Forum RPG Center

Publiczny PBF => Publiczny PBF => Przygody => Wątek zaczęty przez: Dollan w Maj 04, 2014, 16:03:42 pm

Tytuł: Disciples - Sesja
Wiadomość wysłana przez: Dollan w Maj 04, 2014, 16:03:42 pm
Zasady ogólnie przedstawiają się tak :
- każdy uczestnik opisuje swoje poczynania, a jeśli ma ochotę może też opisywać aktualne zachowanie innych postaci, odpowiedzi które te postaci udzielają na jego pytania itp. (o ile wykonywana czynność/udzielana odpowiedź itp. nie kłóci się z ich kartą postaci.), okolicę, w której się znajduje (nie powinien jednak wspominać zbytnio o ważnych dla fabuły elementach tegoż otoczenia, dopóki nie wspomni o nich narrator), a w czasie walki poczynania swoje i przeciwników, z którymi walczy (z zachowaniem zdrowego rozsądku - niewielu jest Giermków, którzy przyłożą demonowi w łeb drewnianą belką, wbiegną mu po plecach i utną głowę jednym celnym cięciem. Rozumiecie o co chodzi).
- narrator (oraz NPC-dowódca, prowadzący drużynę) zajmują się przedstawianiem najważniejszych elementów fabuły. To on może opisać, jak gobliny atakują waszą karawanę i mordują połowę regimentu. To on może opisać, że z mgły wyłoniły się dwa tuziny nieumarłych, które widzą w was podwieczorek. To on może opisać, że znaleźliście przy drodze zasztyletowanego dostojnika. Gracze mogą sami szukać śladów, różnie reagować na każde wydarzenie itp.
- doprasza się o nie rozpieprzanie sesji akcjami w stylu "Dagaric stwierdził, że ma w dupie tą wyprawę i wraca do domu" albo "Andrei postanowił zdradzić całą drużynę i przejść na stronę demonów jako kultysta". Będą one z miejsca ukrócane, a wesoły gracz, który był ich autorem może później natknąć się na zabłąkany batalion trolli w czasie zbierania chrustu.

W razie jakichkolwiek wątpliwości proszę zwracać się z pytaniami/uwagami w temacie organizacyjnym.
Tytuł: Odp: Disciples - Sesja
Wiadomość wysłana przez: Dollan w Maj 04, 2014, 17:06:16 pm
     Nad miastem Raven Hill zgromadziły się ciemne, burzowe chmury. Nigdy nie była to okolica obfitująca w słoneczne chwile, więc mieszkańcy szybko zwietrzyli nadchodzącą ulewę. Kupcy z Placu Defiladowego, na którym nie miała miejsca żadna defilada od czasów narodzin zaginionego księcia Uthera, obecnie pełniącego rolę targu, w mgnieniu oka zebrali swoje towary do skrzyń. Te z kolei trafiły na wozy, które rozjechały się po wszystkich ulicach odchodzących od placu. Miejscowi strażnicy, mając całkowitą pewność, że podczas ulewy nikt nie będzie miał ochoty mordować i kraść, również odpuścili sobie patrole i małymi grupkami udali się do koszar. Mając nadzieję ujść do swoich domostw z chociaż kilkoma suchymi nitkami, mieszkańcy niespecjalnie przejmowali się oddziałem kilkunastu przyjezdnych wojaków, którzy mimo licznych znaków na niebie i ziemi nie mieli zamiaru opuścić placu.
     Gdyby ktoś przystanął i przyjrzał im się dokładniej, zauważyłby, że przynajmniej sądząc po wyglądzie nie są to żołnierze, którzy mieli przyjemność stoczyć poważniejszą walkę. W swoich zróżnicowanych ubraniach i z wszelkimi możliwymi typami broni przy pasach wyglądali raczej jak zebrane naprędce pospolite ruszenie, niż słynne zastępy Imperium w lśniących zbrojach. Jeden w białej szacie z widniejącym na niej imperialnym krzyżem, która ma raczej manifestować patriotyzm niż faktycznie chronić przed ciosami. Inny w kolczudze, która na pierwszy rzut oka wygląda jak lekki pancerz łuskowy, ale dobrego miecza raczej nie powstrzyma. Jeszcze inny w kolczudze, wyglądającej na kupioną z trzeciej ręki w jakimś ciemnym zaułku. Gdyby kogokolwiek to obchodziło, to pewnie pomyślałby, że dużo ryzykuje powierzając swoje bezpieczeństwo takiej... armii. Na szczęście każdy był skupiony na ratowaniu swojej skóry przed zmoknięciem.
      Sama drużyna zaś cierpliwie czekała na przybycie swojego dowódcy. Jeszcze go nie widzieli. Zostało im tylko powiedziane, że to jakiś imperialny rycerz ze stolicy, świeżo po akademii. Miał ich poprowadzić na południe, gdzie wsparliby wojska walczące z siłami Erhog Mrocznej. Świeżo upieczeni rekruci sporo nasłuchali się o kulcie prowadzonym przez tą zdrajczynię. Nie ulegało wątpliwości, że trzeba się z nią rozprawić, jednak nikt nie wiedział, jakimiż to bestiami wysługuje się ta zbuntowana kapłanka. Jednych ogarniał niepokój, innych euforia. Sir Thomas, który doprowadził kadetów do Raven Hill nie był zwolennikiem wysyłania tak młodych żołnierzy do tak poważnej walki. Dowództwo naczelne stwierdziło jednak, że ten naprędce zebrany oddział musi za wszelką cenę strzec flanki nacierającej armii Imperium. Jest jednym z ostatnich, jakie udało się zmobilizować na tych ziemiach, i nie może być mowy o pozostawieniu go w bezczynności. Gdy tak rozprawiali o czekającej ich wyprawie, na plac wjechał wojownik w lśniącej zbroi na potężnym rumaku, z mieczem przy boku i długim płaszczem powiewającym z tyłu. Na tym kończyły się budzące respekty elementy wyglądu przybysza - sam rycerz twarz miał raczej mizerną. Gdy spojrzał na żołnierzy czekających nań na placu, w jego oczach pojawiła się nuta niepewności. Dopiero po chwili postanowił zejść z konia (dość nieumiejętnie z resztą), i powolnym krokiem zbliżył się do swojego nowego oddziału.
- Baaaaczność! - huknął sir Thomas. Drużyna uformowała coś, co tylko niekompetentny głupiec uznałby za szereg, a postawa niektórych z nich dalece odbiegała od powszechnie ustalonej wersji "na baczność".
- Ekhm... tak. Dziękuję wam, sir Thomasie. Dajcie spocznij. - mruknął dowódca.
- Spooooczniij! - zadudnił po raz kolejny rycerz.
- Witajcie... towarzysze. Nazywam się Gabriel Crage i jestem waszym nowym... dowódcą. Eee... jak zapewne wiecie, mamy pełnić rolę wsparcia dla trzeciej armii walczącej z Erhog Mroczną. - dowódca lekko zadygotał, gdy wymówił imię zdrajczyni. Dostrzegł to jednak tylko sir Thomas. - Więc... no... wiem, że to trudne zadanie jak na pierwszą misję bojową. Ale pamiętajcie, że tylko w ogniu prawdziwej wojny staniecie się żołnierzami godnymi Imperium. Naszego państwa nie zdołały pokonać ani demony, nieumarli i orkowie, więc nie pokona go też ta rebeliantka Erhog. Nie lękajcie się, gdyż... Wszechojciec będzie nad nami czuwał. Niech żyje cesarz!
      Gdyby ta przemowa została wypowiedziana z większą pewnością w głosie i mniejszą ilością pauz, mogłaby nawet kogoś podnieść na duchu. Gabriel jednak chyba sam nie wierzył do końca w to, co mówił. Nikt nie czuł potrzeby entuzjastycznego odpowiedzenia "niech żyje cesarz", więc ograniczyli się do kilku cichych pomruków. Dowódca bez trudu dostrzegł, że jego pierwsza przemowa wypadła tragicznie. Spojrzał więc tylko na sir Thomasa, w spojrzeniu którego nie znalazł pocieszenia ani ratunku, a następnie odwrócił się i wsiadł na konia.
- Oddział, w praaaawoooooooo zwrot! Naprzóóóóóóód, marsz!
      Cała drużyna z ociąganiem wykonała rozkaz i krokiem, który zapewne uważali za marszowy, ruszyli przed siebie. Sir Thomas prowadził kolumnę, zaś Crage jechał po jej lewej stronie. Gdy opuścili Raven Hill, czarne jak smoła chmury wreszcie uwolniły nadmiar wody. Gdzieś w oddali kilka razy błysnęły gromy, po czym ulewa runęła z całą siłą na żołnierzy. "Nieźle się zaczyna", pomyślał każdy z nich.
Tytuł: Odp: Disciples - Sesja
Wiadomość wysłana przez: Morean w Maj 06, 2014, 18:39:11 pm
Gdzieś w środku szeregu poruszał się młody chłopak. Szedł pewnym krokiem, zawsze marzył o wielkiej bitwie ku chwale Wszechojca, Imperium i cesarza (w takiej kolejności). W jego oczach widać było fascynację, swego rodzaju pewność siebie, zaangażowanie. Imię zdrajczyni wypowiedziane przez Gabriela wzbudziło w Lucasie odrazę. Nie rozumiał jak można było zdradzić Ojczyznę, tą, którą on tak bardzo kochał. Rozejrzał się dookoła i po raz kolejny się wzgdrygnął. Widok żołnierzy niepewnych, przerażonych, chwiejnych w swych przekonaniach całkowicie odbierał mu wszelką radość. Gotów był pomagać, ale te łamagi nie nadawały się nawet do tego, żeby im pomagać. Lucas liczył, że może w tym tłumie spotka kogoś, kto pomoże mu zwyciężyć zło, które należało obowiązkowo zwalczyć.
Tytuł: Odp: Disciples - Sesja
Wiadomość wysłana przez: wardasz w Maj 08, 2014, 13:57:08 pm
Młody mag rozglądał się za kimś, kto dodałby mu odwagi i nadziei, jednak znajdował się w złym miejscu by takową osobę spostrzec. Osoba owa znajdowała się bowiem na przedzie kolumny, Lucas widział tylko jej plecy. Twarzy Lothora nie widział. Na jego twarzy była zaś wymalowana żądzą zrobienia CZEGOŚ. Od roku już uczył się walki i zasad obowiązujących w armii imperium, od roku gnił w koszarach czekając aż będzie mógł okryć się chwałą, pokonując z imieniem Wszechojca na ustach wrogów imperium. Kult prowadzony przez potężną nekromantkę? Dobrze. Wszystkie ballady było zgodne co do jednego-im potężniejszy wróg, tym większa chwała z pokonania go. Tego, że opiewały one dzieje paladynów po wieloletnim treningu, zakutych w doskonałe płytowe zbroje, a nie zmobilizowanych, tragicznie wyposażonych chłopów, nie dostrzegał. Parł przed siebie, nie zważając na deszcz, żądny boju i chwały.


