Forum RPG Center

Portal => Forum operacyjne obsługi => Ogłoszenia, sugestie, sprawy organizacyjne => The Elder Scrolls => Wątek zaczęty przez: C w Sierpień 24, 2015, 12:55:53 pm

Tytuł: Wakacje w Niebobrzegu: Elder Scrolls V
Wiadomość wysłana przez: C w Sierpień 24, 2015, 12:55:53 pm
Więc zagrałem w Skyrim cztery lata po premierze, nabyłem Edycję Ebicką (Legendary) za 40 złotych w ostatniej steamowej letniej wyprzedaży. Nie zaszedłem daleko. Z tego, co rozumiem, jedynym mającym znaczenie dla fabuły wyborem jest opowiedzenie się za Cesarskimi lub Nordami, więc ponieważ Cesarscy skazali mnie na śmierć za nie-wiem-co, ukończyłem samouczek po stronie Sztormopłaszczki (Stormcloak) i udałem się z nim do pobliskiej wioski, gdzie on zadekował się w domu szwagra, a ja, chcąc spieniężnić splądrowane przedmioty, przypadkiem natrafiłem na trop przygody, który skierował mnie w stronę pobliskiego kurhanu, zwanego Czarnygłazem. Kurhan to historia na inny dzień, ale gdy już udało mi się odzyskać poszukiwany przez kupca skradziony bibelot, nie miałem szansy opowiedzieć mu o ukrytych komnatach za pomocą bibelotu otwartych. Chyba już nigdy się nie dowie.

Gram Kadżitką-czarodziejką unikającą walki. Niestety skradanie się wychodzi jej słabo, ale udało mi się uniknąć zabicia przynajmniej jednej osoby strzegącej wejścia do Czarnygłazu. Pewnie kręci się nadal przed bramą wejściową, zastanawiając się, dokąd wszyscy poszli i kiedy wrócą.

Wróciłem do okolicznej karczmy, by się przespać, przeczytać znalezione i nabyte, magiczne jak i niemagiczne księgi. W międzyczasie pobrałem oficjalny zestaw tekstur wysokiej rozdzielczości. Nie widzę szczególnej różnicy (tak, .espy z teksturami są włączone w plikach danych), ale odnoszę wrażenie, że przynajmniej stópki mojej czarownicy są trochę bardziej kształtne. Skrada się boso i staram się grać w perspektywie trzeciej osoby, więc to ważne dla mojej ~*~IMERSJI~*~. (I tak jej nogi są zdeformowane w porównaniu z Khajiitami spotkanymi w Vvardenfell jakieś dwie ery temu. Poza tym w jej ubraniach nie ma dziury na ogon, więc nie rozumiem, czemu przenika przez kieckę.)

Nie miałem zamiaru dzisiaj grać, chciałem po prostu opuścić karczmę, by popatrzeć na wioskę i sprawdzić, czy nowe tekstury zrobią jakąś widoczną różnicę - ale nie, gra powiedziała: NIESPODZIANKA C**JU PORA NA PRZYGODĘ. Gdy tylko Ahirii przestąpiła próg taberny, czekało na nią trzech smutnych osobników w stereotypowo nordowych zbrojach, którzy poinformowali ją, że przyszli dać jej nauczkę. Mądra kadżitka (chociaż w grze nie da się już tego zmierzyć atrybutem inteligencji) natychmiast zaczęła spierdzielać od zagrożenia - jak się okazuje, słusznie, bo zbóje dysponowali jakimś zaklętym orężem wysysającym manę. Jeden z nich niestety został zabity w ramach samoobrony jako ostrzeżenie, ale pozostała dwójka kontynuowała niezrażona, krzycząc coś w stylu "WIELKI SKAJRIM CAŁY NORDOWY" i "ZROBIĘ SOBIE DYWAN Z KOTA". W końcu po całym dniu biegania po wiosce i okolicach, moja czarodziejka ich zgubiła, kryjąc się pod mostkiem, postanowiła tam poczekać aż sobie pójdą. Szczęśliwym zbiegiem okoliczności, pozostały duet zbójów postanowił przejść się na ten właśnie pomost, co kotka poczytała sobie za dobrą okazję, by spróbować się odwdzięczyć niegodziwcom, opróżniając ich kieszenie. Tutaj minus dla Skyrima za to, że nie pozwolił jej wepchnąć łapy przez dziury w deskach i jakoś sięgnąć do sakiewek. Rozumiem, że ta gra to nie Metal Gear, ale mimo wszystko...

Próbowałem obejść ich jakoś z innej strony. Przeszedłem na drugą stronę rzeki i nieco się oddalić, by mieć nieco więcej miejsca do manewrowania, ale choć do tej pory stali w jednym miejscu, nagle zaczęli przemieszczać się na pomoście.

(click to show/hide)
Przeszli wraz ze mną na jego drugi koniec. Okazało się, że najemne zbiry kierowały się w stronę mojej obecnej pozycji nawet, gdy nie wiedzieli, gdzie jestem. Gra nie dała mi szansy, musiałem ich spalić. W zwłokach jednego z nich znalazłem jakiś kontrakt podpisany przez niejakiego Bandytę. Nie wiem, jak poznali moje imię, ale nazwali mnie złodziejką, chociaż niczego nie ukradłam. Nie mam pojęcia, o co chodzi.


Co sądzę o grze?

Na razie spędzilem w niej pięć godzin i jest urzekająco prosta. Interfejs jest minimalny, elegancki i łatwy do nauczenia się. Wszystko jest bardzo przystępne i nawet osoba, która wcześniej nie grała w inne Zwoje Starszych w trymiga załapie, jak grać. Jak na razie przygody sprawiają wrażenie, jakby czekały na każdym rogu. Gra wygląda ładnie. Z tego, co rozumiem, dosłownie nie można popełnić zbyt poważnych błędów w rozwoju postaci, bo reszta świata i tak skaluje się do mojego poziomu, a jeśli w pewnym momencie unikanie walki odbije mi się czkawką i zacznę spotykać niesławnych bandytów w pełnym daedrycznym ekwipunku mających mnie na strzała, to zawsze będę mógł np. zmienić mnożniki na zadawanych i otrzymywanych przeze mnie obrażeniach na moją korzyść, schodząc na niższy poziom trudności. Płeć i rasa Smoczego Dziecięcia zdaje się nie mieć prawie żadnego wpływu na rozgrywkę.

Łatwy, przystępny i elegancki action-RPG, prawie hack'n'slash, najeżony pomniejszymi przygodami i łupami. Uproszczony i niewymagający a rozbudowany. Miła gra. Od dawna nie grałem w coś tak lekkiego.
Tytuł: Odp: TES V Skyrim
Wiadomość wysłana przez: xeroloth w Sierpień 24, 2015, 13:24:48 pm
Jeśli uważasz, że jest łatwa, to graj od samego początku na poziomie trudności 'Legendarny' :P

PS: im dalej w grze (mam na myśli rozwinięcie postaci) tym mag ma trudniej. Siły czarów poza dwoma perkami w zniszczeniu nie da się powiększyć (chyba, że alchemią, ale taszczenie przy sobie tylu mikstur by przy każdej okazji ją łykać i zwiększać siłę zaklęć trochę mija się z celem) - w przeciwieństwie do broni białej/łuku, które można ulepszać dzięki kowalstwu.


Ogólnie jeśli szukasz fajnego sposobu na rozgrywkę to polecam ci skradająco-iluzyjnego zabójcę-łucznika wampira, który wspomaga się od czasu do czasu ożywianiem tego co martwe. Dzięki cichemu czarowaniu z iluzji i skradaniu jesteś praktycznie nie do wykrycia, łuk sam sobie przywołasz, więc nie musisz taszczyć sprzętu, na pancerzu ci nie zależy, bo i tak jesteś na hita przez poziom trudności, więc nosisz szaty jakie ci się podobają. Dodatkowo możesz zastawiać na wrogów magiczne pułapki ze szkoły zniszczenia.
Dlaczego akurat wampira? Są dwa powody:
1) forma lorda wampirów, która jest OP
2) perk nekromag ze szkoły przywrócenia - działa silniej na nieumarłych, w tym wampiry, w tym na ciebie. Wzmacnia wszystko praktycznie, perki na % łucznictwa, bonusy z zaklętych przedmiotów, znaków zodiaku itp. Ważne jest tylko, by najpierw zdobyć wampirym, potem perk nekromag, a potem ładować w perki, które dają jakieś bonusy procentowe (wystarczy dać ostatni pkt, mając 4/5 dać 5/5 i już bonusy z nekromaga działają)
Dodatkowo - by nie było tak różowo - wrogie zaklęcia działają na nas mocniej przez nekromaga, ale coś za coś.
właściwie jeszcze 3) klimat - by było mroczniej i tak dalej poruszamy się nocą, by nam słońce w dupę nie parzyło, gdy nie dajemy sobie rady standardowo zmieniamy się w lorda wampirów
Tytuł: Odp: Odp: TES V Skyrim
Wiadomość wysłana przez: mnikjom w Sierpień 24, 2015, 19:01:57 pm
Najlepiej zrobisz jak zainstalujesz sobie kilka podstawowych modów :P
Skończyłem Skyrima 5-krotnie i przyznam, że najlepiej grało mi się za ostatnim razem, czyli z takimi "najlepszymi" modami + LE + poziom legendarny.
Teraz gdy chcę się pobawić to po prostu nie widzę czegokolwiek poza poziomem legendarnym + modami utrudniającymi grę (typu silniejsze smoki, lepsze wampiry, itd.). Wtedy to już grać nie umierać :P
No ale czyste przejście gry też jest dobre. Tylko, że czasami aż dziwię się, czemu autorzy nie dodali, np. płaszczy w podstawowej wersji gry. Zimno - nordowie - śnieg - jakieś śnieżne koty, no i nikt nie ma ani jednego płaszcza? Immerszyn bicz plz.

Od siebie dodam, że najlepiej grało mi się łucznikiem pomieszanym z łotrzykiem. Tak jakoś klimatycznie chodziło się po lasach i załatwiało "z ukrycia" obozik bandytów. No i na podstawowej wersji (czyli bez modów, nie polecam wampire, w odróżnieniu od xero, ponieważ jak dla mnie, było zbyt łatwo).
Tytuł: Odp: Odp: TES V Skyrim
Wiadomość wysłana przez: xeroloth w Sierpień 24, 2015, 19:18:20 pm
Cytuj
Od siebie dodam, że najlepiej grało mi się łucznikiem pomieszanym z łotrzykiem. Tak jakoś klimatycznie chodziło się po lasach i załatwiało "z ukrycia" obozik bandytów. No i na podstawowej wersji (czyli bez modów, nie polecam wampire, w odróżnieniu od xero, ponieważ jak dla mnie, było zbyt łatwo).
Wampirem na legendarnym nie jest za łatwo jeśli nie dotykasz umiejętności Zaklinanie :) Polecam tak zagrać. Wszystkie przedmioty z pożądanymi efektami trzeba znajdować samodzielnie, a i nie wytworzy się pro mega uber itemów z podwójnymi efektami i tak dalej. No i o wiele większą satysfakcję wzbudza wtedy znalezienie czegoś fajnego w ruinach/skrytkach, tak to tylko "o, kolejne gówno na sprzedaż"
Tytuł: Odp: Odp: TES V Skyrim
Wiadomość wysłana przez: Sentenza w Sierpień 24, 2015, 22:05:50 pm
o skyrim wiele da się powiedzieć, w tym nawet kilka pozytywów, ale interfejs zdecydowanie do nich nie należy. Po prostu nie.
Chyba, że przespałem ewolucję tego konsolowego potworka w coś użytecznego lub grasz na padzie, wtedy zgoda.

xero - "łatwość" to nie tylko cyferki dmg. Dlatego osobiście zamiast "łatwy" pisałbym "prosty", bo taki mag nie ma wiele więcej opcji niż spamować przed siebie czarem, o kompletnym spierdoleniu jakiegokolwiek poczucia rozwoju nie wspominając (na przykład to kowalstwo gdzie musisz wbić lvl bo inaczej nie pojawią się receptury, w skrzynaich i u kupców też nic nie znajdziesz póki go nie nabijesz)
Tytuł: Odp: Odp: TES V Skyrim
Wiadomość wysłana przez: xeroloth w Sierpień 25, 2015, 08:56:17 am
Cytuj
Chyba, że przespałem ewolucję tego konsolowego potworka w coś użytecznego lub grasz na padzie, wtedy zgoda.
Sama obsługa jako-taka jest prosta i dość wygodna, ale wyświetlanie ekwipunku już nie, bo jest masa przewijania. Dlatego polecam mod SkyUI

Cytuj
xero - "łatwość" to nie tylko cyferki dmg. Dlatego osobiście zamiast "łatwy" pisałbym "prosty", bo taki mag nie ma wiele więcej opcji niż spamować przed siebie czarem
Istnieje więcej szkół magii niż tylko zniszczenie, więc ma ogromną ilość opcji - iluzja (uspokojenie/szał/strach/niewidzialność), przywołanie (atronach/dremora/ożywienie martwiaka), przemiana (paraliż) - trzeba tylko chcieć sobie tą grę urozmaicać.
Cytuj
o kompletnym spierdoleniu jakiegokolwiek poczucia rozwoju nie wspominając (na przykład to kowalstwo gdzie musisz wbić lvl bo inaczej nie pojawią się receptury, w skrzynaich i u kupców też nic nie znajdziesz póki go nie nabijesz)
No akurat z tym przykładem to strzeliłeś sobie w stopę jak cholera, bo co jest realistyczniejsze - gość, który wykuwa przedmioty ileś tam czasu, szkoli się w fachu i dopiero po jakimś czasie dzięki treningowi jest w stanie wykuć najlepsze przedmioty, czy gość, który do kuźni nawet nie podchodził, ale w skrzyni znajduje przepis na super-duper zbroję, nagle podchodzi i wszystko potrafi zrobić. HE_HE A w skrzyniach i u kupców wszystko się pojawia wraz ze wzrostem poziomu ogólnego, nie kowalstwa.
Tytuł: Odp: Odp: TES V Skyrim
Wiadomość wysłana przez: Sentenza w Sierpień 25, 2015, 09:21:54 am
Sama obsługa jako-taka jest prosta i dość wygodna, ale wyświetlanie ekwipunku już nie, bo jest masa przewijania. Dlatego polecam mod SkyUI
idź mi pan w chuj z celowaniem WSADem w odpowiednią "gałąź" umiejętności, bo tak trudno było zaimplementować point'n'click. O każdorazowym mambodżambo przy próbie przypisania czaru pod odpowiedną rękę już z przyzwoitości nie wspominam.
Kilometrowe listy z toną przewijania  to przy tym pikuś.

Cytuj
Istnieje więcej szkół magii niż tylko zniszczenie, więc ma ogromną ilość opcji - iluzja (uspokojenie/szał/strach/niewidzialność), przywołanie (atronach/dremora/ożywienie martwiaka), przemiana (paraliż) - trzeba tylko chcieć sobie tą grę urozmaicać.

ale mi o to własnie chodzi, że musisz sobie urozmaicać wręcz na siłę. Nie chcę by gra była drugim batmanem przeginającym w drugą stronę (gdzie na dany typ przeciwnika działa tylko jeden atak), ale też nie pamiętam sytuacji by gra zmusiła mnie do czegoś innego niż spamienie szkołą zniszczenia. Zwłaszcza jak te inne szkoły sprawdzają się znacznie gorzej, patrz story Cyca o próbie ucieczki przed oprawcami

Cytuj
No akurat z tym przykładem to strzeliłeś sobie w stopę jak cholera, bo co jest realistyczniejsze - gość, który wykuwa przedmioty ileś tam czasu, szkoli się w fachu i dopiero po jakimś czasie dzięki treningowi jest w stanie wykuć najlepsze przedmioty, czy gość, który do kuźni nawet nie podchodził, ale w skrzyni znajduje przepis na super-duper zbroję, nagle podchodzi i wszystko potrafi zrobić. HE_HE A w skrzyniach i u kupców wszystko się pojawia wraz ze wzrostem poziomu ogólnego, nie kowalstwa.

było już późno, więc nie do końca wyraziłem to co miałem na myśli - nie przeszkadza mi konieczność wykuwania jako taka, co fakt, że napierdalasz przez trzy godziny wykuwanie mieczy, od czego rośnie ci lvl, od czego inaczej skalują się potwory i od czego nagle zmienia się dostępny stuff w sklepach, przez co całe twoje szkolenie się w tym kowalstwie było chuja warte a do tego jeszcze walki zamiast łatwiejsze (bo masz własny eq) są trudniejsze bo gra przy skalowaniu nie sprawdza czy nabiłeś lvl machając mieczem czy wykuwając pierścionki.
To samo te receptury, nie tyle chodzi mi o to że po znalezieniu jej w skrzyni masz nagle umieć wykuwać to co na niej jest, co o to, że w tej skrzyni taka recepura się nie pojawi póki nie wbijesz odpowiedniego lvlu. I  to samo handlarze, na początku żelazne miecze, na koniec gry w najgorszym wypizdowie zaoferują ci pancerz z kości smoka. Ten system jest po prostu debilny bo nie ma sensu zbierać na coś kasy lub eksplorować ruin, bo wszystko co znajdziesz skaluje się do lvlu, z nielicznymi wyjątkami.

