Chwilę to trwało, ale oto jest – druga część mojego switchowego poradnika zakupowego. Zgodnie z zapowiedzią, tym razem padło na gry w które nie grałem, ale i tak się wypowiem

Skupiłem się na exach, może kiedyś jeszcze pokuszę się o multiplatformy
1-2-Switch – kompletnie nie moja bajka, zestaw gierek imprezowych wykorzystujących joycony. Za mało gierek, za wysoka cena, choć na imprezach podobno się sprawdza.
AnimalCrossing: New Horizons – ten dla odmiany jest od dawna na mojej liście, ale jakoś nie było okazji zakupić. Sympatyczna gierka o budowaniu wyspy, zapraszaniu nowych zwierzokształtnych mieszkańców, budowania im domków i ogólnego chillowania. Takie simsy, tylko bez miliona gównododatków.
Astral Chain – tym razem coś z mojego backlogu. Kolejny slasher od mistrzów z Platinum Games, gdzie tym razem naszym bohaterem jest policjant połączony tytułowym łańcuchem ze swoim demonem. Główny twist polega na tym, że obiema postaciami kierujemy jednocześnie, starając się przy tym atakować oraz uziemiać przeciwników za pomocą wspomnianego łańcucha. Gra wygląda naprawdę zajebiście, zebrała też dobre recki. Na razie jednak czeka aż będę miał więcej czasu, ponieważ jak na slashera jest dość długa (ok 40h).
Super Mario 3d world + Bowsers Fury – platformówka z Mario, tym razem w rzucie izometrycznym. Jedna z ulubionych gier mojego znajomego, między innymi ze względu na co-opa. Osobiście do gry mam ciut chłodniejszy stosunek, głównie ze względu na przesyt gier z hydraulikiem.
Cadence of hyrule – Crypt of the Necrodancer w skórce Zeldy. Połączenie roguelike’a, dungeoncrawlera i gry rytmicznej. Podobno fajne, ale zupełnie nie mój gatunek.
Captain Toad Tresure Tracker – najlepiej chyba opisać ją jako „platformową grę logiczną”. Kierujemy Toadem, który musi zbierać skarby i omijać przeciwników, w czym pomaga odpowiednie obracanie planszą oraz aktywowanie jej elementów. Podobno całkiem fajne i niedrogie.
Clubhouse games: 51 worldwide classics – zbiór gier planszowych, od warcabów, przez chińczyka po karcianki. Niby nic sczczególnego, ale jak ktoś lubi bardziej klasyczne gry, można rozważyć. Jedna konsola jest na pewno wygodniejsza do przechowywania niż 50 pudełek z „prawdziwymi” planszówkami. Latwiej wciągnąć w to też dziadków i rodziców, którzy nie ogarniają normalnych gier komputerowych.
Danganronpa S – trylogia visualnovelek z serii Danganronpa. Gdzieś mi się zawsze obijało o uszy (prawdopodobnie przez adaptację anime), ale niespecjalnie interesowało. Zmieniło się to w momencie, gdy odkryłem że to samo studio zrobiło również świetne Zero Escape Trilogy oraz AI SomniumFiles. Jeśli trzyma choćby zbliżony poziom, uważam je za musthave.
Donkey Kong Country: TropicalFreeze – kolejny port z WiiU. Fanem samego Konga nie jestem (głównie przez toporne poruszanie się postaci w „jedynce” na 3dsie), ale to chyba jedyna platformówka Nintendo wymagająca faktycznego skilla przy pokonywaniu plansz. We Freeze’a nie grałem, ale wielu uważa go za najlepszą platformówkę 2D jaka kiedykolwiek powstała. Jeszcze nie kupiłem, ale planuję kupić jak wreszcie będę miał kiedyś na to wolne środki.
Dr Kawashima Brain Training – zbiór gier i zagadek logicznych. Ostatni przedstawiciel znanej i lubianej serii pamiętającej jeszcze czasy DSa, choć podobno nie jest to najlepsza odsłona. Osobiście nie sprawdzałem, wolę gdy w moich zagadkach jest fabuła (macha w stronę Laytona).
Fast RMX – eshopexclusive. Futurystyczne wyścigi w stylu F-Zero i Wipeouta. Rozgrywka jest absurdalnie szybka, ale właśnie dlatego wygląda tak interesująco. Gra jest dość tania, dlatego niemal od premiery konsoli leży na mojej whishliście.
