Ostatnie wiadomości

Strony: 1 ... 5 6 [7] 8 9 10
61
Gry cRPG / Odp: Shadowrun Returns
« Ostatnia wiadomość wysłana przez Sentenza dnia Czerwiec 20, 2022, 21:47:35 pm  »
ta,ale nie sądziłem, ze to tak dosłownie :p zresztą spójrz na C, on też niby tylko grał ostatnio w WoWa "przez weekend", a w przeliczeniu na godziny wyszło mu pół Xenoblade'a, Persony czy innego Finala xD
62
Gry cRPG / Odp: Shadowrun Returns
« Ostatnia wiadomość wysłana przez Master of Gorzała dnia Czerwiec 20, 2022, 21:44:11 pm  »
Ach, przejście gry zajeło mi ok. 12h.
mogleś od razu mówić, że to gra na tydzień, to może bym się wcześniej zabrał xD Chociaż teraz to i tak najpierw muszę zmęczyć naście gier na 3dsa (bo zamykają eshop i nie będę mógł pobrać darmowych DLC, ponieważ nintendo ssie paukę), a potem xenoblade'a 2...
DMS to jeden weekend, Dragonfall jakieś dwa weekendy.
63
Hobby / Odp: Fajny film wczoraj widziałem...
« Ostatnia wiadomość wysłana przez Master of Gorzała dnia Czerwiec 19, 2022, 01:15:17 am  »


Wiking

Pokoloruj mnie jako literackiego ignoranta, ale nie wiedziałem czego mam się spodziewać po filmie. W sumie nie czytałem o nim nic, nie oglądałem zwiastunów, ale polecano mi. To poszedłem.

Główny bohater - Amleth - jest synem wojowniczego króla. Władyka ten zostaje zamordowany przez swojego brata. Niestety nie udaje mu się też zgładzić księcia, który ucieka i poprzysięga zemstę. Więcej o fabule pisać nie będę, bo imię głównego bohatera powinno już coś mówić, jak nie, to polecam bryki chociażby.
To rzadkość obecnie w kinie, żeby robić takie filmy, a szkoda. Nie znajdziemy tu wielkich, batalistycznych scena, ale walki wyglądają satysfakcjonująco. CGI się zdarza, ale jest znikome w porównaniu do wspaniałych zdjęć krajobrazu, czy też zwyczajnych makiet na planie filmu. Wszystko jest - wierząc pewnym źródłom z yt - dobrze odwzorowane na epokę i chociażby obrzędy wikingów pokazane tam są autentyczne, albo chociaż aspirują do takich.
Gra aktorska jest w porządku, chociaż wolałbym, żeby główny bohater nie garbił się cały czas przy chodzeniu. Wiem, że wtedy można nawet od frontu eksponować swoje ogromne kaptury, ale za każdym razem miałem ochotę zakupić mu pajączka do skorygowania postawy. Właściwie to najlepiej zagrali w tym aktorzy, którzy są tam dosyć krótko - Ethan Hawke i Willem Dafoe. Oczywiście nie chcę ująć nic głównym bohaterom, ale widać lata kunsztu u tych dwóch.
Film potrafił przy okazji zadawać trudne, choć nieskomplikowane pytania dotyczące ludzkiej natur. Odwrócił też moje oczekiwania w kilku momentach, ale nie robiąc z tego szopki.
No i giną ruscy. Polecam.

