterskiego pocałunku z dubeltówki oraz wiązankę polnych kwiatów otrzymuje: Gurt Forma pracy: 5/4,5/4 = 13,5
Wartość literacka: 5/4,5/5 = 14,5
Trafność: 3/4/4 = 11
Razem = 39
Smutas: Tak samo jak przy beliarowcach praca sympatyczna i ciekawie napisana. Szkoda tylko że opis samego stereotypu, to kilka ostatnich zdań. Ale wcześniejszy opis, na podstawie którego zrobiono to „podsumowanie jest niezły.
Manwë: Nic dodać nic ująć co się tyczyło części o Beliarowcach. No chociaż tutaj mi się bardziej podobało, aczkolwiek kilka błędów po drodze znalazłem, częściej jednak stylistycznych. No, ale pracka oczywiście na wysokim poziomie.
Valgaav: Piknie, piknie, zacnie. Najlepsza praca konkursowa zdecydowanie, jeśli chodzi o kategorie odnoszącej się do Innosowców. Trochę pomysły chyba puściły po genialnym opisie Beliarowców, ale trzyma poziom.
Oto zwycięska praca:
Królestwo Mój drugi cel to wieś Ogniodupice. Jakim cudem na wieś można mówić "stolica"? O to trzebaby było zapytać już Wielkiego Sołtysa Ogniodupic. Procedura jest podobna, muszę spędzić tam tydzień i dowiedzieć się tyle, ile możliwe. Nie mam pojęcia, czy królewicze jedzą ziemniaki, więc tym razem worek na kamuflaż odpada. Na początek przebieram się za kamienny mur, potem spróbuję wykombinować coś lepszego.
Dzień Pierwszy
Stolica, pomyślałby kto. Mając przy sobie mapę i tak zgubiłem się dwa razy w pobliskim lesie, zanim natrafiłem na tą, ekhm, metropolię. No dobrze, można przyznać, że miasto jest całkiem spore, jak się je już odnajdzie. Zresztą za tym idzie wielki plus dla mnie - bram wejściowych jest więcej, niż Królestwo jest w stanie wystawić strażników. Świetnie, wkradam się jako kawałek muru przez wejście, które akurat tego dnia nie ma żadnej obstawy. Jestem w stolicy. Tu jest pusto! Z lewa do prawa przetacza się pchnięty wiatrem wiciokrzew. Cisza. Usypiam z nudów.
Dzień Drugi
Przechadzam się po stolicy w poszukiwaniu żywej duszy. Mam z tym problem. Po jakimś czasie słyszę kroki zza rogu. No cholera, akurat strażnik. Przypieram się do muru, udaję jego integralną część. Koło mnie zatrzymuje się wartownik. Je kanapkę z serem pleśniowym. Alergia. Kicham. Kamuflaż ze mnie spada. "Ups", pomyślałem.
- Coś ty za jeden?! - strażnik wyciąga miecz z nikąd i zaczyna bujać się na nogach w różne strony, patrząc mi się w oczy
- Ja yyy... ten no... ja jestem nowy! - próbuję uratować siebie i swoją misję
- Który nowy?! - pyta zdenerwowanym głosem
- No, ten, Kuzyn Miltena Tysiąc Dziewięćset Osiemdziesiąt Osiem Sześć Pięć Cztery Gorn Trzy Tysiące - wydukałem
- A, to ty, faktycznie miał być tu nowy o takim imieniu, czemu nie wszedłeś przez główną bramę?
- A tak jakoś. Którędy do... eee... centrum?
- Trochę w lewo, a potem dłuuugo przed siebie.
- Dzięki...
"Uff!". Mam jeszcze trochę szczęścia w życiu. Swoją drogą, niezłych przypałów tu przyjmują, w takim razie. Idę w stronę karczmy, miejsca spotkań, czy czego jeszcze tam mają. Skoro i tak do królestwa dołączają byle kogo, to nie będę się zbytnio przejmował przebraniem. Tylko coś z fryzurą zrobię, żeby mnie nie rozpoznali od razu jako tego przystojniaka z Wielkiego Klasztoru Adanosa.