Fire Emblem: Three Houses – najnowszy przedstawiciel klasycznej serii Nintendo, łączącej gatunek turowychstrategii i RPG. Tym, co ją wyróżnia jest (opcjonalny) permadeath naszych bohaterów oraz szukanie im waifu. Fani persony również się odnajdą, ponieważ między bitwami dodano zarządzanie szkołą oraz życiem naszych podopiecznych (trochę na wzór Hogwartu opiekujemy się wybranym domem). W TH jeszcze nie grałem ze względu na czas (100h na rozegranie jednej ścieżki), ale już teraz leży w backlogu ze względu na miłe wspomnienia z poprzednich odsłon. Jedyne tylko co zarzuciłbym serii, to małą ilość strategii w strategii – grze bliżej jest do łamigłówki, gdzie zadaniem jest odkryć „kogo, kim i w jakiej kolejności zaatakować najpierw”, niż wykazywanie się zmysłem taktycznym i elastycznym reagowaniem na sytuację. Wyłączenie permadeath na szczęście pomaga nieco zanegować ten problem, a przy okazji zmniejsza ilość niezbędnego grindu.
Golf Story – podobno wyjątkowo udany indieadventure/RPG z golfem w tle. Nie wiem, nie grałem, ale koncept jest tak dziki, że wrzuciłem tę grę na dno swojej whishlisty.
Hyrule Warriors: Age of Calamity – kolejny warriors od koeitecmo, robiący przy okazji za prequel (i jednocześnie altstory?) dla Breath of the Wild. Szczerze mówiąc gatunek musou mnie strasznie nudzi swoją powtarzalnością, ale Calamity jest podobno najlepszą grą ze wszystkich tego typu produkcji. Grałem jedynie w demo, więc nie jestem w stanie ocenić czy recenzenci mają rację i faktycznie gra jest bardziej urozmaicona i dynamiczna. Osobiście wziąłem ze względu na story i liczę, że się nie rozczaruję.
Link’s Awakening – remake gry z Gameboya. Wygląda fajnie, unowocześniono interfejs, ludzie generalnie chwalą. Story też niezłe, ale żeby przekonać nim do zagrania, trzeba w zasadzie zaspoilerować jego główne twisty. Osobiście czekam na przypływ weny lub ostre promo, gdyż Zeldy 3d jakoś pociągają mnie bardziej, a story już mi zaspoilerowano i nie mam takiego parcia
Skyward Sword – nieco odświezony port niesławnej odsłony Zeldy z Wii. Jak każdego przyciągnęła mnie do niej metka „prequela który pokaże, jak to wszystko się zaczęło”, choć podobno tego story nie ma tutaj znowu aż tyle. Oryginał pogrążyło sterowanie i praca kamery, tutaj podobno jest nieco lepiej ze względu na kilka opcji do wyboru. Osobiście nadal wydaje mi się ono dość dzikie (po części ze względu na moją leworęczność i brak opcji dostosowania tego w opcjach), ale ciekawość zwyciężyła. Leży w backlogu i czeka na lepsze czasy.
Kirby Star Allies – z kirbym jest zawsze jeden problem: świetny koncept postaci przejmującej zdolności przeciwników, ale uwięziony w grze, gdzie nawet boss pokona się sam, jeśli odłożysz na bok pada na piętnaście minut. Jak ktoś lubi zbieranie gratisow dla zbierania, pewno będzie zadowolony, chociaż Allies nawet najwięksi fani mieli problem strawić. Nie pomogło nawet postawienie nacisku na kanapowego co-opa, po prostu gra była zbyt przeciętna.
Kirby and the Forgotten Land – o dziwo Kirby, który wygląda całkiem nieźle. Mapy większe, bardziej otwarte, wymagające nieco więcej skilla i uwagi. Bodaj najlepiej sprzedająca się gra z serii i wygląda na to, że robi to zasłużenie. Mam na mojej whishliście, kiedyś pewno ogram.
Luigi’s Mansion 3 – kolejny sequel pogromców duchów w stylu mario. Grałem w demo dwójki na 3DSie i bardzo mi się podobało, głównie ze względu na humor. Ludzie generalnie chwalą i podoba im się, że trójka powróciła do bardziej openworldowychplansz znanych z jedynki. Ja takiego porównania nie mam, ale gra poki co leży na mojej whishliście.