//Dollan, pytanie, bo to nie było sprecyzowane w pierwszym poście-doprecyzuj w drugim. My tam jesteśmy sami (nasza 3 plus 2 NPC'tów) czy jest z nami jeszcze tłum podobnych nam randomków?
Tytuł: Odp: Disciples - Sesja
Wiadomość wysłana przez: xilk w Maj 14, 2014, 18:12:02 pm
Marius maszerował, widząc niedociągnięcia w marszowym kroku zarówno u siebie, jak też u pozostałych członków oddziału. Młody mężczyzna był zupełnie skołowany, nie tak sobie wyobrażał swoją pierwszą wyprawę w obronie Imperium. I do tego ich dowódca był taki niedoświadczony. Marius był przekonany, że dobrze będzie się trzymać Sir Thomasa, który choć był niższy stopniem niż Gabriel Crage, to jednak wyglądał na bardziej zaprawionego w boju. Młody chłopak szedł w drugiej linii, ciągle uważnie się rozglądając. Nagle z ciemnego nieba zaczął padać deszcz. Marius po cichu liczył tylko, że ulewa szybko się skończy, a burza ominie ich oddział. Wszyscy szli w ciszy, nie zważając na pogodę.
Tytuł: Odp: Disciples - Sesja
Wiadomość wysłana przez: Morean w Maj 16, 2014, 18:30:24 pm
Lucas był wyraźnie znudzony marszem. Nie wiedział jak daleka droga czeka ich jeszcze do celu podróży, a idąc samotnie przed siebie tylko pogłębiał uczucie niepewności, a nawet dawało mu się we znaki przerażenie Gabriela. Siły dodawało mu to, że idzie walczyć za Wszechojca i Imperium, tylko sama wiara nie wystarczyła do osiągnięcia sukcesu. Potrzebował towarzyszy, wsparcia, wspólnoty. Postanowił zaczepić idących żółnierzy i trochę wypytać o bieżącą sytuację.
- Hej - zagadał - ile jeszcze marszu nam pozostało? Mam ochotę na trochę rozrywki.
- A myślisz, że ja wiem? - odrzekł pierwszy, zaczepiony rycerz - Idę, bo mi kazano i zginę, bo mi kazało, odczep się młokosie.
Lucasowi to wystarczyło. Nadal nie wiedział, gdzie można by tu znaleźć bratnią duszę.
Tytuł: Odp: Disciples - Sesja
Wiadomość wysłana przez: Dollan w Maj 19, 2014, 21:09:12 pm
Po kilku godzinach nieprzerwanego marszu przez polne drogi, które obficie lejący się deszcz zamienił w bagno, żołnierze zaczęli tracić siły. Postawienie nogi przed nogą wymagało coraz większego wysiłku, a nie zanosiło się na szybką zmianę pogody. W końcu Sir Thomas ostro zahamował i rozejrzał się dając do zrozumienia, że szuka miejsca, w którym można by rozbić obóz. Niespecjalnie przejął się faktem, że jego gwałtowne zatrzymanie się spowodowało kilka stłuczek w szeregu za jego plecami wśród szeregowców, których za bardzo wciągnęło maszerowanie. Po chwili Crage zdołał zsunąć się ze swojego konia i podszedł do Thomasa. Dopiero po minucie czy dwóch, z trudem próbując dostrzec cokolwiek zza tysięcy spadających kropli deszczu, zauważyli w pobliskim wzniesieniu coś przypominającego jaskinię.
- Dobra, gamonie. Widzicie tamtą jaskinię? Nie? To lepiej ruszcie swoje leniwe tyłki w tamtą stronę i nie przestawajcie biec, aż ją zobaczycie! - huknął Sir Thomas.
- A jak ją zobaczymy, sir? - nieśmiało odezwał się jeden z szeregowców.
- To wtedy masz zacząć biec jeszcze szybciej, bo będę zaraz za Tobą i kopnę cię w zadek jeśli spróbujesz się zatrzymać bez rozkazu! Zrozumieliście, szeregowy Marius?
Ale żołnierz, zamiast trudzić się odpowiadaniem na pytanie, wziął przykład ze swoich kolegów i zmobilizował nieznane dotąd pokłady siły, które pozwoliły mu biegiem ruszyć w kierunku wskazanym przez oficera. Po kilku chwilach szaleńczego pędu dotarli do wspomnianej jaskini. Wkrótce dołączyli do nich Thomas, który zwyczajnie nie czuł potrzeby spieszenia się oraz Crage, który poruszał się wyjątkowo ostrożnie, by w błotnistym gruncie nie zaczepić o zagubioną gałąź lub kamień i nie wylądować w kałuży.
- Sir, w takich jaskiniach chyba mogą być niedźwiedzie - zauważył szeregowy Lucas.
- Doskonała uwaga, szeregowy! - Sir Thomas spojrzał na dowódcę - Sir, ktoś powinien sprawdzić pozostałą część pieczary.
- No tak, ale... dlaczego patrzycie na mnie? - spytał Gabriel.
- Tak sobie myślę, sir, że powinien pan dać drużynie przykład. Na pewno pańska niezmierzona odwaga i męstwo przywrócą im ducha walki.
W oczach Crage'a przez chwilę pojawił się strach, który szybko stłumił na rzecz niepewności. Tą z kolei po chwili zastąpił uśmiech właściwy dla ludzi, którzy wmawiają sobie w myślach "będzie dobrze, będzie dobrze". Następnie spróbował wypiąć pierś, ale po pierwsze niespecjalnie miał co wypinać, a po drugie zbyt duża zbroja i tak skutecznie maskowała jakiekolwiek drgnięcia klatki piersiowej.
- Tak. Eee... tak. No więc, no, idę. - mruknął Gabriel. Drżącą ręką wyciągnął swój miecz i powoli ruszył w ciemność. Gdyby ktoś spojrzał wtedy na Sir Thomasa zauważyłby, jak stary wojak uśmiecha się pod nosem widząc kolejnego chłopaczka, który mieni się "dowódcą". Po kilku minutach, spędzonych w akompaniamencie uderzeń metalu o kamienie, kilku przekleństw i dwóch czy trzech cięć mieczem w powietrzu, oddział usłyszał "Mhmhmhm", które wszyscy uznali za sygnał do wkroczenia dalej.
- Dobra, leniwe bałwany! Zapalcie jakieś pochodnie, bo ciemno tutaj jak w... ciemno jak diabli! Broń zostawcie pod ścianą, znajdźcie sobie jakieś wygodne kamienie i spróbujcie odpocząć! Wyruszamy, jak tylko skończy się ulewa!
- Ekhm... - wtrącił nieśmiało Crage - Nie uważa pan, że to ja powinienem wydawać takie rozkazy?
- Naturalnie, sir. Wiedziałem jednak, że jako inteligentny człowiek dojdzie pan do tych samych wniosków, co ja, więc postanowiłem wykonać pańskie rozkazy prewencyjnie.
- To znaczy... jeszcze zanim je wydałem?
- Tak jest, sir.
- Hmm... no dobrze, dziękuję za zdecydowane działania, sir Thomasie - mruknął Gabriel po czym ostrożnie usadowił się na jednym z kamieni, oparł o ścianę i zamknął oczy. Pozostali wkrótce poszli w jego ślady. Tylko Thomas usiadł na skraju jaskini i wsłuchując się w odgłos padającego deszczu, zaczął chrupać suchary wydobyty z otchłani torby.

