Czas na gównoburzę.
(http://img.sadistic.pl/pics/22f5f2ee172a.jpg)
A tak serio, to jedyne anime jakie oglądałem to DB i bardzo lubiłem.
nic mi nie mów, bo ja się zbieram za rewatch DB i DBZ :|
Daruj sobie, z kumplami chcieliśmy obejrzeć i wymiękliśmy po ~70 epkach DB, przy tym ostatnie 10 oglądaliśmy na prędkości x1,25 (o dziwo dużo lepiej się ogląda :D).
Anyway, mnie ostatnio, po dwu-trzy letniej przerwie naszła ochota na jakieś anime. W końcu się zebrałem i w ten weekend obejrzałem dwa pierwsze epki Zankyou no Terror - (w miarę) nowego owocu współpracy reżysera Shinichiro Watanabe i kompozytorki Yoko Kanno, odpowiedzialnych za pewne anime którego nikt nie zna i nikt nie lubi (https://www.youtube.com/watch?v=Aw3fN3OPk3A). Zapowiada się grubo, poza tym soundtrack jest smooth as fuck (https://www.youtube.com/watch?v=XmqRsIudBII&feature=youtu.be&t=1640).
PS:
(http://38.media.tumblr.com/36a531e793ec57c1cb0245cbc2679a0a/tumblr_mnh1lz8AdX1qa0br9o1_500.gif)
(https://pbs.twimg.com/media/CK3YqPfWoAA4ZUb.jpg)
...Watanabe, ty szczwany skurwielu.
I to, że najpierw wypuścili kinówkę, a potem serial xD zero napięcia. Wkurzają mnie też ciągłe nawiązania do przeszłości i podciąganie wszysckiego pod Beerusa (Piwusa? ;D). Np. to, że Frizer zniszczył Saiyan, bo wkurzali Piwusa : / Kastracja over 9000.
I to, że jako wspominki użyli chyba najgorszej jakości avików, a nie narysowali od nowa te parę scen krótkich ;d
W najnowszej kinówce jest Super Saiyan God Super Saiyan xD Toriyama się wypalił, albo skończyły mu się pieniądze ;d
(http://i.ytimg.com/vi/Cq7EPCmookE/maxresdefault.jpg)
http://www.youtube.com/watch?v=CXzXYMwY8XI
wspomniana walka vegety, widac że zupełnie kto inny rysował.
To nie jest kwestia nawet tego, kto rysował, tylko kto (ile osób, w jakim czasie, za jaką kasę) zajmował się animacją. Musieli mieć jakiegoś poważnego fakapa organizacyjnego w tym czasie.
W komiksach MK X jest kwestią "kto rysował", w jednym z ostatnich odcinków ten jeden rysownik przeszedł sam siebie:
(http://i.imgur.com/YRcHCpO.jpg)
A co do DB Kai i fakapów organizacyjnych - mogłeś po prostu przeoczyć wznowienie serii, Sent. O ile tsunami i Fukushimę można oczywiście nazwać fakapami, that is. Katastrofa przerwała im proces produkcyjny, wrócili i dokończyli Buu Sagę po jakichś... czterech latach? Przez długi czas seria była oficjalnie skończona na Cell Saga, bez gdybania nawet na temat wznowienia. Niby od początku plany były takie, żeby skończyć na Cell Saga, ale potrzeba było tsunami i reaktora jądrowego, żeby to oznaczało naprawdę "nie robimy" zamiast "nie obiecujemy, ale jeśli sprzeda się dobrze...".
A jakości animacji i efektów między kinówką a animu w TV nawet nie ma co porównywać, because budżet.
A mi osobiście DB Super nie przeszkadza, w sam raz żeby usiąść na tyłku przez 20 minut i zjeść tosta czy coś. Zawsze coś nowego, o gwałceniu "lore" nawet nie ma co zaczynać. Z traktowania Dragon Balla na poważnie się jednak wyrasta, może 13 lat temu bym się przejął. Że GT debilne, albo że dyrdymały wymyślone przez fanów i okraszone nazwą AF (After Future, lub wersja alternatywna rozpowszechniona przez najbardziej niedotlenionych mózgów w gimnazjum - After Faster) to już najstraszniejszy kretynizm na świecie i jak tak można szkalować to cudowne lore i uniwersum. Poza tym i tak Super jest ciekawsze od GT, można to obejrzeć dla przyjemności.
