Autor Wątek: Władcy Losu - Sesja  (Przeczytany 5911 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Dollan

  • Wiadomości: 1042
  • El Magnifico
Władcy Losu - Sesja
« dnia: Marzec 24, 2016, 14:00:04 pm »
Objawienie Jamesa MacDowhana

Oślepiający błysk, przeraźliwy trzask pękającej osnowy - Opiekun znów zebrał grupę Tkaczy, by rozwiązali pewien problem w świecie śmiertelnych. Z wolna pojawia się obraz... miasto, wielkie miasto śmiertelników. Setki tysięcy istot, a wśród nich ta jedna, szczególnie istotna. Objawił się kolejny Węzeł.


Koniec XIX wieku, Londyn, dzielnica biedoty. W jednym z tamtejszych mieszkań żyje James MacDowhan - młody, ubogi i bardzo ambitny poeta. Posiada wielki talent, wyobraźnię i charyzmę. Choć z reguły cechy te są uznawane za przydatne, to w jego wypadku sprowadziły na niego spojrzenia istot dalece wykraczających nad pojęcie zwykłego śmiertelnika.

Biedak nie wie, że wkrótce stanie się obiektem zaciętej walki. Wszystko za sprawą dzieła, które póki co istnieje tylko w formie strzępków pomysłu w jego głowie. James, zainteresowany filozofią i parapsychologią, napisze wkrótce rozprawę "O kształcie rzeczy". Potężni Tkacze drżą, bo z ksiąg przeznaczenia wynika, że dzieło będzie idealnie wiernym opisem świata i rządzących nim w rzeczywistości istot.

Ciężko przewidzieć, w jaki sposób James wpadnie na swoją teorię. Czy zadziała przypadek, czy też jakiś złośliwy byt, zsyłający mu sny i podszepty? Nikt nie przejmowałby się sprawą, gdyby książka została potraktowana jako fikcja i kupiona tylko przez nielicznych. Wszystko wskazuje jednak, że będzie zupełnie inaczej. "O kształcie rzeczy" napisane mistycznym, pełnym symboli językiem, stanie się biblią bohemy. Co gorsza, znajdą się ludzie władający mocą, którzy słowa w niej zapisane wezmą na poważnie i zaczną badać postawione przez autora tezy. Zawiążą oni liczne, tajne Kapituły, zwalczające wpływy Tkaczy.

Z tym zagrożeniem trzeba rozprawić się u źródła. Decyzja starszych Tkaczy jest jednomyślna - dzieło ma nigdy nie powstać! Co do szczegółów nie ma jednak takiej zgody. Siły dobra chcą, by James ustatkował się, związał z kimś i dalej tworzył poezję, odnosząc sukcesy, które sprawią, że zapomni o filozoficznych rozprawach. Siły zła pragną z kolei znacznie... bezpieczniejszego rozwiązania. James musi całkowicie rzucić tworzenie, ma zostać odrzucony przez wydawcę i wyśmiany przez środowisko. Najlepiej, aby wyjechał z Londynu na prowincję.

Według starszych Tkaczy, pierwszą część swego dzieła James ma napisać w przeciągu trzech dni - od 12 do 14 października 1892 roku. Akcja zaczyna się dwunastego, wczesnym rankiem. Jeśli Tkacze zdołają sprawić, że do wieczora 14 października James nie napisze pierwszego rozdziału, mężczyzna zniechęci się i już nigdy nie wróci do tego projektu. Jednakże, napisanie pierwszego rozdziału to tylko nieco ponad półtorej godziny intensywnej pracy, więc James może zdążyć nawet ostatniego dnia.

Sam James jest sierotą, a koszty jego studiów pokrywał wuj, średnio zamożny właściciel ziemski, który zastępował mu rodziców. Niestety, Jamesa już jakiś czas temu wyrzucono z uczelni, o czym jego opiekun oczywiście nie ma pojęcia. Poeta związał się z londyńską bohemą i wydał dwa tomiki wierszy oraz (pod pseudonimem) zbiór pikantnych opowiadań pt. "Z portowej dzielnicy". Już od dawna marzy o stworzeniu dzieła, które wyniesie go ponad wszystkich współczesnych pisarzy. Nie wie jeszcze, o czym mogłoby być to dzieło, ale ostatnio zaczął interesować się filozofią. Z charakteru jest bardzo porywczy, często popada w skrajne emocje - czasami pogrąża się w depresji i przez kilka dni nie wychodzi z domu, a innym razem biega od znajomego do znajomego i opowiada o wszystkich nowych pomysłach. Jego Próg Obłędu wynosi 11, lecz ma już 3 PO. Jeśli granica zostanie przekroczona, James zacznie żyć jak eremita, zajmując się tylko tworzeniem kolejnych dzieł.