Ok, można to  modować do pewnego stopnia, ale niesmak pozostaje
Tytuł: Odp: Odp: TES V Skyrim
Wiadomość wysłana przez: xeroloth w Sierpień 25, 2015, 11:46:34 am
Tyle tylko, że zauważ jeszcze jedno - jeśli grasz normalnie, bez nacisku na szkolenia u trenerów, czy celowe nabijanie umiejętności (przykład spamowanie pułapką duszy w nieżywego (sic!) kraba błotnego tylko dlatego by sobie podbić przywołanie, czy rzucanie wyciszenia gdzie tylko się da by wbić iluzję) to nie masz szans praktycznie wbić tak wysokiego lvlu, by te przedmioty u tych kupców, czy w ruinach zdobyć. Prosty przykład - na +/- 55 lvlu (a to już jest naprawdę wysoki grając normalnie) najlepsze co oferują kupcy to sprzęt ebonowy, posiadają go też najsilniejsze Draugry (ale nie zawsze), czasem trafi się w końcowej skrzyni jakiegoś lochu. Nigdy nie posiadał takiego sprzętu żaden bandyta. Już nie wspominam nawet o daedrycznych, choć je łatwo zdobyć jeśli ktoś ma dostęp do ebonowych i umie się obsługiwać kuźnią atronachów, ale więcej nie zdradzam. O tych z kości smoka nawet nie wspominam, bo co prawda trafiły mi się trzy razy (w kopcu dusz mieli je ci trzej uber strażnicy) ale to był wyjątek, bo nie jestem pewien czy oni zawsze jej nie mają. Nigdzie indziej jeszcze na to nie natrafiłem.

Ale co prawda to prawda, nieco ograniczony lvl scalling byłby fajny.
Tytuł: Odp: Odp: TES V Skyrim
Wiadomość wysłana przez: Sentenza w Sierpień 25, 2015, 23:22:12 pm
najlepszy lvl scalling to taki którego nie widać. Tak jak w morrowindzie. W skyrim jest po prostu chamski, tylko ciut lepiej się kamufluje niż oblivion (bo samiast dawać lepszy eq tym bandytom, to im podbija statsy).

anyway moje zniesmaczenie wynika z tego, że zanim wyruszę na przygody chciałem sobie zrobić w miarę dobry eq więc bawiłem się w kucie pierścionków (i przy okazji zaklinanie) ale wyszło na to, że robiłem to niepotrzebnie, ponieważ gra nie pozwoli mi być lepszym. Juz nie pamiętam czy potem w ramach testów wbiłem expa kodem czy naturalnie dobiłem tak szybko do paradoksów u kupców, ale pamiętam że bardzo mi się to nie podobało
Tytuł: Odp: Odp: TES V Skyrim
Wiadomość wysłana przez: Maniaks w Sierpień 25, 2015, 23:38:49 pm
najlepszy lvl scalling to taki którego nie widać. Tak jak w morrowindzie.

A jak działa ten w Morrowindzie?
Tytuł: Odp: Odp: TES V Skyrim
Wiadomość wysłana przez: xeroloth w Sierpień 26, 2015, 00:57:37 am
Cytuj
A jak działa ten w Morrowindzie?
Imho też działa konkretnie, bo i bandyci są nieco silniejsi, w byle jaskiniach w co drugim kuferku masz wielkie klejnoty dusz/mega mocne zwoje/inne cenne przedmioty jak skomma/diamenty/szmaragdy/rubiny
Tytuł: Odp: Odp: TES V Skyrim
Wiadomość wysłana przez: Sentenza w Sierpień 26, 2015, 19:07:57 pm
maniek - przede wszystkim jego działanie jest znacznie bardziej dyskretne. Głównie sprowadza się to do tego, że o ile w oblivionie atakowali cię bandyci z ebonowymi pancerzami, zaś w skyrimie dwiadzieścia rodzajów coraz silniejszych draugów, tak w morro zwiadowca kwama zamieniał się najwyżej w zwykłą kwamę. Skrzyń tbh nie pamiętam
Tytuł: Odp: Odp: TES V Skyrim
Wiadomość wysłana przez: Master of Gorzała w Sierpień 26, 2015, 23:19:51 pm
Imho też działa konkretnie, bo i bandyci są nieco silniejsi, w byle jaskiniach w co drugim kuferku masz wielkie klejnoty dusz/mega mocne zwoje/inne cenne przedmioty jak skomma/diamenty/szmaragdy/rubiny
(https://iaintskinny.files.wordpress.com/2014/12/contentbullshit.png)

Akurat itemy są fixed.

Bandyci silniejsi - no nie odczułem.

Co do mobków - jak pisał Sent, ale kurozialnym przypadkiem, bo kwamą. Powiedzmy sobie tak, że w ruinach Daedrycznych w Morrku zawsze kręci się jakiś daedryczny potworek, albo atronach. Na początku to będą atronachy ognia, jakieś scamps czy Ogrimy(do 10 lvlu powiedzmy). Potem Winged Twilights, atronachy lody, a na końcu Złote święte (tak jakoś 20-30 level i wyżej). Od czasu do czasu Dremory, Daedrothy inbetween itp.
Tytuł: Odp: Odp: TES V Skyrim
Wiadomość wysłana przez: Sentenza w Sierpień 26, 2015, 23:35:26 pm
ze skrzyniami to było trochę bardziej skomplikowane afaik, bo wiele było fixed, ale wiele miało losowany content z pewnej puli możliwych kombinacji (stąd podział na "bezpieczne" skrzynie które nie gubiły lootu i  gubiące). Przynajmniej z tego co pamiętam.

A kwama mi najbardziej w pamięc zapadła :P ofc to samo stosowało się do daedr czy popielnych, ale była w tym zawsze pewna losowość że nie czuło się wmuszania ci przez grę coraz większej trudności, na tyle dyskretnie, że nawet UESP twierdzi że morro nie ma lvl scallingu, choć widać go już po 5 min zabawy w CSie
Tytuł: Odp: Odp: TES V Skyrim
Wiadomość wysłana przez: xeroloth w Sierpień 27, 2015, 06:41:00 am
Cytuj
Akurat itemy są fixed.
Sam jesteś bullszit. Wbij ten 20-30 lvl w morrowindzie i przejdź się do BYLE JAKIEJ jaskini z bandytami (np do jednej z tych, gdzie masz niewolników) - wyjdziesz bogatszy o kilka wielkich/większych klejnotów dusz, kilka zwojów łamacza ekasha, parę butelek skommy i ładną liczbę kamieni szlachetnych. Wszystko znajdziesz nie w skrzynkach (kufrach), tylko w skrzynkach (paczkach, tych drewnianych, o kształcie sześcianu)

jak ja nie lubię jak ktoś czegoś nie sprawdzi, a wkleja głupie obrazki i pierdoli takie głupoty
Tytuł: Odp: Odp: TES V Skyrim
Wiadomość wysłana przez: Sentenza w Sierpień 27, 2015, 17:27:12 pm
nawet drewniane skrzynie są w połowie takie a w połowie takie. Bym musiał odpalić CSa dla pewności, ale afaik losowość najczęściej sprowadzała się do wybrania jednego z predefiniowanych setów/itemów do wartości X.
Tytuł: Odp: Odp: TES V Skyrim
Wiadomość wysłana przez: GuRt w Sierpień 27, 2015, 20:12:28 pm
Sent, ile grałeś w Skyrima?

Kwestie level scalingu oceniam na równie bezbolesne w przypadku Morrowinda i Skyrima. Z twoich relacji to brzmi dramatycznie, jakby kowal zafascynowany swoją robotą był w Skyrim pizdą skazaną na śmierć po opuszczeniu murów miasta :F Przeciwnicy wcale nie rosną tak absurdalnie w siłę, a korzyści płynące z kowalstwa są wyjątkowo przydatne w uzyskiwaniu przewagi.
Tytuł: Odp: Odp: TES V Skyrim
Wiadomość wysłana przez: Sentenza w Sierpień 27, 2015, 20:26:47 pm
Ja wiem, z jakieś pięćdziesiąt godzin.

Lvl scalling i "korzyści płynące z kowalstwa" były tak bezbolesne i przydatne w uzyskiwaniu przewagi, że złapałem się na tym, że bardziej mi się opłacało unikanie wchodzenia w okienko skilli, bym nie musiał awansować postaci (która na marginesie po 4 lvlach wojownika jednak została magiem bo łatwiej ją wtedy kontrolowac w fpp, pancerz chciałem tak dla jaj oraz enchantów). Nie to że się robiło jakoś nie do przejścia, ale było trudniej bo umiejki bitewne typu "większy dmg" rozwijały się wyraźnie wolniej niż hp i dmg zadawane przez przeciwników.
System jest głupi w swych założeniach i tyle.
Tytuł: Wakacje w Niebobrzegu [Elder Scrolls V: Skyrim]
Wiadomość wysłana przez: C w Wrzesień 01, 2015, 20:55:38 pm
"Jeśli uważasz, że jest łatwa, to graj od samego początku na poziomie trudności 'Legendarny' :P" - Otóż nie; uważam, że jest w sam raz. Taka już jej specyfika, że wszystko przychodzi bez większego problemu. Na dodatek sprawdzałem na wiki, i poziom trudności wpływa jedynie na otrzymywane i zadawane obrażenia. Będę się trzymał standardowego Adepta z oboma mnożnikami ustawionymi na x1.0.

"jeśli szukasz fajnego sposobu na rozgrywkę to polecam ci skradająco-iluzyjnego zabójcę-łucznika wampira" - Zabawne, że o tym wspominasz. Gdy pierwszy raz widziałem Skyrima u znajomych na wygnaniu w Wlk. Brytanii, chyba obaj grali właśnie kimś takim. Byli wampami, skradali się i mieli łuki i sztylety. Z tego dokładnie powodu nie gram kimś takim - chcę wypróbować czegoś innego.

"klimat - by było mroczniej i tak dalej poruszamy się nocą" - Nie potrzebuję mroku w moim high viking fantasy, ale ponieważ gram kotkiem, i tak staram być aktywny raczej w nocy, niż w dzień. I przy okazji: umiejętność khajiickiej nocnej wizji bardziej przeszkadza, niż pomaga.

Jeśli chodzi o interfejs Skyrima, to oczywiście ekwipunek jest listą pozbawioną poglądowych miniatur, więc faktycznie nie jest wygodniejszy, niż np. w Morrowindzie, ale po menusach magii, talentów, mapy i dziennika nawiguje się mi prosto. W menu talentów można kliknąć w interesującą nas umiejętność!

@skalowanie: Potwierdzam, że drewniane skrzynki i beczki w Morrowindzie zawierają w sobie pewną dozę kota Schroedingera, tzn. ich zawartość nie jest ustalona aż do momentu otwarcia ich, kiedy pojawia się w nich losowy łup skalujący się z poziomem. Natomiast statystyki przeciwników są stałe, ale chyba na wyższych poziomach doświadczenia postaci istnieje większa szansa, że w miejscach, w których istnieje możliwość losowej generacji (nie wiem, jak wiele ich w TESIII jest), gra będzie wsadzała mocniejszych niemilców.
Tutaj (http://www.uesp.net/wiki/Morrowind:Leveled_Lists) znajduje się lista wszystkich przedmiotów generowanych w zależności od poziomu gracza. Co ciekawe, najwyższy poziom mający wpływ na łup to 20. W oczy rzuca się seria list random_smuggler_(level), z której łup w niektórych skrzynkach wsadza lista l_n_smuggled_goods. random_smuggler_11+ to te słynne pudła ze skoomą, wielkimi klejnotami dusz, zwojami Łamacza Zamków Ekasha i złotymi górami.



Meanwhile, in Skyrim...

Ponieważ ktoś najwyraźniej zagiął na Ahirii parol, Kadżitka postanowiła nie czekać na rewanż rodziny i przyjaciół zbirów odesłanych przez nią do Eteriusa w czynie samoobrony. Spakowawszy swoje książki, opuściła wynajęty pokój w karczmie w Górskim Strumyku, czy jak się zwała wioska, do której przywiódł ją nørski towarzysz niedoli z Helgen. Zdążyła jeszcze poduczyć się absolutnych podstaw tworzenia pancerzy i broni od lokalnego kowala, po czym udała się daleko na północny wschód, do Winterhold, by dostać się do tamtejszej szkoły czarodziejstwa i pozyskać wiedzę o potężniejszych zaklęciach od znanego jej miotacza ognia, miotacza błyskawic i miotacza mrozu.

Podróż składała się z jednego dnia nieustannego biegu interwałowego. Po drodze zaczepiło mnie parę zmutowanych pająków, przed którymi uciekłem i dwa wygłodniałe wilki na tyle zdesperowane, że instynkt przezwyciężył strach przed chodzącym na zadnich nogach kotem zionącym ogniem z rąk. Psy zostały zmienione w żywe pochodnie, ponieważ okazały się zbyt szybkie i wytrzymałe, by im umknąć. Minęła mnie też para Nørdów goniąca uciekającego łosia(?) i jeden kurier Grömøpłaszczek, z nikim jednak nie zamieniłem słowa, ponieważ gdyż. Muszę powiedzieć, że Niebobrzeg wydał mi się żywy dzięki tym losowym spotkaniom. Nie zatrzymując się w drodze, przeszedłem obok jakichś czterech-pięciu lokacji, które zaznaczyłem sobie w mentalnej mapie jako miejsca do zwiedzenia. Obszedłem też Whiterun (Białą Grań, tę, z której wywodziła się jakaś słynna pani alchemik z Balmory z trzeciej ery!) łukiem, ignorując wymogi głównej linii fabularnej, by zagadać z tamtejszym earlem.

Pod koniec dnia, zbliżając się do Zimowej Twierdzy, wycieńczoną wysiłkiem fizycznym kotkę zaatakował kolejny śmiertelnie wygłodniały wilk, tym razem lodowy. Wyglądał podobnie do zwykłego, ale jego numerki były większe od numerków zwykłych przedstawicieli gatunku Canis Lupus. Zanim się stopił, prawie mnie zagryzł, ale ponieważ najwidoczniej jestem głęboko powiązany z Histem i całą energią witalną Aurbis, moje śmiertelne rany szybko się zasklepiły bez jakiejkolwiek akcji z mojej strony.

Do Winterhold dotarłem późnym zmierzchem. Twierdza okazała się skromną mieściną. Wkrótce po moim przybyciu rozpętała się burza śnieżna. Jeden ze stróżów spytał się, czy ktoś nie ukradł mi mojej słodkiej bułeczki, ale ponieważ nadal miałem jedną w ekwipunku, kupioną w karczmie w Pipidówie Małej, zjadłem ze smakiem na jego oczach i ruszyłem dalej. Zwiedzając mieścinę, dwóch "niedoświadczonych nekromantów" z jakiegoś powodu zaatakowało jakąś sprzedawczynię i zostało zaszlachtowanych. Nikt nie rościł sobie prawa do ich magicznej odzieży, skonfiskowałem ją zatem.

Na końcu wioski dotarłem do misternie wykonanego pomostu. Stojąca w przejściu Dunmerka poinformowała mnie, że w życiu nie przejdę, a dopytana dalej, przyznała, że dotarłem do mojego celu - Winterhold College. Gdy wyraziłem chęć dołączenia do szkoły jako uczennica, zostałem poddany próbie:

(click to show/hide)

Nie są to trzy pytania Corristo z Gothica. Pani elfka spytała tylko o jedną rzecz i z trzech możliwych opcji tylko jedna wydawała się rozsądnym wyborem. Udzieliłem odpowiedzi podświetlonej na obrazku, zdradzającej największą ciekawość świata. Podejrzewam, że nawet gdyby inne odpowiedzi były błędne, to w przeciwieństwie do Kręgu Ognia, nadal miałbym szansę dostać się do ekskluzywnego grona studentów akademii w Zimowej Twierdzy - czy to odpowiadając po raz drugi, czy też wdzierając się do środka przemocą.

Drugą częścią testu (nie pamiętam, czy przed pytaniem, czy dopiero po nim) było powierzenie mi zaklęcia przywołania atronacha ognia i poproszenie mnie o rzucenie go. Próba sprowadziła się do prostego sprawdzenia, czy spełniam wymogi posiadania +5 do many (zaklęcie kosztowało 150 punktów magii). Miałem jedynie +3, ale wspomagając się skrzętnie zachowanym na tego typu okazje magicznym kapturem zwiększającym maksymalną pojemność na manę, udało mi się zdać prosty egzamin wstępny. Nie pamiętam już, jakie premie dawały szaty niedoświadczonych nekromantów, ale przeczuwam, że zwiększały maksymalną manę akurat o tyle, by nawet postać, która nigdy nie zwiększała swojej many mogła rzucić wymagane zaklęcie. Proste poszukiwanie przygód, proste rozwiązywanie problemów, proste życie.

Dwie minuty po powiedzeniu mi, bym spadał na drzewo, zostałem powitany z otwartymi ramionami w college'u. Z miejsca przydzielono mi przytulny pokoik w internacie i natychmiast (choć było bardzo późno w nocy) rozpoczęto zajęcia. Poza mną było dosłownie trzech innych nowych studentów, co wydało mi się niedorzecznie srogim niżem demograficznym, najpewniej spowodowanym atakami nekromantów i lodowych wilków.

