Pav'Tsar
- Nie, tylko słyszałam. Szczerze mówiąc, przed zapisaniem się do załogi w ogóle nie jadałam zbyt dobrze - przyznała Remma - Sam wiesz, jak jest. Ucieszę się z czegokolwiek, co będzie w miarę jadalne i regularnie podawane.
Oboje powoli kierowali się wraz z większością załogi do kantyny. Pochód opóźniał nieco fakt, że Morlyn był najbliżej wyjścia z pokoju odpraw, jako że w ogóle nie siadał, i przez to zdołał wyjść pierwszy. Kilka osób jednak, zamiast wsiąść do windy i pojechać na kolację, ominęło swoich kompanów i w pośpiechu ruszyło jeszcze do Centrum Informacji Bojowych. Wśród nich był chociażby Volus i podporucznik Mazzini. Możliwe, że chcieli jeszcze sprawdzić sprawność systemów przed udaniem się na posiłek. Gdy wszyscy w końcu dotarli do kantyny, ich oczom ukazały się cztery podłużne stoły z krzesłami, a kawałek dalej ustawiony był bar oddzielający pomieszczenie kwatermistrzowskie, służące najwyraźniej również za kuchnię, od części jadalnej. Wejścia do magazynu kwatermistrza było ulokowane z lewej strony, zaś z prawem były drzwi z napisem "Stacja medyczna" na górze. Dalej, za stołami, ciągnęła się ścieżka po obu stronach której widoczne były włazy do kapsuł ratunkowych, a za nimi były jeszcze jedne drzwi, opatrzone mianem "Centrala artyleryjska".
Dwójka Quarian usiadła przy jednym ze stołów, i szybko zaczęły się do nich dosiadać kolejne osoby. Kroganin, ale nie ten sam, który przemawiał na konferencji, wysoki ludzki mężczyzna z krótkimi, brązowymi włosami i ciemną karnacją, Salarianin oraz Drell. Kątem oka można było dostrzec, że Morlyn razem z ludzką kobietą, prawdopodobnie kwatermistrzynią, wszedł do magazynu. Po chwili nad wejściem zaświeciła się czerwona lampka, prawdopodobnie dająca znać, że nie wolno teraz przeszkadzać.
- Po tym całym laniu wody przed kamerą, mam nadzieję, że chociaż żarcie będzie konkretne - burknął Kroganin, jakby do siebie.
- Cóż, czytałem raporty kwatermistrzowskie z innych fregat Przymierza - odezwał się Salarianin - Niektóre z zapisanych tam pozycji były... intrygujące. Mam nadzieję, że skoro projekt jest finansowany przez Radę Cytadeli to nie będzie aż tak źle.
- Czytałeś raporty kwatermistrzowskie? - zdziwił się Człowiek - Chyba nawet kwatermistrzowie tego nie robią. Znaczy, te wszystkie wykresy i tabelki po prostu przyprawiają o ból głowy.
- Cholerna racja - przyznał Kroganin - Kiedyś widziałem taki... no, wykres. Jeden jajogłowy próbował mi tłumaczyć, że to wizlu... wielzu... wizua...
- Wizualizacja? - pomógł Drell.
- O właśnie, wi-zu-ali-zacja rozmnażania się krogańskich klanów przez ostatnie dziesięć lat. Ni cholery z tego nie zrozumiałem. Z resztą, co mnie tłumaczyć, jak wiem, że jest chujowo ale stabilnie.
- No cóż, tego typu raporty nie są dla każdego - Salarianin wzruszył ramionami.
- Znakiem tego, że jesteśmy za głupi? - uniósł się Człowiek.
- Znakiem tego, że nie każdy się do wszystkiego nadaje - uspokoił kompana Drell. - Nie gorączkuj się tak. Może zanim rzucimy się sobie do gardeł, jak przewidywało sporo osób w wiadomościach, spróbujemy się poznać?
- To słuszna inicjatywa - przyznał Salarianin - Nazywam się Ardan Nelasurn, jeśli dobrze się orientuję jestem jedynym medykiem w załodze, oprócz sierżanta Vasasa.
- Czyli jak ktoś mnie popieści laserem po pysku to jedynymi osobami znającymi się na łataniu są Salarianie? - upewnił się Kroganin - No po prostu zajebiście.
- Co z tego, że Salarianie? - zaciekawił się Człowiek.
- A to kurwa, że jak ostatnim razem Salarianie grzebali w biologii mojego gatunku to nie skończyło się to dobrze.
- Jeśli o to chodzi to mogę cię zapewnić, że nie będę grzebał w Tobie więcej, niż to będzie konieczne - upewnił kompana Ardan.
- No, trzymam cię za słowo. A ja jestem Ugmor Chag, i na całe szczęście w przeciwieństwie do Rogarra będę mógł skopać kilka tyłków na polu bitwy. - oznajmił z uśmiechem na ustach Ugmor - Oddział szturmowy się kłania, czy jak my się tam nazywamy.
- Dominik. Dominik Takács - przedstawił się Człowiek - Młodszy inżynier w maszynowni. Pewnie raz czy dwa zdarzy nam się pracować razem - dodał, zwracając się do Remmy.