Imho nie ma czegoś takiego jak bullshit jak na standardy DB, bo cała seria to przyjemny bulszit o super wojownikach. No ale OK, jeżeli gdzieś na siłę wyrysować linię, której przekroczenie to przesada i postawić ją gdzieś w DBZ, to poszli w pełen szazbot. Ale przynajmniej Vegeta z niebieskimi kłakami wygląda cool.
BTW, moja ulubiona stopklatka, w dużej rozdzielcczości for your viewing pleasure:
(http://i.imgur.com/b38oCWi.png)
#obliczemiłosierdzia
Moja twarz, gdy oblicze miłosierdzia:
(http://i.imgur.com/2MvJnG9.jpg)
Oblicze miłosierdzia w akcji:
(http://i.imgur.com/FgBGbtS.jpg)
W Bebopie ostatnie dwa odcinki były mega sztampowe. Famme Fatale z przeszłości i w ogóle zemsta.
Co nie zmienia faktu, że były ok.
Co do Triguna - bo w mandze było inaczej od połowy między innymi. Fakt, robiło się "ciężej", ale w sumie jako całość miało spójny sens.
Mały spoiler w formie obrazka:
http://static.comicvine.com/uploads/original/14/149324/3574946-6622405316-trigu.jpg
Tak, jest tak jak wygląda. To pokolorowana strona z mangi.
No i samo anime było mocno "rushed". Nie wytłumaczono (do końca), skąd Legato ma moc nad Vashem i nad innymi chociażby.
Pierwszy był bardzo fajny. Byl odpowiedzni klimat, fajna koncepcja, watek romantyczny tez całkiem, całkiem, choć zakończenie takie sobie. gdyby Asuna zginęła byłoby znacznie lepsze, ale nie byłoby materiału na zamienienie tego w gówno
Drugi sezon zamienił się w cieple kluchy i haremik Kirito. ale przyznam, że odcinki z ta dziewczynka z AIDS były zajebiste
odcinki same w sobie jako zamknięte historie są ok, ale nie powiesz mi, że jako całośc seria miała dobrą... wróć, miała fabułę :P Do ostatnich odcinków nie wiadomo o co Spike'owi chodzi (no ok, po Jazzie wiemy że ma jakiś zatarg z przeszłości, ale to połowa serii i po tym odcinku znowu wątek znika aż do ostatnich dwóch - to nie trigun gdzie w połowie wyraźnie zmienia się nacisk), a gdy się dowiadujemy, jest to takie meh, zwłaszcza że wszystko dzieje się dość randomowo.
W Bebopie ostatnie dwa odcinki były mega sztampowe. Famme Fatale z przeszłości i w ogóle zemsta.
Czasem zastanawiam się, czy to nie był świadomy zabieg, żeby widz poczuł jakim idiotą jest Spike kiedy wybiera swoją chujową przeszłość, pomimo, że w końcu udało mu się spotkać ludzi dla których może żyć w teraźniejszości. Ta scena by to potwierdzała (https://www.youtube.com/watch?v=CSLfBR4D0Hg) (wybaczcie dub) - podczas oglądania utożsamiałem się z emocjonalną reakcją Faye, nie dystansem jaki tworzy Spike.
Mały spoiler w formie obrazka:
http://static.comicvine.com/uploads/original/14/149324/3574946-6622405316-trigu.jpg
Tak, jest tak jak wygląda. To pokolorowana strona z mangi.
Jak dla mnie to nawet w anime obok tego (https://www.youtube.com/watch?v=Tj5zvVwAmQI) jedna ze scen które kompletnie złamały mi serce. :(
Dla mnie drugi sezon SAO bije pierwszy na głowę, a w szczególności jego pierwsza część. Ale ogólnie oba obejrzałem z przyjemnością.
To nie było to anime gdzie w drugim sezonie zmienili głównemu bohaterowi płeć bez zmiany samego bohatera? :D
Zapomniałem dodać o Houshin Engi - na końcu jest wielka walka, w której uczestniczą wszyscy. Teraz nie pamietam wszystkich postaci, A Houshin Engi wiki nie pomaga, ale ogólnie walczą z jakąs siostrą/kochanką/krewną głównego bohatera, bo okazuje sie, że główny jest kosmitą.
A Dakki z przeciwnika zmienia się na końcu w antybohatera i tyle.
Co do Call Me - pamiętam jak ostatnim razem to oglądałem (Bebopa chyba z 4 razy zaliczyłem), to obejrzałem te scene. Spaliłem fajke. Potem znowu obejrzałem. Potem paląc faje znowu obejrzałem.