Stanąłem obok jakiegoś Khajiita (pierwszego rodaka, którego spotkałem w Niebobrzegu! szczerze mówiąc, spodziewałem się, że społeczność akademicka będzie bardziej kolorowa od pospólstwa i byłem uradowany, gdy moje domysły okazały się prawdziwe) i wsłuchałem się w słowa profesora (ufam, że bretońskiego pochodzenia). Reszta studentów okazała się niecierpliwymi bucami i bezczelnie poganiała wykładowcę, by zakończył wykład i przeszedł do części praktycznej. Ja oczywiście oponowałem, z szacunku dla nauczyciela, lecz ten zamiast wyrzucić nieokrzesaną trójkę z mikroaudytorium, uległ ich żądaniom i poprosił mnie, bym wykorzystał nauczonego się z jednej z ksiąg magicznych zaklęcia odbicia, by ochronić się przed jego zaklęciem ofensywnym. Przypomniałem sobie, że faktycznie takie posiadałem, zacząłem je zatem przygotowywać w prawej ręce, w lewej dzierżąc wciąż małą kulkę ognia. Gdy tylko wzniosłem ręce do góry, stało się coś niedobrego, bo całe istnienie zamarło (gra się zawiesiła).

Chciałem przy okazji podzielić się spostrzeżeniami Super Skoku Zajęczego na temat Skyrima i Morrowinda: https://www.youtube.com/watch?v=1wujJnlsJh4 . W filmiku George wspomina przelotnie, że "każdy NPC w Skyrim wydał mu się najnudniejszym NPCem w Skyrim". Odnoszę to samo wrażenie. Nie pamiętam imienia dosłownie jakiejkolwiek postaci w grze. (W Morrowind nie było o wiele lepiej, bo poza Gajuszem Cosadesem nie potrafiłbym wymienić chyba żadnego imienia.) No ale grałem tylko pięć godzin, może później będzie lepiej.
Tytuł: Odp: TES V Skyrim
Wiadomość wysłana przez: Sentenza w Wrzesień 01, 2015, 21:19:31 pm
nie, nie będzie. Czekam na dalszą część relacji bo, jak już wspomniałem, to po tej nieszczęsnej gildii uznałem że "enough this shit" i nigdy więcej do gry nie wróciłem.

Anyway to może dodali obsługę myszką, bo jak ja grałem to po talentach można było skakać tylko klawą.
Tytuł: Odp: Odp: TES V Skyrim
Wiadomość wysłana przez: GuRt w Wrzesień 02, 2015, 08:32:34 am
Grömøpłaszczek
Oficjalne tłumaczenie Stormcloaks na PL jednoznacznie ustalone. <w tle odgłos monetniętego pojęcia w słowniku>

Zapamiętywalni NPC - yeah, no. Może zapamiętasz imię kadżita w gildii magów. Bo to jeden z niewielu kadżitów, który ma cokolwiek unikalnego do powiedzenia + skoro to kadżit, to co chwilę powtarza swoje imię, więc to może pomóc. Pozostali NPC? Może być problem. Wielu graczy zapamiętało imię pierwszego huskarla (obyś mnie nie trollowała, polska elderscrolls wiki, bo brzmi debilnie - w razie czego "housecarl") przydzielanego ci kiedy zostajesz tanem (TANY, TANY - po angielsku "thane", tłumaczenia sugerowane przez zwykły słownik to baron, lennik itp., ale nie kłócę się z eswiki, bo pewnie używają nazw z gier). Bo to laska i pierwszy companion na stałe. Pozostali? Nie umiem przywołać imion postaci, które towarzyszyły ci podczas Main Questa, ani jednej. Nie pamiętam imion przywódców żadnej z gildii (jakoś nie do pomyślenia w Morrowind - da się zostać arcymistrzem Morag Tong i nie pamiętać Eno Hlaalu?). Nie pamiętam nawet imienia tego kolesia z gildii złodziei (jeden z najwyżej postawionych, nawet nie pamiętam czy dowódca czy nie, czy w zastępstwie czy oficjalnie, nic nie pamiętam) - który mówił głosem Kazuhiry Millera z Metal Gear Solid. Imienia sługi Ulfrica (przyznaję się bez bicia, Ulfrica sprawdziłem w wiki, ale to imię jeszcze ewentualnie mógłbym pamiętać), który mówił głosem pułkownika Campbella z MGS też nie pamiętam. Wiem, jak się nazywają ich aktorzy głosowi, nie wiem jak się nazywają postacie.

Skyrima musisz endżojować na bieżąco, jak wyłączysz grę to dużo w głowie nie zostaje. Niewiele rzeczy związanych z TES V jest... memorable.
Tytuł: Odp: Odp: TES V Skyrim
Wiadomość wysłana przez: xeroloth w Wrzesień 02, 2015, 08:51:11 am
A to dziwne, bo ja na ten przykład pamiętam imiona naprawdę ogromnej liczny npców i to nie tylko z głównej linni fabularnej, ale i pobocznych wątków, kupców, czy bardziej charakterystycznych postaci.
Tytuł: Odp: Odp: TES V Skyrim
Wiadomość wysłana przez: Barneyek w Wrzesień 02, 2015, 11:02:53 am
Też pamiętam większość, ale żyłam w Niebobrzegu grube kilkaset godzin, więc.
Czekam na dalszą część sagi C, bo jest przecudnej urody. Proszę to wrzucić na główną jako recenzję, nalegam grzecznie i stanowczo.
Tytuł: Odp: Odp: TES V Skyrim
Wiadomość wysłana przez: GuRt w Wrzesień 02, 2015, 12:38:36 pm
Pamiętałem ich sporo, kiedy jeszcze grałem. Minął rok i nie pamiętam prawie nikogo.

Dołączam się do nalegania, relacja jest naprawdę godna publikacji.
Tytuł: Odp: Odp: TES V Skyrim
Wiadomość wysłana przez: xeroloth w Wrzesień 02, 2015, 12:49:57 pm
Cytuj
Dołączam się do nalegania, relacja jest naprawdę godna publikacji.
Ano, tylko przydałoby się ją delikatnie przeredagować, bo raz C pisze w formie męskiej, raz żeńskiej. Chyba, że przyzwyczajamy się powoli do filozofii gender, to nie było tematu xD
Tytuł: Odp: Odp: TES V Skyrim
Wiadomość wysłana przez: GuRt w Wrzesień 02, 2015, 14:00:13 pm
Chyba, że przyzwyczajamy się powoli do filozofii gender, to nie było tematu xD
PROSZĘ O ZACHOWANIE CHOĆ TROCHĘ POWAGI.
(click to show/hide)

Się zdecyduje czy pisze jako C, czy relacjonuje jako postać w grze, tyle. Ale niech się zainteresowany najpierw wypowie na temat popytu, jaki się utworzył względem jego relacji, bo się zaczyna krojenie skóry na niedźwiedziu :P

Swojo drogo - jeszcze nigdy nie grałem tankiem w Skyrim (czy w ogóle w TES), gildię wojowników mam nietkniętą. Może to nadrobię - grał ktoś mieczozordem? Możecie się dłuuuuuugo zastanawiać nad odpowiedzią, na pewno się nie pali. #mgs
Tytuł: Odp: Odp: TES V Skyrim
Wiadomość wysłana przez: Barneyek w Wrzesień 02, 2015, 14:14:06 pm
Cytuj
grał ktoś mieczozordem?
Owszem, udało mi się ze dwa razy (bo zwykle tak jakoś sami z siebie wychodzą mi łucznicy). Chociaż niedokładnie mieczozordem, w obu przypadkach topór+tarcza, bo mam awersję do dwuręczniaków jakowąś. Raz Nord-wiking w lekkich, futrzanych fatałachach albo w mieszankach (statystyki olewam, gram klimatycznie), drugi raz Ork w płytówach. Perki dla tarczownika są naprawdę fajne. Ten uczuć, gdy jestem w stanie zatłuc adwersarza samą tarczą <3
Tytuł: Odp: Odp: TES V Skyrim
Wiadomość wysłana przez: xeroloth w Wrzesień 02, 2015, 15:47:40 pm
Cytuj
Swojo drogo - jeszcze nigdy nie grałem tankiem w Skyrim (czy w ogóle w TES), gildię wojowników mam nietkniętą. Może to nadrobię - grał ktoś mieczozordem? Możecie się dłuuuuuugo zastanawiać nad odpowiedzią, na pewno się nie pali. #mgs
Mam rozwiniętą taką postać. Breton-wampir w ciężkiej zbroi (ale bez hełmu, nosi kaptur), miecz jednoręczny+tarcza. Biorąc pod uwagę poziom trudności i specyfikę walki z tarczą (odpowiednie wyczekiwanie kiedy wróg atakuje by w odpowiednim momencie zablokować, lub odwrotnie, dwa ciosy nasze+uderzenie tarczą które ogłusza i tak dalej) to walka daje naprawdę sporo frajdy. Nie rozwijałem alchemii, więc postać cierpi na chroniczny brak mikstur leczenia, ma 42 lvl i biega po Solstheim wypełniając misje.
edit: taki o luj z niego:
(http://fastup.pl/data/xero/ScreenShot3.bmp)

PS: przy okazji polecam moda na noszenie tarczy na plecach, świetnie się to prezentuje:
(http://fastup.pl/data/xero/ScreenShot4.bmp)
Tytuł: Odp: Odp: TES V Skyrim
Wiadomość wysłana przez: Sentenza w Wrzesień 02, 2015, 19:06:43 pm
może niekoniecznie jako recenzja, ale jako LP do publicystyki byłoby dobre (to i tak kwestia techniczno-semantyczna). Jeśli C wyrazi chęć, nie widzę problemu
Tytuł: Odp: Odp: TES V Skyrim
Wiadomość wysłana przez: Barneyek w Wrzesień 03, 2015, 00:15:54 am
C, wyraź chęć :>
Tytuł: Odp: Let's Play Skyrim by C
Wiadomość wysłana przez: C w Wrzesień 07, 2015, 23:05:35 pm
Nie jestem pewien, o co dokładnie chodzi, ale wyrażam chęć!

Cytuj
(http://fastup.pl/data/xero/ScreenShot3.bmp)
LOL
>nawet poza ŚP Xeroloth roleplayuje jako swoja postać fantasy.bmp

...w sumie to samo mogę powiedzieć o mojej Khajiitce. :I



(łatwe) Przygody w Skyrim trwają dalej! Nie wiem, jak długo będą one dla was ciekawe, ale póki mnie one interesują, zamierzam je relacjonować. Nie zdecydowałem, którego rodzaju się trzymać w narracji.

Gdy się ocknęłam, byłam u wejścia do Komnaty Żywiołów, w której nasz wykładowca, Tolfdir, miał nam udzielić pierwszej lekcji. Niewiele z niej zapadło mi w pamięci za pierwszym razem. Być może to przez zmęczenie, w końcu od momentu wyruszenia z Ustronnego Strumyka nie dane mi było choćby się zdrzemnąć.

(http://i.imgur.com/bRjwOoN.jpg)

Było to przemówienie w stylu "nie nauczycie się prawdziwego czarowania". W porządku! Nikt nie powiedział że będzie łatwo, poświęcenie całego życia nauce brzmi, jak szczytny cel. Oczy kleiły mi się do snu, dlatego gdy pozostali zaczęli popędzać czarodzieja, by nas czegoś nauczył, a on zwrócił się ku mnie, burknęłam tępo, że nie wiem, co o tym myśleć.

Gdy aspirująca do rangi poważnego magicznego wymiatacza Khajiitka, zgodnie z kosmicznym skryptem zapisanym eony temu w Pradawnych Zwojach, została raz jeszcze wyznaczona na pomocnicę, zawahała się nieco, pamiętając dobrze, co stało się, gdy ostatnim razem próbowała przygotować zaklęcie magicznej tarczy. Tym razem jednak świat nie zatrzymał się w miejscu. Roztoczyłem przed sobą osłonę, Tolfdir rzucił wtedy we mnie jedną kulą ognia, a ta została odbita. Wow!

Było to wystarczająco dużo wrażeń dla nowicjuszy na jeden dzień. Na koniec zostaliśmy poproszeni, by na drugą lekcję nie zabierać podręczników i tornistrów, ponieważ miała odbyć się na dworze. Zajęcia praktyczne! Ahirii czuła przygodę nosem.

Torgil i bezimienna czarodziejka udali się do snu, podczas gdy moi pozostali dwaj koledzy z klasy, Jakmutam i J'zargo, postanowili stać jak pieńki w opustoszałej hali o nieboskiej godzinie. Czarownica postanowiła zamienić z nimi parę słów przed dobranocką, skupiając się oczywiście na Kadżicie.

(http://i.imgur.com/PfA5Zve.jpg)

Heh, powodzenia! (´・ω ・`)
J'zargo jest nieco naburmuszony i twierdzi, że nikt nie potrafi dotrzymać mu kroku. Przyznał się też, że wykorzysta wszystko, co pozwoli mu stać się lepszym, i najlepiej, jeśli będą to jakieś małe rzeczy, które łatwo schować do kieszeni i których zniknięcia nikt nie zauważy. Jeszcze tego nie wie, ale już jest u pani.

Przy okazji: tamte opcje dialogowe u altmerki strzegącej mostu do Winterhold College, te będące odpowiedziami na pytanie, co nas sprowadza do Akademii? Kompletnie bez znaczenia. Sprawdziłem. Każda wywołuje u niej nieco inną reakcję, ale ostatecznie nie ma chyba żadnego sposobu, by coś sknocić i uniemożliwić sobie dostanie się do uniwerku.

I jeszcze jedno: ciąg zadań od przejścia testów u pani pilnującej mostu aż do końca pierwszej lekcji ma w grze nazwę "Trudne początki". Mogę się zgodzić z tylko jednym z tych dwóch słów.

Trochę mierził mnie znacznik wskazujący w kierunku wyjścia z Akademii, gdzie miałem spotkać się z Toldirem i resztą...

(http://i.imgur.com/feic6mY.jpg)

Wyłączyłem ten wskaźnik by pozwolić sobie nieco pobłądzić.
Po pójściu spać do przydzielonego mi pokoju w Sali Osiągnięć, postanowiłem spędzić noc, rozglądając się po szkole. Zawiodłem się, gdy odkryłem, że niezbadana wcześniej przeze mnie Sala Spokoju była po prostu lustrzanym odbiciem mojego dormitorium. W każdym razie Ahirii miała okazję najeść się przy stołach z darmowym jedzeniem.

Jedyne miejsce w całym koledżu, które wygląda na takie, w którym mogłaby odbywać się nauka, to... Arcanaeum? W każdym razie jest to biblioteka. Zbiorów pilnuje chyba dzień i noc jakiś orsimer, który nie daje sobie w kaszę dmuchać i każe ci myć ręce przed dotknięciem jego książek albo spadać. Spoko typ.

Przyrzekłem sobie, że do biblioteki jeszcze kiedyś wrócę, ale może nieprędko, ponieważ lektura historii Cesarstwa zanudziła mnie na śmierć. Zbyt wielu Septimów i Nieseptimów się przez nią przewinęło.

(http://i.imgur.com/I6t5Wuw.jpg)

Natomiast krótka historyjka, którą ktoś zostawił mi na stoliku przy łóżku była wcale ucieszna. Można ją interpretować na różne sposoby! Lubię sobie wyobrażać, że twarz Azury wyrażała takie zakłopotanie pomieszane ze złością, gdy nie udaje ci się coś, co według innych powinno ci przyjść bez problemu. :-[ + >:(

Podszedłem jeszcze do naszej opiekunki roku, by nakablować na kradziejskiego kolegę, nie miałem jednak takiej możliwości.

(http://i.imgur.com/mnMcoyE.jpg)

Jej postawa zadaje więcej pytań, niż udziela odpowiedzi: jeśli wszyscy mogą praktykować magię, to czemu nikt nie strzela ogniem z rąk, nie przywołuje atronachów czy nie wandalizuje ścian szkoły magicznymi runami?

(http://i.imgur.com/CdOPBRO.png)

W Gothicu magowie przynajmniej wyglądali, jakby się czymś ciągle zajmowali. :( To miejsce jest smutne.

Zanim sobie poszedłem, nauczyłem się od Faraldy paru zaklęć. Faralda to strzegąca mostu wysoka elfka wcześniej błędnie nazwana przeze mnie dunmerką. Najwidoczniej pilnowała go przede mną, bo po przepuszczeniu mnie opuściła swoje stanowisko i nigdy tam nie wróciła. Znam jej imię głównie dlatego, że specjalizuje się w czarach zniszczenia, użytecznych w poszukiwaniu przygód. Odnośnie run - pokazała mi, jak zostawiać bajeranckie runiczne tagi na ścianach i innych wybranych powierzchniach - gdy ktoś próbuje je usunąć, zostaje porażony prądem! Ktokolwiek jest woźnym w naszej szkole, będzie miał marnie. Jedyny problem w tym, że postawienie choćby jednej runy znacznie przekraczało moje możliwości. (Prawie 300 punktów many na runę, podczas gdy ja mogłem jej mieć co najwyżej 170...) Dowiedziałem się też, jak rzucać klasyczne fajerbole.

Nadeszła wreszcie pora na drugą lekcję. Chodząc po Akademii nigdzie nie znalazłam ani śladu Tolfdira i innych nowicjuszy. Opuszczając wioskę, nie bardzo wiedziałem, gdzie się udać. Ponownie wezbrała się zamieć śnieżna, co nie pomagało w nawigacji. Niedaleko za Zimową Twierdzą napadła mnie jakaś samotna bandytka z dwoma sztyletami żądająca mego złota. Zapłaciłem jej ulegle. Ile zabrała? Całość? Połowę? Nie, równo 200 smoków (miałem ich przy sobie chyba 1000).