Jedynym prawdziwym przyjacielem Jamesa jest niejaki Terrence Alendorf, młody, niski blondyn o nieprzeniknionej twarzy, osoba bardzo cicha i pracowita. Pracuje jako robotnik w fabryce tekstylnej, ale jest zafascynowany londyńską bohemą, a w szczególności Jamesem. Sam nic nie tworzy, ale z entuzjazmem czyta wszystko, co wpadnie mu w ręce. Opiekuje się przyjacielem gdy ten popada w depresję - przynosi mu jedzenie, załatwia sprawunki itd. Ma zapasowy klucz do mieszkania Jamesa. MacDowhan ledwo zauważa poświęcenie przyjaciela i sądzi, że ten podziwia go wyłącznie ze względu na twórczość. Prawda jest jednak nieco inna. Terrence jest homoseksualistą, jednak jest zbyt ostrożny i nieśmiały, by się z czymkolwiek zdradzić. Jego Próg Obłędu wynosi 10.

Horatius Brewfoot to właściciel małej firmy i wydawca Jamesa. Jego wydawnictwo "Chimera" prosperuje ostatnio bardzo dobrze. Horatius wierzy, że James ma prawdziwy talent i z chęcią wyda nawet jego najdziwniejsze teksty - tym bardziej, że kilka ostatnich pozycji przyniosło spory zysk, który można zainwestować w nierentowne, ale ambitne dzieło. To silny psychicznie człowiek o Progu Obłędu wynoszącym 13.

Pół roku temu James wdał się również w namiętny romans z niejaką Sarą Morgan, młodą wdową, pracującą jako graficzka dla "Chimery". Wkrótce jednak poeta związał się z Marią Connor - zwykłą, londyńską ulicznicą. Upokorzona Sarah publicznie ośmieszyła go w gronie przyjaciół. James w odwecie przekonał Horatiusa, by ten zerwał z nią umowę. Sarah zdecydowała się wtedy zamordować byłego kochanka. Jej Próg Obłędu wynosi 10, ale dziewczyna ma już 5 PO.


----------------------------------------------------------------------------------



Czwartek, 12 października

Pierwsze, nieśmiało przebijające się ponad dachami sąsiednich budynków promienie słoneczne padły na twarz Jamesa. Mężczyzna zamrugał kilka razy, podrapał się po brodzie i przewrócił na drugi bok. Jednakże, raz zbudzone ze stanu błogiej nieświadomości, ciało poety postanowiło wystawić mu w końcu rachunek za suto zakrapianą zabawę, która miała miejsce poprzedniego dnia. Nie było chyba takiego miejsca, które by Jamesa nie bolało. O dalszym spaniu nie mogło być mowy, trzeba było się jak najszybciej doprowadzić do porządku. Powoli podniósł się z łóżka, przeciągnął, syknął pod nosem gdy coś strzeliło mu w plecach po czym ruszył na spotkanie kolejnego dnia.

Jego mieszkanie nie było w żadnym stopniu okazałe. Wąskie łóżko, fotel, który dni świetności miał już dawno za sobą, biurko przy którym pracował, dwie szafki i wydzielona z boku przestrzeń, która służyła za bardzo prymitywną kuchnię. Łazienki nie było w ogóle, a jedynie drewniana balia. James nie miał jednak siły ani ochoty, by rozczulać się nad swoim stanem majątkowym, więc zwyczajnie sięgnął do szafki i wyciągnął z niej dwie kromki chleba. Nie pamiętał, kiedy kupował to pieczywo, ale jego jakość wskazywała, że jakoś tak 300 lat temu. Aby zagłuszyć poranne burczenie w brzuchu przełknął z trudem kilka kęsów czerstwego chleba, po czym usiadł przy biurku. Starał się uspokoić pędzące na złamanie karku przez głowę myśli. Pamiętał jak przez mgłę, że ostatnio myślał nad nowym dziełem. Póki co, były to tylko bardzo ogólne szkice, ale czuł, że wpadł na niezły pomysł.
- Jak ja to... Może "Wszechświata tajemnic odkrycie"? Beznadzieja. Ogarnij się, człowieku! - James klepnął się kilka razy w czoło, mając nadzieję na rozruszanie swojego mózgu. - Nad tytułem pomyślę kiedy indziej. Żeby tylko pomysł nie uciekł...