=============================================

Następnego dnia oddział dotarł do obozu wojsk Imperium rozstawionego kilka mil od twierdzy Erhog Mrocznej. Młodzi szeregowcy byli pod dużym wrażeniem sił tam zebranych - tylu paladynów, magów i kleryków na raz nie widzieli jeszcze nigdy. Podczas, gdy oni zajmowali się podziwianiem tego wszystkiego, dowódcy udali się do namiotu sztabowego. Wrócili po kilkunastu minutach z rozkazami.
- Słuchajcie no, panienki. - zadudnił Thomas, by zwrócić uwagę żołnierzy zastanawiających się, kiedy oni dostaną takie lśniące zbroje jak ten wojownik przejeżdżający obok trzy minuty temu - Generał von Kalserberg przekazał nam dokładne rozkazy. Mamy niezwłocznie udać się razem z trzema innymi kompaniami w kierunku twierdzy wroga. Główne siły ruszą wkrótce po nas, a my mamy nie wdawać się w żadną większą bijatykę. Dlatego mówię wam zawczasu, że jeśli spotkacie na podwórku tej zdradzieckiej suki jakiegoś trzy razy od was wyższego i szerszego kolegę, to macie spieprzać ile sił w nogach i drzeć się wniebogłosy. Nie zgrywajcie bohaterów.
- Z całym szacunkiem, sir, ale chyba nas pan nie docenia - odezwał się Lothor - Myślę, że poradzimy sobie z byle demonicznym chowańcem.
- A ja myślę, że każdy "byle demoniczny chowaniec" zrobi z Ciebie kotlety, jeśli będziesz taki hop do przodu. - odparł Sir Thomas.  - Powtarzam, jeśli się na jakiegoś natkniecie macie czekać na wsparcie. A jeśli wsparcie będzie liczyło mniej niż trzech ludzi to i tak spieprzajcie. Z wszelkimi koleżkami mniej więcej waszych gabarytów możecie próbować szczęścia, ale jak Fortuna postanowi na was naszczać to wiecie, co macie zrobić?
- Spieprzać, ile sił w nogach, sir! - odpowiedzieli chórem żołnierze.
- Dobrze. A teraz zbierać się, ruszamy natychmiast!
- I oby Wszechojciec miał nas w opiece - mruknął pod nosem Lucas.

======================================

Najwyraźniej Wszechojciec zrobił sobie akurat małą przerwę w pracy, gdyż cztery kompanie nie zaszły dalej, niż dwie mile od obozu, gdy tych co bardziej spostrzegawczych ogarnęło dziwne uczucie. To była jedna z tych chwil, kiedy ma się nieodparte wrażenie bycia obserwowanym. W tym samym momencie, w którym ci najbystrzejsi zaczęli się uważnie rozglądać po okolicznych zaroślach, rozległ się głośny bulgot, krzyk i szczęk wyciąganych miecz. Na ziemię osunął się jeden z żołnierzy, a z gardła wystawała mu strzała. Zanim ktokolwiek się zorientował, w miejscu zarośli pojawiło się wielu niemilców. Zombie nie należały bynajmniej do tych najgorszych.
- Mamy przesrane - pomyśleli zgodnie Crage i jego ludzie.
Tytuł: Odp: Disciples - Sesja
Wiadomość wysłana przez: wardasz w Maj 22, 2014, 10:30:30 am
Marsz, postój, marsz, obóz... no gdzie ci bluźniercy??? Lothor nie był w stanie doczekać się swego pierwszego starcia. Nadzieja na walkę z miśkiem, która pojawiła się na ułamek sekundy w jaskini, znikła równie błyskawiczne. Nie umknęły mu niesnaski pomiędzy Gabrielem a Thomasem, żołnierz, nie ważne jak doświadczony czy biegły w mieczu powinien okazać szacunek dowódcy, nawet jak to idiota... chyba...

Obóz, tłum wojska, kolejne rozczarowanie. Zwiad na zasadzie "zobaczysz cokolwiek-zwiewasz wezwać paladynów". Nie umknął mu także jeden mały szczegół... jeden Lucas poprosił Wszechojca o pomoc, reszta totalnie zignorowała boskie wsparcie...

