ok, zacząłem w poniedziałek grać tak na poważniej.
Pierwsze spostrzeżenie, nie ma sensu zaczynać zabawy od krajów europejskich. Za dużo państw, w tym takich naprawdę silnych, które lubią sobie robić wbrew, przez co łatwo sromotnie przegrać. Zdecydowanie lepiej szła mi nauka w sercu afrykańskiej dżungli pośród innych mikropaństw. Może nadal łatwo zginąć, ale wszyscy mają przynajmniej równe szanse.
Drugie spostrzeżenie, to że zarządzanie państwem jest znacznie łatwiejsze niż w CK2. Zdecydowanie łatwiej nagle odwraca się tutaj sojusze, dzięki czemu łatwiej rozgrywa się państwa w myśl zasady "divide et impera" - razem rzucamy się na silnego sąsiada, po czym gdy go rozbijemy na mniejsze państwa, sprzymierzamy się z nimi i bijemy dotychczasowych sojuszników którzy w międzyczasie zbyt mocno urośli w siłe. \Przy okazji też już dwa razy łapałem się na tym, że wpędzając kraj w spiralę wojen i zdrad martwiłem się czy sam nie zostanę obalony przez swoich, ale chwilę potem przypominałem sobie, że nie mam NPCów-wasali którzy mogliby tego próbować. Znowu jednak z pierwszej strony naszła mnie niemiła refleksja, że łatwiej przez to przegrać definitywnie, gdyż w EU nie da się przysiąc komuś wierności by mieć spokój z wojnami, tylko zostanie się wymazanym z mapy kompletnie.
Screeny wkrótce.