Doktor Strange w multiwersum obłędu

Świeżo po seansie jestem. Trochę zwlekałem z seansem, bo nie miałem parcia na film. Lubię i Bennedicta Cumberbatcha i jego postać w MCU, ale oceny rzekomo są średnie. Nie jest to wybitne dzieło, ale na pewno coś świeżego w MCU. Koncepcja lekkiego horroru/dreszczowca jest w sam raz dla Doktora S. i chciałbym, żeby się ku temu trochę bardziej skłaniali. Z drugiej strony film ma być dla nastolatków również, co kastruje trochę możliwości twórcze. Nie lubię jumpscare'ów i tony gore w horrorach, raczej budowanie atmosfery przyciąga moją uwagę. Tutaj jest trochę tego i tego, ale czego spodziewać się po Samie Riami. Jest nawet cameo od Bruce'a Campbella. Film niestety rozkłada się przy nowym nabytku - Americe (I shit you not) Chavez. Dziewczyna jest naprawdę drewniana co widać chociażby przy Eliabeth Olsen, która naprawdę dała Wandzie Maxmioff niezły charakter. Apropo jej roli i ogólnie wszystkich w filmie - trailer oglądałem gdzieś przy okazji i udało im się ukryć główne clue filmu. Propsy za to. Szkoda tylko, że to następny film z czwartej fazy MCU, gdzie mamy fabułę, ale wygląda to tak, jakby była dodatkiem do wielkiego odkrycia "O co chodzi w tej fazie?" później. Niemniej, moim zdaniem warto zobaczyć. Aczkolwiek po niepotrzebnej Czarnej Wdowie, nudnych Eternals i chińskim (jak z bazaru) Shangi-Chi może tylko wydaje mi się, że to dobry film? Cameo były spoko! Chociaż po najnowszym Spider-Manie też się chowają.
Źle się nie bawiłem, ale brakowało mi takiego przytupu. Wyszło sterylnie, chociaż miejscami wywołało dreszcze.
64
Gry cRPG / Odp: Shadowrun Returns
« Ostatnia wiadomość wysłana przez Sentenza dnia Czerwiec 16, 2022, 23:11:09 pm  »
Ach, przejście gry zajeło mi ok. 12h.
mogleś od razu mówić, że to gra na tydzień, to może bym się wcześniej zabrał xD Chociaż teraz to i tak najpierw muszę zmęczyć naście gier na 3dsa (bo zamykają eshop i nie będę mógł pobrać darmowych DLC, ponieważ nintendo ssie paukę), a potem xenoblade'a 2...
65
Gry cRPG / Odp: Shadowrun Returns
« Ostatnia wiadomość wysłana przez Master of Gorzała dnia Czerwiec 15, 2022, 21:06:18 pm  »
MoG Returns to Shadowrun Returns

Odświeżyłem sobie ten tytuł, bo męczę Senta, żeby zagrał. Autosugestia zadziałała. Z ciekawości popatrzyłem na recenzje w internecie tego tytułu. Z każdą wadą wyszczególnioną się zgadzam. Gra nie jest open worldem, przypomina point'n'click ze sceny na scenę, a dialogi mają kosmetyczną wartość, a nie realną. Ale mi to pasuje. Nie potrzebuje kręcić się po pustych mapach, gadać z generic NPCami o tym jak ciężko im jest czy też zwiększać czas z gry do 100h, żeby znaleźć każdą notatkę na świecie. Grałem na hardzie tym razem, ale dużej różnicy nie widzę w poziomie trudności. Chyba trudniej było trafić w przeciwników.

W każdym razie - story jest spoko, setting jest naprawdę cool. Rozwiązania zadań są różne, skill checki pasują do rozgrywki. Muzyka jest wyśmienita, grafika trochę kreskówkowa, ale lubię taką. Tła moim zdaniem robią swoje. Modele postaci już mniej.

Rozwój postaci jest okej, ale bez fajerwerków. Da się ogarnąć nie kumając systemu, ale da się też spieprzyć postać, o czym przypomina we wskazówkach ekran ładowania (Jack of all Trades is master of none).

Nadal polecam mimo upływu lat i pomimo, że to "najsłabsza" część z trylogii. Rekomendacją powinien być fakt, że zaraz po przejściu zainstalowałem Dragonfalla. Retrospektywa wkrótce.

Ach, przejście gry zajeło mi ok. 12h.
66
Gry komputerowe / Odp: Nintendo Switch
« Ostatnia wiadomość wysłana przez Sentenza dnia Czerwiec 15, 2022, 17:11:34 pm  »
Chwilę to trwało, ale oto jest – druga część mojego switchowego poradnika zakupowego. Zgodnie z zapowiedzią, tym razem padło na gry w które nie grałem, ale i tak się wypowiem :P Skupiłem się na exach, może kiedyś jeszcze pokuszę się o multiplatformy

1-2-Switch – kompletnie nie moja bajka, zestaw gierek imprezowych wykorzystujących joycony. Za mało gierek, za wysoka cena, choć na imprezach podobno się sprawdza.

AnimalCrossing: New Horizons
– ten dla odmiany jest od dawna na mojej liście, ale jakoś nie było okazji zakupić. Sympatyczna gierka o budowaniu wyspy, zapraszaniu nowych zwierzokształtnych mieszkańców, budowania im domków i ogólnego chillowania. Takie simsy, tylko bez miliona gównododatków.

Astral Chain – tym razem coś z mojego backlogu. Kolejny slasher od mistrzów z Platinum Games, gdzie tym razem naszym bohaterem jest policjant połączony tytułowym łańcuchem ze swoim demonem. Główny twist polega na tym, że obiema postaciami kierujemy jednocześnie, starając się przy tym atakować oraz uziemiać przeciwników za pomocą wspomnianego łańcucha. Gra wygląda naprawdę zajebiście, zebrała też dobre recki. Na razie jednak czeka aż będę miał więcej czasu, ponieważ jak na slashera jest dość długa (ok 40h).