Dwie mile marszu i wreszcie zaczęło się coś dziać!!! Dobra, działo się tyle że mieli przesrane na całej linii, rozkazy kazały spieprzać, chociaż... rozkazy te wydał Thomas, a nie Gabriel. Tak czy siak Lothor uznał że nie ma mowy by wycofać się bez wcześniejszego usiekania przynajmniej jednego przeciwnika. Rozejrzał się i odnalazł cel-kilka maszkar z mięsem na kości, odsuniętych od szkieletów i innych na pół widmowych przeciwników. Wyszarpnąłwszy miecz z pochwy, z okrzykiem "Za Cesarza i za WSZECHOJCA" rzucił się w tym kierunku, zamierzając się na najbliższego przeciwnika od góry, planując rozpłatać martwe cielsko pomiotu Morthis na pół, od czubka głowy po jaja... o ile to coś ma jaja.
Tytuł: Odp: Disciples - Sesja
Wiadomość wysłana przez: Morean w Maj 22, 2014, 14:42:45 pm
Co za głupiec, przemknęło tylko Lucasowi przez myśl. Postanowił nie czekać aż Lothor zrobi sobie krzywdę, dlatego postanowił go wzmocnić. Wymawiając inkantację rzucił na niego zaklęcie Zwinności i przygotował błyskawicę, gotów zwęglić nieszczęsny pomiot Mortis, zanim jeszcze Lothor straci jaja.
Tytuł: Odp: Disciples - Sesja
Wiadomość wysłana przez: Dollan w Maj 24, 2014, 15:18:53 pm
Jak można się było spodziewać, większość młodych rekrutów szybko zapomniała o rozkazach. Na widok nadciągających zewsząd wrogów wstąpił w nich przeklęty duch bojowy, który zmusza ludzi do robienia bohatersko głupich rzeczy i w efekcie prowadzi do utraty kilku istotnych części ciała, takich jak głowa. Widząc żołnierzy szarżujących z okrzykiem na ustach w kierunku zombie, szkieletów i pomniejszych chochlików, jeden z oficerów dowodzących kolumną zwiadowczą nabrał powietrza w płuca i huknął ile sił :
- Cofnąć się, do kroćset! Zabraniam wam ginąć jak idioci!
Po czym osunął się powoli na ziemię, nieco niższy niż przed chwilą. Jego głowa zaś potoczyła się gdzieś w krzaki. Sir Thomas jako doświadczony wojak wiedział, że wkurzony dowódca nie poprzestałby na dwóch, krótkich ryknięciach. Odwrócił się w stronę, z której one nadeszły, i od razu tego pożałował. Najwyraźniej atakujące ich poczwary były prowadzone przez kogoś z mózgiem nie przeżartym pleśnią, gdyż same nie wpadłyby na pomysł okrążenia przeciwnika i odcięcia go od ewentualnej drogi ucieczki. Rozejrzał się po polu bitwy i zauważył, że co najmniej jedna z czterech kompanii zwiadowczych była już zmiażdżona. Imperialni dzielnie stawiali czoła nieprzyjacielowi, ale pod jego naporem zaczęli powoli zbijać się coraz ciaśniejsze punkty oporu. Rycerz w całym tym zamieszaniu zdołał wypatrzeć kilku swoich podwładnych, którzy z pasją tłukli swoich nieumarłych adwersarzy czym popadło, oraz Crage'a, który z trudem odpierał atak kilku chochlików na raz. Może i był kolejnym, pseudo-zdolnym oficerem pod jakim Sir Thomas służył w ciągu wielu lat kariery, ale przynajmniej nie był narwanym fanatykiem, jak poprzedni. Warto było się trochę spocić, żeby mu pomóc. Wojownik rzucił się więc w stronę Gabriela, po drodze odcinając łby kilku potworom. Żołnierzom nie pozostało nic innego, jak tylko bronić się do przybycia posiłków... o ile posiłki wiedziały o tym, że mają przybyć.
Tytuł: Odp: Disciples - Sesja
Wiadomość wysłana przez: Morean w Maj 26, 2014, 20:31:18 pm
Lucas w takim razie nie czekał, aż straci głowę. Po raz kolejny wzmocnił swego kompana zaklęciem Zwinności i cisnął Błyskawicą w najbliższego zombiaka, zwęglając mu wszystko, czego na tę chwilę potrzebował, a w sumie to, co już mu się nie przyda. Rozejrzał się dookoła i widząc chaos, masowe trupy, latające głowy i nie wiadomo co jeszcze postanowił nadal walczyć. Kto wie, może przybędzie odsiecz? I z taką myślą w głowie potraktował kolejnego truposza swoim ulubionym piorunem.
Tytuł: Odp: Disciples - Sesja
Wiadomość wysłana przez: xilk w Maj 28, 2014, 18:38:12 pm
Marius w pierwszej chwili nie wiedział, co robić. Wyjął miecz i wahał się, czy ruszać za młodymi narwańcami, którzy chcą szybko umrzeć, czy jednak stać, broniąc pozycji. Starał się skupić na polu bitwy i dostrzec miejsce, gdzie byłby przydatny. Jednak w pewnym momencie poczuł, jak ktoś próbuje się dobrać do jego prawej ręki. Odruchowo uderzył z łokcia napastnika, a następnie odskoczył w bok, by rozeznać się w sytuacji. Na ziemi leżał zombie, który chwilę wcześniej chciał się wgryźć w rękę giermka. Nieumarły wstał z ziemi i ruszył w stronę chłopaka. Marius jednak był gotowy na ewentualny atak. Dlatego, kiedy zombie podszedł, giermek podciął go, a potwór znów się przewrócił. Chłopak wykorzystał tę okazję i wbił swój miecz w brzuch stwora. Na szczęście młodego giermka, to wystarczyło, by ten zombie padł. Marius zauważył, że nieumarli ich okrążają, zatem opcja ucieczki odpadała. Pozostawało im czekać na odsiecz lub liczyć, że zdarzy się jakiś cud. Chłopak wymamrotał jakąś krótką modlitwę i ruszył w stronę maga, rzucającego czary, którym był Lucas. Choć ten rekrut radził sobie całkiem nieźle w walce dzięki magii, to jednak wrogowie byli coraz bliżsi otoczenia Ucznia. Dlatego Marius bez zwłoki ruszył na pomoc Lucasowi, starając ubezpieczyć jego tyły. Dopadł do jakiegoś chochlika, który go lekko drapnął na twarzy. Giermek nie zamierzał być mu dłużny i wbił swój miecz w lewy bark kreatury. Potwór wrzasnął, ale walczył nadal. Marius zauważył, że wszyscy starają się teraz przeżyć to natarcie i czekają na przybycie odsieczy. Dlatego sam w walce był ostrożny i oszczędzał siły.
Tytuł: Odp: Disciples - Sesja
Wiadomość wysłana przez: wardasz w Maj 28, 2014, 19:27:11 pm
Lothor skoczył na pierwszego z brzegu zombie, jednak tuż przed planowanym uderzeniem w przeciwnika wrąbał się piorun. Bestię powaliło, giermka odrzuciło, jednak w tym momencie zaczął działać czar zwinności Lucasa. Dzięki niemu zdołał wstać i dobiec do powalonego, pogrążonego w drgawkach przeciwnika i zatopić miecz w jego piersi. Obrócił się i ruszył ku następnemu. Dzięki niewielkiemu wprawdzie, ale wyraźnie widocznemu boostowi zdołał dwoma szybkimi, płytkimi cięciami uszkodzić obie ręce przeciwnika, unikając jednocześnie dwóch wrogich uderzeń, po czym skoczył za przeciwnika, nurkując pod jego ręką, i wbił mi sztych miecza w kark. Odskoczył, uwalniając ostrze, rozejrzał się wokoło. Nie było dobrze, z oddział uszczuplał już o jedną trzecią. W tej chwili ujrzał Mariusa biegnącego w kierunku Lukasa, do którego zbliżała się grupka przeciwników. Bez zastanowienia ruszył na pomoc kolegom.
Tytuł: Odp: Disciples - Sesja
Wiadomość wysłana przez: Morean w Maj 29, 2014, 18:40:31 pm
Lucas był zachywcony. Dwóch to drużyna, ale trzech, to już tłum! Dobrze było mieć przy sobie chłopaków z mieczami, to pomagało mu i dodawało sił. Nieumarli jednak byli coraz bliżej, co niestety optymizmem nie napawało. Uczeń jednak, mimo utraty sporej energii magicznej, miał w sobie jeszcze jakiś pokład sił. Wypowiedział zaklęcie Siły i wzmonicł nim Mariusa, który pierwszy przybył z odsieczą, a następnie posłał kolejną błyskawicę w kierunku najbliższego chochlika. Gdzie są te posiłki? - pomyślał.
Tytuł: Odp: Disciples - Sesja
Wiadomość wysłana przez: Dollan w Czerwiec 04, 2014, 17:39:07 pm
    Ku zdumieniu oficerów, zastanawiających się nad tym faktem w przerwach pomiędzy tłuczeniem nieumarłych na miazgę, część młodych rekrutów całkiem nieźle radziła sobie z odpieraniem ataków. Niestety, większość żołnierzy nie miała tyle szczęścia i albo była już martwa, albo za chwilę miała się martwa stać. A każdy, kto choć raz spotkał się z nieumarłymi, prowadzonymi najwyraźniej przez nekromantę, wiedział, że każdy zabity sojusznik to potencjalny rekrut dla armii żywych trupów. Byłoby wielce niekorzystne, gdyby niedawni kompani wkrótce powstali i zaczęli wbijać walczącym noże w plecy.
    W całym tym chaosie ciężko było określić, kto teraz dowodzi. Prawdopodobnie większość poruczników już nie żyła, więc Thomas postanowił nie czekać na zagładę reszty swoich ludzi. Silnym szarpnięciem, niezwykłym dla człowieka w jego wieku, postawił Gabriela na nogi, po rozejrzał się po okolicy. Wsparcie najwyraźniej nie kwapiło się do nadciągania, inaczej byłoby już przynajmniej słychać imperialne rogi.
- Wszyscy! Wycofujemy się, za mną!
Nie przyglądał się, ilu żołnierzy posłuchało rozkazu. Po prostu odwrócił się i zaczął torować sobie drogę wśród próbujących go usiec szkieletów. Ich jedyną nadzieją było przebicie się do lasu i zgubienie pościgu wśród zarośli. Nie był pewien, czy da się zgubić pościg nieumarłych, bo zazwyczaj to oni prędzej czy później musieli się wycofywać, ale nie miał innego pomysłu. Po dotarciu do pierwszych krzaków rzucił szybkie spojrzenie na biegnących za nim ludzi. Kilku rozpoznał, byli z jego drużyny. Jak oni się nazywali? Lothar, Lucjan i Martin? Z resztą, pewnie i tak jeszcze ich ktoś dzisiaj dorwie, nie ma sensu się pytać o imiona. Wskazał im wszystkim tylko kierunek, w którym mieli się udać.
- Biegnijcie cały czas prosto! Kawałek stąd jest rzeka, gdy do niej dotrzecie kierujcie się w stronę Towerhall, na południowy wschód! Trzymajcie się razem, dogonię was! - rozkazał sir Thomas, wciąż nie dając dojść do głosu swojemu przełożonemu. - Będę was ubezpieczał!
Tytuł: Odp: Disciples - Sesja
Wiadomość wysłana przez: xilk w Czerwiec 04, 2014, 18:32:54 pm
Marius nie zamierzał zostawać dłużej na polu też masakry. Wszyscy obrońcy opadali już z sił, dlatego próba przebicia się i ucieczki przez las była ich jedyną szansą. Dlatego posłuchał rozkazu i zamierzał z dwoma towarzyszami trzymać się razem:
- Panowie, biegnijmy ile sił w nogach, ale nie rozdzielajmy się, bo samodzielnie tego na pewno nie przeżyjemy. - Stwierdził młody giermek.
Tytuł: Odp: Disciples - Sesja
Wiadomość wysłana przez: Morean w Czerwiec 05, 2014, 09:58:38 am
Sir Thomas nie musiał powtarzać dwa razy. Lucas posłuchał rokazu i ile sił w nogach dołączyć do odwrotu. Trzymał się blisko Lothora i Mariusa, jako tako zdobyli w bitwie już jego zaufanie, potrafili walczyć, także nie będzie problemem załatwienie kilku szkieletów blokujących drogę.
- Jestem tuż obok - rzekł do Mariusa.
Tytuł: Odp: Disciples - Sesja
Wiadomość wysłana przez: wardasz w Czerwiec 05, 2014, 11:17:19 am
Lothor w biegu dźgnął kolejnego z chochlików próbujących zaatakować Lucasa, przebijając na wylot jego niewielką głowę, po czym stanął obok kolegów. Rycerz powinien wspierać słabszych, do kroćset! Kapłanów w szczególności. Chwilowo jednak chochliki cofnęły się, więc nie było z kim walczyć. Giermek odetchnął z ulgą, po czym wydarzyły się naraz dwie straszne rzeczy. Raz, sir Thomas dał sygnał do odwrotu. Gdzie do cholery słynna waleczność i nieustępliwość imperialnej armii??? Kolejny zdarzenie jednak sprawiło że pierwsze stało się pozytywne. W pomiędzy zombie, chochliki i inną drobnicę wmieszał się inny oddział. Lothorowi aż włosy dęba stanęły gdy zobaczył idące powoli, ciężko opancerzone szkielety czy puste zbroje poruszane siłą woli zamkniętej w nich duszy, unoszące się za nimi krwistoczerwone widma oraz szkielet smoka wielkości dwóch słoni. Czym prędzej odwrócił się na pięcie i ruszył biegiem za kolegami.
Tytuł: Odp: Disciples - Sesja
Wiadomość wysłana przez: Dollan w Czerwiec 07, 2014, 13:37:24 pm
Ogółem do ucieczki rzuciło się kilkunastu żołnierzy. Wśród czmychających z pola walki oprócz dwóch Giermków i Ucznia dało się rozpoznać dwóch czy trzech rycerzy, jakiegoś kapłana i łucznika. Pozostali wyglądali nadzwyczaj niecharakterystycznie, i ciężko było określić jakiej są profesji. Nikogo to jednak specjalnie nie obchodziło i każdy pędził jedynie na złamanie karku przed siebie. Za plecami uciekinierzy słyszeli okrzyki dogorywających towarzyszy, którzy mieli mniej szczęścia i dali się złapać. Gdy po kilku minutach szaleńczego biegu odgłosy nieprzyjaznych kreatur ucichły, żołnierze pozwolili sobie na chwilę postoju.
- Gdzie jesteśmy? - spytał łucznik, opierając broń o pobliskie drzewo.
- Cholera wie. - odparł stojący obok rycerz w średnim wieku. - Biegliśmy cały czas prosto, więc rzeka powinna być niedaleko.
- Nie jestem pewien, czy to, co robiliśmy można nazwać "biegnięciem prosto" - zauważył młody kapłan. - Ten slalom między drzewami mógł nam trochę namieszać w głowie.
- Niech to szlag.... - mruknął inny wojownik. - W dodatku zgubiliśmy szefów.
- Znajdą się.
- A jeśli się nie znajdą? Pierwszy lepszy patrol weźmie nas za dezerterów.
- Mieliśmy rozkaz...
- Tak? A kto o tym zaświadczy? Ty czy ja? - splunął - Bez szefów jesteśmy poważnie udupieni.
- To co, może tam wrócimy i ich poszukamy? Nieumarli to na pewno w gruncie rzeczy dobre serduszka mają, pomogą nam szukać - burknął łucznik.
- Dobra, dajmy temu spokój. Lepiej ruszajmy, bo jeszcze zombiaki zdążą tu podreptać naszym śladem.
Tytuł: Odp: Disciples - Sesja
Wiadomość wysłana przez: wardasz w Czerwiec 15, 2014, 13:21:50 pm
Lothor nie miał zamiaru wracać na pole rzezi, w poszukiwaniu dowódcy czy też chwały... nawet w jego małej i dziwnej główce pojawiła się myśl, że jeśli wróci to nikt o nim nie zaśpiewa. Ignorując rozmowę towarzyszy ruszył w kierunku gdzie (przynajmniej jego zdaniem) powinien być obóz.
Tytuł: Odp: Disciples - Sesja
Wiadomość wysłana przez: Morean w Lipiec 28, 2014, 16:46:57 pm
Lucas widząc zachowanie Lothora spodziewał się, że znowu napyta sobie biedy. Odważniak. Tak niby takich osobników zwano. Cóż, było zawsze lepiej trzymać się blisko faceta, który ma jaja, niż kastrata. Ruszył więc za Rekrutem, próbując go wpierw dogonić, a gdy się z nim zrównał, nieśmiało zaczął rozmowę:
- Hej, jestem Lucas. To ja wspomogłem Cię trochę w trakcie walki. Dokąd tak pędzisz?
Tytuł: Odp: Disciples - Sesja
Wiadomość wysłana przez: xilk w Lipiec 29, 2014, 20:58:20 pm
Marius zdołał ledwo co odetchnąć, a zobaczył, że pozostała dwójka rekrutów rusza dalej.
- Hej, poczekajcie! - Zawołał Giermek. - Nie tak szybko.
Młody mężczyzna podbiegł do młodszych kolegów, po czym zatrzymał ich mówiąc:
- Panowie, nie było dotąd okazji się przedstawić. Jestem Marius i sądzę, że powinniśmy nadal trzymać się razem. I nie mówię tutaj tylko o naszej trójce, ale też o pozostałych ocalałych. Zatem, dajcie mi chwilkę.
Po tych słowach młody Giermek ruszył ku grupie pozostałych ocalałych i spojrzał na starszego rycerza:
- Panie, czy wśród ocalałych jest osoba, która zna te okolice lub chociaż wie, w jakim kierunku geograficznym jest rzeka i to całe Towerhall? Skoro jesteśmy w lesie, to północ nie będzie problemem znaleźć. I czy nie będzie najlepszą opcją znaleźć jakieś schronienie w pobliżu rzeki i tam poczekać na Sir Thomasa i Sir Gabriela?
Tytuł: Odp: Disciples - Sesja
Wiadomość wysłana przez: Dollan w Sierpień 03, 2014, 12:27:38 pm
- Znam te okolice - mruknął po chwili rycerz - Jeśli siły Erhog dotarły już tutaj, to najlepiej schronić się w mieście.
- A co z dowódcami, mój panie?
- Poczekamy na nich w Towerhall. Skoro nas tam pokierowali to muszą znać drogę.
     Mariusa nie do końca satysfakcjonowała ta odpowiedź, ale mina starszego wojownika wyraźnie sugerowała, że na inną nie ma co  liczyć. Rycerz najwyraźniej nie miał ochoty na dłuższe pogawędki z żółtodziobem. Sam Giermek dołączył więc znów do Lothora i Lucasa i w ich towarzystwie kontynuował podróż. Po kilkunastu minutach ciągłego marszu, imperialni żołnierze zauważyli rzekę wyłaniającą się zza szeregu drzew. Gdy już opuścili gęstwinę, ruszyli w kierunku miasta. A przynajmniej taką mieli nadzieję, gdyż drogę znał najwyraźniej tylko prowadzący rycerz. Dopiero po kilku godzinach żmudnej podróży dostrzegli unoszące się nad horyzontem kłęby dymu. Jako, że słońce powoli już chowało się, by ustąpić miejsca księżycowi i gwiazdom, ciężko było rozpoznać - czy to dym unoszący się z kominów, czy może z płonących chat? Nastrojów nie polepszył też widok leżącego po drugiej stronie rzeki, zmasakrowanego ciała.
     Noc już władała okolicą, gdy oddział dotarł do miasta Towerhall. To, co zobaczyli, nie napawało entuzjazmem. Przed główną bramą leżało mnóstwo pogniecionej broni i pancerzy, w ziemię wbite były tu i ówdzie strzały, a na uboczu płonął stos ułożony z ciał zabitych. Zapewne leżeli tam nie tylko atakujący. Pod wyżej wymienioną bramą zaś stał uszkodzony taran oblężniczy, który najwyraźniej przed zakończeniem swojej kariery zdążył narobić niemałych szkód. Wrota były wyraźnie naprawiane w pośpiechu, w wyłomach mocowano deski by wytrzymać napór wroga jeszcze choć przez chwilę. Wyglądało na to, że wojna dotarła również tutaj. Gdy tylko grupka ocalałych z bitewnej rzezi żołnierzy podeszła bliżej palącego się stosu, w ich stronę poleciało kilka strzał i bełtów. Lothor w ostatniej chwili uchylił się przed jedną z nich.
- Nie strzelajcie! Swoi! - krzyknął łucznik, który (wnioskując z prowadzonych po drodze rozmów) miał na imię Konrad.
- Coście za jedni? - spytał głos dochodzący z wieży strażniczej.
- 12. batalion piechoty! - odparł rycerz, zwany Nicolasem.
- Niech mnie demony! Otwierać bramę! - rozkazał głos, który najwyraźniej należał do dowódcy obrony. Po chwili wrota lekko się uchyliły, do tego z przeraźliwym zgrzytem. Wymaszerował zza nich żołnierz, który wyglądał, jakby ostatni raz odpoczywał tysiąc lat temu.
- Sierżant Cornelius Gratz, straż miejska Towerhall, wasza łaskawość - podoficer pomimo swojego wyglądu stanął na baczność i zasalutował tak sprężyście, że nawet najokrutniejszy kierownik musztry uroniłby łzę wzruszenia.
- Co tu się stało, sierżancie?
- No więc... kilka godzin temu od strony lasu nadeszli nieumarli. Na zewnątrz było sporo cywilów, więc zanim się obejrzeliśmy wróg miał już kilkudziesięciu potencjalnych rekrutów. Zamknęliśmy bramę, ale wtedy sprowadzili taran pchany przez kilku większych. To znaczy, na początku myślałem, że to było kilku większych, ale gdy zobaczyłem, że to same pancerze bez nikogo w środku, to aż krew zmroziła mi się w środku. Komendant uważał, że damy im radę w polu i rozkazał wyjście na zewnątrz. - sierżant na chwilę zamilkł, po czym spojrzał na płonący stos ciał - Teraz leży gdzieś tam, razem z połową naszego garnizonu. Zdołaliśmy uszkodzić im machinę, a potem jeszcze trochę ich wystrzelaliśmy, zanim się cofnęli. Spaliliśmy zwłoki wszystkich poległych. Przynajmniej mamy pewność, że będą mogli w spokoju zasiąść obok Wszechojca, a nie po wieki służyć pod rozkazami jakiegoś stukniętego nekromanta. Na szczęście przybyliście nam z odsieczą. Kiedy możemy się spodziewać reszty waszego oddziału? - widząc tępe spojrzenia przybyszów, Cornelius rzucił im podejrzliwe spojrzenie - Nasz goniec przekazał wam wiadomość, prawda?
Tytuł: Odp: Disciples - Sesja
Wiadomość wysłana przez: wardasz w Sierpień 03, 2014, 12:52:15 pm
-Reszta oddziału... - Lothor wbił wzrok w ziemie - może znajdzie się jedna czy dwie grupki, takie jak my, które dołączą niedługo, może ktoś błąka się po lesie... większość pewnie przyjdzie wraz z nowymi przyjaciółmi... - spojrzał ze smutkiem w oczach na sierżanta - wpadliśmy w zasadzkę podczas zwiadu. Padł rozkaz by się wycofać, nam się udało, innym jak widać nie...
Rozejrzał się po okolicy. Masa złomu, uszkodzony taran, połamane drewno, wybita brama... mur jako tako cały, da radę się bronić... w tym momencie Lothorowi przypomniały się wszystkie ballady opiewające bohaterskich obrońców miast i wiosek, odpierających zmasowane ataki wielokrotnie liczniejszego wroga. Co ciekawe, było ich o stokroć więcej niż ballad opiewających jakiekolwiek wyprawy zwiadowcze... Tak, to jest chwila na jaką czekał.
-No ale cóż, skupmy się na tym co mamy. Wypadało by umocnić bramę i zabrać stąd ten taran, najlepiej do środka-taki wielki pień na pewno znajdzie swoje miejsce na barykadzie... lub na głowach umarlaków, zrzucony z murów - uśmiechnął się - Jeżeli pozostaniemy wewnątrz miasta powinniśmy wytrzymać... ciekawe czy można by wykorzystać jakoś te zbroje, co już przestały chodzić... - spojrzał z uwagą na walający się wszędzie złom. Z grubsza były to pancerze dla człowieka, tylko czy bezpiecznym jest je zakładać?
Tytuł: Odp: Disciples - Sesja
Wiadomość wysłana przez: Dollan w Sierpień 09, 2014, 14:14:53 pm
- Nie ryzykowałbym - odezwał się kolejny głos. Jego właściciel po chwili wyłonił się zza pleców Corneliusa i okazał się być magiem. Zdradzała to jednak tylko szata, gdyż z twarzy nie przypominał czarodzieja a raczej jakiegoś początkującego adepta. - Wciąż są przesiąknięte zaklęciami nekromantów, a ich oczyszczenie zajęłoby zbyt dużo czasu i wymagało zbyt wielu środków.
- Witajcie, ekscelencjo. - Gratz skłonił się lekko na widok czarownika, a następnie zwrócił się do Lothora i jego kompanów - Panowie, oto Dominic Vandfort, nasz lokalny mag. Pomagał nam odeprzeć atak nieumarłych.
- To była akurat tylko straż przednia. Prawdziwy atak dopiero nadejdzie, sierżancie. - rzekł Dominic przyglądając się jednocześnie linii drzew, z której wyszli poprzednio wrogowie.
- Zapewne macie rację, ekscelencjo. - Cornelius spojrzał na resztki 12. batalionu - Jeśli chcemy przeżyć do świtu, musimy przygotować obronę. Jest dużo rzeczy do zrobienia, a czasu niewiele.
- Naturalnie, możecie liczyć na naszą pomoc, sierżancie. - odparł Nicolas.
- Doskonale, doskonale - mruknął Dominic, spoglądając na Lucasa - Mam w mojej wieży kilka niespodzianek dla tych przyjemniaczków, ale przydałaby mi się twoja pomoc, nowicjuszu.
- Ja natomiast chciałbym, żeby część pańskich ludzi pomogła nam wykorzystać resztki tarana do umocnienia bramy, sir - dodał Gratz.
- Oczywiście. Marius, weź trzech ze sobą i zajmij się tym.
- Wypadałoby też sprawdzić, czy wszystkie stanowiska na murach są odpowiednio przygotowane - tu sierżant zerknął na Lothora - Zajmiesz się tym, chłopcze?
Kiedy już wszyscy odeszli w stronę swoich zajęć, Nicolas zaczepił jeszcze Corneliusa.
- Sierżancie, ten wasz mag nie wygląda na doświadczonego...
- Och, to tylko pozory, sir. Jest może trochę za młody, trochę zbyt nowoczesny, ale powinien pan zobaczyć jak miota tymi zaklęciami, sir. Walczy jak prawdziwy demon.
Rycerz pokiwał tylko głową, po czym ruszył razem z Gratzem za bramę.
Tytuł: Odp: Disciples - Sesja
Wiadomość wysłana przez: wardasz w Sierpień 10, 2014, 14:12:48 pm
     Lothor bez słowa ruszył w kierunku wejścia na mury. Co on miał zrobić? Skontrolować stanowiska bojowe? Czyli że co? Faktycznie, idealna osoba do takiej roboty. Gdyby ktoś mógł zobaczyć wnętrze Lothorowej głowy przeraził by się pewnie widząc tą nawałnicę legend, podań, ballad i opowieści, które kiedykolwiek słyszał i które teraz przeglądał. Co takiego mogło by się przydać?
     Na szczycie muru było ledwie kilku żołnierzy, obserwujących ciemny horyzont, starających się stać możliwie najdalej od pozatykanych w uchwyty na blankach pochodni, płonących oślepiającym blaskiem. Wszędzie wokoło stały łuki w skórzanych łubiach, kołczany pełne strzał i bełtów, oparte o blanki kusze, dzbany, sterty kamieni wielkości ludzkiej głowy. Jednocześnie wszystkiego tego było dość mało.
     "Okej, łuki i kusze oraz amunicja są" zanotował Lothor w pamięci "jest oliwa, są kamienie, ino mało ich. Brakuje czegoś dużego do zrzucenia im na głowy." Stanął na zwieńczeniu bramy, obok jedne go z żołnierzy. Widział stos, niesiony właśnie ku brami taran, porozrzucane wszędzie elementy zbroi. Zaklął pod nosem. Nieumarli są na tyle sprytni by użyć taranu. Oby nie robili wyłomów w murze, tylko skupili się na bramie. Przydało by się tu przygotować im jakąś niespodziankę... może rów ogniowy, albo coś dużego spadającego na głowy zombiaków... ogień i broń miażdżąca zawsze są polecane przeciwko nieumarłym, czy to zombie, czy szkielety. Ale puste, chodzące zbroje...
     Zszedł na dół i odszukał sierżanta. Minę miał dość poważną.
-Mało oliwy i czegokolwiek co można by było zrzucić z muru, wypadało by więcej znaleźć. Poza tym wydaje mi się że jest dobrze. Przydało by się jednak wykombinować jakąś niespodziankę przed bramą lub nad nią. Nie wiem, może rów ogniowy wykopać czy coś... plus coś dużego, ognistego do zrzucenia im na głowy. Może mebel jaki...
Tytuł: Odp: Disciples - Sesja
Wiadomość wysłana przez: xilk w Sierpień 14, 2014, 11:41:29 am
Marius nie zamierzał narzekać na zadanie, ani zgrywać niepotrzebnie bohatera. Wziął ze sobą trójkę ludzi, po czym ruszyli w kierunku uszkodzonego taranu.
- Dobra, najpierw wypadałoby sprzątnąć te zbroje, żeby nie walały się nam pod nogami. - Powiedział Marius, po czym on i jego towarzysze wzięli się do roboty.
Mężczyźni wzięli zbroje i rozrzucili je po kawałku, mając nadzieję, że dzięki temu znów nie powstaną w nadchodzącej bitwie. Następnie, kiedy mieli już okolicę czystą, stanęli wokół tarana i używając wszystkich sił jakie mieli, powoli, ale skutecznie zaczęli go transportować w kierunku Towerhall. Nie było to łatwe zadanie, gdyż jeszcze nie odzyskali wszystkich sił po odwrocie ze zwiadu. Jednak w końcu grupa Mariusa przytaszczyła ten wielki kawał drewna do środka osady. Młody Giermek zaczął się zastanawiać, jak brzmiała druga część rozkazów, ale na swoje szczęście szybko sobie ją przypomniał:
- Dobra, trzeba... teraz umocnić tym... bramę... - Zaczął Marius, próbując nie stracić tchu.
Giermek porozdzielał zadania wśród swoich towarzyszy. Jednemu kazał iść sprawdzić, jak wygląda brama i w których miejscu warto ją wzmocnić, drugiego posłał po narzędzia. Sam Marius i ostatni żołnierz chwilę odsapnęli, po czym zaczęli przyglądać się taranowi, szukając najlepszych opcji jego wykorzystania do umocnienia bramy.
Tytuł: Odp: Disciples - Sesja
Wiadomość wysłana przez: Dollan w Listopad 01, 2014, 14:17:13 pm
Przygotowania trwały pełną parą. Taran oblężniczy został rozebrany niemal w połowie, a następnie użyto wyrąbanych z niego części do załatania bramy. Z początku wyglądała sito, podziurawiona przez pociski i zaklęcia. Wytrwała praca grupki żołnierzy doprowadziła wrota do stanu przypominającego sito z dość nieumiejętnie i groteskowo pozapychanymi dziurami. Czegóż się można było jednak spodziewać, wszak żaden z szeregowców nie był cieślą. Mimo wszystko, Imperialni mieli nadzieję, że dzięki temu obrona zdoła wytrzymać nieco dłużej. Reszta machiny oblężniczej została jedynie podciągnięta bliżej bramy tak, by po jej zamknięciu nieco blokować dostęp wrogich wojsk.
- Mnogo ich wybijemy, zanim zdołają go przesunąć - zauważył jeden z oficerów.
Jednocześnie kilkanaście metrów przed murami rozlano resztki oliwy w linii prostej. Dowódcy mieli nadzieję, że zdołają rozdzielić wojska nieumarłych na dwie grupy po jej podpaleniu i nieco osłabić natarcie. Wciąż łudzili się, że te kilka dzbanów i parę przybitych desek powstrzyma hordę niezmordowanych trupów. Zwłaszcza biorąc pod uwagę, że nawet przy wsparciu dopiero co przybyłej grupy żołnierzy mieli niemal dwukrotnie mniej ludzi niż przed pierwszym atakiem.

