No cóż... Nadszedł wreszcie ten wielkopomny dzień, dzień w którym ukończyłem swoją pracę magisterską... I Wiedźmina 3 trzy godziny później. Poniżej spiszę co sądzę o tej grze. Postaram się nie spoilować fabuły, aczkolwiek nic nie obiecuję.
No cóż, od czego zacząć? Może od tego, że pod żadnym względem nie jest to gra bezbłędna. Ba, gdy się zauważa, jakie są w niej uproszczenia, to aż się człowiek dziwi, że to jest takie miodne. Bo jest miodne i to jak diabli. To jest chyba najlepsza gra open world w jaką kiedykolwiek grałem i wcale a wcale nie przesadzam.
1). Wyjątkowo ociężały Wiedźmin. Postacią kieruje się ciężko. Czasem wejście po schodach urasta do rangi problemu, bo Geralt ma promień skrętu supertankowca i najzwyczajniej w świecie nie może w nie trafić... Damn, CD Projekt, myślałem że wiedźmaki to zwinne były jak koty.
2). Wiedźmin to cipa. Przepraszam za wyrażenie, ale takie wrażenie podąża za Tobą przez całą grę. Mutant o nadludzkim refleksie, bla bla, każdy wie. A muszę się przyznać, że walka na pięści wcale prosta nie jest, zwłaszcza jak jest więcej przeciwników. Nie ukrywam, zdarzyło mi się dostać w mordę. W ogóle strasznie delikatny ten nasz wiedźmin, bardzo łatwo jest zginąć. O tym jak głupio wygląda ogromny dmg za upadek z nawet niewielkiej wysokości (najczęściej instant death zresztą) nie będę nawet wspominał. Jakoś tak tę grę zrobiono, że wrażenie strasznej kruchości głównego bohatera towarzyszy Ci non stop, a walka potrafi bywać prawdziwą walką o przetrwanie (gargulec mi zwłaszcza podpadł pod tym względem, tylko jednego spotkałem w grze), a nie chłodnym wykonywaniem profesji z precyzją automatu jak to po wiedźmińsku powinno być. Po prostu grając nie czuje się tego, że nasz bohater jest kozakiem.
3). Fabuła. Bez spoilerów, hmm... Nie zdała mi się aż nadto wyśmienita. Don't get me wrong, nie jest jakaś zła... Ale tyłka nie urywa. Żeruje na motywach z książki i w moim osobistym mniemaniu upraszcza je. Tak jak te dwa miecze. Damn, Redzi, why? Dlaczego mam elfa z Aen Elle bić mieczem srebrnym? Dlaczego zrobiliście taką wiochę że stalowy na ludzi a srebrny na wszystko inne? Przecież motyw z tym że żaden miecz nie jest na ludzi a różne bestie wymagają różnej broni miał trochę więcej głębi.
4). Świat. Interesujący. Dobrze oddany. Wielki. Co prawda mógłbym się czepiać kostiumów (każdy nilfgaardzki piechur w gotyckiej płycie? SERIO?), ale i tak są dużo lepsze pod względem historycznym niż w jakiejkolwiek grze rpg którą widziałem.
5). Płotka. Najazdom na zachowanie konia w tej grze nie ma końca i wcale mnie to nie dziwi, bo zwierzak potrafi być irytujący niemożebnie... Z drugiej strony nie zdarzają się sytuacje żeby się zwiesił - może się zgubić i pobłądzić, ale zawsze odnajdzie drogę, choćby się zrespawnił w najciaśniejszym miejscu. Plus sam mechanizm przywoływania konia jest rozsądny gameplay-wise i co tu dużo powiedzieć, działa. I powiem więcej. Mechanizm walki z konia jest dużo lepszy niż w takim np. Skyrimie (chociaż do genialnego pod tym względem Mount&Blade się nie umywa, wciąż czekam na grę która tej dorówna), a sama jazda konna znacznie lepiej wykonana i dużo wygodniejsza niż w Dragon Age: Inquisition.
6). Gwicht. Genialny jest i o ile nie lubię karcianek, to ta mnie naprawdę zauroczyła. Wymaga sporo taktyki, trochę kombinowania, dużo kolekcjonowania kart. Damn. Chcę apkę na fona z tą karcianką! To jest naprawdę gra w grze i do tego tak zajebista, że były chwile, gdy już miałem dość polowania na potwory i szukałem tylko nowych przeciwników do orżnięcia ich w karty do gołych gaci!
7). Dialogi. Niektóre boskie, inne trochę mniej. Zastanawiam się jak ta gra pod tym względem wypada wobec poprzedniczek... Hmm. Ma swoje momenty na pewno, ale niczego porównywalnego do dwójkowej imprezy z żołnierzami Roche'a w pierwszym akcie nie znalazłem.
Ogólnie powiem tyle: ta gra jest świetna. Dawno z żadną nie miałem tak udanej zabawy. Polecam każdemu.
Aczkolwiek zarzutów że za łatwa nieco nie ogarniam, mi na normalu zdarzało się zginąć, zdarzało się też spocić podczas walki, ale cóż, może z wiekiem tracę refleks