Mario + Rabbids Kingdom Battle – turowa strategia od ubisoftu z mario i raymanowymikórlikami. Znowu, nie jestem fanem ani rabbidsów ani mario, ale grę wszyscy chwalą za niezły gameplay i udany humor. Generalnie mam opory przed wspieraniem ubisoftu i zakupem milionowej gry z Marianem, ale tytuł ten ciągle mnie jednak kusi.
Mario Tennis/Golf/Strikers/Party/whatever – nie będę się rozwodził, bo ze wszystkimi sportówkami mario jest ten sam problem: na premierę dostaje się pół gry, potem przez pół roku próbują ją ratować paroma postaciami, trybami i mapami więcej, a na koniec i tak gra jest dość meh. Najnowsza piłka nożna nie jest lepsza pod tym względem, bo najwyraźniej nawet tak kulawa formuła się sprzedaje. NIECO na plus wyłamuje się tutaj Party Superstars, gdyż korzystało z gotowców, więc i contentu było nieco więcej.
Paper Mario: Origami King – Mario RPG. Podobno całkiem zabawny, tylko znowu – do bólu powtarzalny i wręcz uwłaczająco prosty, a przez to na dłuższą metę nudny. Nie pomaga dziwny gameplay oparty bardziej na zbieractwie i minigierkach niż RPGowaniu. Nieco bardziej wyrozumiali są podobno ci, którzy z Paper Mario mają kontakt po raz pierwszy, ale weterani serii sprzed 2010 r. klną strasznie na te zmiany.
Super Mario 3D All-Stars – zestaw rocznicowy trzech portów najpopularniejszych platformówek 3d z mario (64, Sunshine i Galaxy). Można kupić w celach inwestycyjnych, ponieważ nakład z jakiegoś bzdurnego powodu nakład był limitowany :p Odkładając żarty na bok, same gry też są ok, ale pamiętać należy, że są to tylko proste porty. Osobiście wziąłem dla Galaxy, które zawsze wyróżniało się z tłumu. Kiedyś może nawet w nie zagram.
Super Mario Maker 2 – mario 2d, ale takie gdzie sami możemy budowac plansze. Cierpiało na ten sam problem co sportówki, przez co nie zrobiło takiego szału jak jedynka na WiiU. Gra jest jednak podobno całkiem niezła, gdyż zapewnia dostęp do setek tysięcy plansz o dowolnym poziomie trudności – od typowego mariowego samograja przez mega skillowe po trolling na poziomie unfairplatformerów. Gra posiada również wbudowane remiksy klasycznych plansz, skupiające się na wykonywaniu różnorodnych wyzwań, ucząc nas przy okazji do czego możemy wykorzystać podstawowe elementy plansz przy swoich projektach.
Super Mario Odyssey – chyba najgłośniejsze Mario na liście, więc specjalnie nie będę go przedstawiał. Osobiście póki co odpuściłem, bo open world i zbieranie miliona znajdziek dla samego ich zebrania nigdy mnie specjalnie nie bawiło. Ludzie jednak uważają to za najlepsze 3d marioever, wiec pewne tylko ja się nie znam.
Marvel Ultimate Alliance 3 – o tej grze widziałem strasznie skrajne opinie. Z jednej wygląda dość meh i nie wygląda na zbyt fajną w singlu, głównie przez prostotę i powtarzalność. Z drugiej, widziałem całkiem sporo opinii, że nieźle sprawdza się po paru browarach w kanapowym multi.
New Super Mario Bros U. Deluxe – Mario 2D, nuffsaid. Gra podobno całkiem fajna, ale wydaje mi się, że jest więcej ciekawszych tytułów na tę konsolę.
Ninjala – rip-off Splatoona, też multiplayerowa nawalanka. Osobiście, bardziej ciekawi mnie oryginał.
Labo – fajny proof of concept, pokazujący jak kreatywnie można wykorzystać joycony. Niestety jest to droga zabawka i na koniec zostajesz ze stertą kartonowych akcesoriów o sporych wymiarach, które niekoniecznie jest gdzie trzymać. Ciekawił mnie robot i gogle 3d, ale ostatecznie powiedziałem pass. Starczą mi kartony z Gundamami na podłodze.
