Równo w godzinę 17, przy akompaniamencie syren alarmowych jakiś zjeb napluł mi na łeb, kiedy szedłem z warzywami - pierdolę ten kwaśny naród i jego chujowe świętowanie cierpienia.
Jeśli wszyscy dookoła stali, to też bym przystanął, nawet jeśli nie popierałbym idei. Po prostu z szacunku do innych. I dlatego kwaśny naród może nie wyrażać aprobaty dla Twojego braku szacunku.
Serio, jeśli szedłeś gdy inni stali, to wyglądałeś pewnie tak samo, jak te śmieszki na filmikach z YT, gdzie cała Warszawa stoi, a oni cisną się samochodami gdzie tylko mogą.
Nie, Wrocław miał wyjebane i szedł z warzywami. Syreny - tak, zaprzestanie robienia jakiegokolwiek hałasu - tak, zatrzymanie się w miejscu jak owad spryskany pestycydem - nie.
Co do braku aprobaty - być może uważasz, że interesującym zagadnieniem może być w takiej sytuacji szukanie jakiegoś
wyjaśnienia albo
powodu takiego zachowania - ale mnie to pierdoli, bo
usprawiedliwienie się już nie odnajdzie na pewno. Idiota, któremu do reszty odpierdoli i zamorduje na ulicy 20 osób może mieć powód, ale nie usprawiedliwienie. Jak mam zły dzień i komuś napluję prosto w pysk, to mogę mieć powód, ale nie usprawiedliwienie.
I nie obchodzi mnie banda zjebów, która najchętniej będzie narzucała każdemu,
jak okazuje się szacunek zmarłym bohaterom. Zamiast przez 70 sekund udawać wielkiego świętojebliwego patriotę, który będzie pluł z okna na ciężko spracowanego człowieka z zakupami, wolę o dowolnej porze roku - i nie raz, a regularnie - usiąść i zastanowić się, co można zrobić, żeby ten kraj faktycznie był godny i wart takiej ofiary. Myślę, że ci ludzie oddali życie za przyszłość kraju i można oddać im szacunek poprzez wspólną pracę na rzecz tej przyszłości, aby była jak najjaśniejsza - a nie sprzeczanie się, jak należy upamiętniać śmierć tysięcy ludzi, żeby było OK. Jeśliby skupić się na konstruktywnych kwestiach - czyli jak odbudować kraj, żeby żyło w nim się godnie - to
nieistotne będzie, jaki wydźwięk miał impuls do tego pozytywnego działania. Nie byłoby sensu się napierdalać o zasadność samego powstania i o to, kto zawinił, no i czy w ogóle tak intensywnie "świętować" masową bohaterską śmierć, debatując na boku czy była naprawdę bohaterska, czy z głupoty, bo to, bo sramto, bo chujamto, bo ja mam rację a ty nie masz.
Postęp (naukowy, technologiczny, gospodarczy, ekonomiczny - nie poglądowy czy nawet kulturowy, bo zaraz jakiś pajac mi wyskoczy z dżenderami i innymi owocami ewolucji ludzkich przekonań) i dobrobyt nie znają pojęcia racji, są czyste i obiektywne. Poglądy i opinie ludzie powinni zostawić dla siebie, jako coś, czym mogą się określać i czym mogą się kierować w swoim życiu jako jednostki. Ale na poglądach i opiniach nie można zbudować efektywnego modelu zarządzania państwem - ani osiągnąć w nim godnego poziomu życia. Tak długo, jak rozwój gospodarczy, technologiczny, naukowy itp. będą się przeplatały z opiniami i poglądami jednostek przemnożonymi przez ogromne liczby za pomocą frakcji politycznych skupiających swoje działanie na jednostkowych poglądach i opiniach, tak długo będziemy żyć w gnoju i pluć sobie na łby, bo nigdy nie doczekamy się czasów, gdzie będzie można godnie przeżyć życie.