Dużo bardziej wolałbym, by wygrała Clinton, zwłaszcza że Trump uosabia niemal wszystko, co najgorsze w szeroko pojętej prawicy (dlatego tak bardzo podoba się tej polskiej), ale nie rozumiem ogarniającej Internet paniki. Facet jest zwykłym populistą i choć tak duża władza skupiona w ręku takiej osoby może budzić niepokój, to z tak dużych chmur spada zazwyczaj mały deszcz. O ile sytuacja Ameryki jako takiej może się znacznie pogorszyć (choć i tak wątpię, by Trump wcielił w życie choć połowę swoich radykalnych wyborczych planów), tak nie sądzę, by sprawa polska miała się mieć jakoś znacznie gorzej. No chyba że ktoś liczy głosujących na Trumpa polonusów, którzy mogą dostać miejsce w samolocie z powrotem do Polski, gdy zacznie się polityka antyimigracyjna.
W Trumpie szanuję jednak jedno: że znalazł debili, którym wmówił, że multimiliarder może być antysystemowcem.