Zainkasowawszy moje złoto, zaczęła gdzieś biec, ale dogonienie jej nie stanowiło problemu. Ahirii zdołała dobrać się do jej sakiewki i już miała dyskretnie odebrać swoje pieniądze, gdy statystyka opowiedziała się przeciwko niej (gra poinformowała mnie, że szansa na powodzenie wynosiła bodajże 30-50%) i zaalarmowana kobieta stwierdziła, że pora na dywan z kota. Wiele godzin ganiały za sobą w śnieżycy w jedną i w drugą stronę wzdłuż traktu prowadzącego do Winterhold - przebiegła czarownica znikała raz po raz i pojawiała się nagle tuż obok, próbując niezręcznie odzyskać swoje septimy. W końcu dopuściła się czynu nie do pomyślenia: zgładziła łotrzycę, by zabrać to, co jej, a następnie ruszyła w dalszą drogę. (Normalnie bym tego nie zrobił, ale mój młodszy brat przyszedł popatrzeć na to, jak  gram i chciałem go w ten sposób trochę bardziej zainteresować.)

W nawigacji pomagało mi nadprzyrodzone wyczucie kierunku, które zawsze ułatwiało mi zlokalizowanie przygód. Zawędrowałam do jakiegoś wykopaliska archeologicznego, prawdopodobnie założonego przez szkołę. Na miejscu zastałam stojącą sobie bezczynnie w zamieci resztę klasy.

- Kazałam na siebie czekać, co? (http://i.imgur.com/pXaMxXc.gif)


(http://i.imgur.com/NRxuaoI.jpg)

Nie mieliśmy się uczyć? Ach, nieważne...

Uuuuch, wykopaliska... Nasz nieodpowiedzialny nauczyciel zaprowadził nas w głąb groty pełnej ruin pranørskiej cywilizacji i zlecił nam poszukiwanie magicznych artefaktów. Wykorzystał nas jako świnki doświadczalne! Pierwszy wyglądający na magiczny przedmiot, jaki podniosłam, uruchomił pułapkę odcinającą mnie stalowymi prętami od pozostałych. Wykładowca nakierował mnie krok po kroku na rozwiązanie. Z jakiegoś powodu założenie tego artefaktu - amuletu - i rzucenie czaru ofensywnego w podest, z którego go zdjęłam, podniosło kratę i przy okazji wybiło sporych rozmiarów dziurę w ścianie, odsłaniając ukryte przejście.


Tolfdir wyraźnie się ożywił na widok odkrytego tunelu i poprosił uczennicę o towarzyszeniu mu w eksploracji. W środku czekały na nich nørse szkielety/zombi, które nie stanowiły żadnego wyzwania.

(http://i.imgur.com/IUGlPXF.jpg)

Chroniły one jakiegoś ołtarza, przed którym nagle zmaterializowało się widziadło przedstawiające się jako członek Zakonu Psijików. Szczerze mówiąc, zapomniałam, co miało do powiedzenia, byłam bowiem pewna, że zwracało się do Tolfdira, nie do mnie. Okazało się, że mój nauczyciel przez cały ten czas stał nieruchomo jak wryty, czekając na nie wiadomo co, a poinformowany o tym, co zobaczyłam, stwierdził, że niczego takiego nie widział. Pozornie nie potraktował mnie jak wariatkę, polecił mi jednak udać się w głąb krypty samej, obiecując, że dołączy od mnie trochę później.

Przygody... Przygody! Było ich co niemiara. Psijikowie są mistykami, a Mistycyzm jest szkołą magii, która chyba już w TES V nie istnieje, bo nie mogę jej znaleźć w drzewkach talentów.

Znalazłem natomiast to.

(http://i.imgur.com/B4OaWRt.jpg)

...

Ładne kręcone rogi.


Nie będę udawał, że draugry napotkane w wykopaliskach stanowiły jakiekolwiek zaskoczenie, ponieważ nimi najwidoczniej stoją nørdowe ruiny i są one alergiczne na życie. Chciałbym wiedzieć, co uniemożliwia im udanie się na spoczynek. Spalając ich kulami ognia, odkryłem sposób na używanie kosmicznie drogich run: ulokowałem punkt umiejętności zdobyty za osiągnięcie następnego poziomu w talencie zmniejszającym o połowę koszt niektórych czarów. Muszę powiedzieć, że runa błyskawic jest całkiem fajna. Kosztuje całą moją manę, ale można ją umieścić w dowolnym miejscu i zwabić w nią przeciwnika, by wyleciał w powietrze, podczas gdy my wracamy do ukrycia! Ahirii, doskonaląc swoje umiejętności skradania, nauczyła się też cichego turlania w przód, które od teraz jest moim ulubionym sposobem lokomocji.

(http://i.imgur.com/Z0D9phw.jpg)

Jak na ironię, niedługo potem w grobowcu napotkałam runy identyczne z moimi, służące jako pułapki na nam podobnych. Chociaż nauczyłam się lekkiego chodu na palcach właściwego niektórym Suthay-Raht, nie byłam w stanie przejść po niej bez detonowania jej. Strzeliłam parę razy z łuku w kierunku pieczęci, lecz moje strzały odbiły się od kamiennej podłogi...

(http://i.imgur.com/qPVHLDp.jpg)

...posłużyłam się zatem moją płomienną przyjaciółką z Otchłani, która zniosła porażające powitanie całkiem dobrze. :3

W pewnym momencie za plecami studentki, zgodnie z obietnicą, pojawił się Tolfdir... i od razu wszedł w jej runę błyskawic. Na szczęście dla niego, z niewiadomego mi powodu nie poskutkowało to wybuchem.

Zaraz potem spacerowym krokiem wkroczył na płytkę, której nie zauważyłem (posiadam umiejętność z drzewka skradania się, która sprawia, że postać nie uaktywnia już pułapek uruchamianych przez nadepnięcie na płytę naciskową) i prawie naszpikował nas oboje strzałami. Nauczyciel nie daje jednak Septimów o czyjekolwiek bezpieczeństwo.

(http://i.imgur.com/SU9xymg.jpg)

Ze stoickim spokojem przyjął na siebie salwę pocisków i nawet nie drgnął, gdy parę z nich go trafiło. Zaświecił się tylko na pomarańczowo. Fajna magia.

(http://i.imgur.com/d1tsujK.jpg)

Wkroczyliśmy do komnaty z... czymś, co wyglądało na ważne.

(http://i.imgur.com/YWNmatj.jpg)

Strzegł go kolejny cierpiący na bezsenność nørdowy kadawer, który również wyglądał na ważnego. Z jakiegoś powodu znaliśmy jego imię, rzucał czary i otaczały go różne żywioły, oznaczające niewrażliwość na dany typ magii.

(http://i.imgur.com/VvqXTDg.jpg)

Zajęło to trochę biegania w kółko, ale Ahirii w końcu udało się skryć bezpiecznie w cieniu. Przez cały ten czas Tolfdir stał przy jasnoniebieskiej kuli i strzelał w nią swoim zaklęciem, co podobno miało w ogóle umożliwić atakowanie Jyrika Draugrussona. Miałem nadzieję, że w nagrodę za moją przebiegłość nauczyciel zajmie się draugrowym szefem, jednak chociaż jeden stał obok drugiego, kompletnie się ignorowali.

(http://i.imgur.com/aYxpTEX.jpg)

Gdy w końcu rozprawiłem się z wrednym żywym trupem, eksplodował i zaczął się palić. Mam tak wiele pytań...
Miałem nadzieję, że Tolfdir odpowie na chociaż jedno z nich, ale nie!

(http://i.imgur.com/ssPeCLr.jpg)
Powiedz mu, że odkryliśmy coś... Cóż, nie jestem pewien. Powiedzmy, że coś niezwykłego. Ewidentnie jest w tym coś magicznego, ale nigdy wcześniej nie spotkałem się z czymś takim. Powinno go to zainteresować.

Łał, dzięki za nic.

(http://i.imgur.com/iaA0BET.jpg)

Miałem już wracać tą samą drogą, którą przyszedłem, gdy zauważyłem kolejne drzwi za lewitującą kulą tajemnic. A za nimi odkryłem...

Och, cóż to?

(http://i.imgur.com/XZzSi3h.jpg)
[przytłumiony nørse chorał w oddali]

(http://i.imgur.com/OPHE7of.jpg)
[nørski chorał staje się intensywniejszy]

(http://i.imgur.com/lN8cRol.jpg)
Chyba popełniam błąd.

(http://i.imgur.com/pxex1Zu.jpg)
Podobną ścianę widziałam w Czarnygłazie, aleghrlblbblll...

(http://i.imgur.com/4deANFu.jpg)
Døvåhkiin fħtăgn

(http://i.imgur.com/hCPr0W4.jpg)

Nadal nie mam pojęcia, co się z tym robi, ale nie sądzę, bym musiał długo czekać na instrukcje.
Zgodnie z przewidywaniami, za pokojem zawierającym Słowo Mocy i dużą skrzynię z łupami za ukończenie lochu znajdował się skrót pozwalający powrócić na początek instancji. Powłócząc nogami, zmęczona natłokiem przeżyć Ahirii ruszyła na piechotę z powrotem do Winterhold. Niedaleko wykopalisk para cesarskich żołnierzy rozprawiała się akurat z pozostałą przy życiu Grömøpłaszczką, rozpłaszczywszy uprzednio na ziemi jeszcze dwie. Nie interweniowałem i chwilę później potyczka się zakończyła. Burzokloaka zdołała zabrać ze sobą jednego żołnierza, nim bohatersko poległa. Ostatni pozostały przy życiu niefrasobliwie poinformował mnie, bym ruszała w drogę. I tak spieszyło mi się do domu.

(http://i.imgur.com/lY78tXa.jpg)

Okazało się, że do wykopalisk doszłam nieco okrężną drogą. Z Zimowej Twierdzy biegła do nich w prawie prostej linii górska ścieżka. Mogłam była uniknąć konfrontacji z parą wiecznie głodnych lodowych wilków, które niemal mnie zagryzły i zmusiły do wypicia prawie wszystkich moich mikstur.

Może w drodze do akademii nie spotka mnie już żadna przygoda...


(http://i.imgur.com/BJFAHmW.jpg)

NIECH TO SZLAG

- Ach, list od jarla! Obracamy się w wysokich sferach, co?

Nie mam pojęcia, o czym mówisz :x

(http://i.imgur.com/XfRVkPv.jpg)

okażą się dla mnie cenne, w dzielnicy Falkret z
pewnością znajdzie się działka ziemi, którą
będziesz mieć możliwość zakupić.

Z niecierpliwością wyczekuję naszego spotkania.

Pozostaję z szacunkiem,

Jarl miasta Falkret, Siddgeir


Czuję się prześladowany. Czy ten koleś ma coś wspólnego ze zbirami z Górskiego Oka? :-\ Czego takiego właściwie dokonałem poza odzyskaniem jednego artefaktu dla sklepikarza na zadupiu? To wszystko nie ma sensu...

---

Garść statystyk:

Ahirii - Poziom 10 - Khajiit

Umiejętności:

Skradanie - 50
Zniszczenie - 30
Otwieranie zamków - 24
Zaklinanie - 23
Kradzież kieszonkowa - 22
Alchemia - 21

Reszta na poziomach 15 lub 20

Magia: 190/190 / Zdrowie: 110/110 / Kondycja: 120/120
Tytuł: Opowieści z Niebobrzegu V - Fellglow Incident
Wiadomość wysłana przez: C w Wrzesień 10, 2015, 04:37:06 am
Mam pytanie: graliście w Skyrima w wersji kinowej, czy z polskim dubbingiem? Ja wybrałem kinową, chociaż trochę teraz żałuję, bo każdą wypowiedź analizuję pod kątem różnic tłumaczenia w stosunku do tego, co jest mówione, a kontekst często mi umyka.

Bycie szlachcicem u jakiegoś lorda... Czy to żart? Kurier nie podśmiewał się ze mnie pod nosem, może uznał, że jego psikus nie jest zabawny. (A nie był.) Miałem ważniejsze sprawy na głowie. Rektor musiał wiedzieć o olbrzymiej runicznej kuli! Jego biuro normalnie jest zamknięte dla studentów zamkiem zabezpieczonym tak solidnie, że nie jest w stanie go otworzyć najlepszy wytrych, ale musiał coś przeczuwać, bo otworzył drzwi, gdy powróciłem do uczelni. Poinformowałem Arcymaga o tym, że znaleźliśmy w ruinach (których nazwa znów mi umyka...) pewne "coś". Chyba nawet nie odrywając nosa od jakiejś książki, którą czytał, zbył mnie poleceniem, bym sprawdził czy nie ma go w Arcanaeum.

Opowiedziałem bibliotekarzowi o lewitującej kuli, a ten polecił mi trzy książki mogące zawierać informacje na jej temat. Zupełnym przypadkiem złożyło się, że księgi ukradł niedawno jeden z uczniów. Chciał za ich pomocą wkupić się w łaski jakiejś obcej grupki magów przebywającej w niejakiej Twierdzy Zabójczego Światła. Nazwa spowodowała u mnie niekontrolowane zmrużenie oka. (Fellglow Keep) Nie dostałem żadnej innej pomocy, mój dziennik jedynie poradził mi, bym udał się do tego Zabójczego Światła i postarał się o zwrot ksiąg. Westchnąłem, odwróciłem się i w milczeniu odszedłem od kontuaru. Na wyjściu zaczepił mnie thalmorski wysłannik imieniem Ancano, który był na tyle ważny, że mogłem prawie każdą osobę w akademii spytać, co o nim myśli. Jest nieco szorstki w obyciu, ale wygląda na uczciwego altmera, zatem gdy spytał się mnie o to, co znaleźliśmy w Sarthaal, powiedziałem mu prawdę (z jakiegoś powodu gra dała mi opcję zatajenia przed nim faktów).

W tym miejscu zakończyła się moja poprzednia sesja w grze. Khajiitka złożyła głowę do snu w swojej komnacie w Sali Osiągnięć, by nabyć sił na nadchodzącą wyprawę...

W tym miejscu chciałbym wspomnieć o pewnej modyfikacji, którą poczyniłem w pliku konfiguracyjnym gry w folderze Dokumenty\my games\Skyrim\SkyrimPrefs.ini:

(http://i.imgur.com/G503ph9.png)

Wyłączyłem już wcześniej lewitujące znaczniki na kompasie i w świecie gry, kierujące mnie dokładnie w stronę kolejnego celu, ale by jeszcze mniej czuć się prowadzonym za rękę, ustawiłem opcję "bShowQuestMarkers" na 0. Dzięki tej zmianie niezależnie od tego, czy dane zadanie jest śledzone w naszym dzienniku czy nie, na mapie nie pojawiają się strzałki naprowadzające i w klasycznym, morrowindowym stylu jest ona jedynie listą lokacji, o których usłyszeliśmy - po najechaniu na nazwę interesującego nas miejsca, nie zostaniemy od razu poinformowani, że mamy tam biznes do załatwienia w ramach questa i musimy nadal się upewnić w (mocno uproszczonym) kajeciku. Polecam tę zmianę. Rozważałem też ukrycie całego kompasu wiecznie znajdującego się w górnej części ekranu, ale za bardzo brakowałoby mi funkcji radaru wskazującego na pobliskie cele, które idą dać kotu po buzi albo szukają źródła podejrzanego dźwięku.

Wstałam o zachodzie słońca. Godzinę później byłam ubrana, najedzona i gotowa do drogi. Dzisiejsza noc miała być pozbawiona przygód.

Gdy opuszczałam mury akademii, znów padał śnieg. Podbiegłam do patrolującego uliczkę nocnego stróża i uśmiechnęłam się porozumiewawczo, wyjmując z torby słodką bułkę. Postanowiłam potowarzyszyć mu w patrolu do końca drogi. Żołnierz powiedział mi, że w odległej mieścinie organizowali się łowcy wampirów i chciałby do nich dołączyć.

- Taa, te wammiry... - wypaplałam wesoło, ciesząc się, że zwyczajnie mogłam mu towarzyszyć i nikt niczego ode mnie nie chciał.
(W tym momencie dziennik sam się zaktualizował z informacją o tym, gdzie dokładnie szukać tych gości.)

Nie postawiłam jednak dziesięciu kroków, gdy...

(http://i.imgur.com/HGBdqB8.jpg)

Nieomal zakrztusiłam się bułką.
- Nie interesuje mnie to, dzięki. (http://i.imgur.com/DO67pbd.gif)


To polowanie mogło się beze mnie obyć. Durak burknął, że wampiry na mnie nie zaczekają - i bardzo dobrze. Niech sobie rosną, ja tutaj tylko studiuję. Polecił jednak, bym udał się do jakiegoś miasteczka na południowy wschód od Górskiego Strumyka, gdybym zmienił zdanie.

