Cóż, u nie ostatnio dzieje się sporo, ale nie chcę nikogo zanudzać problemami rodzinnymi. W zamian za to rzucę wrażeniami z mini-koncertu Cowboy Bebop Tribute w wykonaniu Dizzy Boyz Brass Band, który odbył się wczoraj w Poznaniu.
Nie wiem czy zespół jest mało znany czy tylko ja jestem ignorantem, ale Dizzy Boyz to niewielki zespół jazzowy (czy brassowy jak kto woli), którego członkowie grają na wszelkiej maści instrumentach dętych oraz spinającej wszystko perkusji. Szczerze mówiąc nie wiedziałem czego się spodziewać, ale muzykę z Bebopa lubię, a nie ma raczej zbyt wielu szans usłyszeć ją na żywo.
Jakie więc wrażenia z koncertu? Trochę krótko (godzina), trochę za dużo gadania przez organizatora, ale było całkiem spoko. Zaskoczył mnie tylko nieco dobór kawałków - ofc był "Tank!", był "Real Folk Blues" z wokalem, był "What planet is this?!", a nawet Space Lion z tą świetną solówką "goodnight julia" graną na saksofonie. Z drugiej jednak na koncert załapały się również Ask DNA, Rain, No reply czy Call me call me - jasne, to świetne i kultowe kawałki, ale w nich nawet nie ma instrumentów dętych, a zespół faktycznie miał same trąbki/puzony/saksofony i perkusję
Nie były to złe aranżacje, ale miałem pewien love-hate ze względu na dysonans poznawczy :p Moja dziewczyna oraz znajomy, którzy bebopa nie oglądali (poza dwoma pierwszymi odcinkami, które widziałem z dziewczyną i niezbyt jej podeszły), byli jednak zachwyceni i postanowili obejrzeć anime (aczkolwiek dziewczyna przyznała mi później rację, że gdy przesłuchała orgnialnych wersji No Reply czy Call me to okazały się być lepsze w wersji beztrąbkowej :p).
Chociaż trochę marudzę, koncert był naprawdę spoko. Jeśli kiedyś Dizzy Boyz mieliby ruszyć z tym repertuarem w trasę po Polsce, na pewno warto się przejść - i to nawet jeśli nie macie pojęcia o chińskich bajkach oraz bebopie.