Bebop zawsze dawał odczucie, że seria się nie skończy dobrze. Właściwie brakuje tam happy endów chyba w każdym odcinku. Oczywiście, jeżeli brać pod uwagę poważniejsze sesje.
To nie było to anime gdzie w drugim sezonie zmienili głównemu bohaterowi płeć bez zmiany samego bohatera? :D
Nie, po prostu wyglądał bardzo dziewczęco. No i się za dziewczynę podawał przej pewien czas przed pewną dziewczyną, żeby ona mu pomogła.
http://www.youtube.com/watch?v=ZL0TW2G-yB8
Brr, angielski dubbing, ale przynajmniej wszystko idzie zrozumieć. "I'm a guy too."
Nie, po prostu wyglądał bardzo dziewczęco. No i się za dziewczynę podawał przej pewien czas przed pewną dziewczyną, żeby ona mu pomogła.
http://www.youtube.com/watch?v=ZL0TW2G-yB8
Brr, angielski dubbing, ale przynajmniej wszystko idzie zrozumieć. "I'm a guy too."
No cóż, kim ja jestem żeby oceniać? Sam właśnie obejrzałem anime o ludziach walczących z firmą odzieżową, która przejęła władzę nad światem produkując ubrania które dają supermoce... Yep, obejrzałem Kill la Kill. I wiecie co?
(http://cdn.meme.am/instances/400x/53389832.jpg)
Przyznam, że już dobry character design (https://jobefernandez.files.wordpress.com/2014/03/5142ab9ed5dd56153b731de52021ac5b1379547918_full.jpg) i zajebisty soundtrack (https://www.youtube.com/watch?v=gDvq9USBbUA) potrafią mnie przekonać do anime, ale Kill la Kill jest dobre praktycznie pod każdym względem. Co prawda nie da się ukryć, że sporo pomysłów zostało zerżniętych z poprzednich anime Gainaxu (studio Trigger = byli pracownicy Gainaxu), głównie FLCL i TTGL, ale przy tym ma w sobie na tyle dużo świeżych patentów, że nie nudziłem się, pomimo, że TTGL widziałem dwa razy a FLCL z 10 (nie pytajcie...).
Także tak, oglądajcie Kill la Kill, bo warto!
(http://i2.kym-cdn.com/photos/images/newsfeed/000/650/646/5b5.gif)
--- BREAKING NEWS! ---
http://kotaku.com/dragon-balls-most-ridiculous-super-saiyan-form-gets-a-n-1737985192
--- BREAKING NEWS! ---
(http://i.imgur.com/Cg0J3JI.jpg)
THIS CHANGES EVERYTHING
Znalazłem ten animowany obrazek w jakimś temacie na forum o tematyce technologicznej:
(http://i.imgur.com/zE6C74w.gif)
Myślałem, że może to OC stworzony na potrzeby dyskusji na temat wszechobecnego gromadzenia danych przez systemy operacyjne i usługi sieciowe, i ukazujący jako małą dziewczynkę osobę pragnącą się uchronić przed śledzeniem w sieci, atakowaną zewsząd przez apatyczne stwierdzenia typu "łał po prostu mieszkaj w bazie danych".
Wczoraj przypomniałem sobie o nim, czytając poruszający podobną tematykę rys historyczny stanu ekonomicznego powojennych Stanów Zjednoczonych prowadzący do powstania kapitalizmu opartego na inwigilacji obywateli (http://monthlyreview.org/2014/07/01/surveillance-capitalism) (polecam, bardzo Deus-Exowy). Wyszukałem w sieci wyrażenie z .gifa, nie oczekując znalezienia czegokolwiek, ale okazuje się, że ten obrazek, wraz z grupką innych, utrzymanych w podobnej konwencji (błyskające kolory i powtarzające się wyrażenia "WOW" i "DATABASE" na tle anime), stworzyły osoby oglądające anime Log Horizon, zainspirowane J-rockowym utworem z openingu:
http://www.youtube.com/watch?v=znB0j62e2UE
Podoba mi się ta piosenka. Bardzo angierska, co nie jest dla mnie problemem, bo mniejsza o tekst. Gdy przychodzi pora na refren i "DATABASE DATABASE JUST LIVIN IN THE DATABASE WOOAH", to mocno mi wchodzi. Jak powermetalowe melodyczne kawałki.
Ale tak w ogóle ten Logarytmiczny Horyzont to z tego, co czytałem, takie animu o paru osobach uwięzionych w MMORPGu. To jakiś trend, jak moegówno? Na Pyrkonie widziałem tu i ówdzie wzmianki o Sword Art Online, co brzmi jak nazwa taniego koreańskiego MMO, ale wygląda na to, że to również seria anime o identycznym założeniu co Log Horizon. (Na dodatek podobno bardzo kiepska.)