Przeprawa do Twierdzy Zabójczego Świtu trwała bardzo długo. Po drodze kilkukrotnie atakowały mnie lodowe wilki. Z ciekawostek: natknąłem się gdzieś na kościotrupa leżącego na samotnym katafalku na środku okrytego śniegiem wzgórza. Obok niego leżała książka, którą głodna wiedzy kotka postanowiła porwać dla siebie. Truposz i tak pewnie już zdążył ją przeczytać. Jednak gdy sięgnęła po znajdujący się obok mieszek - o nie, tego było o wiele za dużo. Kościści kumple zmarłego (może strażnicy pieniędzy, którzy trochę zbyt żarliwie starali się wypełniać swoje obowiązki stania na straży) powstali z ziemi i postanowili dać śmierdzącej złodziejce nauczkę. Niedługo po tym, gdy stracili ją z oczu, panowie kościeje z ferajny Kostka przypomnieli sobie, że nie mają już mięśni ani jakichkolwiek organów i spontanicznie się rozpadli.

Gdy wstało słońce, mijałem jakąś małą warownię nieprzyjaznych magów w czarnych szatach. Nagle - niespodzianka! Obserwując obwarowania z oddali, zauważyłem przeciągającą się walkę przy bramie. Jakaś biedna dusza przechodząc, została wzięta za napastnika i zaatakowana. Błyskawice, strzały i lodowe kolce mknęły w jej kierunku dobrą minutę, postanowiłem zatem sprawdzić, o co chodzi.

Był to ten burak Durak, od Porannej Straży, Obrońców Świtu! Co za niespodzianka! Chociaż oddzieliłem się od niego w Winterhold i podążałem bezdrożami, jakimś cudem nasze ścieżki spotkały się akurat w tym miejscu. Rewelacja, świetna sprawa. W Gothicu podróżujący NPC teleportowali się, gdy tylko oddaliliśmy się od nich na odpowiedni dystans. Durak jest być może łowcą wampirów, ale zdecydowanie nie radzi sobie z ludźmi i szkieletami ponieważ sterczało z niego kilka olbrzymich lodowych sopli, zaś on sam stał przyparty plecami do ściany, niemrawo broniąc się powolnymi strzałami z kuszy.

Nie mam dobrego zrzutu ekranu, ale widać go (słabo) po prawej stronie tutaj:
(http://i.imgur.com/DlcabjP.jpg)

W końcu ork upadł... ale jakoś odnalazł w sobie siłę, by znów wstać i po jakimś czasie wreszcie rozprawił się z napastnikami, po czym kontynuował swą podróż, jakby nigdy nic. Ahirii przez cały ten czas robiła wielkie oczy ze zdziwienia. Chciała go spytać, czy nic mu nie jest, jednak nie miał jej zupełnie nic nowego do powiedzenia. Pewnie nadal był w szoku wywołanym przez odmrożenie i utratę krwi.

Bystra czarodziejka udała się w dalszą drogę. Napatoczyła się na most zwieńczony wieżą strażniczą rojący się od bandytów, którzy prędko ją przegonili. Spotkała też rannego kota szablokłego wielkiego jak niedźwiedź - te bestie są niebezpieczne. Doszła do wieży na jej kompasie... która po wnikliwej inspekcji okazała się nie być tą wieżą na kompasie, której poszukiwała. Nim dostała się do Twierdzy Zabójczego Światła, musiał minąć chyba okrągły dzień, bo gdy wreszcie ujrzała zabudowania na szczycie góry, powoli już zmierzchało.

Strzegąca wejścia para magów z atronachem ognia była bardzo terytorialna albo paranoiczna. Ahirii uciekała z podkulonym ogonem przed salwami magicznych płomieni. Chciała już dać sobie spokój, gdy oczyma duszy zobaczyła smutnego nauczyciela na próżno starającego się pojąć naturę kamiennej sfery. Kara za niezwrócone książki musiała być zapłacona. Zauważono mnie o wiele za dużo razy, nim dostałem się do frontowych drzwi, które zresztą okazały się zamknięte na wytrychoodporny zamek. Uciekając od magów po raz n-ty, natknąłem się na wędrownego bandytę, a zwiewając przed nim, napatoczyła się przede mną jeszcze jedna rozbójniczka z łukiem. Ogólnie rzecz biorąc, moja misja dostania się do środka miała bardzo niewiele wspólnego ze szpiegostwem.

Wstawał ranek, a ja nadal byłem w punkcie wyjścia. Atronach ognia został zabity, gdy goniąc Khajiita zauważył pałętającego się w pobliżu nørskiego myśliwego z psem. Pełna nienawiści do wszelkiego istnienia demoniczna istota zgładziła czworonoga jedną celną kulą ognia. Ahirii chciała zapobiec dalszemu rozlewowi krwi i opowiedziała się po stronie łowcy, nie zdołała jednak go ochronić. W pewnym momencie, nawet nie wiem kiedy, czarodziejka w czarnej szacie patrolująca główne wejście dokądś sobie poszła i już nie wróciła. Może zmartwiło ją zniknięcie atronacha? Przemknąłem się pod nosem ostatniego pozostałego na miejscu stróża i odkryłem tylne wejście do Twierdzy.

Jeśli myśleliście, że powyższe przygody były nieprzyjemne, to to jest nic. Twierdza Zabójczego Światła... fiuuu, ta twierdza... Pierwsza napotkana w środku osoba poszczuła mnie swoimi udomowionymi pająkami. Absolutnie wszyscy w środku chcieli się ze mną bić. Czy mojej czarownicy aż tak źle z oczu patrzy? Dwoiła się i troiła, by nie przeszkadzać rezydentom Twierdzy w pracy, w końcu była tutaj z pokojową misją, by odzyskać trzy książki. Pozwoliła sobie jednak przywłaszczać co cenniejsze bibeloty z sakiewek mijanych czarodziejów i czarodziejek, a także z ich szaf i skrzyń - w ramach zapłaty za skrajny brak gościnności okazany jej przez straż na powierzchni.

Chciałbym w tym miejscu zauważyć, że ta Twierdza jest absolutnie ogromna! Jest kompletną szkołą, mogącą śmiało rywalizować z akademią w Zimowej Twierdzy. Minąłem chyba czterdziestu czy pięćdziesięciu magów. Mają klatki z wampirami! Salę, w której uczą się biologii na zwłokach! Coś w stylu strzelnicy, gdzie rzucają fajerbolami w cel! Nie dziwię się, że postanowili opuścić Winterhold, tutaj przynajmniej coś się dzieje! Naprawdę uprawiają tam magię i naukę! Dlaczego nie można do nich przyłączyć?

Szkoła jest podzielona na lochy i twierdzę właściwą. Przedarcie się przez nią cało zajęło grubo ponad dwie godziny. Ahirii nie wiedziała, które trzy książki były do zwrotu, pakowała więc do torby dosłownie każde napotkane tomiszcze, które jeszcze dało się odczytać. (Brak biblioteki bowiem odbił się fatalnie na stanie ich zbiorów: znaczna część z nich była zbyt zniszczona, by móc je czytać.) W więzieniu spotkała czarodzieja w stroju uczniów Winterhold, który okazał się złodziejem książek. Podobno miał być trzymany jako przyszły obiekt eksperymentów. Mówił coś o jakiejś Zaklinaczce. Przezorna kotka pozostawiła go za kratkami do momentu odzyskania skradzionych wolumenów.

W końcu dostała się do pomieszczenia wyglądającego na ważne.

(http://i.imgur.com/jKUbhZA.jpg)

- Ja nie... poczekaj, co? - Ahirii była zafrasowana i wyjaśniła, że po prostu przyszła po skradzione księgi.

- Przychodzisz tu, zabijasz moich pomocników, niszczysz moją pracę... Jestem poirytowana i nie wydaje mi się, bym zechciała ci coś dawać.

- Lodowe pająki były twoimi pomocnikami? :o

Poprosiłem jeszcze raz, tym razem grzecznie, o zwrot książek.

- Już za późno na grzeczności - odparła Zaklinaczka. Postanowiłem przerwać rozmowę i wycofać się, ponieważ wyraźnie nie miała nastroju. Gdy wcisnąłem Tab, by wyjść z trybu konwersacji nie wybierając innych opcji proszenia o księgi (zawierających chyba zastraszanie, wezwanie do walki i postawę neutralną), kobieta krzyknęła coś w stylu, że mam tupet, by przychodzić do niej i próbować odejść, ale przerwała natychmiast, gdy postawiłem pół - nie, ćwierć kroku do tyłu na ugiętych kolanach. Drzwi za moimi plecami były zamknięte na klucz, jak i drugie wyjście z komnaty, za Zaklinaczką. Dyskretnie zabrałem wszystkie trzy tomy i zajrzałem do kieszeni baby, lecz gra wyraźnie chciała, by przelała się krew. Boss musiał zostać pokonany.

Przywołałem atronacha ognia. Musiałem to zrobić dwa razy, ponieważ po minucie przywołana bestia znika, ale moja koleżanka bez trudu rozprawiła się z Szefową (oraz jej własnym atronachem). A to oznaczało... że teraz ja byłem szefową! A nawet kimś lepszym. Wielką Szefową.

(http://i.imgur.com/B1yo9b8.jpg)

(Po wykonanej misji Wielka Szefowa powróciła do lochów, by uwolnić kolegę z akademii w Winterhold. Kolega podziękował, wyszedł, zamordował stróża aresztu podczas gdy Ahirii zamknęła otwartą przez niego klatkę z psami więziennymi, po czym pobiegł w głąb Twierdzy, gdzie prawdopodobnie zginął.)
Tytuł: Odp: Odp: TES V Skyrim
Wiadomość wysłana przez: xeroloth w Wrzesień 10, 2015, 09:34:06 am
dwa posty wyżej...

(click to show/hide)
post wyżej...
Cytuj
Mam pytanie: graliście w Skyrima w wersji kinowej, czy z polskim dubbingiem? Ja wybrałem kinową, chociaż trochę teraz żałuję, bo każdą wypowiedź analizuję pod kątem różnic tłumaczenia w stosunku do tego, co jest mówione, a kontekst często mi umyka.
Ja tam grałem na polskim dubbingu, uważam, że jest bardzo dobry i nie zasługuje by go wyłączać.


 Pozwoliłem sobie dodać taga coby Ce mógł sam zdecydować czy chce poznać szczegóły pierwszego questa fabularnego - Da Flad

czy ja wiem czy to takie szczegóły, napisałem tylko cel tego zadania :P do szczegółów tu sporo brakuje
Tytuł: Odp: Odp: TES V Skyrim
Wiadomość wysłana przez: Barneyek w Wrzesień 10, 2015, 11:45:20 am
Również polecam wersję dubbingową, chyba że ktoś ma dużą alergię na spolszczenia nazw miejscowości.

Jeśli Ahirii postanowi nieco częściej odwiedzać okolice fortu Kastav (bo, o ile mnie wzrok nie myli, on to widnieje na tym screenie)
(click to show/hide)

to czekam z utęsknieniem na obserwacje dotyczące spontanicznych deszczów martwych koni, z jakich słynie ten rejon :^}

No chyba, że zdarza się to jedynie mnie. Byłoby szkoda :3
Tytuł: Odp: Odp: TES V Skyrim
Wiadomość wysłana przez: xeroloth w Wrzesień 10, 2015, 11:50:57 am
Cytuj
to czekam z utęsknieniem na obserwacje dotyczące spontanicznych deszczów martwych koni, z jakich słynie ten rejon :^}

No chyba, że zdarza się to jedynie mnie. Byłoby szkoda :3
Mi parę razy zdarzało się zobaczyć mamuta spadającego z nieba. :P Ale nie pamiętam w jakich to okolicach było
Tytuł: Odp: Odp: TES V Skyrim
Wiadomość wysłana przez: Barneyek w Wrzesień 10, 2015, 12:02:59 pm
Mamuty też, ale akurat te konie przy Kastav to u mnie prawie za każdym razem :D
Tytuł: Odp: Odp: TES V Skyrim
Wiadomość wysłana przez: Carduin w Wrzesień 11, 2015, 23:37:56 pm
Mi parę razy zdarzało się zobaczyć mamuta spadającego z nieba. :P Ale nie pamiętam w jakich to okolicach było

Mi toże, konia nigdy.

Mamuta kilka razy widziałem polując na smoki przy tzw. "szczytach".
Tytuł: Odp: Odp: TES V Skyrim
Wiadomość wysłana przez: Sentenza w Wrzesień 12, 2015, 10:09:31 am
swoją drogą, z drobnym poślizgiem, ale piewrwsza część "meanwhile, in skyrim..." jest już na głównej - http://rpg-center.pl/felietony-eseje/meanwhile-skyrim
Tytuł: Odp: Odp: TES V Skyrim
Wiadomość wysłana przez: Maniaks w Wrzesień 12, 2015, 15:19:49 pm
Ale chyba pominąłeś wstęp, bo wcześniej jeszcze coś CyCu wrzucał :)
Tytuł: Odp: Odp: TES V Skyrim
Wiadomość wysłana przez: Sentenza w Wrzesień 12, 2015, 16:01:09 pm
jak już to Dollan :P Ale ta, ścięliśmy to co tyczyło się interfejsu i takich pierdółek, bo to nie miało wiele wspólnego z relacją
Tytuł: Odp: Odp: TES V Skyrim
Wiadomość wysłana przez: Maniaks w Wrzesień 13, 2015, 23:08:28 pm
Ale jednak wg mnie warto byłoby to wrzucić, bo może miało to mało wspólnego, nie tyle co z relacją, a z klimatem, ale powinno być, bo tak z dupy się to wszystko zaczyna :D
Tytuł: Odp: Odp: TES V Skyrim
Wiadomość wysłana przez: C w Wrzesień 14, 2015, 00:19:15 am
To chyba był Fort Kastav, nie jestem pewien. Byłem tylko przejazdem. Czy spadające zwierzęta mają jakieś uzasadnienie w lore? Czy Fort jest lub był kiedyś miejscem lokalnego kultu Sheogoratha?

Odnośnie posta Xerolotha - wolałbym, żebyście mi nie wyjawiali informacji o zadaniach z głównego wątku fabularnego. Używajcie wyraźnie oznaczonych tagów [spoiler], jeśli chcecie podyskutować o czymś, czego znajomość mogłaby psuć mi zabawę.

Czy ktoś czyta wersję na wortalu? Jak dla mnie powinna być co najwyżej krótką zajawką z jakimś interesującym wycinkiem i linkiem do tematu. Rzuciłem okiem na drugi epizod. Formatowanie jest słabo odwzorowane, brakuje komentarzy luźniej związanych z grą i początku przygody. Wersja na forum jest lepsza pod każdym względem. :3

Dzik & Sent poprosili TheFlooda, by przeniósł moje wiadomości do osobnego wątku. Dałem mu znać, by zawarł tam też pierwszą część relacji i komentarze. Gdy to zrobi, zrestrukturyzuję nieco pierwszego posta i będziemy mogli kontynuować, zaś w temacie o Skyrimie można będzie po staremu toczyć ogólnoskajrimową dyskusję.
Tytuł: Odp: Wakacje w Niebobrzegu: Elder Scrolls V
Wiadomość wysłana przez: Sentenza w Wrzesień 14, 2015, 09:19:07 am
tbh to nie wersja na portal  jest słaba, tylko już forumowa drugiej części była chujowa przez nadmiar obrazków które i tak nic nie wnosiły, zmuszałem się by dobrnąć do końca. Lepiej wychodzą ci te full text, rly.

A czy ktoś czytał to nie wiem, były prośby, to wrzuciliśmy, bardziej chodziło o to by być z wątkiem na bieżąco. W jakiej formie to robić to też kwestia do dyskusji, póki co szukaliśmy stylu
Tytuł: Skyrim, odcinek 5: Z nosem w książkach
Wiadomość wysłana przez: C w Wrzesień 14, 2015, 22:24:02 pm
Bycie szefową nie jest łatwe. Skrajnie wyczerpana Khajiitka dowlokła się bezpieczną drogą do Winterhold. Dzieki Bogom, żadna przygodna nie zastąpiła jej drogi. Była jedynie świadkiem ataku dwóch kotów szablozębnych na gigantycznego mamuta, który bez problemu rozprawił się z drapieżcami. Narażając własne bezpieczeństwo, zbliżyła się do niego, ale na szczęście olbrzym okazał się łagodny. Widocznie nie uznał trzeciego kota za zagrożenie.

(Chciałbym w tym miejscu wspomnieć, że wiem, jak korzystać z funkcji szybkiej podróży - i obrałem sobie za cel w ogóle jej nie używać. Chętnie złapię jakiś międzymiastowy powóz konny, jeśli gdzieś zauważę, ale nie sądzę, że przemierzanie znanych ścieżek jest elementem gry, który można po prostu z niej całkowicie wyciąć bez ujmy na jej uroku.)

Po przekroczeniu bram Akademii, Ahirii natychmiast skierowała się do łóżka...

(http://i.imgur.com/tFoKIHv.jpg)

Niestety! Do jej pokoju przypałętał się kot i usadowił się na jej krześle, żując jej chleb. J'Zalgo prosił o przysługę, coś o zwojach z zaklęciami. Dziewczyna pokazała mu drzwi.