Super Mario 3d world + Bowsers Fury – platformówka z Mario, tym razem w rzucie izometrycznym. Jedna z ulubionych gier mojego znajomego, między innymi ze względu na co-opa. Osobiście do gry mam ciut chłodniejszy stosunek, głównie ze względu na przesyt gier z hydraulikiem.

Cadence of hyrule – Crypt of the Necrodancer w skórce Zeldy. Połączenie roguelike’a, dungeoncrawlera i gry rytmicznej. Podobno fajne, ale zupełnie nie mój gatunek.

Captain Toad Tresure Tracker – najlepiej chyba opisać ją jako „platformową grę logiczną”. Kierujemy Toadem, który musi zbierać skarby i omijać przeciwników, w czym pomaga odpowiednie obracanie planszą oraz aktywowanie jej elementów. Podobno całkiem fajne i niedrogie.

Clubhouse games: 51 worldwide classics – zbiór gier planszowych, od warcabów, przez chińczyka po karcianki. Niby nic sczczególnego, ale jak ktoś lubi bardziej klasyczne gry, można rozważyć. Jedna konsola jest na pewno wygodniejsza do przechowywania niż 50 pudełek z „prawdziwymi” planszówkami. Latwiej wciągnąć w to też dziadków i rodziców, którzy nie ogarniają normalnych gier komputerowych.

Danganronpa S – trylogia visualnovelek z serii Danganronpa. Gdzieś mi się zawsze obijało o uszy (prawdopodobnie przez adaptację anime), ale niespecjalnie interesowało. Zmieniło się to w momencie, gdy odkryłem że to samo studio zrobiło również świetne Zero Escape Trilogy oraz AI SomniumFiles. Jeśli trzyma choćby zbliżony poziom, uważam je za musthave.

Donkey Kong Country: TropicalFreeze – kolejny port z WiiU. Fanem samego Konga nie jestem (głównie przez toporne poruszanie się postaci w „jedynce” na 3dsie), ale to chyba jedyna platformówka Nintendo wymagająca faktycznego skilla przy pokonywaniu plansz. We Freeze’a nie grałem, ale wielu uważa go za najlepszą platformówkę 2D jaka kiedykolwiek powstała. Jeszcze nie kupiłem, ale planuję kupić jak wreszcie będę miał kiedyś na to wolne środki. 

Dr Kawashima Brain Training – zbiór gier i zagadek logicznych. Ostatni przedstawiciel znanej i lubianej serii pamiętającej jeszcze czasy DSa, choć podobno nie jest to najlepsza odsłona. Osobiście nie sprawdzałem, wolę gdy w moich zagadkach jest fabuła (macha w stronę Laytona).
Fast RMX – eshopexclusive. Futurystyczne wyścigi w stylu F-Zero i Wipeouta. Rozgrywka jest absurdalnie szybka, ale właśnie dlatego wygląda tak interesująco. Gra jest dość tania, dlatego niemal od premiery konsoli leży na mojej whishliście.

Fire Emblem: Three Houses – najnowszy przedstawiciel klasycznej serii Nintendo, łączącej gatunek turowychstrategii i RPG. Tym, co ją wyróżnia jest (opcjonalny) permadeath naszych bohaterów oraz szukanie im waifu. Fani persony również się odnajdą, ponieważ między bitwami dodano zarządzanie szkołą oraz życiem naszych podopiecznych (trochę na wzór Hogwartu opiekujemy się wybranym domem). W TH jeszcze nie grałem ze względu na czas (100h na rozegranie jednej ścieżki), ale już teraz leży w backlogu ze względu na miłe wspomnienia z poprzednich odsłon. Jedyne tylko co zarzuciłbym serii, to małą ilość strategii w strategii – grze bliżej jest do łamigłówki, gdzie zadaniem jest odkryć „kogo, kim i w jakiej kolejności zaatakować najpierw”, niż wykazywanie się zmysłem taktycznym i elastycznym reagowaniem na sytuację. Wyłączenie permadeath na szczęście pomaga nieco zanegować ten problem, a przy okazji zmniejsza ilość niezbędnego grindu.

Golf Story – podobno wyjątkowo udany indieadventure/RPG z golfem w tle. Nie wiem, nie grałem, ale koncept jest tak dziki, że wrzuciłem tę grę na dno swojej whishlisty.

Hyrule Warriors: Age of Calamity
– kolejny warriors od koeitecmo, robiący przy okazji za prequel (i jednocześnie altstory?) dla Breath of the Wild. Szczerze mówiąc gatunek musou mnie strasznie nudzi swoją powtarzalnością, ale Calamity jest podobno najlepszą grą ze wszystkich tego typu produkcji. Grałem jedynie w demo, więc nie jestem w stanie ocenić czy recenzenci mają rację i faktycznie gra jest bardziej urozmaicona i dynamiczna. Osobiście wziąłem ze względu na story i liczę, że się nie rozczaruję.