Całe to gadanie o MMORPGach, dodatkowo pogorszone tym, że w zeszłym tygodniu zostałem zaproszony przez znajomego, by pograć z nim w WoWa na darmowym koncie, spowodowało, że natknąłem się na ten klip:
http://www.youtube.com/watch?v=Onf3AIPRQqs
Na początku nie zajarzyłem, że jest z Witamy w NHK. Myślałem, że to może ten niesławny SAO, biorąc pod uwagę żenującą kawaii kocią dziewczynkę, ale potem zrozumiałem, że drugą postacią jest Satou i przestałem oglądać, by sobie nie spoilować. Przedzieram się przez Welcome to the NHK powoli, przebyłem trzeci odcinek. Widzę już, skąd wzięło się powiedzenie "do ciebie nie przyjdzie" w odniesieniu do Misaki. Z głównym bohaterem generalnie łatwo się identyfikować, ale nie w momencie, gdy przychodzi do niego jakiś anioł, który chce mu pomóc. Nie potrafię aż tak bardzo zawiesić niedowierzania, ta historia jest za dobra dla niego, by była wiarygodna. Gdyby przynajmniej ten anioł nie był atrakcyjną osiemnastolatką, która w tym anime pojawia się wszędzie (ale to kurczę WSZĘDZIE), bo z miejsca stała się sympatią Satou... Może nie powinienem krytykować cudzych preferencji seksualnych, ale z takim podejściem skończyłem oglądanie pierwszego epizodu.
Na szczęście potem protagonista zdaje się traktować ją z podobnym dystansem. Oczywiście wiadomo, że prędzej czy później podpisze kontrakt, bo morałem historii będzie to, że hikikomori odrzucają wszystkie szanse, które są im dane - z powodu różnych lęków czy innego spierdolenia - uniemożliwiając sobie poprawę swojej sytuacji. Nawet jeśli daną szansą jest 10/10 qt, z jakiegoś powodu niemająca niczego lepszego do roboty, niż stalkowanie losowego dziwaka.
Trzeci epizod i pisanie VNa/eroge jest mocny. Jeśli potem faktycznie będzie powyższa scena z MMORPGa, to... nie takiego anime oczekiwałem, jestem bardzo pozytywnie zaskoczony.
Gdzieś słyszałem lata temu, że Satou nie jest prawiczkiem albo traci prawictwo w trakcie anime. Trochę mam nadzieję, że to nieprawda. Chociaż nadal byłby bardziej interesującą postacią, niż Tomoko z Watamote. Ona ma dopiero 16-17 lat, chodzi do drugiej klasy liceum i wszyscy trzymają kciuki, że jednak wyjdzie do ludzi, podczas gdy Satou jest chyba przynajmniej pięć lat starszy i ukończył obowiązkową szkołę średnią, pozostając zupełnie sam i bez pojęcia o tym, co zrobić ze swoim życiem, więc znajduje się w o wiele gorszej sytuacji.
ja tymczasem wziąłem się za Dragon Ball Super i nawet nie wiem gdzie zacząć od problemów z tym anime. Uwaga, nieco spoilerów.