Następnego dnia czarownica wypakowała z torby książki, które przywłaszczyła sobie z Twierdzy Fellglow. Były ich dziesiątki. Zostały powpychane do szaf. Dziewczyna przyrzekła sobie, że postara się je przeczytać. Przed powrotem do Arcanaeum przekartkowała każdą z trzech poszukiwanych ksiąg - nie zapadły jej specjalnie w pamięć. Jedna z nich traktowała o wydarzeniu zapisanym w kartach historii jako Noc Łez - ataku wysokich elfów na Saarthal, chyba w poszukiwaniu największej na Tamriel kuli dyskotekowej. Pozostałe dwie knigi traktowały bodajże odpowiednio o Zakonie Psijików na niewidzialnej wyspie Artaeum i samym artefakcie, nazwanym Okiem Magnusa. Bibliotekarz mruknął parę słów o pierwszej książce, po czym poprosił mnie, bym porozmawiał na ten temat z moim wykładowcą.

Zastałam Tolfdira w głównym holu. Okazało się, że zdołał wraz z pozostałymi czterema osobami przyturlać wielotonową kulę z jej miejsca spoczynku aż do Akademii, i zainstalować ją nad magiczną latarnią/punktem ogniskującym magii. Profesor miał mi do powiedzenia parę słów na temat niezwykłości kuli, gdy dołączył do nas thalmorski wysłannik Ancano i poprosił, bym poszła za nim.

(http://i.imgur.com/r9TLQPR.jpg)

Nie "chyba". Nikt nie ma już żadnego szacunku do uczonych (http://i.imgur.com/QybGji6.gif)

Zaprowadzono mnie do komnaty rektora, gdzie czekał na mnie osobnik w stroju identycznym z tym, który nosiła zjawa, która nawiedziła mnie w Saarthal. Przedstawił się jako mnich z Zakonu Psijików, a następnie użył swojego niedostępnego w grze zaklęcia ze szkoły mistycyzmu, by zamrozić czas wokół Ahirii. (Dosłownie - powietrze wokół stało się tak mroźne, że wewnątrz zaczęło śnieżyć.) Czarownica trzęsła się z zimna, słuchając o tym, jak niebezpieczne jest Oko Magnusa i jak wielka katastrofa nawiedzi Akademię przez nadużycie go. Nie pamiętam już, jak uargumentował poinformowanie o swoich obawach tylko mnie, ale niechęć Ancano do Psijików miała z tym coś wspólnego. Czuję się grany jak pionek w jakiejś większej grze.

Psijik kazał mi odnaleźć Oświeconego Skądś Tam. Rektor, Arcymag Aren, poprosił mnie, bym NIE pytał profesora Tolfdira na jego temat, więc zrobiłem mu wbrew. Tolfdir skierował mnie do Śmietniska pod Akademią, znanego też jako Mødding (Midden). Przyznam, że odkrycie tego miejsca zajęło mi trochę szukania. Ahirii ogarnął dziwny chłód (ekran z jakiegoś powodu błysnął na niebiesko i rozległ się dziwny dźwięk), gdy znalazła się w pobliżu wejścia do Mødding, co naprowadziło ją na jego trop. Byłem naprawdę zaskoczony, gdy odnalazłem nie jedno, a dwa zejścia do tamtego miejsca. Para małych drewnianych włazów w podłodze - jeden w jednej z sal internatu, drugi na końcu korytarzu okalającego główny plac. Czy one zawsze tam były, czy może pojawiały się jedynie dla tych, którzy ich poszukiwali?

Schodząc w głąb Śmietniska, byłem całkowicie pewien, że prawdziwe było drugie stwierdzenie - to miejsce było nadnaturalnego pochodzenia. Składało się z przyobleczonych w nieliczne murowane struktury korytarzy będących dziurami w solidnie sprasowanym śniegu i wyglądało na opuszczone lata temu. Gdyby drzwi do tego miejsca znajdowały się tam, gdzie je znalazłem cały czas, z pewnością magowie z Winterhold zbadali i zagospodarowaliby je lata temu. Dlaczego nikt nie wiedział o tym, gdzie ono jest?

Przyznaję, że w tym momencie po raz pierwszy obleciał mnie strach. Midden było niepokojąco puste. Po podłodze walało się sporo kości. Poczułem klimat Wieży Mgieł z pierwszego Gothica - miejsca niezwiązanego z żadnym zadaniem, kompletnie na uboczu, zapomnianego przez Bogów i ludzi jednako, niby upiorny miraż prześladujący umysł nieszczęśnika który je widział - połączonego z aurą katakumb klasztornych z Gothica 2; lochu zapieczętowanego, ukrytego przed wszystkimi. Śmietnisko było właśnie tego typu lokacją. Schodziłem coraz niżej z duszą na ramieniu, oczekując, że zza któregoś rogu wreszcie wyłoni się koszmar. Pradawna daedra uwięziona w labiryncie przez starożytnych, a może przykuta do Tamriel przez przerażone jej niszczycielską potęgą ośmioro Bóstw. Czyha tuż za rogiem. Najpierw będzie się mną bawić jak kot zdobyczą - rozczłonkuje mnie powoli i brutalnie, wygotuje moją krew i spali umysł na pył, po czym rozrzuci moje kości, by były przestrogą dla wszystkich poza innymi nierozważnymi, głupiutkimi młodziakami składanymi w ofierze przez tajne stowarzyszenie demonologów z Winterhold. Grali mną, Wielką Szefową, jak cholernymi skrzypkami. Psijikowie, Saarthal, Oko Magnusa - wszystko było tylko diabolicznie przebiegłą iluzją. Myślicie że czemu Akademia miała tak niewielu nowych uczniów?

Śmietniska strzegło tylko kilka zjaw i szkieletów, mieszkała tem też para jaskiniowych pająków. Zstępowałam niżej, do miejsca zwanego Mrokiem Mødding. Przywitała mnie makabryczna instalacja naścienna złożona z ludzkiej czaszki ukoronowanej wianuszkiem ramion szkieletu. Oczekując na cios, który miał nieuchronnie nadejść, znajdowałam coraz dziwniejsze rzeczy. Magiczny podest zwany Kuźnią Atronachów w jaskini wyglądającej na kryjówkę jakiegoś maga. Znaleziony przeze mnie notatnik zdradzał, że Kuźnia była istotnie ołtarzem ofiarnym mającym moc przyciągania z Otchłani wściekłych daedr. Dlaczego ktokolwiek miałby chcieć to robić zamiast korzystać z popularnych zaklęć przywołań? Czmychnęłam stamtąd czym prędzej, by uniknąć stania się kolejną ofiarą. Dalej, na kolumience po środku owalnej komnaty znajdował się artefakt w kształcie rękawicy z czarnej stali. Obeszłam go szerokim łukiem. W końcu dotarłam do zamkniętych drzwi. W lodowej grocie rozległ się upiorny głos, który zjeżył mi włos na grzbiecie. Drzwi się otwarły...

Stanęłam oko w oko z bestią zwaną Augurem z Dunlain.


Oświecony z Dunlain był gigantycznym ognikiem, stworzeniem z czystej energii większym od Kadżitki i od Oka Magnusa. Podobno był kiedyś zwykłym człowiekiem lub merem. Mówił coś o katastrofie, o tym, że wiedza i jej poszukiwanie jest szkodliwe i prowadzi do zniszczenia. Wspomniał, że Ahirii jest ciekawa, bo nie podąża niczyją ścieżką, a jedynie jest kierowana przez innych, być może jak wieczna dziewczynka na posyłki albo kosmiczna marionetka. Bąknął też coś o Lasce Magnusa, ale byłem zbyt spanikowany, by słuchać uważnie. Gdy uznał, że nie ma mi już nic do powiedzenia, zniknął bez śladu.

Wracałam z powrotem na powierzchnię z krainy zmarłych szybkim i niepewnym krokiem, z duszą na ramieniu. Lada moment zastępy nieumarłych miały powstać z grobów, by zeskrobać ze mnie niepotrzebny tłuszcz, skórę i mięso, i powitać mnie w swym gronie, dbając o to, by tajemnica Midden nigdy nie wydostała się na światło dzienne. Miałam serce w przełyku, lecz nic mi się nie stało.

Dosyć było tych przygód na jakiś czas. Chociaż należałam do grona studentów Akademii, do tej pory byłam tylko na jednej lekcji. Postanowiłam szukać wiedzy na własną rękę, ignorując przestrogi Augura.


Spędziłem parę dni, wałęsając się po Akademii. Nie powróciłem już do Mødding, natomiast wyciągnąłem z szafki parę ksiąg z wielkiej kopy, którą przytaszczyłem z Fellglow... Zabójczego Światła... Złowieszczego Świecenia... nieważne.

Przeczytałem parokrotnie "Wrota Otchłani" opowiadające o podróży potężnego maga do królestw daedrycznych książąt. Wyglądało na autentyczne zapiski. Zdaje się istnieć sposób na przeniknięcie do światów daedrycznych książąt, w tym do Apokryfii, wymiaru Hermaeusa Mory. Jest ona ogromnym księgozbiorem pełnym wszelkiej wiedzy. Chciałbym się tam dostać. Albo do Moonshadow, przepięknego królestwa Azury, która jest łaskawym demonem, choć może nałożyć na ciebie klątwę, jeśli jesteś krasnoludem i spróbujesz ją przechytrzyć. Natomiast wolałbym unikać domeny Molag Bala, Króla Gwałtu, będącej mroczną wersją Nirn umazaną krwią i odchodami. Świat Nokturny/Nocnicy to senny koszmar, dość nieprzyjemne miejsce. Kraina Malacatha, pana zdrady i cierpienia, jest dosłownie mgławicą pyłu unoszącego się w próżni, trudno o bardziej niegościnne środowisko. Niestety książka nie podaje łatwych sposobów na przeniknięcie do różnych kieszeni Otchłani. Wspomina wprawdzie o osiągnięciu CHIM i przestaniu istnieć tu, a pojawić tam, ale jest to poza moimi możliwościami. Osobą, która nauczyła maga podróży między planami istnienia za pomocą serii portali do różnych światów był niejaki Divayth Fyr. Gdybym tylko był w stanie się z nim spotkać... Jest też Weyrowa Brama prowadząca do obecnie zrujnowanej Bitewnej Iglicy (Battlespire) - szkoły magów bitewnych znajdującej się na na wąskiej granicy pomiędzy naszym światem a Otchłanią. Autor wspomina o próbach użycia Bramy do przedostania się na drugą stronę, ale według jego odkryć wraz z upadkiem Wieży Bitewnej utraciła ona połączenie z zewnętrznymi wymiarami.

Książka "De Rerum Direnni" była interesująca ze względu na to, że zawierała w sobie parę receptur alchemicznych - wykorzystałem wampirzy pył w Fellglow, by stać się na mgnienie oka niewidzialnym i przemknąć się przez parę ciasnych miejsc, dlatego doceniłem opowieść o jednym ze starych magów wywodzącym się z potężnego altmerskiego rodu Dirennich. Wykorzystał on swoją wiedzę alchemiczną, by uwarzyć dla mieszkańców swojej wioski wywar niewidzialności którego składnikiem był wampirzy pył, by dać im szansę odparcia ataku watahy rozbójników.

"Galerion Mistyk" i chyba jeszcze jakaś inna, opowiadała, ogólnie rzecz biorąc, o Zakonie Psijików, z którego przedstawicielami Ahirii miała ostatnio do czynienia. Psijikowie wyglądają na organizację potężnych mnichów-mistyków mającą bardzo egalitarne podejście do użycia magii i chcącej rozpowszechniać umiejętności korzystania z jej. Ich zakon znajduje się na ukrytej przed wzrokiem wyspie Artaeum gdzieś w archipelagu Summerset będącym domem wysokich elfów. Ponoć jest ona istną utopią. Mam wrażenie, że ci Psijikowie są dobrymi gościami.

Wreszcie "Król Żebraków" był historią z pierwszej ery, kiedy daedry wciąż kroczyły między ludźmi, nim zostały wypędzone do Otchłani. Jakiś człowiek lub mer napotkał pewnego dnia w trakcie swoich podróży... jak ona miała na imię... Vaerminę? W każdym razie panią chorób, nocy, pająków, owadów i wszystkiego, co odrażające, wyglądającej na trędowatą, chorowitą żebraczkę. Chcąc zyskać sławę i chwałę, przez 33 dni podążał za nią, na próżno prosząc o szansę zostania jej uczniem, aż jego ubrania skończyły w łachmanach, zaś on zachorował i stracił głos. Wtedy pozyskał od niej błogosławieństwa bycia niezauważonym wedle uznania, wzbudzania litości u innych i nieustannego cierpienia na przynajmniej jedną chorobę z widocznymi objawami. Tak narodził się król żebraków, który wiedział dzięki swojej niepozorności wszystko o wszystkich, a jego godny politowania wygląd zapewniał mu nieustanny strumień jałmużn. Daedry są przewrotne.

Ach, czytałem też "Mity o Sheogoracie". Pieprzyć tego gościa. Pan szaleństwa i sztuki, i najgorszy daedryczny książę. Tfu! Bycie losowym i nieprzewidywalnym nie czyni osoby zwariowaną.

Obserwując codzienne życie bywalców Akademii, doszedłem do wniosku, że jednak okazyjnie czymś się zajmują. J'Zargo i ten drugi czasem przychodzą do Komnaty Żywiołów, by miotać w jedno miejsce jednego witraża zaklęciami ofensywnymi.

W tym miejscu należy wspomnieć, że coś dziwnego stało się po powrocie z Fellglow ale przed wyprawą do Midden: z jakiegoś powodu energia magiczna Ahirii zaczęła się regenerować w zawrotnym tempie. Lista aktywnych efektów magicznych głosiła: "premia do regeneracji many +25pkt na 2 godziny". Dwie godziny czasu rzeczywistego! Niezwykle potężny efekt i bardzo użyteczny, gdyż w normalnych warunkach, w trakcie walki, mana regeneruje się może w tempie 2-3 punktów na sekundę. Może było to wywołane dotknięciem przeze mnie Oka Magnusa? Gdy zostało przeniesione do holu Akademii, po podejściu do niego pojawia się funkcja "Użyj", która nie przynosi żadnych widocznych efektów. Nie udało mi się odświeżyć zaklęcia regeneracji many. W chwili pisania tej notki zostało mi jeszcze 15 minut czasu trwania. Sprawdzę później, czy dotknięcie Oka po wygaśnięciu czaru nałoży na mnie ten efekt.

"Czym w końcu jest Oko Magnusa?" - moglibyście spytać. Zabawne, że o tym wspominacie! Gdy obserwowałem J'zargo i kolegę bawiących się zaklęciami, w pewnym momencie trochę po czternastej Sala Żywiołów zaczęła wypełniać się ludźmi. Niejaki Phinis (jeden z nauczycieli z Winterhold) zaczął przemówienie zaczynające się od "W tym momencie chciałbym powiedzieć kilka słów na temat zasad rządzących Akademią." Powinienem był nie przestawać trzymać palca na przycisku Print Screen, bo niespodziewanie zaczął mówić nie o zasadach, a o Oku! Powiedział, że Magnus jest Bogiem całej magii! W takim razie jego Oko musi być naprawdę potężnym artefaktem. Co ono robiło w Saarthal?

Interesujący fragment przemówienia: "Zasugerowano nam, że przedmiot ten stanowi bramę do królestwa Aetheriusa, ale nie ma żadnych dowodó na potwierdzenie lub obalenie tej tezy. Wysunięto tezę, że przedmiot stanowi całość Aurbisa w zamkniętej przestrzeni materialnej. To by oczywiście oznaczało, że Tamriel, a w zasadzie cały Mundus, jest w istocie zamknięty wewnątrz kuli."

Łał... to bardzo dużo terminów z kosmologii świata Elder Scrolls. Myślę, że to dobry moment, bym podzielił się z wami mapą Koła istnienia, którą znalazłem jakiś czas temu na forach obrazkowych i którą posiłkuję się od czasu do czasu (uwaga, jest dosyć dużych wymiarów, kliknijcie, by zobaczyć wersję pełnowymiarową):

(http://i.imgur.com/BlPwEvG.jpg)

Ta aktualizacja robi się naprawdę przydługawa, więc będę skracał. Pomogłem koleżance z roku ćwiczyć zaklęcia, będąc kotem doświadczalnym. Użyła na mnie oskryptowanych zaklęć ze szkoły Iluzji, by przemienić mnie w jaka, owcę i psa. Szkoda, że nie dane mi będzie odwdzięczyć się jej pięknym za nadobne. Zrobiła też coś z moimi oczami, przez co przez resztę dnia widziałem na zielono. Hej, co by się stało, gdyby dodatkowo uaktywnić moją kadżicką noktowizję?

(http://i.imgur.com/KvXVh3B.jpg)

AAAAAAIEEEH TO PIECZE (http://i.imgur.com/sI4Jlrj.gif)

Poszedłem do Arcymaga Arena z wieściami na temat tego, co znalazłem w Midden. Miał mnie kompletnie w poważaniu i uznał, że nie pomoże mi w poszukiwaniu Laski Magnusa. Nic nowego... :-\ Docenił jednak moją inicjatywę (?) i dał mi w nagrodę uroczy diadem, który sam dawniej nosił, gdy był urodziwym dunmerskim chłopcem brykającym beztrosko w sukience. Ahirii przyjęła diadem z wdzięcznością i postanowiła zmienić swój ubiór.

(http://i.imgur.com/8qUF9uO.jpg)

Nie. (http://i.imgur.com/JrABvNe.gif)

O możliwej lokacji Laski wiedziała Mirabelle, opiekunka roku. Mówiła coś o... Konsorcjium? Dominium? Ach, o Synodzie, kolejnej organizacji magów, chyba Cesarskich. Powiedziała mi, bym udała się do miejsca zwanego Mzulft. Nie dała mi wytycznych, jak tam dotrzeć, za to oznaczyła je na mojej mapie.


