Sójeczka cofnął się kilka kroków, obserwując zbliżającą się chitynową ścianę, po czym skoczył w bok, gdy szarżujący na niego pełzacz przyspieszył na tyle, by dystans pomiędzy walczącymi skracał się zdecydowanie szybciej niż knecht by sobie tego życzył. Gdy rozpędzony pełzacz mijał go, żołnierz opuścił z impetem swój miecz na jego odnóża, aczkolwiek ponownie bez efektu.
Syriusz rzucił się w ślad za pełzaczem. Przesunął się w bok, wyminął knechta, doskoczył i pchnął. W tylnej części linia kończąca pancerz była wyżej, mógł wygodniej wyprowadzić pchnięcie, jednocześnie mając o wiele większą szansę na zadanie poważniejszych obrażeń. Równocześnie pełzacz począł wychamowywać po szarży, co dodatkowo ułatwiło atak. Wąska klinga rapiera przebiła z łatwością skórę i wbiła się głęboko w cielsko bestii. Pełzacz syknął i zaklekotał, po czym skoczył do przodu, zsuwając się z ostrza w chwili, gdy przemytnik planował je przekręcić w ranie. Zdążył on jednak doskoczyć do bestii ponownie i wrazić ostrze ponownie w jej trzewia. Tym razem pełzacz począł się gwałtownie odwracać, niemalże wyrywając broń z dłoni Syriusza. Zdołał on jednak utrzymać rękojeść, cofnąć broń i odskoczyć w tył, wyciągając przed siebie pochodnię. Bestia odwróciła się w ich stronę, uniosła przednie kończyna nad głowę i ponownie wrzasnęła. I tym razem z głębi tunelu, czyli w tym momencie zza pleców wojaków, odpowiedział jej drugi wrzask-o wiele bliższy niż ostatnim razem.
Alyssa odczekała na moment, aż Sójeczka odskoczy odsłaniając bestię, po czym strzeliła. Bez większego rezultatu, strzała odbiła się od wzniesionych kończyn bestii. Drugi pocisk, wystrzelony w momencie gdy pełzacz obracał się do Syriusza, poszedł kawałek za wysoko i także odbił się od pancerza pokrywającego bok bestii. Przeklinając strzeleckiego pecha łowczyni nałożyła kolejną strzałę na cięciwę, widząc przed sobą zadnią część bestii-osłoniętą dość szczątkowym pancerzem, podziurawioną przez rapier Syriusza, broczącą posoką i jakimś zielonkawym paskudztwem.
Sali tymczasem, odświeżywszy się w jeziorze, ruszyła niewielką ścieżynką wzdłuż brzegu jeziora. Wraz z nią odeszła od tafli wody, przebiła się przez przydrożne trzciny i tatarak, i skierowała się ku skałom. W tej pozycji wyraźnie już widziała wielki skalny łuk, pod którym przechodziła dróżka. Przeszła pod nim z znalazła się w sporej skalnej kotlinie, rozdzielonej nieco wystającymi skałami, mającej kształt dwóch złączonych ze sobą kół albo cyfry 8. Znajdowała się w "górnej" połówce, zaraz za nią był skalny łuk, którym tu weszła. Naprzeciw niej, nieco po lewej, był drugi łuk, ścieżka kierowała się właśnie tam, prowadząc najprawdopodobniej na przeciwległy brzeg jeziora. Po prawej zaś było szerokie przejście pomiędzy skałami do drugiej połowy kotliny, wypełnionej gęstymi krzakami i zaroślami. Jedynym nienaturalnym obiektem w okolicy, poza ścieżką którą kroczyła, była wysoka na dwa, dwa i pół metry rzeźba. Mężczyzna w hełmie, trzymający oburącz oparty sztychem o ziemię miecz, wyrzeźbiony w żółtawym kamieniu. Przydrożna kapliczka Innosa. Jej obecność w tym miejscu zdziwiła Sali. Kapliczki takie rozmieszone były w zdecydowanej większości przy większych, często uczęszczanych traktach. Dróżka, która przechodziła przez kotlinkę, zdecydowanie się do takich nie zaliczała.
Cała kotlinka sprawiała wrażenie niezwykle spokojnej. Z racji osłonięcia ze wszystkich stron skałami niemalże nie było tu wiatru, przez co było niezwykle cicho. Zapach roślin, ziół i owoców był silniejszy niż zazwyczaj, zarówno z powodu braku wiatru który by go wywiał, jak i nagromadzenia roślin, i był przy tym niezwykle przyjemny.