Tomasz i Lanteus
- Efektywniej byłoby wyeliminować jednego z mechów Przeciążeniem zaraz po zhakowaniu drugiego, tak by niezależnie od wyniku starcia mecha z organicznym przeciwnikiem, mieć przeciwko sobie już tylko jednego wroga. - zauważył Steiner - Ale powiedzmy, że wasza taktyka byłaby akceptowalna.
Kapitan odsunął się kilka kroków w tył, po czym przez chwilę przechadzał się w jedną i w drugą stronę, przyglądając się swoim podwładnym.
- Jutro wylądujemy na Atlasie. - oznajmił - Mamy za zadanie upewnić miejscowych kolonistów, że są bezpieczni i mamy nad wszystkim kontrolę. Będziemy wizytować systemy obrony planetarnej, prezentować uzbrojenie przed cywilami i tego typu rzeczy. Do poszczególnych zadań będziecie przydzielani drużynami, o których przed chwilą wspominałem. Dlatego już teraz pozwolę sobie przedstawić podział grupy uderzeniowej.
Steiner ponownie wyświetlił swój omni-klucz i otworzył na ekranie okno z podzieloną na kilka kolumn tabelką.
- Drużyna pierwsza, "Alfa". Szeregowa Te'eria, szeregowy Sedril, szeregowy Hoover, plus oficer szturmowy, sierżant Meictus. Drużyna druga, "Delta". Kapral Chag, szeregowa Septus, szeregowa Kastner, dowodzi kapral Chag. Drużyna trzecia, "Bravo". Szeregowy Mazowiecki, szeregowy Daquin, szeregowa Seleya, dowodzi szeregowy Mazowiecki. Drużyna czwarta, "Tango". Kapral T'Sapso, szeregowy nar Tonbay, szeregowy Johnson, dowodzi kapral T'Sapso. Drużyna piąta, "Orion". Starszy szeregowy Nelasurn, szeregowa Cruise, szeregowy Mavarren, dowodzi starszy szeregowy Nelasurn. Od chwili obecnej, grupa uderzeniowa to rodzina, a wasza drużyna to bracia i siostry. Razem stajecie na odprawie, razem walczycie i razem polerujecie kibel, jeśli coś spieprzycie. Czy się rozumiemy?
- Tak jest, sir! - odpowiedział mu chór żołnierzy.
- No mam taką nadzieję. A teraz, mamy godzinę... - kolejny szybki rzut okiem na omni-klucz - Dwudziestą pierwszą czasu pokładowego, więc wszyscy do kajut, biegiem marsz! O dwudziestej drugiej światła gasną, o szóstej pobudka!
Pav'Tsar
- Co, stanem okrętu? - zdziwiła się Remma - Neelazi bywało w dużo gorszej kondycji i jakoś doprowadzaliśmy je do ładu. A skoro udawało nam się podkręcać kilkusetletni statek na tyle, żeby się nie rozpadł, to chyba z tym też sobie jakoś poradzimy.
Gdy oboje dotarli do windy, razem z dwoma inżynierami, widzieli jak na końcu ładowni Steiner musztrował większość oddziału desantowego.
- Bo jak to, dwójka Quarian nie da sobie rady? - mruknęła, gdy winda zamknęła się z sykiem, szturchając lekko Pav'Tsara łokciem.
- Ekhm - odezwało się ludzkie chrząknięcie, najwyraźniej pochodzące od kobiety inżyniera ze skórą jakby bardziej żółtą od innych, oczami jakby bardziej skośnymi i krótkimi, prostymi włosami. Patrzyła na Quariankę z poirytowaniem, z założonymi na piersiach rękami.
- Oj tam, żarty żarciki - wtrącił się mężczyzna inżynier, uśmiechając się delikatnie i puszczając oko do koleżanki.
Ashilda
- W sumie to chyba przysłali Ciebie tutaj tylko na kryzysowy, więc w zasadzie możesz już iść - zauważył kapral, opierając się o ścianę - Nie sądzę, żebyś znowu dostała ten przydział, bo nawet jeśli spotkamy jakichś Batarian to po pierwsze Asari wie już, że nie jesteś inżynierem, a po drugie i tak raczej nie będziemy się z nimi strzelać w kosmosie. Pewnie poza okazjonalną kalibracją nie będę miał tu zbyt dużo do roboty. Sam też zaraz się zwijam, bo to już... - Kendrick rzucił okiem na swój omni-klucz - Dwudziesta pierwsza! Cholerka, i tak zaraz nas pogonią do kajut. O dziesiątej światła gasną, co nie.
Tori
- Raport taktyczny - rzuciła z marszu T'Segos, wchodząc do kokpitu. Viryn i Rasmussen obrócili się na swoich fotelach w stronę wejścia i zasalutowali, a potem wrócili do pracy. Mazzini najwyraźniej czuł się na tyle pewnie, że jedynie delikatnie stuknął dwoma palcami w czoło, gdy porucznik stanęła obok jego stanowiska.
- Opuściliśmy Przekaźnik Masy, wszystko wygląda w porządku. - odparł pierwszy pilot.
- Rozumiem - Asari nachyliła się nad konsolą, zmrużyła oczy i przez chwilę wpatrywała się w przeskakujące po ekranie linijki tekstu. - Eee, tak. Tak, wszystko wygląda w porządku.
Sierżant Viryn uśmiechnął się pod nosem, podobnie jak chorąża Rasmussen, która jednak wcześniej nie omieszkała odwrócić głowy w drugą stroną i zasłonić twarzy dłonią. Mazzini zachowywał z kolei kamienny wyraz twarzy.
- Czy pani porucznik chce jakoś skomentować wartość przepływu energii? - zapytał Vincent z miną niewiniątka.
- Ekhm. Nie, to chyba nie będzie konieczne - odparła Asari, robiąc krok do tyłu i z trudem ukrywając zakłopotanie. - Jest dwudziesta pierwsza, za godzinę światła gasną, więc możecie już się zbierać.
- Przyjąłem - odparł Mazzini - No to do zobaczenia w łóżku.
Tym razem Viryn nie wytrzymał i parsknął śmiechem, a główna nawigator zakryła twarz dłońmi i próbowała ukryć napad śmiechu. Porucznik T'Segos przez chwilę wpatrywała się pustym wzrokiem w pierwszego pilota, jak gdyby jej umysł jeszcze nie przetrwał ostatniego zdania.
- Znaczy, każdy w swoich łóżkach - doprecyzował pierwszy pilot, uśmiechając się z zakłopotaniem w oczach, przypominając wyrazem twarzy dziecko, które nabroiło i teraz nie wie, gdzie wzrok podziać.
- No, tak, oczywiście, że każdy w swoich. - potwierdziła T'Segos - Ekhm, no dobrze. To odmaszerować, wszyscy.
Po tych słowach odwróciła się na pięcie i ruszyła przed siebie w stronę CIB, a pozostali ruszyli zaraz za nią.