Poeta zaczął gorączkowo przerzucać kartki leżące na biurku w poszukiwaniu takiej, na której dałoby się jeszcze wcisnąć jakieś notatki. Gdy w końcu taką znalazł, sięgnął po ołówek i zaczął zastanawiać się nad tym, jak przelać swoje pomysły na papier. Pisanie o konstrukcji świata to nie kaszka z mleczkiem, no ale każdy wielki pisarz musiał zająć się czymś poważnym, by ludzie go docenili. Doprawdy, zaskakujące jakie przemyślenia mogą człowiekowi wpaść do głowy gdy poczyta trochę o filozofii. O, tak chyba będzie dobrze. James przyłożył ołówek do kartki, by stworzyć pierwszy szkic dzieła.

Fenrir

  • Wiadomości: 890
Odp: Władcy Losu - Sesja
« Odpowiedź #1 dnia: Kwiecień 04, 2016, 17:10:11 pm »
''Jasna Cholera, ale mam kaca... Chyba powinienem wyjść na spacer, świeże powietrze dobrze mi zrobi, a z pisania w takim stanie i tak nic nie będzie."

Sugestia (koszt 1, mod. trud. 0)
Rolled 1d10 : 3, total 3
Poszukiwacz Podziemia
               
Treser Podziemnych Bestii

Sentenza

  • Administracja
  • Wiadomości: 6306
  • demigod
Odp: Władcy Losu - Sesja
« Odpowiedź #2 dnia: Kwiecień 04, 2016, 17:51:12 pm »
*Salmanasar postanawia nie podejmować działań, czekając na rozwój akcji*

Wielki Czarny Mistrz Podziemia
Znawca Podziemi * Strateg Podziemia * Generał Podziemia * usw.
Nowy, lepszy MoG ver. 2.01b

Non nobis Domine, non nobis, sed nomini tuo da gloriam!

Dollan

  • Wiadomości: 1042
  • El Magnifico
Odp: Władcy Losu - Sesja
« Odpowiedź #3 dnia: Kwiecień 04, 2016, 18:29:14 pm »
James przez chwilę siedział nieruchomo, patrząc w kartkę. Podrapał się w głowę, pokręcił trochę na krześle i w końcu rzucił ołówek na biurko.
- Ehh... stary a głupi, kto to widział tyle chlać?
Poeta pokręcił się jeszcze trochę po mieszkaniu, nie wiedząc co ze sobą zrobić, aż w końcu chwycił wieszący koło drzwi płaszcz i wyszedł z mieszkania, zamykając za sobą drzwi.

---------------------------------------------------------------------


Spacerując po pobliskim parku, James starał się uspokoić szalejące w głowie myśli. Ciągle gdzieś przewijała mu się idea napisania książki, o której ostatnio sporo myślał. W obecnym stanie ciężko było mu ocenić, czy to faktycznie taki dobry pomysł, jaki wydawał się w pierwszej chwili. Znalazł sobie ławkę na uboczu i spoczął, a następnie uwolnił swój umysł od ciężaru myślenia. Odrobinę irytowały go bawiące się kawałek dalej dzieci, ale kilkanaście minut oddychania świeżym powietrzem przyniosło ulgę w bólu głowy. Mógł tedy skupić się na delektowaniu się idealną kompozycją cienia gwarantowanego przez potężne korony drzew i promieni słonecznych, które się przez owe korony zdołały przebić. Dopiero po jakimś czasie poczuł, jak burczy mu w brzuchu i przypomniał sobie, że nie jadł nic ani wczoraj wieczorem, ani tak naprawdę dzisiaj rano. Nie było sensu wracać do domu, udał się więc do swojego ulubionego przybytku - tawerny "Szalony Koń".