Link’s Awakening – remake gry z Gameboya. Wygląda fajnie, unowocześniono interfejs, ludzie generalnie chwalą. Story też niezłe, ale żeby przekonać nim do zagrania, trzeba w zasadzie zaspoilerować jego główne twisty. Osobiście czekam na przypływ weny lub ostre promo, gdyż Zeldy 3d jakoś pociągają mnie bardziej, a story już mi zaspoilerowano i nie mam takiego parcia :P

Skyward Sword – nieco odświezony port niesławnej odsłony Zeldy z Wii. Jak każdego przyciągnęła mnie do niej metka „prequela który pokaże, jak to wszystko się zaczęło”, choć podobno tego story nie ma tutaj znowu aż tyle. Oryginał pogrążyło sterowanie i praca kamery, tutaj podobno jest nieco lepiej ze względu na kilka opcji do wyboru. Osobiście nadal wydaje mi się ono dość dzikie (po części ze względu na moją leworęczność i brak opcji dostosowania tego w opcjach), ale ciekawość zwyciężyła. Leży w backlogu i czeka na lepsze czasy.

Kirby Star Allies – z kirbym jest zawsze jeden problem: świetny koncept postaci przejmującej zdolności przeciwników, ale uwięziony w grze, gdzie nawet boss pokona się sam, jeśli odłożysz na bok pada na piętnaście minut. Jak ktoś lubi zbieranie gratisow dla zbierania, pewno będzie zadowolony, chociaż Allies nawet najwięksi fani mieli problem strawić. Nie pomogło nawet postawienie nacisku na kanapowego co-opa, po prostu gra była zbyt przeciętna.

Kirby and the Forgotten Land – o dziwo Kirby, który wygląda całkiem nieźle. Mapy większe, bardziej otwarte, wymagające nieco więcej skilla i uwagi. Bodaj najlepiej sprzedająca się gra z serii i wygląda na to, że robi to zasłużenie. Mam na mojej whishliście, kiedyś pewno ogram.

Luigi’s Mansion 3 – kolejny sequel pogromców duchów w stylu mario. Grałem w demo dwójki na 3DSie i bardzo mi się podobało, głównie ze względu na humor. Ludzie generalnie chwalą i podoba im się, że trójka powróciła do bardziej openworldowychplansz znanych z jedynki. Ja takiego porównania nie mam, ale gra poki co leży na mojej whishliście.

Mario + Rabbids Kingdom Battle
– turowa strategia od ubisoftu z mario i raymanowymikórlikami. Znowu, nie jestem fanem ani rabbidsów ani mario, ale grę wszyscy chwalą za niezły gameplay i udany humor. Generalnie mam opory przed wspieraniem ubisoftu i zakupem milionowej gry z Marianem, ale tytuł ten ciągle mnie jednak kusi.

Mario Tennis/Golf/Strikers/Party/whatever
– nie będę się rozwodził, bo ze wszystkimi sportówkami mario jest ten sam problem: na premierę dostaje się pół gry, potem przez pół roku próbują ją ratować paroma postaciami, trybami i mapami więcej, a na koniec i tak gra jest dość meh. Najnowsza piłka nożna nie jest lepsza pod tym względem, bo najwyraźniej nawet tak kulawa formuła się sprzedaje. NIECO na plus wyłamuje się tutaj Party Superstars, gdyż korzystało z gotowców, więc i contentu było nieco więcej.

Paper Mario: Origami King
– Mario RPG. Podobno całkiem zabawny, tylko znowu – do bólu powtarzalny i wręcz uwłaczająco prosty, a przez to na dłuższą metę nudny. Nie pomaga dziwny gameplay oparty bardziej na zbieractwie i minigierkach niż RPGowaniu. Nieco bardziej wyrozumiali są podobno ci, którzy z Paper Mario mają kontakt po raz pierwszy, ale weterani serii sprzed 2010 r. klną strasznie na te zmiany.

Super Mario 3D All-Stars
– zestaw rocznicowy trzech portów najpopularniejszych platformówek 3d z mario (64, Sunshine i Galaxy). Można kupić w celach inwestycyjnych, ponieważ nakład z jakiegoś bzdurnego powodu nakład był limitowany :p Odkładając żarty na bok, same gry też są ok, ale pamiętać należy, że są to tylko proste porty. Osobiście wziąłem dla Galaxy, które zawsze wyróżniało się z tłumu. Kiedyś może nawet w nie zagram.

