3. Wymuszanie pierwszeństwa i skręcanie po kilkudziesięciu, kilkuset metrach. To podciągam pod kategorię chamstwa totalnego. Jedzie rząd samochodów i nagle wszyscy po hamulcach, bo ktoś się włączył siłą do ruchu. I teraz opcja pierwsza: nie rozpędza się, przez co wszyscy zaczynają redukować biegi i cała kolumna porusza się czterdziestką. Opcja druga: przyspiesza, co nie jest tak uciążliwe, aleee... zaczyna gwałtowanie hamować dają kierunkowskaz. I znowu wszyscy po hamulcach. Tutaj znów mamy dwie opcje: skręca w prawo - myk i go nie ma. Skręca w lewo. A z naprzeciwka samochody. I staje i czeka aż przejadą. A wraz z nim czekają inni. Na ten drugi przypadek po prostu brak mi słów. Osłabia mnie do reszty.Denerwuje też to, kiedy na przykład ktoś cię wyprzedza "bo spieszy się najbardziej na świecie" po czym po 10 sekundach daje po heblach bo mu się przypomniało, że musi akurat skręcić. <wkurw>
Tak przy okazji - kiedyś myślałem, że kierowcy typu "tam gdzie nie można wyprzedzić jadę wolno, a tam gdzie można walę 120" to tylko przesadzone internetowe heheszki. Niestety, ostatnio spotykam takich typów coraz więcej.
Zmienili w mieście organizację ruchu na dwóch skrzyżowaniach w związku z remontem mostu. Jedna z ulic z podporządkowanej stała się główną, co przyczyniło się do narastających korków. Kto bardziej ogarnięty ten usprawnia ruch przepuszczając tych co muszą przeciąć pas, gdy za nimi jest już ustawiony szereg samochodów. Stanąłem, bo musiałem zjechać z głównej na podporządkowaną, a już wcześniej zauważyłem, że na zjeździe z podporządkowanej stoi Tucson z kierunkowskazem i blokuje innych. No to zrobiłem mu miejsce i jak już samochody zjechały z głównej to mu kiwnąłem, ze ma jechać, za co kulturalnie podziękował. Oczywiście któryś z Januszy za mną musiał zatrąbić, że nie ruszyłem, mimo że doskonale widzieli ten młyn.W moim rodzinnym mieście jest takie rondo, do którego z jednej strony dojeżdża się dwoma pasami, które tuż przed rondem zbiegają się w jeden. Coś, co w założeniu miało ograniczyć korki, nie działa, bo nikt nie chce jeździć lewym pasem. Nie chce, bo wie, że nikt z prawego pasa go nie wpuści. Kultura jazdy w Polsce jest stanowczo zbyt niska, by ludzie wpadli na to, że można jeździć na zamek. W rezultacie wygląda to tak, że na prawym pasie w godzinach szczytu tworzy się korek, a lewy pas stoi pusty. Ewentualnie ktoś z lewego wpycha się na prawy na chama (sytuacja, którą każdy z was zapewne widział setki razy) i sprawy mają się jeszcze gorzej.
to jest wkurwiające. Sytuacja sprzed tygodnia, wracamy z łodzi, przed nami jakiś pierdziel, to wyprzedzamy, co robi kutas? przyśpiesza, przez co droga wyprzedzania masakrycznie się zwiększa...U mnie jeden taki as jechał tranzytem przez miasto w bardzo dziwny sposób. Ale to co odwalił na jednym skrzyżowaniu... Rusza na światłach, podjeżdża pod górkę i nagle... zwalania. Za nim ja, a za mną tir z cysterną. Aż mi się szkoda kierowcy ciężarówki zrobiło, bo musiał nieźle cisnąć, żeby tego byka podbić pod górkę.
Ewentualnie ktoś z lewego wpycha się na prawy na chama (sytuacja, którą każdy z was zapewne widział setki razy) i sprawy mają się jeszcze gorzej.U mnie tak jest! Akurat na skrzyżowaniu które opisałem powyżej. :D
niektórym debilom powinno sie odebrać prawko, a dokładniej niektórym kobietom :D
Rozwiń myśl, proszę.
A jakie to ma znaczenie którym pasem? Zależy, gdzie będę skręcał na najbliższym skrzyżowaniu i czy zamierzam jechać w miarę szybko, czy może wolno. Wtedy dobieram odpowiedni pas. A jak widzę cymbałów, co jadą lewym, jakby wieźli jajka, to mnie krew zalewa.
Takie znaczenie, ze jezeli masz pusta droge, to jedziesz prawym pasem.
Przejeżdżasz raz, drugi, trzeci, w końcu się orientujesz, że o danej godzinie na danej trasie szybko nie przebijesz jadąc wyłącznie prawym pasem.Oba stoją, to co za różnica, jak oba prosto to też co za różnica w tym wypadku.
Ronda z dwoma pasami sa popierdolone. Chyba, ze rozrysujesz gdzie, którym pasem masz jechac.Dlatego ronda turbinowe są najlepsze, ale one wymagając odpowiednio dużo miejsca. Żeby na takim rondzie źle pojechać, trzeba być naprawdę nieogarniętym.
Ale sytuacja, kiedy mozesz jechac prawym, a wybierasz lewy, bo "prawy to kolko rozancowe" jest niedopuszczalna.
Oba stoją, to co za różnica, jak oba prosto to też co za różnica w tym wypadku.Taka, że jak nie zjadę trzy skrzyżowania wcześniej na lewy, to już marne szanse na wpuszczenie, a wiem że za jakiś czas tylko lewy będzie prowadził prosto.
Damiano, jak jestes w stanie wyprzedzic pasem lewym, to cisniesz. Ale sytuacja, kiedy mozesz jechac prawym, a wybierasz lewy, bo "prawy to kolko rozancowe" jest niedopuszczalna.Proszę, przeczytaj raz jeszcze to co wcześniej napisałem.
Raz jadę lewym, raz prawym, raz środkiem, do czego zmierzasz, Damiano?Byłem bardzo ciekaw, czy ktoś napisze coś takiego:
W dużych miastach dobór pasa podpada bardziej pod znajomość trasy i strategię dojechania z A do B w rozsądnym czasie, niż pod zalecenia kodeksu. Na autostradzie to zaś kwestia bycia gamoniem lub nie.
Puentę poprosimyBez puenty. Po prostu słowo w słowo opisałbym tak swój tok myślenia za kółkiem.
np. w Lublinie po którym głównie jeżdżę to są buce i przed samym skrętem na pas do skrętu w lewo zwyczajnie ciężko się wepchnąć. Są też takie miejsce, gdzie prawy pas bez żadnego oznakowania odpowiednio wcześniej, tuż przed samym skrzyżowaniem zmienia się w pas tylko i wyłącznie do jazdy w prawo, wtedy też zmieniam sobie raczej wcześniej, to dużo od znajomości trasy zależy. Obleganie lewego pasa na autostradach czy drogach ekspresowych to gunwo, ale w mieście czasami jest to zwyczajnie oznaka zdrowego rozsądku.To jest właśnie to, o czym wcześniej pisałem.