W gospodzie spędził de facto cały dzień. Przez większość czasu rozmawiał z gospodarzem, popijając wodę by nie upić się przed nadejściem nocy. Zdołał nawet wyprosić obiad ze zniżką dla stałego klienta. Za dnia lokal nie miał zbyt wielu klientów, dopiero po zmroku zaczynało się tam robić tłoczno. I faktycznie, gdy zaczęło się już ściemniać i na zewnątrz zapalano pierwsze lampy uliczne, w tawernie powoli robiło się coraz ciaśniej. W pewnym momencie James poczuł, że ktoś stuka go lekko palcem w ramię. Gdy się odwrócił, zobaczył tam twarz poczciwego Terrenca.
- Witaj, James - zaczął ze szczerym uśmiechem na twarzy chłopak, a po uściśnięciu dłoni usiadł na krześle obok - Co słychać?
- Wiesz, pomimo tego, że przez pół dnia czułem się, jakby ktoś przepuścił mnie przez prasę drukarską, to jest nawet w porządku.
- Tak? Czyżbyś miał jakiś pomysł na nowe dzieło? - w oczach i głosie Terrenca od razu pojawiła się żywa ekscytacja, której nie próbował nawet ukrywać.
- Można tak powiedzieć. Widzisz, ostatnio...
- Zaczekaj, zawołam chłopaków, żeby też posłuchali - przerwał Jamesowi przyjaciel, widząc, że do lokalu weszła grupa mężczyzn będących znajomymi jego i MacDowhana, a przy okazji również poetami. - To z pewnością coś ciekawego, a nie ma sensu strzępić dwa razy języka, prawda? Hej, Frank! Theo! Doug!
- Ach, witajcie panowie - rzucił jeden z przybyłych, Theodore. Cała trójka przysiadła się do stolika.
- James właśnie chciał opowiedzieć o swoim najnowszym pomyśle. - wyjaśnił Terrence.
- No... wiecie, ostatnio sporo interesowałem się filozofią i innymi takimi. W pewnym momencie zadałem sobie pytanie. Czy faktycznie człowiek jest panem swojego losu? Czytając książki, słuchając opowieści innych osób ale nawet obserwując własne otoczenie można dostrzec, że wbrew pozorom nieprawdopodobne zbiegi okoliczności zdarzają się nad wyraz często. Jedne są raczej nieszkodliwe, ale czasami niewytłumaczalnie dogodne lub niedogodne zrządzenia losu potrafią poważnie zawrócić czyimś życiem.
- Prawda - przytaknął Douglas.
- A co jeśli całe ludzkie życie, cała nasza istota, osiągnięcia i porażki, ścieżki którymi kroczymy a nawet czasem nasze własne myśli... nie są tak naprawdę do końca naszym dziełem? - James zauważył, że czwórka przyjaciół przysunęła się trochę bliżej i w skupieniu słuchała jego wywodu. Czuł, że faktycznie wpadł na coś genialnego. - Sądzę, moi drodzy, że w istocie człowiek może być jeno marionetką w rękach sił potężniejszych od siebie, niepojętych rozumem, niepodlegających normom czasu ani przestrzeni.
- Patrząc w ten sposób na historię człowieka, czy nawet na historię całej cywilizacji, otwierają się zupełnie nowe, niezbadane dotąd horyzonty i przemyślenia - dodał cicho Franklin.
- W rzeczy samej.
- Wiesz, James... to trochę brzmi, jakbyś po prostu definiował istotę Boga - zauważył Theodore.
- Przeciwnie. Bóg z założenia teologicznego jest istotą doskonałą, która dała nam wolną wolę i możliwość wyboru. Jeśli interweniuje w nasz świat to tylko po to, by nam dopomóc. Ale w rzeczywistości los zdaje się być równie często przeciwnością, jak i pomocą dla człowieka. Można odnieść wrażenie, że wytworzony przed nami obraz możliwości wyboru swojej ścieżki to tylko iluzja, która ma nas utrzymać w przekonaniu, że sami nad wszystkim panujemy. Tymczasem możemy być niczym te dzieci, podążające we mgle za szlakiem z cukierków, święcie przekonane, że idą tam gdzie chcą.
- To... brzmi naprawdę świetnie, James - rzekł Franklin, a pozostała trójka pokiwała głowami. - Chyba jeszcze nie słyszałem tak oryginalnej wizji rzeczywistości. Jasne, wielu mówiło o predestynacji czy fatum, ale takie ujęcie to prawdziwy przełom. Książka na ten temat mogłaby być arcydziełem.