Super Mario Maker 2 – mario 2d, ale takie gdzie sami możemy budowac plansze. Cierpiało na ten sam problem co sportówki, przez co nie zrobiło takiego szału jak jedynka na WiiU. Gra jest jednak podobno całkiem niezła, gdyż zapewnia dostęp do setek tysięcy plansz o dowolnym poziomie trudności – od typowego mariowego samograja przez mega skillowe po trolling na poziomie unfairplatformerów. Gra posiada również wbudowane remiksy klasycznych plansz, skupiające się na wykonywaniu różnorodnych wyzwań, ucząc nas przy okazji do czego możemy wykorzystać podstawowe elementy plansz przy swoich projektach.

Super Mario Odyssey – chyba najgłośniejsze Mario na liście, więc specjalnie nie będę go przedstawiał. Osobiście póki co odpuściłem, bo open world i zbieranie miliona znajdziek dla samego ich zebrania nigdy mnie specjalnie nie bawiło. Ludzie jednak uważają to za najlepsze 3d marioever, wiec pewne tylko ja się nie znam.

Marvel Ultimate Alliance 3
– o tej grze widziałem strasznie skrajne opinie. Z jednej wygląda dość meh i nie wygląda na zbyt fajną w singlu, głównie przez prostotę i powtarzalność. Z drugiej, widziałem całkiem sporo opinii, że nieźle sprawdza się po paru browarach w kanapowym multi.

New Super Mario Bros U. Deluxe – Mario 2D, nuffsaid. Gra podobno całkiem fajna, ale wydaje mi się, że jest więcej ciekawszych tytułów na tę konsolę.

Ninjala
– rip-off Splatoona, też multiplayerowa nawalanka. Osobiście, bardziej ciekawi mnie oryginał.

Labo – fajny proof of concept, pokazujący jak kreatywnie można wykorzystać joycony. Niestety jest to droga zabawka i na koniec zostajesz ze stertą kartonowych akcesoriów o sporych wymiarach, które niekoniecznie jest gdzie trzymać. Ciekawił mnie robot i gogle 3d, ale ostatecznie powiedziałem pass. Starczą mi kartony z Gundamami na podłodze.

Switch Sports – kolejny zestaw party minigierek, tym razem wykorzystujących kontrolery ruchu. Podobno całkiem ok, chociaż osobiście z takich rzeczy wolę ARMSa.

Pikmin 3 – kolejny port z WiiU, tym razem strategia tocząca się na twoim podwórku obcej planecie. Kierujemy trójką kapitanów, którzy potrafią rekrutować dziesiątki małych pikminów dzielących się na pięć kast, z których każda dysponuje innymi zdolnościami. Podopiecznych używamy do przenoszenia ciężarów, walki, zbierania rzeczy do naszej bazy. Podobno całkiem sympatyczna seria, ale jakoś nie było okazji spróbować. Gra ma jednak demko w eshopie.

Ring Fit Adventure – sam nie grałem, ale dziewczyna owszem. Taki w sumie plan treningowy z fabułą i turowymi walkami :P Same ćwiczenia wyglądają spoko, elementy RPGowe też, ale fabuła i dialogi to masakrycznykrindż. Warto spróbować, ale zdecydowanie nie dla story.

RuneFactory 5 – taki harvestmoon, ale w świecie fantasy, z walkami i dunegoncrawlingiem. Seria znana i lubiana, ale piątka podobno dupy nie urywa. Czwórka tez jest dostepna na switchu i ma nieco lepszą renomę.

ShinMegamiTensei V – typowy staroszkolnyjRPG. Dużo walk, dużo dungeonów, symboliczne story, jadące zresztą od 25 lat na tych samych kliszach. To mimo wszystko nie jest przypadek, że persona zrobiła większą karierę. Tym jednak, co przemawia za „prawdziwym” SMT jest ten ciężki, opresyjny wręcz klimat wylewający się z ekranu i dialogów. Jes na mojej liście, czeka tylko aż najpierw ogarnę trójkę i czwórkę. Niby story się nie łączy, ale wolę ograć najpierw części pozbawione QoL.

Splatoon 2 – znana i lubiona seria drużynowych online shooterów. Ma wprawdzie jakiś tam tryb singlowy (rozbudowany dodatkowo w octoexpansion), ale nie dla niego kupuje się tą grę. Z tłumu wyróżnia się tym, że punkty dostaje się nie za fragi, ale za zamalowanie większej części mapy niż przeciwnik. Mechanika ta pomaga przy okazji przezwyciężyć wrodzone spierdolenie strzelania na padzie, ale osobiście i tak demko na PGA mnie przerosło :p Polecam jednak spróbować, bo seria jest niezwykle popularna

Taiko no Tatsujin: Drum ‘n’ Fun – seria gier rytmicznych, gdzie napierdalamy dwoma kijkami w plastiowy bębenek. Drogie to strasznie, ale ponoć niezwykle popularne w Azji.Pewno nigdy w to nie zagram, ale „Cruel Angel Thesis” z Evangeliona na setliście zawsze przyciąga moją uwagę :P

Triangle Strategy – duchowy następca Fial Fantasy Tactics, wykonany w modnym ostatnio 2D-HD. Wygląda świetnie, story i gameplay podobno też takie są, leży więc na mojej kupce wstydu.

