(https://upload.wikimedia.org/wikipedia/en/9/96/Vampire_-_The_Masquerade_–_Bloodlines_Coverart.png)
Niespełnione marzenie wszystkich RPGowców. Gra, która przeraża niewykorzystanym potencjałem. Mimo wszystko, to jeden z najlepszych roleplayów w jakie grałem. Trochę o fabule: zostajesz wampirem. Twój twórca zostaje za karę zdekaptiowany przez księcia Los Angeles, a tobie pozwlają żyć. Masz dług wdzięczności wobec nich, nie zawiedź.
Do wyboru siedem klanów, każdy przedstawia różny gameplay. Jak kiedyś wspomniał Dragunov - gra w sumie stworzona dla klanu Malkavian, dlatego polecam przejście "świruskiem".
Absolutnie nie ruszać bez nieoficjalnych patchy fanowskich. Ta gra wyszła w 2004, a chłopaki nadal ją naprawiają - propsy dla nich. Patche brać stąd (http://www.patches-scrolls.com/vampire_bloodlines.php). Są nawet spolszczone, ale wcześniejsze wersje.
No i cała prawda o grze tutaj (https://aproximatelytoomanygames.files.wordpress.com/2015/07/poster2152067.jpg).
Cheers.
Jak kiedyś wspomniał Dragunov - gra w sumie stworzona dla klanu Malkavian
E tam.
Fakt faktem, doceniam nakład roboty nad totalnie przerobionymi dialogami, ale ostatecznie postać przypomina bardziej wyjętą z Looney Tunes niż WoD - zaryzykuję stwierdzenie, że siła PC Malkaviana leży nie w dialogach, a w reakcjach postaci na spotkanie "świra" (w VtM: B jest w końcu dwoje - czy też powinienem powiedzieć troje? - Malkavian, a żadne z nich nie zdradza objawów szaleństwa, przynajmniej na pierwszy rzut oka), zwłaszcza Jacka (http://s8.postimg.org/f5mmiziv5/krukptak.gif). Ale to już chyba kwestia preferowanej estetyki, Malkavianie to dość różnorodny klan i jedni będą w nich widzieli typowego błazna, a inni kogoś z całym festiwalem zaburzeń.
Problem z VtM: B mam taki, że grając po raz pierwszy nie mogłem wyleczyć się z fanboyowania względem papierowej wersji, a niektóre rzeczy po prostu porażały:
- anarchiści na zebraniu Camarilli - nawet jeśli, to Nines z marszu dostałby po mordzie za wyrywanie się z komentarzami;
- Heather-z-marszu-ghul (i tak powinna nie żyć za to, że nie została przedstawiona władzom);
- fakt, że nikt nie uciął łba Romero za to, że oddalił się od posterunku (a sam cmentarz już wtedy powinien być wypalony do gołej ziemi);
- dopuszczenie, by plaga zaczęła wymykać się spod kontroli;
- najgorsi. łowcy. ever;
- vozhd w kanałach (serio nie wierzę, żeby Andrei dokonał tego sam) i reakcja na Tzimisce w mieście, którą można streścić w "whatever";
- walka z hengeyokai i wilkołakami, którzy nie masakrują cię w kilka sekund po zauważeniu (inb4 Nines zabił wilkołaka granatem - nie ma mowy o czymś takim, nawet biorąc pod uwagę, że to ancilla);
- LaCroix podpadł Tremere swoją niekompetencją i jeszcze żyje. You badass, you!
- solo porywanie się na Ming Xiao i szeryfa, a tym samym ten cały dziurawy motyw z krwią Kaina.
Z drugiej jednak strony to czołówka, jeśli chodzi o atmosferę, gameplay, design, a PRZEDE WSZYSTKIM postacie i dialogi (jak dla mnie największy atut VtM: B) - lekką ręką wrzucam Jacka, Gary'ego i Andreia do wora z najprawdziwszymi perełkami. Jednak raczej nieprędko przejdę ponownie, bo ze dwa-trzy miesiące temu odświeżyłem do kupy z Deus Exem, żeby zakatować na każdy możliwy sposób i skończyło się to niewychodzeniem z domu przez jakiś - dość długi - czas.
Podsumowując ten przydługi wywód: gra-diamencik, kto nie grał, ten ma nadrobić, a ortodoksyjnym fanom WoDa (jebać ich) zagwarantuje skoki ciśnienia, ale taki już urok adaptacji (http://www.rpgcodex.net/forums/smiles/emo-emot-smug.gif)
Swoją drogą - grał ktoś w VtM: Final Nights? Warto? Dużo zmian poza grywalnymi klanami?
W końcu wziąłem się za tą grę na porządnie i ją ukończyłem po stronie anarchów i jest coś czego nie do końca rozumiem.
1. Możliwość oddania La Croix klucza do sarkofagu wydaje mi się niezbyt logiczna, gdyż jedyne informacje o jego zawartości jakie mamy to, że albo jest tam najzwyklejsza mumia albo Antediluvian.
2. W zasadzie to po co ten cały cyrk z sarkofagiem skoro Ming Xiao zabija się normalnie, a La Criox ma się na talerzu po pokonaniu Szeryfa.
1. Możliwość oddania La Croix klucza do sarkofagu wydaje mi się niezbyt logiczna, gdyż jedyne informacje o jego zawartości jakie mamy to, że albo jest tam najzwyklejsza mumia albo Antediluvian.
2. W zasadzie to po co ten cały cyrk z sarkofagiem skoro Ming Xiao zabija się normalnie, a La Criox ma się na talerzu po pokonaniu Szeryfa.
1. La Croix i tak jest "skończony" w LA, a właściwie wszystkie tropy prowadzą do tego, że to zwykła mumia. Jeżeli słuchasz "mądrzejszych wampirów" jak np. Beckett. No i taki roleplej w sumie. Jesteś anarchem, masz to w dupie. Nie wierzysz w "anties". Są inne zakończenia też w końcu, które traktują sarkofag inaczej.
2. Nie do końca rozumiem pytanie, ale sam sarkofag to tylko pretekst o walke o LA.