Rozmawiając ze swoimi przyjaciółmi, James nie zwrócił uwagi, że do tawerny weszła pewna młoda kobieta. Dziewczyna rozejrzała się dookoła i szybko natrafiła wzrokiem na MacDowhana. To była Sarah Morgan, wciąż jeszcze wściekła na swojego byłego kochanka za upokożenie, jakiego doświadczyła z jego winy. Stanęła z boku i przez chwilę uważnie przyglądała się rozmawiającym mężczyznom, aż w końcu zauważyła, jak James skinął na gospodarza i zamówił pięć kieliszków absyntu. Zwinnie przecisnęła się do baru i gdy tylko oberżysta się odwrócił po nalaniu alkoholu, wyciągnęła małą torebeczkę, schowaną do tej pory za płaszczem i wsypała jej zawartość do jednego z kieliszków. Gdy zjawił się jeden z młodych chłopców roznoszących zamówienia do stolików, Sarah odezwała się do niego swoim słodkim głosem, specjalnie przygotowanym do rozmów z mężczyznami, od których czegoś chciała.
- Hej, niesiesz zamówienie tamtym dżentelmenom, tak? - chłopak skinął delikatnie głową, ewidentnie zaskoczony faktem, że taka piękność się do niego odezwała - Mógłbyś podać kieliszki tak, żeby ten z prawej dostał mężczyzna siedzący najbliżej drzwi? Wiesz, jestem jego przyjaciółką i dolałam mu tam... czegoś mocniejszego, tak jak lubi. Chłopak ponownie skinął głową, po czym został obdarowany całusem w policzek i uśmiechnął się szeroko.
- Dzięki - Sarah uśmiechnęła się promiennie i czym prędzej zniknęła w tłumie.

Po chwili zamówienie dotarło do stolika poetów, którzy wciąż dyskutowali o najnowszym pomyśle Jamesa. Zgodnie z prośbą urodziwej damy, chłopak postawił konkretny kieliszek przed konkretnym mężczyzną.

Sentenza

  • Administracja
  • Wiadomości: 6306
  • demigod
Odp: Władcy Losu - Sesja
« Odpowiedź #4 dnia: Kwiecień 04, 2016, 19:09:11 pm »
-Cóż, żegnaj Doug!

Sugestia na Douga (koszt 1, mod. trud. 0): "To było naprawdę niesamowite!Wręcz niewyobrażalne! Muszę się napić. Podbiorę drinka Jamesowi, niech juz lepiej nic nie pije, bo nic nie napisze"
Rolled 1d10 : 3, total 3

Wielki Czarny Mistrz Podziemia
Znawca Podziemi * Strateg Podziemia * Generał Podziemia * usw.
Nowy, lepszy MoG ver. 2.01b

Non nobis Domine, non nobis, sed nomini tuo da gloriam!