Pierwsze, co się rzuca, to na pewno oszczędności na animacji. Walki skupiają się na pogaduszkach by oszczędzić na rysownikach, nagminnie wykorzystuje się komputer w najgorszy możliwy sposób (np znane z końca lat 90 nieruchome "tekstury" po których porusza się kontur postaci), postaci projektowane są z myslą o małej liczbie detali które trzeba by potem rysować, oszczędny światłocień... aż nazbyt vchamsko widać którą scenkę rysowała inna osoba, gdyż zaraz obok dośc ładnej i szczegółowej twarzy mówiącego goku w następnym ujęciu ten sam goku wygląda jak rysowany markerem, gdyż kontury nawet na małym monitorze mają grubość kciuka. Kontras jest tym większy, iż w niektórych odcinkach pojawiają się przebitki z Zetki, która może i miała swoje animacyjne głupotki, ale nie rzucały się one aż tak bardzo wo czy. Najlepiej tę porazkę podsumowuje porównanie starego gangu pilafa z nowym:
(http://i0.wp.com/gamerssphere.com/wp-content/uploads/2015/07/dbz_pilaf-gang.jpg)
(https://res.cloudinary.com/the-news-hub/image/upload/q_60,f_auto/v1439766265/bhia5yrckxnnrzpipn4q.jpg)
ówiąc o gangu pilafa przechodzimy do drugiego problemu, fabuły. Tbh nie przeszkadza mi, że dwa pierwsze wątki to kopia z kinówek o walce bogów i freezerze. Przeszkadza mi jak zostały wplecione oraz co zrobiono ze źródłowym materiałem. Ta z bogami zdaje się nie miała pilafa, a jak go zrealizowan to macie powyżej. Po cholerę było je dodawać, skoro skończyło się to takim gównem? ATak samo ta z freezerem miała fajną dośc długą sekwencję jak kuririn, piccolo, tenshin i kilka innych postaci ma okazję się wykazać klepiąc przydupasów, ale niestety, w serialu skrócono ją do półtorej minuty i szybko urwano, pokazując w zamian jak czekają na goku i dostają szybki wpierdol od ginyu. To już jest po prostu brak szacunku dla poprzedniego dzieła oraz samych bohaterów, wręcz niesmaczne. Juz ofc pomijam że niektóre sceny narysowane drugi raz wyglądają gorzej niż w tamtym filmie, albo że kuririnowi w 2 dni odrastają zgolone na okazję walki z freezerem włosy.
Trzecia rzecz, to te wątki jako takie - już dajmy spokój tym z kinówek, bo kazdyt pewno ma własne zdanie co do postępującego powercreepu z jednej strony (przemiany w boga and shit) a z drugiej wskrzeszaniu worka treningowego który nagle też wkracza na boski poziom (choć trzeba przyznać ze uzasadnienie mogłoby być sensowne, gdyby nie osiągnięty własnie poziom powercreepu). Wszystko jednak dzieje się po prostu za szybko, w 8 odcinkow staje sie bogiem, w ciagu kolejnych 10 superbogiem, zas sam trening to taka kalka z pierwszego DB.
Tu w sumie jest czwarty problem, czyli niejednorodnosc stylu - to anime samo nie wie czy chce byc dosc poważną Zetką o ratowaniu świata, czy lekkim DB o przygodzie jako takiej, przez co wychodzi drugi DB GT. Nie przeszkadza mi że bóg zniszczenia jest postacią komediową i uzaleznia przetrwanie ziemi od gry z oologiem w papier kamien nożyce, to było nawet śmieszne i aż tak wbrew pozorom nie odstawało. Odstaje za tro trening u wispa, który jest kalką z roznoszenia mleka w DB, tak jakby osiągniecie poziomu boga i wyżej miało w tym kontekście sens. Największą pomyłką jestjednak jak na razie cały trzeci wątek, czyli międzywszechświatowy turniej największych badassów, gdzie nasza grupka zostaje zaproszona. Vegeta będący już wówczas superbogiem męczy się w starciu z typowym toriyamowskim śmiesznym robotem a'la red ribbon armyz pierwszego DB. Serio. Można marudzic na GT że było jakie było, ale tam przynajmniej od pewnego momentu dano sobie spokój z takim crapem, a tutaj atakuje nas on co chwila.
Obejrzeć obejrzałem do ostatniego na tę chwilę odcinka, ale tbh robię to tylko z nostalgii i w oczekiwaniu na kolejne epki zetki. Są plusy, jak niemal pełna obsada głosów sprzed 20 lat czy niezłe nawiązania i fanserwis (kuririn goli włosy i wraca do treningów, yay) ale całość określiłbym tak samo jak Episode 7 - zmarnowany potencjał. Na wiele nie liczyłem i też wiele nie dostałem, ale i tak to trochę boli.
Sent dopiero co skończył DB, a już mówi o sentymencie :D
Mnie oprócz rzeczy wymienionych przez Senta wkurza jeszcze samo podejście twórcy. Jest manga DBS, którą rysuje jakiś koleś - swoją drogą utalentowany w kopiowaniu. Gorzej, że scenariusz wymyśla Toriyama - facetowi na starość odwaliło ostro. Na jeden fajny (lub fajnawy) motyw musi wrzucić 2-3 z dupy (wspomniane już przez Senta niezdecydowanie - iść w klimat DBZ czy dziecinne żarty z DB).
W ostatnim odcinku:
Vegeta walczy z jakimś saiyaninem z innego wymiaru i słysząc, że nie potrafi on zmienić się w SSJ zaczyna go lać i grozić wymordowaniem rodziny (trening wg Vegety ;D). Potem zostaje to wytłumaczone jako "podświadome" dbanie Księcia Saiyan o swoich podwładnych (brutalne, ale co tam ;D). Niestety Toriyama musiał wpieprzyć brednie typu "znowu sał się zły? to niemożliwe!". I to jeszcze w wykonaniu Yamchy i przytakującemu mu Puarowi. Żenada.
