Dałem sobie spokój z tymi inwazjami. Desantowałem się z kilku stron jednocześnie do Kanady, ale albo byłem od razu spychany do morza albo zanim dotarłem do Ottawy to kończyło mi się zaopatrzenie i zamykali mnie w kotle, do którego nie byłem w stanie dosłać posiłków. Generalnie ciężko było zgrać też desanty na tyle, by jednocześnie lądowały, a i przerwy w kontroli drogi morskiej się zdarzały jak Amerykanie wychodzili z kurtuazyjną wizytą na Atlantyk.
Udało mi się zająć Australię i Nową Zelandię, ale alianci w ogóle się tym nie przejęli. USA i Kanada mają jedność narodową na poziomie 30%, czyli zajęcie czegokolwiek ważnego byłoby ich końcem, tym bardziej wkurza mnie że nic nie mogę im zająć. Z perspektywy czasu widzę, że nie można zapraszać Japończyków do Osi - gdyby nie ich atak na USA (czysto symboliczny, nawet wysp na Pacyfiku nie pozajmowali) to już dawno miałbym wygraną wojnę i mógłbym na spokojnie zająć Meksyk i stamtąd uderzyć na USA. A tak jest 1952 i od co najmniej 3 lat kontynuuję głupkowate desanty do Kanady, które są spychane i rozbijane po kilku miesiącach.Gdyby Meksyk się zgodził na dołączenie do Osi to też inaczej by to wyglądało, ale nie chciał - miał o mnie bardzo dobre zdanie, chyba nawet wysyłał mi ochotników, ale do sojuszu nie chciał, ni cholery. W końcu stwierdziłem, że wypowiem mu wojnę, żeby zdobyć stabilny przyczółek w Ameryce, ale kiedy moje wojska były już gotowe do desantu to okazało się, że flota zabezpieczająca wybrzeże Meksyku została zniszczona przez torpedowce :C
Dla odprężenia zagrałem sobie Polską trochę. Zrobiłem się na faszystów, zająłem państwa bałtyckie i dołączyłem do Osi. Jednakże w momencie, gdy Rzesza beztrosko zajmowała sobie Francję, mnie zaatakowało ZSRR, a potem do Gdańska wpadli źli i żądni krwi Brytyjczycy. Moje 90 dywizji broniło się jakieś 2 miesiące zanim zepchnęli mnie na linię Wisły, ale wtedy nadeszły posiłki sojuszników. I tak półtora roku Niemcy, Włosi i Węgrzy jakoś powstrzymują sowietów, którzy stracili na tej ofensywie już chyba z półtora miliona żołnierzy (ja straciłem niecały milion, więc poważnym uczestnikiem tej wojny nie jestem). Chwilowo znudziło mi się oglądanie, jak sojusznicy i sowieci nawzajem się przepychają w tą i w tamtą, ale jestem ciekaw, czy daliby radę odzyskać dla mnie kresy. Co nie zmienia faktu, że teraz już rozumiem, dlaczego wszyscy na yt grający Polską robili się na komunistów - gniew Wehrmachtu to nic w porównaniu z 200 dywizjami Armii Czerwonej :V
Chyba zagram od nowa Niemcami, albo Włochami. Czuję niedosyt faszystowskiego imperializmu po tym, jak nie jestem w stanie zakończyć tamtej wojny. Teraz po prostu będę miał wyjebane na japońców.