WarioWare: Get itTogether! – kolejny zestaw minigierek do kanapowego multiplayera. Ludzie to podobno lubią, ale dla mnie te gierki są zbyt proste, powtarzalne i okraszone zbyt dziwnym nawet jak na moje standardy humorem (rozwijanie papieru toaletowego na czas czy golenie komuś włosów w nosie to w zasadzie norma).

Xenoblade Chronicles 2
– lezy na szczycie mojej kupki, czeka na swoją kolej. Czytałem skrajne opinie i część z nich nawet rozumiem (20h w grze nadal są tutoriale do przekombinowanego systemu walki, styl zrobił się mega waifuanimu post 2015, do tego gacha waifu przy losowaniu broni – generalnie z pierwszym xeno mało to ma wspólnego). Z drugiej, to nadal xenoblade, tak więc czeka aż skończę katować się laytonami.

Yoshi Crafted World
– kolejna prosta do bólu platformówka z postaciami z mario, tym razem we włóczkowym klimacie. Znowu, zbieranie znajdziek dla zbierania nie jest dla mnie. Yoshi ma tez mniejszy fanbase niż mario, wiec i gameplay przeszkadza większej liczbie osob.

67
Hobby / Odp: Star Wars
« Ostatnia wiadomość wysłana przez Sentenza dnia Maj 11, 2022, 22:46:40 pm  »
Księga Boba Fetta.

Trochę za dużo wszystkiego w tym. Już drugi sezon Mandaloriana był takim starterem do rozszerzenia uniwersum, a tutaj chcieli napchać jeszcze więcej. Do tego wrzucili jeszcze Luke'a znowu (co zmniejsza jego rolę w Mando S2), Ahsoke i Cada Bane'a, bo oczywiście Filoni nie może przepuścić okazji, by zapaskudzić coś dobrego swoimi "fanserwisami".
zawsze mnie zastanawia po co tak "rozszerzac" uniwersum na wątki pobocznych postaci, jak finalnie i tak wiecznie wrzuca się tam te stare. Robi sie potem z tego tylko Epizod VII i 1/3

Cytuj
Początek to trochę zżynka z Diuny - Boba zostaje uratowany przez Ludzi Pustyni i poznaje ich zwyczaje. Do tego zły syndykat szmugluje przyprawę przez pustynię, zabijając Tuskenów. W międzyczasie fabuła jest prowadzona w teraźniejszości, gdzie po zabiciu Biba Fortuny - majordomo Jabby Hutt - Boba Fett próbuje skonsolidować władze na Tatooine jako Daimyo.
czyli połączenie czerki i starego EU? xD
swoją drogą bawili się w ogóle w tłumaczenie kim/czym ten daymio w ogóle jest? Bo wydawałoby się, że skoro przejął organizację po jabbie, to będzie po prostu kolejnym mobsterem

Cytuj
Trochę tu za dużo wątków, antagoniści są słabi i sama fabuła wydaje się być zlepkiem różnych pomysłów. Trochę denerwuje mnie ten moralizatorski Boba - wiem, że w nowym EU nie ma o nim za dużo, ale nagle zaczął się przejmować zwykłymi ludźmi? Z drugiej strony jakby to była historia o następnym łowcy nagród w zbroi to byłoby to nudne.
powtórzę się, ale tak to jest jak oryginalny pomysł na bobę wykorzystuje się na nowego mandalorianina i teraz na siłę trzeba mu wymyślić nowe cele w życiu :X
68
Hobby / Odp: Star Wars
« Ostatnia wiadomość wysłana przez Master of Gorzała dnia Maj 11, 2022, 21:21:45 pm  »
Księga Boba Fetta.

Trochę za dużo wszystkiego w tym. Już drugi sezon Mandaloriana był takim starterem do rozszerzenia uniwersum, a tutaj chcieli napchać jeszcze więcej. Do tego wrzucili jeszcze Luke'a znowu (co zmniejsza jego rolę w Mando S2), Ahsoke i Cada Bane'a, bo oczywiście Filoni nie może przepuścić okazji, by zapaskudzić coś dobrego swoimi "fanserwisami".