Dzień Trzeci
Dotarłem do gospody, nareszcie. Zamówiłem obiad. Rozejrzałem się wokół. Cholera, oni wszyscy wyglądają tak samo! No, prawie. Po krótkiej wizycie w toalecie już byłem ucharakteryzowany tak, że wyglądałem jak oni. Jednak wielkie afro wyróżniało mnie w tym otoczeniu, nie mogłem ryzykować. Dostaję jedzenie. Gdy tylko przypomnę sobie specjały z poprzedniej wyprawy, ogarnia mnie strach, no ale mus to mus. Wgryzam się w mięso, zapycham warzywami. Nic. Nie ma smaku, zero. Tak bezpłciowego żarcia jeszcze nie miałem w ustach. Bezwyrazowy kotlet patrzy się na mnie z politowaniem. Sypię wszystko całą zawartością solniczki, żeby coś poczuć. Popijam ich słynnym winem. Czerwona woda. Ekstra. Nie potrafię powiedzieć o swoim obiedzie nic charakterystycznego... poza brakiem czegokolwiek charakterystycznego. Wychodzę na tyły, wyciągam z kieszeni swoje polędwiczki. Jednak będę musiał żywić się swoim własnym prowiantem. Jutro udam się na plac posłuchać czegoś ciekawego, teraz możnaby pójść spać. Wchodzę do wielkiej zbiorczej komnaty sypialnej, wypełnionej identycznymi, standardowymi do bólu łóżkami. Jest w miarę wcześnie, więc jeszcze nikogo nie ma. Stwierdzam, że sami nie odróżniają posłań, więc kładę się na pierwszym lepszym. Po godzinie budzą mnie słowa "Ej ty!". Wstaję i kładę się obok, na tak samo wyglądające wyro. To okazało się wolne. Nie mogę pojąć, jak je rozróżniają.
Dzień Czwarty
Na śniadanie jajecznica z papieru chyba. To była ostatnia szansa, jaką dałem tutejszemu jedzeniu. Idę na główny dziedziniec, posłuchać jakiegoś kazania czy innego marudzenia. "Z rozkazu Wielkiego Sołtysa Królestwa ogłasza się, co następuje...", bla bla bla bla bla bla bla... no to sobie posłuchałem. Kładę się pod drzewem, jednym z wielu takich samych. Pod innymi drzewami drzemają królewicze. I tak cały dzień, bezproduktywnie. Jeść, spać, poudawać że się coś robi, jeść, spać. Z tego dnia nic nie będzie. Idę spać. Pomyliłem się o jedno łóżko, znowu jakiś pajac mnie obudził, bo mu się znudziło spanie pod drzewem i musi się położyć do swojego jedynego w swoim rodzaju wyra, które w jego oczach jest zupełnie inne, niż moje. Bomba.
Dzień Piąty
Dzisiaj podszedłem do okna pomieszczenia, w którym mistrzowie obradowali z bardziej "aktywnymi" królewiczami i nastawiłem uszu. Po paru "przydałoby się to zrobić" i "możnaby to zorganizować" a także kilku "popieram", "zróbmy", "aha", "mhm" i "oczywiście..." nastała dłuższa chwila ciszy. Potem chrapanie. Załamka totalna. Wracając w zrezygnowaniu do (mam nadzieję swojego) wyra, coś przykuło moją uwagę. Co za widok! Przetarłem oczy ze zdumienia, to było coś na kształt fatamorgany. Oni się poruszali, ba, nawet wymachiwali mieczami. Trafiłem właśnie na trening królewiczy przed pojedynkami. A trenowali całkiem ostro, aż można było sobie pomyśleć, że cały czas tylko po to zbierają energię i się oszczędzają. Pewnie dlatego, że długo prym w pojedynkach wiodło Podziemie... teraz szala się przechyla i widzę, dlaczego. Nieźle, nieźle. Tak mnie wciągnęło, że aż nie zauważyłem, jak zrobiła się noc. Wziąłem się dziś na sposób i tym razem poczekałem, aż wszyscy się rozwalą na swoich posłaniach, żeby nie mieć problemu ze znalezieniem swojego. Nie mogę wyjść do teraz z podziwu, że nawet nie podejrzewają, że coś ze mną nie tak. I że powitanie "Kuzyn Miltena Tysiąc Dziewięćset Osiemdziesiąt Osiem Sześć Pięć Cztery Gorn Trzy Tysiące, dla znajomych Gorn Trzy Tysiące" nie jest dla nich ani trochę dziwne, a nawet od czasu do czasu otrzymuję odpowiedź w stylu "Miło mi, jestem Lester Cztery Jeden Siedem Osiem, a to Generał Kor Angar Zero Zero Zero Jeden". Zdumiewające.
Dzień Szósty
Myślę, że powoli mogę się zabierać z powrotem. Jako że spodobało mi się ostatnim razem, a poza tym lubię zmieniać często kamuflaż, przebrałem się za skrzynkę wina by Kranzzo i odbyłem podróż w podobnym stylu, jak wcześniej z Podziemia. Z powrotem w tawernie na Terytorium Neutralnym, zwróciłem uwagę na zachowanie obywateli Ogniodupic. Znaczy się, próbowałem, bo za wiele nie słyszałem. Jakimś sposobem cała reszta była głośniejsza, a cokolwiek ze strony przypalonych dało się słyszeć tylko od czasu do czasu. Zresztą odnoszę wrażenie, że w ogóle za wielu to ich tu nie ma, jakby nie chciało im się w ogóle wychodzić poza mury swojego miasteczka. No tak, w końcu ktoś tam w Królestwie musi podpierać drzewa i przytrzymywać łóżka przy podłodze, żeby nie pospadały na sufit. Pojedyncze jednostki zajmują głos na krótką chwilę, po czym milkną. Tylko jeden świr z toporem wymachuje nim na okrągło i wyzywa innych do dyskusji, kłótni, potyczek i innych form prztykania się po noskach. Taka jest najwyraźniej strategia tego zakonu - "po co być charakterystycznym i się wyróżniać, skoro mamy jednego takiego, co zrobi hałasu i obciachu za nas wszystkich"? Przyznam, że oprócz tego delikwenta udało mi się dostrzec paru bardziej ciekawych ludzi, ale i tak ich imiona mi się mylą i nie jestem w stanie dokładnie powiedzieć kto jest kto. Ot, Królestwo to taki wypełniacz Świętego Przymierza, przynajmniej na pierwszy rzut oka.