- Nie mogę się doczekać - odparła Quarianka, próbując brzmieć jak najbardziej entuzjastycznie - Nazywam się Remma’Zeesar vas Neelazi.
- Ach, zawsze fascynowały mnie quariańskie imiona - przyznał Drell - Jeśli dobrze kojarzę, powstają one od nazwy statku, z którego pochodzicie? Niestety, w mojej kulturze nazwisko takie jak moje, Shiro Thook uchodzi za wyszukane.
Lanteus
- Wejść - rozległo się po kilku chwilach. Drzwi rozsunęły się przed Mavarrenem, a w środku czekała już trójka oficerów. Kapitan siedział przy swoim biurku, z dłońmi złożonymi w piramidkę i przyglądał się uważnie szeregowemu. Parim i T'Segos stali z boków, z rękami splecionymi za plecami. - Siadajcie, szeregowy. Jako, że razem z moimi współpracownikami jestem wciąż w szoku po tym, co zobaczyłem na odprawie, z chęcią najpierw usłyszę wasze wyjaśnienie całej tej sytuacji.
Tori
- A co to, szeregowa Te'eria? - odezwał się nagle przyjaźnie brzmiący ludzki głos za plecami. Jak się okazało, należał do czarnowłosego mężczyzny, unoszącego akurat teatralnie prawą brew, z pagonami podporucznika. Mazzini, nie czekając na odpowiedź minął Asari i usiadł w swoim kręconym fotelu, po czym stuknął kilka razy w ekran przed sobą - Przyszłyście podkradać zaledwie dwudziestoletnią technologię nawigacyjną Przymierza Systemów?
Ashilda
- Ha! Zawsze możemy potem obsmarować kucharza smołą, oblepić pierzem i wyrzucić przez śluzę - zaśmiał się Vincent - No, ale ja muszę jeszcze skoczyć na chwilę na mostek. Znajdź mi jakieś miejsce, co? Fajnie by było, gdybym nie musiał jeść potem na kolanach gdzieś pod ścianą.
Pilot zasalutował lekko dwoma palcami na pożegnanie i szybkim krokiem ruszył w stronę swojego stanowiska, mijając windę i tłoczących się do niej żołnierzy. Gdy Ashilda dostała się do kantyny, zobaczyła, że póki co poważniejsze zgrupowania miały miejsce przy dwóch stołach, przy czym jeden z nich gościł dwójkę Quarian, a drugi dwójkę Turian, z czego jedno było kobietą. To dość niecodzienny widok biorąc pod uwagę, że turiańskie kobiety rzadko opuszczają ojczyste planety Hierarchii. Przy każdym z nich były jeszcze miejsca, były też jeszcze stoły niemal całkiem opustoszałe.
Tomasz
- Za chwilę, muszę jeszcze skoczyć do CIB, żeby sprawdzić parę rzeczy - powiedziała Chloe, skręcając w bok tuż przed windą - Zajmij mi miejsce - dodała na odchodne.
Gdy Tomasz dotarł do kantyny, przysiadł się do jednego ze stołów, przy którym siedział już dwójka Turian, mężczyzna i kobieta a także dwójka ludzi, mężczyzna z blond włosami przystrzyżonymi na jeża i zawadiackim uśmiechem na twarzy, oraz na oko dość wysoka kobieta z długimi, czarnymi i kręconymi włosami, o twarzy niemal śnieżnobiałej.
- No, to mamy piątego do kompanii - powiedział Turianin, widząc siadającego Tomasza. - Desis Lenictus jestem, a to Dorian Johnson, Lanten Septus i... - wyliczał, wskazując po kolei na mężczyznę i Turiankę, ale zaciął się przy ludzkiej kobiecie. - Niech to szlag.
- Amber, Amber Cruise - przypomniała dziewczyna, uśmiechając się pogodnie.
- Przepraszam, nie mam pamięci do ludzkich imion, za mało was jeszcze poznałem - tłumaczył się Desis, z zakłopotanym uśmiechem na twarzy.
- Nie ma problemu, ja już zapomniałam jak masz na imię - odparła Amber, wyraźnie w żartach, które to słowa jednak bardziej wprawiły Turianina w konsternację niż rozśmieszyły - Przepraszam, nigdy nie byłam dobra w opowiadaniu żartów.
- Nie, nie, nie o to chodzi - pokręcił głową Desis - Ja po prostu nie mam poczucia humoru.
- Daj spokój, to że nie załapałeś jednego... - zaczął Dorian.
- Nie, chodzi o to, że ja naprawdę nie mam poczucia humoru - wyjaśnił Turianin - Jeden psycholog mi to kiedyś tłumaczył, ale niewiele z tego zapamiętałem. Od dziecka tak mam, że gdy ktoś żartuje to mam wrażenie, że sobie ze mnie kpi.
- Ale dowcip i tak był denny - dodała sucho Lanten, nie odrywając wzroku od blatu stołu, jak gdyby był ciekawszy niż rozmówcy.
- Niech mnie, pierwsza Turianka jaką spotkałem w życiu i już marudzi - zaczął Johnson. - Czyli aż tak bardzo nie różnicie się od nas, przynajmniej jeśli chodzi o dziewczyny.
- Chyba nie... - potwierdził Desis, uważnie przyglądając się Turiance.