Dollan

  • Wiadomości: 1042
  • El Magnifico
Odp: Władcy Losu - Sesja
« Odpowiedź #5 dnia: Kwiecień 05, 2016, 14:26:30 pm »
Zanim ktokolwiek zdążył zareagować, Douglas chwycił kieliszek postawiony przed Jamesem i wypił jego zawartość.
- Hej! - James roześmiał się i wyciągnął rękę by ratować swój napitek, ale było już po wszystkim. - Ty draniu! Nie myśl, że za to zapłacę!
- Jeszcze mi podziękujesz - odparł Doug sięgając po swój kieliszek - Nie ma teraz mowy o alkoholu. Nie pozwolę ci się uchlać i zaprzepaścić szansę na sukces, która ci się trafiła.
- Ech, człowieku... w przeciwieństwie do istot, o których mówiłem, ty nie jesteś na tyle mocny, by pokrzyżować mi szyki. Jeszcze jednego, chłopcze - James skinął na chłopaka wciąż wpatrującego się w opróżniony kieliszek. - Hej, co jest? Mówię do Ciebie!
- Przepraszam, sir, ale... - zaczął kelner, wskazując drżącym palcem na MacDowhana - Ten kieliszek był specjalnie dla pana.
- Daj spokój, człowieku. Przecież właśnie zamawiam kolejny - odparł James.
- No tak, ale... to specjalny prezent od pewnej damy, i...
W tym momencie cała grupka umilkła i wszyscy spojrzeli na Douglasa. Mężczyzna zaczął się dusić, więc siedzący najbliżej niego Terrence klepnął go kilka razy po plecach.
- Oj, chyba poszło nie w tą dziurkę. - stwierdził Theodore.
Jednakże po kilku sekundach Doug wciąż nie mógł złapać oddechu, więc przyjaciele zaczęli się niepokoić. Coraz więcej osób siedzących przy pobliskich stolikach interesowało się zagłuszającym wszystkie rozmowy dyszącym dżentelmenem. W pewnym momencie kaszel ustał, a chwilę potem Douglas runął na podłogę jak kłoda.
- Niech to szlag! Terrence, leć po doktora! - krzyknął Franklin. Młodzieniec posłusznie wypadł z tawerny jak strzała i popędził w kierunku pobliskiego gabinetu lekarskiego, a pozostali rzucili się do leżącego kompana i zaczęli nim potrząsać.
- Hej, Doug! Nie wygłupiaj się, wstawaj! - James przyłożył ucho do piersi przyjaciela i przeraził się - Jego serce nie bije!
MacDowhan szybko połączył kilka faktów i chwycił za kieliszek, z którego napił się martwy poeta. Powąchał i natychmiast rzucił nim w ścianę tak, że rozbiła się na kilka kawałków.
- Arszenik. - oznajmił zebranym. Zerwał się na równe nogi i chwycił kelnera za kołnierz - Powiedziałeś, że ten kieliszek był specjalnie dla mnie. Kto kazał ci go podać?
- Jakaś młoda dama, sir! Powiedziała, że jest pańską przyjaciółką i że dolała panu czegoś mocniejszego! Przysięgam, sir, nie wiedziałem że to trucizna!
Niemal w tym samym momencie do lokalu wpadł Terrence, właściwie ciągnąc za sobą lekarza. Ten z początku trochę pokrzykiwał oburzony, że oderwano go od stołu w porze kolacji, gdy jednak zauważył leżącego na podłodze mężczyznę natychmiast ucichł i wyciągnął stetoskop ze swojej torby. Przyłożył go do piersi Douglasa i przez kilka chwil nasłuchiwał. W końcu odłożył swój przyrząd i skinął na dwóch rosłych mężczyzn stojących obok.
- Panowie, zanieście go do mojego gabinetu, czym prędzej! Jego serce nie bije, ale zrobię co w mojej mocy. - po tych słowach doktor zwrócił się do Jamesa i pozostałych - To panów przyjaciel? Wiecie, co się stało?
- Prawdopodobnie... - zaczął Theodore, ale kontynuował dopiero po głębokim oddechu - Prawdopodobnie został otruty. Arszenikiem.
- Coś nieprawdopodobnego... musicie panowie, zawiadomić policję. Ja pędzę do gabinetu, może jeszcze go odratuję. - nie czekając na reakcję zgromadzonych, lekarz wybiegł na zewnątrz.
- Pójdę za nim - rzekł Theodore - Wracajcie do domów, powiadomię was jak czegoś się dowiem.

