-Jeśli szukasz dobrej kryjówki dla większej grupy, polecam ową świątynie. - odpowiedział Horacy - Skryta, z dala od głównego traktu, nienajgorszy dostęp do wody. Choć fakt, że to pradawne święte miejsce może ściągnąć orków. Pod tym względem bezpieczniejsza byłaby kopalnia na południe od jeziora, aczkolwiek między nią a jeziorem biegnie trakt, który trzeba by było przeciąć aby zaczerpnąć wody. Najbezpieczniej zaś było by gdybyś zawrócił i kawałek przed mostem skręcił w lewo, między skały. Są tam stare tunele i jaskinie, aczkolwiek krucho tam z dostępem do wody. A co do dołączenia do reszty... jak mówiłem, orków widziałem raz, więc nie widzę zbytnio powodu by się jakoś szczególnie chować, choć możliwe że zostanę z wami, mam wrażenie że przyda się moja pomoc.
Tymczasem w kopalni na południe od jeziora Sójeczka ruszył na spotkanie besti, Łysy poleciał za nim, oświetlając mu drogę. Za nimi zatrzeszczało drewno łuku, na który Alyssa nakładała cięciwę. Obok niej Bartok przez chwilę chciał oddać jej pochodnię i także wyciągnąć łuk, aczkolwiek po chwili uznał że ktoś pochodnię jednak trzymać musi, więc skoro ona już łuk wyciągnęła, to on przy żagwi zostanie i wyciągnął maczetę. Zaraz po tym dwójka łowców ruszyła w ślad za wojownikami, zachowując spory, ale umożliwiający współdziałanie odstęp.
Korytarz wił się, skręcał, rozszerzał i zwężał bez ładu i składu. Po dłuższej chwili do syków i grzechotu dołączyły udeżenia owadzich odnóż o skały. Wraz z dalszym marszem odgłosy nabierały głośniości, wraz ze zmniejszaniem się dystansu między poszukiwaczami a potworami. W którymś momencie tupanie nagle urwało się, po czym rozległ się głośny, świszczący wrzask, mający swoje źródło chyba tuż poza kręgiem światła pochodni.