Switch Sports – kolejny zestaw party minigierek, tym razem wykorzystujących kontrolery ruchu. Podobno całkiem ok, chociaż osobiście z takich rzeczy wolę ARMSa.
Pikmin 3 – kolejny port z WiiU, tym razem strategia tocząca się na
twoim podwórku obcej planecie. Kierujemy trójką kapitanów, którzy potrafią rekrutować dziesiątki małych pikminów dzielących się na pięć kast, z których każda dysponuje innymi zdolnościami. Podopiecznych używamy do przenoszenia ciężarów, walki, zbierania rzeczy do naszej bazy. Podobno całkiem sympatyczna seria, ale jakoś nie było okazji spróbować. Gra ma jednak demko w eshopie.
Ring Fit Adventure – sam nie grałem, ale dziewczyna owszem. Taki w sumie plan treningowy z fabułą i turowymi walkami

Same ćwiczenia wyglądają spoko, elementy RPGowe też, ale fabuła i dialogi to masakrycznykrindż. Warto spróbować, ale zdecydowanie nie dla story.
RuneFactory 5 – taki harvestmoon, ale w świecie fantasy, z walkami i dunegoncrawlingiem. Seria znana i lubiana, ale piątka podobno dupy nie urywa. Czwórka tez jest dostepna na switchu i ma nieco lepszą renomę.
ShinMegamiTensei V – typowy staroszkolnyjRPG. Dużo walk, dużo dungeonów, symboliczne story, jadące zresztą od 25 lat na tych samych kliszach. To mimo wszystko nie jest przypadek, że persona zrobiła większą karierę. Tym jednak, co przemawia za „prawdziwym” SMT jest ten ciężki, opresyjny wręcz klimat wylewający się z ekranu i dialogów. Jes na mojej liście, czeka tylko aż najpierw ogarnę trójkę i czwórkę. Niby story się nie łączy, ale wolę ograć najpierw części pozbawione QoL.
Splatoon 2 – znana i lubiona seria drużynowych online shooterów. Ma wprawdzie jakiś tam tryb singlowy (rozbudowany dodatkowo w octoexpansion), ale nie dla niego kupuje się tą grę. Z tłumu wyróżnia się tym, że punkty dostaje się nie za fragi, ale za zamalowanie większej części mapy niż przeciwnik. Mechanika ta pomaga przy okazji przezwyciężyć wrodzone spierdolenie strzelania na padzie, ale osobiście i tak demko na PGA mnie przerosło :p Polecam jednak spróbować, bo seria jest niezwykle popularna
Taiko no Tatsujin: Drum ‘n’ Fun – seria gier rytmicznych, gdzie napierdalamy dwoma kijkami w plastiowy bębenek. Drogie to strasznie, ale ponoć niezwykle popularne w Azji.Pewno nigdy w to nie zagram, ale „Cruel Angel Thesis” z Evangeliona na setliście zawsze przyciąga moją uwagę
Triangle Strategy – duchowy następca Fial Fantasy Tactics, wykonany w modnym ostatnio 2D-HD. Wygląda świetnie, story i gameplay podobno też takie są, leży więc na mojej kupce wstydu.
WarioWare: Get itTogether! – kolejny zestaw minigierek do kanapowego multiplayera. Ludzie to podobno lubią, ale dla mnie te gierki są zbyt proste, powtarzalne i okraszone zbyt dziwnym nawet jak na moje standardy humorem (rozwijanie papieru toaletowego na czas czy golenie komuś włosów w nosie to w zasadzie norma).
Xenoblade Chronicles 2 – lezy na szczycie mojej kupki, czeka na swoją kolej. Czytałem skrajne opinie i część z nich nawet rozumiem (20h w grze nadal są tutoriale do przekombinowanego systemu walki, styl zrobił się mega waifuanimu post 2015, do tego gacha waifu przy losowaniu broni – generalnie z pierwszym xeno mało to ma wspólnego). Z drugiej, to nadal xenoblade, tak więc czeka aż skończę katować się laytonami.
Yoshi Crafted World – kolejna prosta do bólu platformówka z postaciami z mario, tym razem we włóczkowym klimacie. Znowu, zbieranie znajdziek dla zbierania nie jest dla mnie. Yoshi ma tez mniejszy fanbase niż mario, wiec i gameplay przeszkadza większej liczbie osob.