Już większy ból w dupie to Vice City na 100%, bo trzeba zrobić Unique Stunt Jumps.
Nawet mi nie przypominaj. Pamiętam to jak dziś. Pierwsze GTA, które miałem, to własnie było VC. Zapragnąłem ukończyć je w 100%. To też sukcesywnie, procent za procentem zwiększał się z dnia na dzień. I tak powolutku, powolutku dobrnąłem do magicznej liczby 99%. Zapisuję. Idę spać. Odpalam na następny dzień, daję "Load game"... Pusto. Żadnych zapisów. Chwila ciszy, jak w przypadku tego gościa, co mu usunęli postacie na WoWie. Wychodzę do menu i jeszcze raz... Znów to samo. Już żyłka na czole puchnie, ale staram się być spokojny i ponownie - główne menu, a następnie "Load game". Nic. Wkur*ienie osiąga zenit! Wołam brata i pytam, co się stało, bo On zawsze wstawał wcześniej ode mnie i grał, jak ja jeszcze spałem (urok jednego komputera). Wypytuję, co robił, aż w końcu sam na to wpadłem. Zamiast "Load game", dał opcję niżej, czyli "Delete savegame".
Myślałem, że go zapier*ole normalnie. Taki byłem wściekły, że kazałem mu oddawać mi kasę za ten zapis, haha. Od tamtej pory już nigdy nie zapisywałem tylko na jednym slocie. Każda gra, jaka była, to był zapis co 5 minut albo i częściej.