Początek to trochę zżynka z Diuny - Boba zostaje uratowany przez Ludzi Pustyni i poznaje ich zwyczaje. Do tego zły syndykat szmugluje przyprawę przez pustynię, zabijając Tuskenów. W międzyczasie fabuła jest prowadzona w teraźniejszości, gdzie po zabiciu Biba Fortuny - majordomo Jabby Hutt - Boba Fett próbuje skonsolidować władze na Tatooine jako Daimyo.
Trochę tu za dużo wątków, antagoniści są słabi i sama fabuła wydaje się być zlepkiem różnych pomysłów. Trochę denerwuje mnie ten moralizatorski Boba - wiem, że w nowym EU nie ma o nim za dużo, ale nagle zaczął się przejmować zwykłymi ludźmi? Z drugiej strony jakby to była historia o następnym łowcy nagród w zbroi to byłoby to nudne.

Serial nie ogląda się źle, tylko jest... Bez tego czegoś. Nie ma żadnej rewolucyjnej idei. Nie ma ciekawych postaci. Pewne rzeczy nie zrozumieją normiki - na przykład dlaczego Wookie jest poirytywany Trandoshanami. Z drugiej strony ten Wookie to taka kalka Hanharra z KoTORa 2. Nie mam pojęcia dla kogo ten serial był. Chyba dla Filonitardów, którzy nadal twierdzą, że Cad Bane i Hondo to ekstra postacie.

69
Hobby / Odp: Fajny film wczoraj widziałem...
« Ostatnia wiadomość wysłana przez Master of Gorzała dnia Maj 11, 2022, 20:48:19 pm  »
Nieznośny ciężar wielkiego talentu.

Nick Cage gra Nicka Cage'a w filmie o Nicku Cage'u. Trochę tam rozprawiania się z tym czym jest aktorstwo - sztuką, pracą czy formą eksrpesji. Trochę o filmach ogólnie - ze standardowym przytykiem, że albo mamy kino niezależne, albo Marvela i SW. Trochę o relacjach międzyludzkich - przyjaciele, rodzina. Nick jest rozdarty pomiędzy byciem aktorem ambitnym, traktującym aktorstwo jak pracę, a supergwiazdą - ten ostatni manifestuje się jako "Nicky", z którym prowadzi dialog pod wpływem alkoholu.
Czegoś mi brakowało w tym filmie, ale był też pozytywnym dziełem na wieczór. Chemia pomiędzy Pedro Pascalem, a Cage'm w filmie jest super, ale tu chyba bardziej wychodzi kunszt aktorski niż scenariusz. Mały plottwist na koniec.
70
Hobby / Odp: Fajny film wczoraj widziałem...
« Ostatnia wiadomość wysłana przez Master of Gorzała dnia Maj 03, 2022, 23:00:22 pm  »
I see what you did here  ;D