Niestety dla mnie seria to pikowanie w dół. Powiedziałbym, że szkoda, ale seria powinna zakończyć się na Zetce i tyle. Bez na siłę produkowanych bossów i kolejnych poziomach SSJ (teraz zwą to SSGSSJ xD)
Szkoda.
EDIT:
I czemu nie tłuką wszystkich w tym boskim trybie? -__-
Przeprawiłem się chyba przez jakieś dwie trzecie Welcome to the N.H.K. Dotarłem do odcinka o MMO, z którego pochodzi linkowany przeze mnie wcześniej filmik "End of the line for MMORPG players". Mocna scena, nie powiem. Bardzo mocna. I, co ciekawe, jeden z komentarzy zwraca uwagę na coś, co wcześniej zauważyłem: wspomniałem o Log Horizon, które tak, jak Sword Art Online (i chyba także No Game No Life), nieironicznie opowiada o przygodach osób dosłownie wessanych do jakiegoś Final Fantasy XI/XVV czy innego WoWa... A kto nadaje Log Horizon? Nihon Hosoun Kyokai, N.H.K.! Konspiracja się potwierdza, ta stacja telewizyjna naprawdę chce zmieniać Japońców w otaku i hikikomori!
INBOU DESU INBOU DESU INBOU DESU INBOU DESU INBOU DESU INBOU DESU INBOU DESU INBOU DESU INBOU DESU INBOU DESU
A tak w ogóle, to gdzieś wyczytałem, że autor opowieści, na której bazowane są manga i anime, Tatsuhiko Takimoto, wzorował postać Satou i pozostałych bohaterów na swoich przeżyciach, a więc sam jest hikikomori. W wyniku sukcesu swojej opowieści stał się jeszcze bardziej zamknięty w sobie niż kiedykolwiek i nie napisał do tej pory żadnej innej. Heh (http://i.imgur.com/QybGji6.gif)
"Welcome to N.H.K." jest genialne. Zwłaszcza pod względem sposobu, w jaki porusza bardzo poważne i przykre tematy. Oglądając, jest Ci wesoło i śmiejesz się z tego wszystkiego, ale gdzieś z tyłu głowy włącza się analiza sytuacji i solidne "oż fak...". A do tego jeszcze gamedevowe nawiązania - luv luv <3
Jak dotąd rzeczywiście tak jest, potwierdzam. Szczególnie dla osób, którym łatwo postawić się w sytuacji Satou.
Nie wyłapuję nawiązań do przemysłu tworzenia gier komputerowych. Było o tworzeniu doujina eroge i sprzedawaniu wersji demo za prawie 30 dolarów na NatsuComi (letnim Comikecie), oczekując, że ktoś to kupi. Czuję ten klimat japońskich indyków. Sam proces tworzenia gry też jest ukazany w pewnym stopniu. Szukanie inspiracji w cudzych dziełach, wycieczka do jakiejś mekki otaku... zgaduję, że tej słynnej tokijskiej dzielnicy Akihabara... super. Ale jestem zbyt dużym laikiem, by zrozumieć, o jakie nawiązania ci chodzi.
Szanuję Yamazakiego jak zły, tak przy okazji. On ma wizję, chce ją zrealizować i ma umiejętności i zacięcie, by to zrobić. Wprawdzie powiadają, że VNy to chyba najprostszy typ gry do napisania (przypomina się mierny VN takiej jednej kurwy ze sceny indie, forsowany przez jej kolesi posiadających fuchy w growych serwisach: Depression Quest. Od strony mechanicznej DQ był dosłownie serią stron HTML połączonych hiperłączami), ale ogarnięcie silnika, zaprojektowanie postaci, napisanie muzyki, wszystko przez jedną osobę... Robi wrażenie, że mu się chciało.
Obejrzałem znowu Di Gi Charat w całości.
Gema-gema.
Całość to... ile właściwie było? Dziesięć odcinków po cztery minuty każdy? Miła seria, nic z niej nie wyciągnąłem poza założeniem, że ma być parodią stylu moe, którego nadal dobrze nie poznałem.