Hmm, szkoda, że nie korzystam z nazw na mapie i mam wyłączone znaczniki wskazujące mój następny cel. Szkoła Iluzji ma zaklęcie Jasnowidzenia, które nie ma żadnego kosztu mana i wskazuje drogę do celu, ale myślę, że nie chcę za często z niego korzystać. Nie każdy błądzi, kto wędruje. Nie wszystko złoto, co się świeci. Łyżka nie istnieje.

(http://i.imgur.com/njK0SnW.jpg)

Może Mzulft jest tą czarną ikonką na zachód? Nie może być za daleko od Winterhold. Nie urodziłem się wczoraj, przeczytałem parę książek i wiem, że coś o takiej nazwie musi być krasnoludzkimi ruinami. Nie wiem tylko, czy znajdę je na wybrzeżu, ale możemy sprawdzić.

Ku przygodzie!
Tytuł: Skyrim, ep. 6: Droga do Mzulft
Wiadomość wysłana przez: C w Październik 28, 2015, 22:24:20 pm
Więc ukończyłem wątek Gildii Magów i nie jest tak, że przestałem grać, jak uczynił Sentenza. Po prostu miałem ponadmiesięczną przerwę, bo... no, Undertale i inne rzeczy do roboty...

Dobra, co do diaska? Co to właściwie miało być? Ahirii obecnie od tygodni wynajmuje pokój w karczmie w Gwieździe Zarannej, wychodząc tylko po to, by coś zjeść. Od ostatniej aktualizacji wydarzyło się naprawdę dużo rzeczy, które wywróciło jej świat do góry nogami, niczego paradoksalnie nie zmieniając...? Jeszcze raz, po kolei, od początku.

Strażnicy Winterhold zaczęli traktować ją jak złodziejkę; choć niczego w mieście nie ukradła, stróż warknął do niej, by trzymała łapy przy sobie. Khajiitka postanowiła więc, gdy ten się odwrócił, dla zabawy podwędzić mu przypasany sztylet, którego i tak nie używał. Jednak ręka się jej omsknęła i przypadkiem zabrała mu też pochodnię, którą on akurat trzymał w ręce przed sobą. Żadnej reakcji! Kroczył przed siebie w ciemnościach, jakby nigdy nic. Czarownicy zrobiło się go przykro, więc ukradkiem wsadziła mu rozpaloną pochodnię do kieszeni. Strażnik bez słowa ją wyciągnął i wziął w garść. Dziwne.

Następnie młoda czarodziejka udała się ku przygodzie!

(http://i.imgur.com/18YdRrp.jpg)

Cóóóóż... Okazało się, że opiekunka roku nie pokwapiła się oznaczyć krasnoludzkich ruin na mapie. Dla przypomnienia: Ahirii umyślnie postanowiła odciąć się od swojego zmysłu przygody (znacznika prowadzącego ją do celu). Nie zdawała sobie jednak sprawy z tego, że inni wiedzą w jakiś sposób o jej niezwykłej zdolności, bo nie tylko nie oznaczają celu zadania na mapie, nie udzielają też żadnych wskazówek, jak do niego dojść. Włóczyłaby się tygodniami, gdyby nie przezornie wyuczone się przed wyruszeniem w drogę zaklęcie jasnowidzenia wskazujące drogę do celu. Teraz serio: czy ktokolwiek kiedykolwiek z niego korzystał, grając normalnie?

Droga do Mzulft to linia 3. na mapce. Jasnowidzenie jest naprawdę prymitywnym zaklęciem i potrafi prowadzić jedynie wzdłuż istniejących ścieżek. O wiele lepiej by się sprawdzało, gdyby po prostu wskazywało kierunek w linii prostej.

Jaskinia na końcu linii 1. okazała się małym nørsk kurhanem. Kocica napotkała w jaskini pod nim duchy bardzo drażliwych kobiet, które chociaż nie były materialne i dzierżyły tylko jakieś kiepskie stalowe sztylety, zadawały swoimi atakami nieproporcjonalnie poważne rany. Hmm. Okazało się, z porozrzucanych w środku zeszytów, że jaskinię upodobał sobie jakiś aspołeczny czarodziej, który porywał dziewki i zabijał, by ożywić ich duchy. Niestety odesłałem kilka jego upiornych waifu, nim zorientowałem się, co się święciło, ale na szczęście nadal zostawiłem w jego haremie jakieś 4-5, plus trzy kobiece trupy w prywatnym loszku. Bardzo szanuję piwniczny styl życia, postanowiłem więc nekrokuca i jego oblubienice pozostawić w spokoju.

Gdy Wielka Szefowa wkradła się do komnat mieszkalnych młodziaka, by z ciekawości zajrzeć mu do skrzyni, okazało się, że zastana tam magiczna laska była przedmiotem, o którego odzyskanie poprosił taki jeden szemrany student z Winterhold opylający na uboczu różne dobra. Kompletnie o tym zapomniałem, ale studenciak pożałował sprzedania artefaktu nieprzystosowanemu społecznie loserowi, więc poprosił Ahirii o przysługę. "Nagrodą" miało być oddanie amuletu, który sprzedał mu Onmund (kolega Ahirii z roku), po czym zorientował się, że rozstawanie się z rodzinną pamiątką o wartości sentymentalnej jest złym pomysłem, jednocześnie kupiec z jakiegoś powodu nie zezwolił na zwyczajne odkupienie bibelotu. No dobra. :I TAK CZY SIAK, fan kształtnych bezcielesnych kobiet miał w swojej kanciapie zaklętą laskę wraz z jej dokładną kopią, a Khajiitka zabrała sobie tylko jedną z nich, więc technicznie rzecz biorąc to nie jest kradzież, p-pr-prawda?

Linia 2 zaprowadziła czarownicę do rozbitego statku. Koczował przy nim Argonianin. Pierwszy napotkany jaszczuroczłek w Skyrim! Nie miał Ahirii absolutnie nic do powiedzenia. Siedział na krzesełku na śnieżycy, mając przed sobą stolik pełen drogocennych kamieni szlachetnych. Argonianie są dziwni.

Wreszcie linia numer trzy była pełna przygód... Uuuuch...

(http://i.imgur.com/HO31xUi.jpg)

Och, zapomniałem o jednej rzeczy: w siedzibie necROMANCEra leżał też jakiś dwudziestościan foremny zwany Latarnią Meridii. Gdy Ahirii umieściła go w swojej torbie, z wnętrza przedmiotu ozwał się kobiecy głos i zwrócił się do niej. Na szczęście nikt poza kotką zdawał się go nie słyszeć. Powiedział coś o górze Kilkret i uczynieniu ciała Khajiitki instrumentem oczyszczającego światła???? Hurra, więcej przygód na później.

W dłuuuugiej drodze do Mzulft, Ahirii natrafiła na coś w stylu mamuciej przełęczy? Gromada rozbójników atakowała jakiegoś jötunna i jego oswojonego mamuta, lecz gigant szybko się z nimi rozprawił i ruszył, rozwścieczony, na przechodzącą obok Kadżitkę. Jednym ciosem zgniótł przywołanego do obrony atronacha ognia na dopalającą się miazgę. Dziewczyna miała naprawdę dosyć różnych bestii próbujących ją zabić, więc z zimną krwią upolowała ettina wraz ze zwierzakiem... co zajęło bardzo długi czas, gdyż magiczne kule ognia ledwie ich łaskotały.

Następny po drodze był wędrowny ork-handlarz używkami. Zaproponował dziewczynie swoje dobra, nie oferując jednak darmowej próbki. Ahirii zapytała go, mrugając porozumiewawczo, czy to aby nie jest nielegalne. Orsimer nie był jednak w nastroju do żartów i rzucił się na nią z pięściami, biorąc ją za wtykę. Khajiitka wymknęła się bez trudu, ale nim ruszyła w dalszą drogę, postanowiła opróżnić jego kieszenie w ramach rekompensaty za napaść. Zdobyła parę  garści księżycowego cukru, parę butelek Skoomy i dwie flaszki soku śpiącego drewna. Była tak zmęczona, że postanowiła nieco się zabawić. Księżycowy cukier i Skooma nie przyniosły żadnego efektu. Soczek natomiast...

(http://i.imgur.com/8yE9ftl.jpg)

Był całkiem miły.

Jednak narkotyczny trip wycieńczył czarownicę do granic wytrzymałości. Całe szczęście, widoczna na obrazku chatka okazała się przydrożną oberżą, stojącą samotnie pośród gór i drzew. Kotka zamówiła pokój i, półprzytomna, spytała jeszcze o najnowsze plotki. Właściciel przybytku opowiedział coś o osobie mieszkającej w Riften, dysponującej mocą zmiany twarzy innych osób. Musiała być naprawdę silna.

Następnego dnia Ahirii udała się w dalszą drogę i napotkała łowców wampirów goniących jakiegoś krwiopijcę. Nazwali się łowcami daedr. Pod wieczór, po chyba tygodniu podróży, Khajiitka dobrnęła w końcu do krasnoludzkich ruin.

Więc Synod, ta gromada Cesarskich (?) magów mających posiadać informacje na temat Laski Magnusa? Cokolwiek robili w ruinach, lodowe elfy przyszły i wyrżnęły ich w pień. Wielcy magowie! (http://i.imgur.com/2VInBZT.gif) Na domiar złego, dwemerowe automatyczne konstrukty nadal były sprawne. W środku uwiły też sobie leże dysponujące śmiertelnie groźną trucizną robaki-ludojady zwane chaurusami. Na końcu olbrzymich ruin ukrył się ostatni pozostały przy życiu mag Synodu, który bardziej od śmierci swoich przyjaciół przejmował się uaktywnieniem dziwnej maszyny zwanej pryzmaskopem. Pomogłem mu w dostrojeniu maszyny w zamian za informacje na temat laski. (Jest to jeden z nielicznych momentów w łańcuchu zadań szkoły czarodziejstwa w którym trzeba używać zaklęć, by przejść dalej. Najbardziej podstawowych zaklęć ofensywnych, których może nauczyć się ktokolwiek. Nie, nie wiem, czemu akurat zaklęcia zimna i ognia są konieczne do obrotu szklanych soczewek w pryzmaskopie. I tak, księgi pozwalające nauczyć się wymaganych zaklęć znajdują się w tym samym pomieszczeniu.)

Maszyna krasnoludów okazała się automagicznym skanerem potężnych źródeł energii. Po zogniskowaniu soczewek w odpowiedni sposób, na ścianie powstała mapa sporej części Tamriel z zaznaczonymi paroma miejscami. Jeden punkt wskazywał na Winterhold, gdzie trzymaliśmy Oko Magnusa. Drugie - bardziej na południowy zachód. Mag poinformował mnie, że oznaczona lokacja zwie się Labiryntionem, jest kolejną opuszczoną ruiną pełną niebezpieczeństw i na jej końcu znajdę poszukiwaną Laskę.

Ku przygodzie (http://i.imgur.com/xiPk66i.gif)
Tytuł: Odp: Wakacje w Niebobrzegu: Elder Scrolls V
Wiadomość wysłana przez: C w Sierpień 31, 2016, 16:29:02 pm
Mam jeszcze jeden odcinek z poprzedniego roku, którego nigdy nie opublikowałem. W grudniu usunąłem wszystkie gry na komputerze, włącznie ze Skyrimem, i jakoś zapomniałem o tym let's playu. Pliki zapisu są nienaruszone, nic zatem nie stoi na przeszkodzie dalszej tułaczce Ahirii przez zaśnieżone pustkowia Niebobrzegu. Nie mówię, że będzie ona trwała dalej, ale jest taka możliwość.
Tytuł: Skyrim, odc. 6,5: Oko Magnusa
Wiadomość wysłana przez: C w Wrzesień 05, 2016, 20:45:09 pm
O, bracie... minęło trochę czasu od ostatniego wpisu. Na czym stanęliśmy? Ahirii, studentka pierwszego roku magii stosowanej w Akademii Czarodziejstwa w Winterhold, została immatrykulowana dosłownie w przeddzień odkrycia przez szkołę w starych nørse ruinach niezwykłej kamiennej kuli zwanej Okiem Magnusa. Magnus jest bogiem magii w popularniejszych panteonach bóstw. Artefakt został przeteleportowany do akademii. Od pierwszego spotkania z Okiem, Kadżitkę dręczyły tajemnicze zjawy istniejące poza czasem i przestrzenią, będące widziadłami tworzonymi przez mnichów z zakonu Psijików. Zwykły tok lekcji został natychmiast zawieszony, a Ahirii stała się dziewczynką na posyłki rektora Arena. Po wysłaniu jej do śmiertelnie groźnego Śmietniska pod akademią, by skonsultowała się z prastarym poltergeistem i dobrym(?) duchem Akademii, Augurem z Dunlain, rezolutna studentka została w ramach programu wymiany uczniów z magami z Synodu (grupa magów cesarskich) odprawiona samotnie do śmiertelnie groźnych krasnoludzkich ruin Mzulft, by dowiedzieć się więcej na temat Laski Magnusa, kolejnego artefaktu Magnusa pozwalającego ujażmić potencjalnie kataklizmiczną moc Oka.

Zastając w Mzulft tylko śmierć i zniszczenie, i dwemerowy przyrząd do wyszukiwania najpotężniejszych źródeł magii, Ahirii stwierdziła, że nie ma tam nic do roboty. Skorzystała więc z dogodnie ulokowanego wyjścia ewakuacyjnego z ruin (każde lochy w Skyrim mają takie wyjście na końcu, by móc łatwo je opuścić bez potrzeby przemierzania całego kompleksu przygodowego wspak).

(http://i.imgur.com/Ly7KDxa.jpg)

Nerien: Musisz wrócić do Akademii. Otrzymasz wezwanie do podjęcia błyskawicznych działań. Masz temu sprostać i odkryć, na co cię stać. Podążasz właściwą ścieżką i zatriumfujesz.

Tak namiętne trzymanie za rękę zakrawa za perwersję. Psijikom widocznie BARDZO zależy na tym, by zabezpieczyć Oko. I chyba naprawdę nie lubią ingerować w świat poza murami ich klasztoru. No dobra, i tak miałem zamiar wracać...

Droga powrotna nie była tak zła, jak ta, którą przebyłem za pierwszym razem (http://i.imgur.com/18YdRrp.jpg). Bieg w prostej linii do miejsca oznaczonego młynem wodnym mniej więcej w pół drogi zajął może jeden cały dzień. Znajdował się tam przystanek dla powozów konnych. Konie, jak błotne łaziki w Morrowind, stanowią metodę szybkiego transportu masowego między wieloma większymi mieścinami w grze. Uniknięcie odmrożenia nóg w śniegu było zdecydowanie warte ceny przewozu.

Przy zaprzęgu na Khajiitkę o mało nie wpadł Nörski kurier.

(http://i.imgur.com/KloFvCN.jpg)

Nie mam pojęcia, jak mnie znalazłeś.

Kurier: Zobaczmy... W Gwieździe Zarannej otwierają nowe muzeum i właściciel prosił, żebym rozdawał zaproszenia podróżnym. To chyba na tyle. Muszę iść.

Och? Byłem poszukiwany, bo kurier szukał podróżnych.

(http://i.imgur.com/GLZwOvL.jpg)

Mistyczny Brzask... to nie ci, którzy zamordowali jednego z Septimów? Wydaje mi się, że mieli jakąś w miarę ważną rolę w poprzedniej grze z serii, ale nigdy w nią nie grałem. Może kiedy indziej.

W Winterhold przywitał Ahirii jakiś szemrany typ, który wyraźnie szukał kłopotów. Gdy Khajiitka zbliżyła się do niego na wyciągnięcie ręki...

(http://i.imgur.com/nk4QB42.jpg)

>Przykro mi. Musisz znaleźć jakiś inny sposób na połechtanie swojego ego.

Pretendent: Nie przyjmę odmowy!

No to pokaż, na co cię stać, skurwielu (http://i.imgur.com/DO67pbd.gif)

(http://i.imgur.com/EOiTU9N.jpg)

(http://i.imgur.com/PdCyZed.gif)
Ahirii nigdy nie była specjalnie dobra w rzucaniu zaklęć.
Anonimowy mag znany jako Pretendent to niezły skurwysyn. Jest naprawdę żywotny i rzuca potężne zaklęcia.

Jedno wczytanie gry później...

(http://i.imgur.com/9oOB1qb.jpg)

Masz za swoje. (http://i.imgur.com/2VInBZT.gif)

(http://i.imgur.com/x8XAIz7.jpg)

Wtedy przypomniałem sobie o tym, że brzydzę się zabijaniem i po raz kolejny wczytałem grę. Pretendent uznał, że wynik 1:1 go urządza, po czym zaakceptował rozejm i zwyczajnie chillował się, dosłownie, w zamieci. Myślę, że powinniśmy zapomnieć o naszej małej sprzeczce...

W Akademii na Khajiitkę nie czekało żadne powitanie. Gdy udała się do głównego gmachu, zastała Savosa Arena i opiekunkę roku (Mirabelkę Ervine) u wejścia do holu mieszczącego Oko. Żelazna brama zapieczętowana była jakimś polem siłowym.