Już bardziej się postarałem z wyszukaniem polskiego tłumaczenia cytatu z Monty Pythona. :<
AFAIK zwierzęta od początku miały być dla dorosłych - prawdopodobnie dlatego, że chyba tylko oni pamiętają jeszcze o tej serii i są skłonni rzucić kasą (bo dzieciaki nie czytają już książek i tylko siedzą w tych swoich telefonach). I niestety, trafia przez to na ten sam problem, co dwie ostatnie ksiązki - dla dorosłej publiki pisze się inaczej niż do dzieci, zaczyna zbyt poważnie traktować samą siebie i łączyć się z prawdziwym światem.
Co chwile wrzuca się "millenialsom", że są gówniarzami mentalnie i w ogóle weź się ogarnij. A właśnie millenialsi chodzą na filmy z HP.
Druga sprawa, że można zrobić film, który pokazuje wartości uniwersalne. Takie też były książki i filmy HP. Przyjaźń i miłość to silne emocje, zło jest złem itd. Skoro Stephen King może przyklasnąć motywom przewodnim Pottera, to reszta świata też. Nie trzeba do tego na siłę "udoroślania" produkcji.
Jak dla mnie, to znowu jakieś upolitycznianie filmów. Pewnie Grindewald to low-key Trump.
Problem polega na tym, że świat Harrego działa tylko wtedy, jak nie myślisz za bardzo o tym "mugolskim", bo inaczej zaczynasz dostrzegać jakie to wszystko jest bez sensu. Magia, która jednocześnie potrafi z dupy rozwiązać każdy problem, a jednocześnie jest bezsilna wobec trywialnych spraw - wszystko w zależności od tego, czego wymaga akurat fabuła. Czarodzieje dla których wynalazek windy czy kibla stanowi niezrozumiały fenomen, a z drugiej ignorowanie że mugole mają karabiny, czołgi i inne rzeczy które mogłyby sobie poradzić z magią. I tak dalej i tak dalej. To działało w pierwszych książkach, jak akcja byla albo TYLKO w prawdziwym świecie albo TYLKO w fantastycznym hogwarcie (plus mocno przygodowa fabuła), ale nie jak zaczynały się przenikać.
Ta, zawsze mnie zastanawiała i bawiła myśl, że Voldi mógł być ściągnięty strzałem z glocka. :P Zwłaszcza, że Premier UK był w książkach kanonicznie poinformowany o tym, co się dzieje. Dajcie mi fan fick, gdzie Tony Blair John Major wzywa SAS do zamordowania Voldemorta.
I to samo jest z tą nieszczęsną trylogią filmową - temat pisania ksiązki przez Nweta zamknęła w większości jeszcze przed akcją pierwszego filmu, skupiała się na jakiś pierdołach odnośnie polityki stanów zjednoczonych, niby odwoływała się do książek, ale nieudolnie starała się w to wszystko wplątać nazizm, rasizm i co tam jeszcze jest modne  w hollywood. Już nie mówię o tej nieszczęsnej nagini, bo na siłę trzeba zrobić nostalgia baita i nawiązanie do real current world issues... nawet magia i tytułowe zwierzęta pojawiają się jakby po to, by je odhaczyć że były.
To samo jest i to w większym stopniu, w "Tajemnicach...". Angry Joe powiedział (lub ktoś z jego ekipy), czemu nie mogli po prostu wykorzystywać umiejętności Newta jako zoologa w ich problemach? Coś jak Pokemon/Harry Potter.
Na marginesie tego wątku z dumbledorem z ksiązki nie lubiłem, właśnie kojarzyło mi się z takim edgy na siłę, że nawet dobrzy muszą mieć mroczne sekrety. W przypadku dumbledore'a ostatecznie działało, bo ten mroczny sekret był in-lore nieco przerysowany.
Trochę to psuło ymydż Albusa, fakt. Siódmą część czytało się trochę jak całkowicie oderwaną od reszty. "It's like bad fanfick".
Na marginesie te wybory brzmią właśnie jak taka typowa głupota gdzie fikcja niepotrzebnie próbuje się na siłę urealniać, przez co zaczynasz dostrzegać jakie to wszystko jest bez sensu :p
Dokładnie. Zwłaszcza, że gubią się w swoim lore. Bo oczywiście każdy kumał, że raczej każde państwo ma swojego premiera magicznego czy coś. Ale tutaj mamy przewodniczącego wszystkich czarodziejów na całym świecie? I mam zrozumieć, że skoro Niemiecki premier stwierdził, że uniewinniają Grindewalda (nie ma wytłumaczone dlaczego), to USA by stwierdziło "cool I guess"?
Jak się chce zbudować jakiś system polityczny w fikcyjnym świecie, to niech to ma ręce i nogi. Albo niech się za to nie zabierają. Nie oglądali Gwiezdnych Wojen i nie widzieli, że to głupota?

A co do sonica - z tymi aktorami to podejrzewam, że są tylko dlatego, że są tańsi niż CGI. Więc na siłę trzeba znaleźć im coś do roboty.
Hmm. Ale Jim Carrey'a mają. Myślę, że to kwestia, że w pierwszej części miało to wywołać efekt "isekai", czyli komuś trzeba tłumaczyć lore. W drugiej części już jest tego mniej. Może w trzeciej zredukują ich role do jeszcze mniejszej. Jim podobno w jednym wywiadzie rozważał zakończenie kariery po Sonicu 2.

Szalony świat Louisa Waina

Jasna cholera, miała być komedia! Na plakacie Bennedict Cumberbatch z kotkiem na głowie! Skąd ci ninja krojący cebule?!
W każdym razie, film typu "biopic" opowiadający o życiu Louisa Waina - ilustratora w wiktoriańskim Londynie, który urzekł cały świat swoimi rysunkami z kotami zachowującymi się jak ludzie. W filmie pokazany, jakoby dzięki jego twórczości koty są najpopularniejszymi zwierzakami domowymi na świecie. Nie wiem, ciężko powiedzieć czy tak było naprawdę. W każdym razie facet lekkiego życia nie miał - utrzymywał swoje siostry i matkę, ożenił się z guwernantką swoich młodszych sióstr przez co popełnił mezalians. Jego żona umiera niedługo po ślubie na raka piersi. Mnie najbardziej dotknęła śmierć jego pierwszego kota, bo był bardzo podobny do mojej kotki, który zmarła parę lat temu. Do tego historia chorób psychicznych w rodzinie, u niego też. Cumberbatch lubi chyba takie role dziwnego, niezrozumiałego na swoje czasy geniusza. Jak w "Sherlocku" czy też "Grze Tajemnic".
Jak lubicie kotki, to polecam. Jest sporo. Szkoda tylko, że materiał jest dosyć ciężki.
Strony: 1 ... 5 6 [7] 8 9 10