Preferuję klasyczne, pancerne Nokie.
6110, potem cegła 5510, potem 6100, a na koniec dwie naprawdę pancerne, bo z metalową obudową - 6300 i 6303.
Nie musiałem się nigdy o nie martwić, mogłem zabierać je wszędzie. Telefon miał służyć do dzwonienia, SMSów i zabijania (w razie czego) - a do tego ostatniego 6300/6303 nadawały się idealnie. Nigdy mnie nie zawiodły, jak je wymieniałem to najczęściej tylko dlatego, że nadarzyła się jakaś szczególna okazja. Może poza 6300, którą miałem przez prawie całe studia i dałem radę ją uszkodzić w tym czasie (leży w szufladzie, po wymianie obudowy i jednego-dwóch bzdetów w środku mogłaby hulać kolejne lata - ale pojawiła się 6303). Można było na nich słuchać muzyki, bo baterie trzymały długo a sam telefon mieścił się wszędzie (poza 5510, z oczywistych względów).
Mimo to przesiadłem się ostatnio na smartfona Sam Zaśpiewany Galaktyczny Rdzeń Plus (tak wyszło) i też jest ok. Co prawda muszę się z nim obchodzić jak z jajem (co wkurwia momentami niesamowicie), dotykowy ekran wywołuje ataki pierdolca, a wsadzając go do kieszeni mogę sobie co najwyżej na dłuższą metę rozjebać spodnie - ale nowe funkcje jakoś to wynagradzają.
A człowiek to już taki skończony leniwy zjebus - daj mu trochę wygody, to się przyzwyczai.
Chociaż mam w planach kiedyś powrócić do telefonu stacjonarnego - czasem mi się marzy, żeby się wszyscy na moment (albo parę dni) solidnie odjebali, jak nie mogę zebrać myśli.