UWAGA - James otrzymuje 2 Punkty Obłędu za konieczność oglądania śmierci przyjaciela.
UWAGA 2 - James, zmotywowany pozytywnymi opiniami na temat jego pomysłu stał się bardziej zdeterminowany, by napisać książkę. Wszystkie sugestie mające na celu odwiedzenie go od pisania mają teraz modyfikator trudności -2

--------------------------------------------------

Po nieco ponad godzinie Terrence i James chwiejnym krokiem dotarli do dzielnicy, w której mieszkał MacDowhan. Było już bardzo ciemno, a do tego pojawiła się mgła, więc światła latarni nie tyle umożliwiały łatwe przemieszczanie się po zmroku co czyniły mrok jeszcze bardziej irytującym. Poważnie znieczuleni, co miało im pomóc zapomnieć o tragicznych wydarzeniach tamtego wieczora, teraz błąkali się ulicami wiedząc jedynie, że któraś z okolicznych bram prowadzi do właściwego mieszkania. Podpierając się jeden o drugiego, maszerowali tak w ciemnościach, rozglądając się za jakimikolwiek wskazówkami.
- Njech to szszzzzzzLAGH! - James na chwilę stracił równowagę i upadł na chodnik, pociągając za sobą przyjaciela. - No i ktreęędy terasss?
- Nie mam pojęcia - odparł Terrence, u którego upojenie alkoholowe objawiało się raczej niemożnością poruszania po linii prostej niż przemożną chęcią dziwacznego wymawania trudnych i długich wyrazów, oraz tych zawierających "s". - Może się kogoś zapytamy?
- Nje ma nhikkojgo jusz, wijsz przejsz. Terszzz by sie pszydao wasze in.. inte... wasze działanie, bhęcwały bawhiące się luuudzkim losem!
« Ostatnia zmiana: Kwiecień 05, 2016, 18:14:01 pm wysłana przez Dollan »

Dollan

  • Wiadomości: 1042
  • El Magnifico
Odp: Władcy Losu - Sesja
« Odpowiedź #6 dnia: Kwiecień 14, 2016, 11:39:26 am »
James i Terrence błąkali się jeszcze przez kilka minut po ulicy, aż w końcu, zrezygnowani, usiedli w bramie prowadzącej do jednej z kamienic i pogodzili się z faktem, że spać będą na świeżym powietrzu. No, może nie do końca się pogodzili.
- Noszzzzzzeby to szlag jasny wziął szyskcho! - prychnął MacDowhan, opadając z impetem na zimny chodnik. - Nikhomu jush nie saleszhy na odpowiednihm odznakonowaniu.
- Daj spokój, to będzie ciekawe przeżycie. - odparł Terrence nienaturalnie radosnym tonem jak na kogoś, kto ma spać pod gołym niebem. Przez chwilę obaj siedzieli cicho - James?
- No?
- Tak mi przyszło do głowy... - młodzieniec położył, jakby przypadkiem, rękę na kolanie kompana - Miałem już dawno o to zapytać. Z czystej ciekawości, masz kogoś?
- Znaczszy, czy mam dziewszynę? - upewnił się James. - Ehh, dej spokój. Byyła ta cała, jjjjak jej tam.... Maria, no ale jahkoś tak nie whyszło. W duuuupie z tymi babami, same kłophoity tylko.
Dopiero po chwili do świadomości MacDowhana przebiła się informacja od mózgu, że ręka wcześniej leżąca na kolanie teraz zaczęła powoli sunąć w górę.
- Zawsze mnie to dziwiło, że nie potrafiłeś ułożyć sobie z kimś życia. Taki silny, inteligentny mężczyzna... - na twarzy Terrenca pojawił się niepokojący uśmiech. Chłopak wypił zdecydowanie za dużo, skoro alkohol zdołał przebić się przez skorupę nieśmiałości.

mnikjom

  • Wiadomości: 330
Odp: Władcy Losu - Sesja
« Odpowiedź #7 dnia: Kwiecień 16, 2016, 05:21:08 am »
"W sumie... to czemu nie. Raz się żyje"

Sugestia (koszt 1, mod. trud. 0)

Rolled 1d10 : 5, total 5

Dominium Teunotter - Obywatel
Zabójca Potworów

Księstwo Linz


Kkk

  • Wiadomości: 4
Odp: Władcy Losu - Sesja
« Odpowiedź #8 dnia: Kwiecień 17, 2017, 18:11:03 pm »
E tam .Raz się żyje.


Sugestia: (koszt 1.,mod. trud 0)


Rolled 1d10 : 5, total 5
« Ostatnia zmiana: Kwiecień 17, 2017, 19:32:06 pm wysłana przez Kkk »