Nie mogę się zamknąć na temat N.H.K., ale jest w nim takie anime oglądane przez jedną z postaci, którego opening trochę kojarzy mi się z Di Gi Charat.
http://www.youtube.com/watch?v=tg8Jahz6RM4
Nie wiem tylko, czy to nadal przerysowywanie moe, czy traktowanie go na serio. W każdym razie podoba mi się, że anime wewnątrz anime ma własny OP, chociaż do tej pory w serialu widziałem może pięć jego sekund.
Piosenka też spoko. Zapada w pamięci. Wrzucałbym dla szpasu do tematu "Co leci u twojego sąsiada w głośnikach?", gdybyśmy takowy mieli.
http://www.youtube.com/watch?v=u_7z_WVcpdw
No i gdybym rzeczywiście posiadał takiego typu sąsiada-otaku. Fajnie by było jednak kogoś mieć w prawdziwym życiu. (http://imgur.com/ib8nJGm.png)
purupuru pururin, pururin...
Motoko nigdy nie miała takich rozterek.
Całe jej historia sprzed dołączenia do Sekcji 9 została zmieniona. Przy okazji wyjaśniają, dlaczego nie wygląda jak Azjatka.
Kiedyś takową była, ale wymazano jej pamięć, a mózg włożono do ciała Scarlett :P
Meanwhile, po prawie 4 latach ruszył wreszcie drugi sezon Attack on Titan.
po latach podchodów obejrzałem w koncu ghost in the shell: stand alone complex. Szczerze, jak na anime z takim kultem spodziewałem się czegoś więcej. Już kij z mocno nierówną oprawą (zakładam że to wina tego, że rysowano ją z myslą o kineskopach, a nie 24-calowych monitorach HD), ale samo story było mocno rozczarowujące - arce odcinków proste jak budowa cepa, wydarzenia w finale (w chuj efektownym btw) nie mają specjalnie sensu*, a ostatnia filozoficzna rozmowa sprawia wrażenie wciśniętej na siłę, bo w poprzednim filmie też takie były. Żałować nie żałuję że obejrzałem, bo były też i dobre akcenty (tachikomy!), ale jak na taki hajp pierwszy sezon okazał się mocno... przeciętny.
A, i z całego serca hejtuję ten tani opening w 3d.
*ok, jestem w stanie zrozumieć, że aramaki celowo nikomu nie mówił o tym, że likwidacja unit 9 to zmyłka dla mediów, bo chciał, by to wszystko wyglądało naturalnie i główny zly myślał, że faktycznie teraz nikt mu już nie grozi, ale serio - w toku tej akcji nasi bohaterowie, tak wrażliwi na krzywdę cywili, zabijają co najmniej kilkunastu niewinnych żołnierzy, którzy (w większości wypadków) nawet nie chcieli ich zabić, a jedynie aresztować. Ba, w tym kontekście mamy nawet scenę kompletnie bezsensownego poświęcenia ze strony tachikom :/ I juz nawet chuj ze ich zabijaja, ale przechodza nad tym do porzadku dziennego jakby nic sie nie stalo, choc wczesniej tak sie srali o kazda niesprawiedliwość, zwłaszcza togusa, ktory w jednej scenie jest wrakiem, a w drugiej juz sie cieszy z resztą teamu
Ok, obejrzałem drugi sezon - story, opening czy arce odcinków są zdecydowanie lepsze. Wprawdzie finał znowu raz czy dwa mi podpadl (OH COME ON, znowu uśmierca się tachikomy, tym razem permanentnie? Mając pod ręką takie kompletnie nieistotne dla story postacie o osobowości z kartonu, jak Borma czy Paz? :X )
ale summa summarum jestem zdecydowanie bardziej zadowolony niż z poprzedniego
Jestem po seansie pierwszego odcinka nowego Tsubasy.
Konkret, zarówno technicznie (kreska, animacja, dźwięk), jak i nostalgicznie. Łezka się w oku kręci, jak się widzi Tsubase z piłeczką. Wiadomo, że lekko infantylne, wiadomo, że to dzieciaki z podstawówki, ale what the hell. Straciliśmy więcej godzin przy większych pierdołach.
Podoba mi się też gustowna adaptacja do nowoczesnych czasów. Telefony komórkowe, maile itd. Nie są inwazyjne, ale jest świadomość, że nie są to lata wstecz, ale coś, co mogłoby "zdarzyć się współcześnie". Pozostawia to pytanie, czy jeżeli show zdobędzie popularność (mam nadzieje, ze tak), to czy Road to 2002 zmieni się w Road to 2018/2022? A tu klatka z panoramy miasta, gdzie urzędują główni bohaterowie.