Podczas, gdy ostatni ludzie umykali za mury, Marius i Lothor siedzieli na wieży i zza blank wyglądali nadciągających wrogów. Mieli podnieść alarm gdyby tylko coś dostrzegli, a do utrzymania tego punktu obserwacyjnego otrzymali pomoc w formie dwóch najwyżej 16-letnich młodzieńców z krótkimi łukami, którzy już teraz trzęśli się jak osika. Oprócz tego, dostali kilka kamieni, zacinającą się kuszę i trzy oszczepy. To nawet nie było żałosne wyposażenie - żałosne wyposażenie przynajmniej sprawia wrażenie, jakby próbowało być użyteczne, ale mu nie wychodzi. Ten złom nawet nie silił się na pozory. Lucas i Dominic wciąż jeszcze nie wrócili, ale nikt specjalnie się tym nie przejmował. Perspektywa bycia wkrótce rozerwanym na strzępy przez na wpół przegniłe, bezmyślne zwłoki lub spopielonym przez spaczonych nekromantów (którym według opowieści z oczu buchają płomienie, z ust leje się smoła a jednym skinieniem palca mogą wkraść się do umysłu i wyciągnąć z niego najgorsze koszmary) była zbyt zajmująca.
- Czujecie to? - odezwał się zza ich pleców Nicolas, wyrosły jak spod ziemi, po czym potężnie wciągnął powietrze. Zaczynało się robić coraz jaśniej i na obrońców spadł chłodny, poranny wiatr ze wschodu. - Cuchnie trupem.
Żołnierze również odetchnęli głęboko. Faktycznie, oprócz smrodu spalenizny dobywającego się ze stosu na dole i zapachu ryb z magazynu leżącego zaledwie dwie ulice od murów obronnych uwagę zwracał jeszcze jeden element. Wkrótce mimowolni posiadacze tego elementu zapachowego pojawili się na horyzoncie.
- Idą, psubraty - rycerz splunął przez blanki, po czym sięgnął po miecz - Lepiej zmówcie szybko jakąś modlitwę, młodziaki, bo będziemy wkrótce gościć śmierć we własnej osobie.
Tytuł: Odp: Disciples - Sesja
Wiadomość wysłana przez: wardasz w Listopad 04, 2014, 10:51:01 am
-Dobra, chyba się zaczyna - powiedział Lothor, wstając - A już myślałem że nie przyjdą... ehhh, cała noc nieprzespana, i nie potrzebnie, bo atak rankiem... to pewnie taktyka tego przeklętego ścierwa...
     Podszedł do leżącej pod parapetem muru kuszy, podniósł ją i spojrzał na nią krytycznie. Następnie rzucił okiem na stojące obok oszczepy. Nigdy nie walczył żadną z tych broni. Spojrzał na Mariusa.
-Umiesz to obsługiwać? Bo ja nie bardzo. W ogóle zastanawiam się co my tu robimy... niżej, na murach, zrobiłbym o wiele więcej niż na szczycie wierzy. Jestem wojownikiem, nie strzelcem.
Tytuł: Odp: Disciples - Sesja
Wiadomość wysłana przez: xilk w Grudzień 14, 2014, 20:51:33 pm
Marius został wyrwany z odmawiania modlitwy przez głos swego towarzysza broni:
- Umiesz to obsługiwać? Bo ja nie bardzo. W ogóle zastanawiam się co my tu robimy... niżej, na murach, zrobiłbym o wiele więcej niż na szczycie wierzy. Jestem wojownikiem, nie strzelcem. - Powiedział Lothor.
- Na walkę na dole będzie jeszcze czas. - Odparł Marius. - Na razie weź jednego młodego i zacznijcie ogłaszać alarm. Niech ktoś też poinformuje magów, że będą nam potrzebni. My w tym czasie spróbujemy ostrzelać nieco przeciwnika, choć tym sprzętem wiele nie zdziałamy.
Marius chwycił kuszę i czekał na nadchodzących wrogów. Cicho pod nosem wymawiał słowa modlitwy, która miała dodać mu odwagi i poprawić koncentrację.
Tytuł: Odp: Disciples - Sesja
Wiadomość wysłana przez: Dollan w Kwiecień 11, 2015, 23:43:43 pm
Na wieży strażniczej zabrzmiał dzwon alarmowy. Nagle całe miasto, do tej pory przynajmniej starające się zachować pozory spokoju, w panice rzuciło się w odmęty chaosu. Mieszkańcy, wpadając na siebie i potykając się nawet o własne nogi, pognali przed siebie. Nie do końca mieli plan, dokąd chcą uciekać - uznali, że najlepiej będzie się po prostu znaleźć jak najdalej od miejsca, w którym żołnierze zrobili się nerwowi. Faktycznie, była w tym jakaś pokrętna logika.