Podsumowanie: Królewicz jest normalny. Zwyczajny. Wywodzi się z tłumu podobnych sobie. Nie szuka zaczepki, bo najprawdopodobniej nie umiałby poprowadzić pojedynku słownego dalej. Typowa mysz siedząca pod miotłą. Aż można zaryzykować stwierdzenie, że to praworządne, pokojowe stworzenie wychowane w wierze w Innosa. Milczy, gdy ktoś rzuci obelgą w stronę jego zakonu, albo szybko się wycofa, uznając, że głupia taka dyskusja i nie ma co w niej brać udziału. Jak przychodzi co do czego, potrafi skopać tyłek na pojedynku, w końcu wierzący w Innosa to sumienni ludzie - oprócz tego, że sztywniaki. Trudno powiedzieć, czy robi więcej niż mówi. Bo najprawdopodobniej robi tak mało, jak mówi. A mówi niewiele.
Miejsce II i kawałek złamanego miecza otrzymuje: Rokkefeller Forma pracy: 4/4/4 = 12
Wartość literacka: 4/4/4 = 12
Trafność: 5/3,5/4 = 12,5
Razem = 36,5
Smutas: He, He, He… Nieźle się pośmiałem czytając tę pracę.
Manwë: Nie wiem czemu, ale ta praca wydawała mi się dość oschła, surowo przedstawiona, bardzo surowo. Chociaż pomysł na podzielenie swych wypocin na kolejne kategorie postrzegające Innosowców jako takich i owych, to mimo wszystko coś mi tu nie pasowało. Hmm, ale obrazek może być ...
Valgaav: Przyzwoita praca, nawet obrazek mózgu jest, do zobrazowania! To lubimy! Błędów raczej wyłapać, nie wyłapałem. Jedzie po Innosowcach pięknie, po TeeNowsku, a nie po Lore'owatemu.
Miejsce trzecie i przyjacielskie klepnięcie w ramię otrzymuje: Tokmok Forma pracy: 4/4/4 = 12
Wartość literacka: 4/4/3 = 11
Trafność: 3/4/3 = 10
Razem = 33
Smutas: Całkiem miłe opowiadanko, tylko że nie załapałem, gdzie jest opis tego stereotypu…
Manwë: Tutaj już bardziej praca pasowała jeśli chodzi o stereotyp, mi osobiście się spodobała, jednakże mogłeś bardziej to wpasować w klimat ŚP, a właściwie nawet powinieneś. Ale i tak ciekawie napisane i mi jak najbardziej do gustu przypadło
Valgaav: Tu już lepiej. Naprawdę zaśmiałem się czytając słowo "INNOS", chociaż dialogi bez żadnej otoczki też nie są zbyt dobre. Taki długi dowcip, ale trochę nie wyszedł. Intencje były dobre, rozprawa to ciekawy pomysł.
A oto następni po kolei:
Kushina Forma pracy: 1/3,5/3 = 7,5
Wartość literacka: 2/3/2 = 7
Trafność: 2/3,5/2 = 7,5
Razem = 22
Smutas: Bez jaj. Tyle tekstu to ja potrafię wysikać na śniegu po jednym piwie…
Manwë: Podsumuję obie prace razem, bo pisane jakby bez oddechu na przerwę jednym zamachem załatwione stereotypy. Krótkie, bardzo, krótkie. Do tego o ile prackę o Klasztorze przebrnąłem płynnie to kończąc doczytywać wierszyk o Innosowcach zaciąłem się.
Valgaav: Krótko, ogólnikowo, mały plus za fakt, że to wiersz, a właściwie rym. Ale autorka chyba nie spodziewała się sama, że ta praca będzie dobra...
Aravilar Forma pracy: 3/4/0 = 7
Wartość literacka: 3/3,5/0 = 6,5
Trafność: 2/3,5/0 = 5,5
Razem = 19
Smutas: Autor się namęczył, ale moim zdanie nie trafił.
Manwë: Nie powiem, jakoś nie przypadło mi do gustu, może dlatego, że nie lubię prac wierszem pisanych. Stereotyp imo przedstawiony, jednak bardziej polegający na przypisywaniu przywar i tyle, no, ale źle też nie jest napisane.
Na tym koniec. Dziękujemy wszystkim za udział.