(http://i.imgur.com/FmPs9d0.jpg)

Czymkolwiek ono jest, Aren chce, byśmy je zabili. (http://i.imgur.com/58W8k43.gif) W oryginale to wyrażenie brzmiało "I don't care what it is, I want it gone". Gdzieś tłumaczowi zapodział się kontekst i usunięcie stało się zabójstwem. W każdym razie rektor, Mirabelle i Ahirii połączyli swoje pierwszolevelowe zaklęcia, by usunąć pole siłowe.

W środku zamknął się nie kto inny, jak thalmorski magus, Ancano! Okazuje się, że Khajiitka czuła potrzebę pytania o niego w rozmowach z każdą osobą w Akademii dlatego, że wcale nie jest całkiem spoko gościem, jak na początku uważała. O nie! Duchowa podróż do wymiaru Hermaneusa Mory, skarbnicy wiedzy wszelakiej, do której Ahirii udała się po zakosztowaniu soku śpiącego drzewa w drodze do Mzulft, obdarzyła kota podświadomą wiedzą o tym, że Thalmor to stowarzyszenie wysokich elfów, które mają naprawdę za złe bogom, że stworzyli świat zamieszkany przez wiele ras. Ich planem jest wymazanie całego Nirn i zbudowanie na nowo, przywracając go do stanu, w którym światem rządzili niepodzielnie Aldmerowie!... Na Sheggoratha, ten sok ma w sobie coś niezwykłego.

Ancano raził Oko jakimś strumieniem energii, prawdopodobnie kradnąc jego moc dla siebie. Aren podszedł do wysokiego elfa, żądając od niego, by zaprzestał swojego procederu. Altmer nie odpowiedział. Gdy rektor dotknął zdradzieckiego thalmorczyka-

(http://i.imgur.com/7kg5xme.jpg)

BUUUUM!!

Rozbłysk zabójczego światła nie uszkodził w widoczny sposób Oka ani wnętrza holu. Moja pamięć z tamtego okresu jest dosyć mglista, musiałem uderzyć się w głowę. Ervine, leżąca na posadzce po skrawężnikowaniu przez eksplozję tajemnej energii, poinformowała mnie, że rektor Aren zginął, choć nigdzie nie widać było zwłok. Tak mi przykro. Był dobrym elfem... Co za okropne okoliczności śmierci. Moje kondolencje ucięte zostały poleceniem, by czym prędzej udać się po Laskę Magnusa. Znajdowała się ona w labiryncie zwanym Labiryntionem. Nie pamiętam, gdzie poznałem nazwę tego miejsca.

Z Zimowej Twierdzy dobiegały przytłumione odgłosy walki. Nie zachowałem żadnych obrazów z tego zdarzenia, ale manipulacje Patrzałką Magnusa sprawiły, że poza gmachem szkoły zaczęły pojawiać się gniewne ogniki stworzone z tajemnej magii. Jedynym ich celem było magiczne wyklepanie buźki każdemu niemagicznemu, który podszedł zbyt blisko. Magowie z Winterhold robili co mogli, by powstrzymać inwazję ogników. Khajiitka przyłączyła się w sprzątaniu. Trwało ono długi czas, gdyż ogniki były wytrzymałe i odporne zarówno na magię, jak i ataki tarczą i pazurami. Nie było czasu do stracenia, gdy więc tylko Zimowa Twierdza była bezpieczna, przynajmniej na jakiś czas, Ahirii ruszyła w drogę, by odkryć, co stało się z Laską.

(http://i.imgur.com/NbYkGq2.jpg)

Po drodze do Labiryntionu, w szczerym polu niedaleko ruin Saarthal (gdzie znaleziono Oko Magnusa), natknąłem się na niezwykłego Khajiita. Mike? Czy to ty?...

(http://i.imgur.com/AjCzjJN.jpg)

Hm, rzeczywiście. Ponoć zostało wysadzone w powietrze przez studentów z akademii magii, ale ja tego nie widziałem.

M'aiq Kłamca: Zbyt duża ilość magii może być niebezpieczna. Kiedyś M'aiq miał dwa zaklęcia i spalił sobie ciasto.

Magia ognia nie brzmi jak dobry sposób na pieczenie.

M'aiq: M'aiq jest zmęczony. Idź przeszkadzać komuś innemu.

Humpf.

Droga do Labiryntionu była pozbawiona urozmaiceń. Na drodze przed wejściem do lochu Ahirii natknęła się na grupkę imprezowiczów, którzy prosili o butelkę wina. Chyba świętowali porażki Gromopłaszczek, albo Cesarskich. A może to był dla nich piątek, naprawdę nie pamiętam.

Może zabrzmi to niepoprawnie, ale Labiryntion jest lochem jak dosłownie każdy inny. Długa, dosyć liniowa lokacja z nieprzyjaciółmi i nagrodą na końcu. Była też chyba ściana ze słowami mocy. Standard. Wydaje mi się też, że lochy w Skyrim "regenerują" się co kilka dni, więc nie ma w nich zwykle nic specjalnego. Unikatową cechą Labiryntionu było to, że gdy Ahirii zbliżyła się do wejścia, zmaterializowały się przed nią jakieś cztery zjawy. Były to duchy zmarłych: młody Aren z czasów zanim został rektorem, i jego drużyna poszukiwaczy przygód, wyprawiająca się do środka w celu... przykro mi, zbyt dużo czasu już minęło, bym pamiętał.

W środku lochu czaił się też kościany smok. Znajdował się w dużej komnacie, spoczywający w kawałkach na stosach kości poległych, a gdy wyczuł nadchodzącego podróżnika, zaczął samoczynnie składać się do kupy. A może pomyliło mi się z wejściem lodowego smoka Szafirona z Warcrafta (https://www.youtube.com/watch?v=prvKHL4b2e8). W każdym razie, komnata nieumarłego gada znajdowała się za niewielkim korytarzem, przez który nijak nie był w stanie się przecisnąć. Wiele przyzwanych atronachów poświęciło swoje życie, by umożliwić niezwykle powolne pokonanie potwora. Żywiołaki odwracały jego uwagę i konały w smoczym ogniu, podczas gdy Ahirii raziła go zza zasłony kulami ognia i pułapkami błyskawic.

Duchy Savosa Arena i jego drużyny pojawiały się wielokrotnie w trakcie przeprawy przez loch. Inscenizowały one historię grupy eksploratorów nieprzygotowanych na to, co czaiło się w labiryncie lata temu. W miarę przeprawy grupa Arena została nadwątlona do dwóch albo trzech osób pozostałych przy życiu. Na końcu lochu Ahirii zobaczyła, jaki los spotkał przynajmniej dwojga z nich: w ostatniej komnacie znajdował się licz imieniem Morokej, utrzymywany w ryzach przez zaklęcie podtrzymywane nieustannym wysiłkiem dwu niespokojnych dusz niegdyś żywych magów. Ich determinacja była godna podziwu, Kadżitka uznała jednak, że nadszedł czas, by odprawić je na wieczny spoczynek.

Boss lochu, Morokej, to niezły skurczybyk: posiada zaklęcie wysysające manę i zmieniające w jego energię życiową. Rzuca je cały czas, gdy nie ma już many na atronachy, kule ognia i inne czary ofensywne. Dużo kłopotu zajęło mi przemienienie go na powrót w kupę kości. Licz dzierżył laskę, której poszukiwali magowie z Zimowej Twierdzy: Laskę Magnusa, a także inny artefakt: Maskę Morokeja. Ta potężna maska wykrada duszę noszącego, ale w zamian znacznie zwiększa energię magiczną. Ahirii postanowiła nie akceptować tej wymiany.

Być może już wcześniej o tym wspominałem przy innej okazji. W Labiryntionie znadowało się laboratorium alchemiczne. Zrobiłem sobie małą przerwę w zwiedzaniu lochu, by nawarzyć wywarów. Jest to niezwykle dochodowe zajęcie. Proste napoje i mikstury z łatwością osiągają wartość rzędu 100 sztuk złota, a Khajiitka uzbierała tyle składników, że uwarzyła ich dziesiątki.

Przypadkiem odkryłem też coś jeszcze. Muzyka w Skyrimie jest dosyć mało zapadająca w pamięć, ale tworzy zwykle dobry, klimatyczny ambient. Jeśli się wsłuchacie, usłyszycie moment, w którym jeden utwór płynnie przechodzi w drugi. Przejście to czyni się jednak trochę mniej płynne, jeśli znajdziecie miejsce, w którym gra każe zmienić utwór:

http://www.youtube.com/watch?v=1QIBpkIoEbM

***

(http://i.imgur.com/wo5BeoR.jpg)

Po powrocie do Winterhold, zastałem gmach szkoły otoczoną jakiegoś rodzaju... magiczną barierą. Aaach... cóż to takiego?...

(http://i.imgur.com/30rgEib.jpg)

Mmm... dobre czasy. (http://i.imgur.com/fraiGPT.gif)

Ancano zabarykadował się w szkole. Tym razem strzelanie w barierę z fajerboli/frostboltów nic nie daje. Tolfdir sugeruje, by użyć mocy Maski Magnusa. Jest obdarzona potężnym zaklęciem pozwalającym wysysać manę i zmieniać w życie, dokładnie tym, z którego korzystał Morokej.

Moc Laski podziałała, Tolfdir i Ahirii wkroczyli do głównego holu. Ancano nie miał ochoty na rozmowę. Wysoki elf jest ostatnim bossem tego wątku fabularnego a także niezłym skurczysynem. Unikatową cechą walki jest to, że Ancano jest niewrażliwy na obrażenia, dopóki Oko Magnusa jest otwarte. Ancano może porazić je błyskawicą, by rozłożyło się na poszczególne płatki krążące wokół ulokowanego wewnątrz wiru mistycznej energii. Naprawdę widowiskowo wygląda w tej formie i żałuję, że zapomniałem zrobić jej zrzut ekranu. Odkrycie, że należy szturchnąć Oko Laską, by na powrót je zamknąć, zajęło mi więcej czasu, niż chciałbym przyznać.

Ancano przez całą walkę miota zaklęciami. Chyba może też skończyć mu się mana, zaczyna wtedy machać pięściami. Gdy Oko jest otwarte, w holu pojawiają się agresywne ogniki, takie same, jakie wcześniej zaatakowały Zimową Twierdzę.

Ponieważ naprawdę chciałem znaleźć pokojowy sposób na zakończenie naszej małej utarczki o losy świata, udało mi się znaleźć sposób, by schować się i stracić z oczu thalmorskiego wysłannika, w okrężnym pomieszczeniu bez miejsc, w których można się ukryć. Okazuje się, że ogniki są wkurwione na wszystko i choć generalnie preferują wyżywać się na Khajiitach, inne żywe istoty są dla nich równie dobrym celem. Tolfdir jest obecny w trakcie walki jako żywy worek treningowy. Chociaż praktycznie nie czynił żadnej krzywdy swoimi zaklęciami ofensywnymi, wielokrotnie ocierał się o śmierć i czasami upadał, leczyłem wiernie mojego przełożonego, podczas gdy napastowało go sześć lub siedem wściekłych ogników jednocześnie.

(http://i.imgur.com/Ep9b3dK.jpg)

Po bardzo długim czasie, Ancano padł martwy pod naporem ciosów wkurzonych mieszkańców krainy Magnusa. Jak na zawołanie w komnacie zmaterializował się jeden z Psijików. Co za...

(http://i.imgur.com/ADOJapk.jpg)

Tolfdir? No powiedz mu coś. Czego ten dziwak ode mnie chce? Chyba mnie z tobą pomylił.

>Skąd wzięła się twoja pewność, że pokonam Ancano?

Quaranir: Widzimy wiele wspaniałych rzeczy ukrytych przed twoim wzrokiem. Od dawna wiedzieliśmy, że ci się uda.

>Co teraz robimy?

Quaranir: Masz teraz okazję kontynuować pracę na Akademii i wieść spokojne życie.

Następnie obok Kłaranira przeteleportowało się jeszcze dwóch-trzech Psijików. Quar stwierdził, że Oko Magnusa jest zbyt niebezpieczne, byśmy mogli się nim zajmować. Psijicy zdematerializowali się, zabierając artefakt ze sobą. Oddawajcie Oko, dranie! (http://i.imgur.com/NAVRLDs.gif)

Tolfdir, nie masz w tej kwestii nic do powiedzenia?

Tolfdir: Wiedziałem, że ci się uda. Śmiem twierdzić, że Psijicowie mają rację. Moim zdaniem nikt bardziej nie zasługuje na zostanie arcymagiem.

...powierzanie zwierzchnictwa nad szkołą magicznemu dyletantowi brzmi jak ponury żart, ale nauczyciel musiał mówić poważnie, bo przekazał Ahirii ubrania zmarłego rektora i klucz do jego komnaty sypialnej. Lekcje zostały zawieszone bezterminowo, wszyscy zaczęli zwracać się do Khajiitki, jakby była arcymagiem. W ten oto pokrętny sposób zostałem relegowany ze studiów.

(http://i.imgur.com/tibqAHh.jpg)

RIP, rektorze Savosie Arenie. Byłeś tak samo bezczynny, jak reszta ciała pedagogicznego, ale przynajmniej musiałeś zdobyłeś tytuł arcymaga ciężką pracą, a nie orzeczeniem jakichś super psycho-mnichów znikąd. (http://i.imgur.com/QybGji6.gif)

RIP również pani Mirabelle Ervine, która znajdowała się w ground zero w momencie wyparowania rektora. Ahirii dowiedziała się później, że opiekunka roku zginęła od poniesionych ran. Byłaś w porządku.

Szkoła znalazła się w prawie identycznym stanie, co przed studiami czarownicy. Kilka osób umarło, Oka Magnusa już nie ma, Tolfdir i inni zlecają chyba okazyjnie jakieś losowo generowane zadania.

Minęło jakieś osiem miesięcy od tamtych wydarzeń. Pozostawiłem moją komnatę w internacie Akademii Magii, wraz ze zgromadzonym tam skromnym prywatnym księgozbiorem, i wybrałem się w dalszą drogę, nie bardzo wiedząc, co ze sobą zrobić. Sprawdziłem "muzeum" Mistycznego Brzasku w Morningstar, malutką chatkę z paroma eksponatami tamtej organizacji. Kustosz ekspozycji polecił Ahirii znalezienie dla niego części potężnego daedrycznego artefaktu, Brzytwy Mehrunesa Dagona, broni o specjalnym znaczeniu dla kultu. Khajiitka przyniosła mu samą rękojeść, musi mu na razie wystarczyć.

Wspiąłem się na wzgórze opodal Winterhold, gdzie znajdował się gigantyczny posąg Azury. Czuwający u jej stóp mnich zaproponował mi znalezienie jej daedrycznego Artefaktu, Gwiazdy Azury. Pokazałem mu tabliczkę z napisem "może później".

(http://i.imgur.com/UPMoVuS.jpg)

Po drodze do Gwiazdy Zarannej, na kotkę napadła jakaś dziwna osobniczka... miała na sobie ten list. Czarny Sakrament... czy to ma coś wspólnego z Mrocznym Bractwem? Faktycznie jestem tępą istotą, nie mam bowiem pojęcia, komu Ahirii zaszła za skórę.

(http://i.imgur.com/zkr80C7.jpg)

Podczas pobytu w Morningstar, Khajiitka pomogła starej alchemiczce odzyskać jakiś przedmiot zagubiony przez nią w nieodległym lochu. Dostała też widoczne na obrazku zlecenie, które chyba jest słynnym skyrimowym "Promienistym Zadaniem" (Radiant Quest) - jedną z ciągle odnawiających się losowych misji, dzieki którym prawdą jest stwierdzenie, że Skyrim ma nieskończoną liczbę questów.

(http://i.imgur.com/GfjpLs4.jpg)

Wreszcie czarownica udała się łodzią z Gwiazdy Zarannej (albo jakiejś nadmorskiej mieściny) do stolicy Niebobrzegu, Samotni, gdzie obejrzała egzekucję na żywo członka Gromopłaszczek. Ahirii nie interesuje się zbytnio polityką. Następnego dnia głowa Stormcloaka nadal turlała się po dziedzińcu, zapewne dzieci grały nią w piłkę nożną. Khajiitka popracowała chwilę dla lokalnej krawczyni (...? Ewentualnie "krawca(Samicy)".) jako modelka, prezentując jej wykwintne szaty przed samą przywódczynią miasta, której imię w tej chwili mi umyka.

Wreszcie przedsiębiorcza Khajiitka ogołociła wszystkie sklepy w mieście, sprzedając im swoje mikstury za tysiące sztuk złota. Postanowiła kupić sobie wierzchowca za niską cenę 1000 smoków, orientując się poniewczasie, że nie ma go gdzie zacumować i jest dla niej jedynie obciążeniem. Swoją małą fortunę przeznaczyła na wikt i opierunek w karczmie w Gwieździe Zarannej, gdzie spędziła wiele Masserów i Secund w izolacji od świata, nie pracując, nie ucząc się ani nie przyuczając do zawodu... Prawdę mówiąc, nie do końca wiedząc, co ze sobą zrobić.

(http://i.imgur.com/mxdz9r1.jpg)

Na tobołku nadal ciążył jej ten wielki głaz, znaleziony chyba jeszcze w Czarnymgłazie. Przylepił się trwale do dna ekwipunku. Zupełnie, jakby jakieś dziwne przeznaczenie kazało Khajiitce nieść to brzemię... Ale może usunięciem go zajmę się innym razem.