Imperialni strażnicy jednak niespecjalnie mieli czas na przyglądanie się temu szaleńczemu pędowi, gdyż w tym samym momencie również się w taki rzucili. Oni jednak próbowali znaleźć sobie jak najlepsze miejsce do walki, a następnie wychylić się zza najbliższej osłony na tyle, by nie rzucać się w oczy a mimo to móc popatrzeć na nadchodzących gości. Wróg był jeszcze daleko, było kilka chwil na przemyślenie całej tej sytuacji... to znaczy, byłoby, gdyby nie zastanawiający cień, który przemknął po wieży strażniczej. Był to cień o tyle intrygujący, że należał do istoty, która właśnie w tej chwili szybowała nad murami miejskimi i wyglądała na zaciekawioną pobliskimi budynkami. Zaciekawienie to znalazło swoje ujście w ogromnej chmurze ognia, która już wkrótce gnała w stronę zabudowań. Jedyne, co zdołali jednak zarejestrować żołnierze, to potężny huk i falę uderzeniową, która kilkoma z nich porządnie grzmotnęła o blanki.

Bestia zniżyła lot, po czym przefrunęła tuż nad dachami okolicznych domów je również częstując kilkoma ciepłymi słowami.
- Zestrzelcie go, na diabły i demony! - ryknął któryś z rycerzy, na co kilku jego ludzi zareagowało wyjątkowo żałosną salwą z łuków.
Ich strzały minęły nieumarłego smoka o dobre kilka kroków, więc niespecjalnie tym atakiem przejęty potwór ruszył w kierunku wieży miejskiego maga. Zapewne wyczuł dochodzącą stamtąd energię. Albo po prostu miał ochotę rozwalić coś dużego, cholera wie te smoki. W tej chwili jednak pojawiła się kolejna dobra wieść - do murów niebezpiecznie zbliżyli się już nieumarli wojownicy niosący drabiny oblężnicze. Niemal nieopancerzone szkielety gnały przodem, a za nimi nieśpiesznie posuwał się dość nieskładny szereg okutych w stal zombie. Pierwsze z drabin stuknęły o mur już chwilę później, a kilka z nich przytknęło się też do wieży strażniczej. Wrogowie z nadzwyczajną zwinnością poczęli wspinać się ku górze, i tylko co jakiś czas któryś wydawał z siebie głośne chrupnięcie po bliskim spotkaniu z lecącym z góry kamieniem, po czym spadał w gromadę swoich nacierających kamratów.
Tytuł: Odp: Disciples - Sesja
Wiadomość wysłana przez: wardasz w Kwiecień 13, 2015, 22:03:52 pm
Lothor chwycił dwa oszczepy, po jednym w rękę, i wstał. To że rzucał oszczepem może z pięć razy w obozie dla rekrutów nie miało żadnego znaczenia. To że jego celem miał być wielki jak kilka stodół, szkieletowaty, zionący ogniem i miotający rozbijający w pył całe budowle smok także nie miało żadnego znaczenia. Jedyne co zaprzątało umysł krążącego wzdłuż blanków giermka było to, że jeśli mu się uda, okryje się chwałą smokobójcy, o uratowaniu miasta nie wspominając. Przecież jeśli smok zniknie, cała armia spierdoli przerażona porażką swego wodza. Tak więc, błagając szeptem Wszechojca o pomoc, krążył, starając się być stale po przeciwnej stronie baszty niż smok. Jeśli bestia będzie zbliżała się w ich kierunku, rzuci prawym oszczepem, biorąc maksymalny możliwy rozpęd na szczycie baszty. Po rzucie natychmiastowo się odwróci, przekładając lewy oszczep w prawą rękę, po czym, o ile bestia nie skręci tylko przeleci nad ich wierzą, weźmie ponownie rozpęd, po czym zrobi jej lewatywę drugim oszczepem. Jeśli skręci... cóż, poczeka na następną okazję. Powtarzać tak będzie aż do wyczerpania się zapasu oszczepów, śmierci bestii lub konieczności zmycia się z wierzy. A właśnie, spieprzanie z wierzy. Jeśli smok zacznie ziać ogniem w ich kierunku, zrejteruje na schody, poziom niżej-jeśli by ział na nich. Jeśli będzie np ział po murze, ale nie na wierzę, obrzuci go oszczepami-co jak co ale takiej okazji nie zmarnuje. Jeśli smok spróbuje wierzę staranować... wtedy wyrzuci pierwszy oszczep trochę szybciej, po czym spierdoli ze trzy poziomy niżej, osłaniając głowę.
Tytuł: Odp: Disciples - Sesja
Wiadomość wysłana przez: Dollan w Kwiecień 18, 2015, 16:29:47 pm
Latająca bestia tymczasem profilaktycznie poczęstowała wieżę magów kilkoma ognistymi pociskami. Wieża nie pozostała wobec smoka dłużna, i po chwili z jej okien wyleciała chmara małych, błękitnych kulek. Nie było co prawda żadnych wybuchów ani kanonady magicznych wystrzałów, ale zaraz po tym, jak (prawdopodobnie) ogniki obsiadły kościanego potwora, zaczął on wykazywać znacznie większą chęć do kołowania w powietrzu, spontanicznego opadania i wznoszenia się, a także z lubością obijał się o takie elementy krajobrazu jak na przykład rynek. Gdy jednak ponownie poderwał się do lotu, prawdopodobnie szybko przeanalizował swoją sytuację i postanowił wycofać się na z góry upatrzone pozycje, z dala od miotających nim na prawo i lewo dziwactw. Traf chciał, że swoją trasę obrał tuż obok wieży strażniczej, której bronił Lothor.