(https://scontent-waw1-1.xx.fbcdn.net/v/t35.0-12/30232406_2127471583946639_986649560_o.png?_nc_cat=0&oh=e3567227efe3cc8f58d357c6edfa2a2a&oe=5AD47B67)
Ładnie narysowane imho.
Evangelion: 3.0+1.0
Thrice Upon A Time
i trochę też o poprzednich, bo oglądałem ponownie w przygotowaniu do 3.0+1.0.
Na pewno film jest wizualnie fantastyczny. Bardzo "kinowy". Może dlatego mam lekki niedosyt po seansie. Ale zanim zaczną filmy pełnometrażowe anime w Polsce puszczać, to chyba zdążę się zestarzeć. Jest CGI, ale wydaje mi się, że takie nieinwazyjne. A'la cell shading. Chociaż z drugiej strony może to moje przyzwyczajenie do gier z taką grafiką. Muzyka i dźwięk też prima sort.
Ale nie o to chodzi w Evangelionach.
NGE zawsze było trudnym anime. Wywołuje inny rodzaj depresji niż Cowboy Bebop, sam nie wiem jak to nazwać. Po tylu latach dostać wreszcie zamknięcie tej alternatywnej czasoprzestrzeni uniwersum Eva jest katartyczne, ale z drugiej strony fakt doświadczenia, które przyszło z moim wiekiem zmienia chyba odbiór tego dzieła. Czy na lepsze, czy na gorsze, sam nie wiem.
W każdym razie po dziwnym trzecim Evangelionie (cały film o Kaworu x Shinji) czwarty film jest trochę podobny do pierwszych dwóch, bo mamy chociaż pokazane inne postacie niż te związane z NERV i WILLIE. Rebuildy w ogóle do puli "shipów" dorzuciły Sakure i Mari. Tej ostatniej byłem najbardziej ciekaw (bo Sakura jest fajna, ale nie pilotuje Eva) i chyba inaczej zapamiętałem ją z drugiej i trzeciej części, bo jednak nawet w czwartej mało się o niej dowiadujemy. Pewnie są spekulacje i jakieś wywiady potwierdzające (lub nie) kim była, ale chyba ich nie wyłapałem.
Dlatego tym bardziej dziwi mnie to, że Shinji ląduje z Mari na końcu, stają się parą i nawet chyba funkcjonują
.
Mam wrażenie, że 3.0+1.0 to taka wysokobudżetowa, szczęśliwa wersja epizodu 25 i 26 Neon Genesis Evangelion. Z jednej strony po tylu latach spoko, że mamy "zamknięcie", po którym nie mam ochoty się zabić (albo faktycznie ten wiek mnie uhartował), z drugiej strony nie tego się spodziewałem po Evangelionie? Skłonności depresyjne po NGE i zwłaszcza EoE są już legendarno-memiczne. Po rebuildach mam ochotę usiąść, zamyślić się i uśmiechnąć. Sam nie wiem czy taki miał być efekt.
Inna sprawa, że NGE było fajne też z tego powodu, że było tam trochę zaplątanego szkolnego i zwykłego życia. W Rebuildach po drugim tego nie ma. Jak wspominałem, jest trochę w czwartym, ale na zasadzie "życie jest ciężkie po tym całym gównie z końcówki dwójki". Wydaje mi się, że ten kontrast był jedną z mocnych stron NGE. Bo masz 14 latków, którzy chodzą do szkoły i nie potrafią sobie poradzić z okresem dojrzewania, kontaktami międzyludzkimi i nikt ich na terapie nie zapisuje. Następnie walka z aniołami, które wymykają się logice, są przerażające, a same bitwy zostawiają ślad na psychice.
Film ciężko mi ocenić w jakiejś skali od 1 do 10. Z resztą nie bardzo lubię takie określenia, zwłaszcza na świeżo po seansie. Wystarczy, że po The Last Jedi stwierdziłem, że to dobry film... Jak ta nostalgia potrafi wypaczyć reakcje. Może 3.0+1.0 jednak nie jest dobrym filmem? Może oszukuje się tylko dlatego, że wreszcie ktoś znalazł szczęście w uniwersum Eva? A może 100%/93% kolejno recenzji krytyków i amatorów na rotten tomatoes coś znaczy? 8.68 na MyAnimeList też chyba o czymś świadczy? Może NGE wzięło nas zakładnikiem na te wszystkie lata i dopiero 3.0+1.0 nas uwolniło? A może jest już za późno na takie recenzje, a ja mam za dużo substancji psychoaktywych w sobie?
Zdecydowanie.