Jeśli Trump faktycznie będzie chciał przywrócić izolacjonizm, będzie to miało swoje plusy - być może USA w końcu przestaną zaogniać konflikty w Afganistanie i na Bliskim Wschodzie (w całkowite wycofanie się nie bardzo wierzę, zapewne za duże zyski im to przynosi). Gorzej, że nie powstrzyma to Rosji od analogicznych działań, a być może jeszcze je wzmoże. Trump jest wyraźnie prorosyjski i większe zagrożenie dla USA widzi w Chinach, ale Chiny przynajmniej na razie raczej nie mają ekspansywnych ambicji.
Bardziej się martwię o polską politykę zagraniczną, bo to dla nas najwyższy czas, by trzymać się blisko Zachodu, a PiS pali kolejne mosty zamiast je budować. Mimo to nadal uważam, że liczenie na to, że w podbramkowej sytuacji ktoś nam pomoże, jest naiwne. Będziemy zdani wyłącznie na siebie, a mamy pecha mieć jedno z najgorszych możliwych geograficznych położeń. Między młotem a kowadłem.
Bo sama UE moze Rosji nagwizdac.
Gdyby chciała, pewnie mogłaby się jej skutecznie postawić, Rosja to bardziej kolos na glinianych nogach niż supermocarstwo. Tyle tylko, że nic nie robi, a Putin wyciąga wnioski z historii i robi mniej więcej to, co robił Hitler przed II wojną światową, gdy sankcje ze strony reszty Europy również kończyły się na wyrażaniu głębokiego zaniepokojenia.