Zgodnie ze swoim wcześniejszym planem, Lothor wziął rozpęd i cisnął w smoka oszczepem. Ta, po chwili lotu wbiła się w jego prawe skrzydło, przez co potwór zawinął w lewo i omal nie rozbił się o bramę miejską. W ostatniej chwili jednak machnął potężnie skrzydłami, wywołując spore dmuchnięcie, które roztrąciło żołnierzy stacjonujących na wieży niczym ołowianych rycerzyków i wywołało lekkie zamieszanie wśród atakujących, przewracając dwie czy trzy drabiny oblężnicze. Kolejny oszczep, który poleciał w kierunku bestii, wykonał już swój lot w asyście innych pocisków wysłanych przez pozostałych obrońców wieży strażnicze. Pozdrowienia te trafiły ją co prawda, lecz pozsuwały się po łuskach na jej grzbiecie. Smok wzbił się w górę i zniechęcony całym tym zamieszaniem, zawrócił w kierunku reszty nieumarłych wojsk czekających w oddali. Kilku obserwujących to obrońców wydało z siebie okrzyk radości, jednak dziarsko nacierające grupy szkieletów szybko ostudziły ten wybuch entuzjazmu.
 
A jako, że obrońcy wieży strażniczej skupili się na walce ze smokiem, to dali tym samym możliwość grupie atakujących nieumarłych na dotarcie po drabinach na jej szczyt.
Tytuł: Odp: Disciples - Sesja
Wiadomość wysłana przez: wardasz w Kwiecień 28, 2015, 11:16:56 am
Smok odlatywał!!! Nikt by mu nie uwierzył, gdyby opowiedział o tym. Oto on, jednym tylko oszczepem, zranił smoka tak ciężko, że ten omal się nie rozbił, po czym ciężko odleciał za horyzont lizać rany. Szczęście nie trwało długa, powiem wystarczyło spojrzeć wzdłuż murów miejskich by zobaczyć ze wszyscy obrońcy tak bardzo skupili się na smoku, że zapomnieli o całej reszcie, przez to nie tylko kościści podstawili drabiny do muru, a nawet zdążyli się po nich wspiąć i właśnie przelewali się przez parapet. Co robić, kuszą się Lothor nie pobawi przecież, bo nie wie jak, więc pędzi po schodach w dół, na główny poziom muru, po drodze wyciągając miecz, po czym rzuca się w wir walki, siekając i rąbiąc każdą ruchomą, a nie przykrytą skórą kość.