a
to spokojnie da się na kablu, bo stację podłączasz do ładowarki, którą można również wpiąć bezpośrednio w konsolę. Gniazdo do ładowania jest tylko mało szczęśliwie umieszczone, przynajmniej jeśli chcesz grać w trybie table-top z drugą osobą.
I może źle to opisałem, ale do tego sprowadzają się te różnice w grafie o których pisałem - bez kabla procesor switcha schodzi na niższe takty, ale że ekran jest mniejszy oraz o niższej rozdzielczości, to zazwyczaj wygląda tak samo dobrze, jak na tv. W paru jednak grach, gdzie już na kablu ledwo utrzymują te swoje 30fps, tryb handheldu to już lekki overkill i rozdziałka spada zauważalnie, byleby utrzymać jakikolwiek sensowny fps.
Co do nośników - gry generalnie są na starych dobrych kartridżach (a konkretnie pamięciach flash). Niektóre jednak z nich, głównie te third party, zawierają na nim jednach tylko część danych - resztę trza dociągnąć z neta i instaluje się ona na wbudowanych w konsolę 32 gb (a w zasadzie 25 gb, bo resztę zżera system). Dick move byleby oszczędzić parę centów na mniejszym kartridżu, ale takie gry na szczęscie łatwo poznać po wielkim białym banerze. Drugie szczęście polega na tym, że pamięć switcha można łatwo rozbudować kartami microsd, których ceny też ostro spadły - za 100 zł dostajesz dodatkowe 128 gb, zaś za 150 zł wyrwiesz 200gb od sandiska. Niby dodatkowy koszt, ale z drugiej third party to ja mam taniej i ładniej na PC, więc mnie to specjalnie nie triggeruje, gry nintedo zawsze się mieszczą na kartridżu.